Polacy jak mogą próbują uciec od „podatku Belki”. Z nagonką idzie już pani Szydło z PISu.
Obecna koalicja wie, że trzeba za wszelka cenę zrabować tych co jeszcze cokolwiek posiadają by opóźnić choć trochę konieczność ujawnienia nie wypłacalności państwa.
Takimi osobami są ci, którzy trzymają swoje oszczędności w bankach na przysłowiowy procent. Podatek od zysków kapitałowych i lokat zwany „podatkiem Belki” został wprowadzony przez rząd Leszka Milera (Marek Belka był wtedy ministrem finansów nim zastąpił L. Milera na stanowisku premiera) jako panaceum na 90 miliardową dziurę budżetową po AWS (sławetna Akcja Wyborcza Solidarność z „charyzmatycznym” obecnie euro-deputowanym tow. Prof. Buzkiem na czele) zwana od nazwiska ministra finansów w rządzie AWS, który miał odwagę ją ujawnić „dziurą Bauca”.
Podatek „Belki” miał w pierwotnym swoim założeniu być podatkiem czasowym funkcjonującym do chwili opanowania manka w państwowej kasie po 4 letniej „działalności” AWS. Jednak jak wszystkie tego typu podatki został na stałe i od blisko dekady rujnuje nasze oszczędności w wysokości 19%. Kilka lat temu pojawiła się jednak koncepcja by nie płacić tej 19% daniny. Rozwiązaniem długo okresowym (min 6 miesięcy) okazały się „poliso lokaty”, które były zwolnione z podatku Belki. Jednak kilka lat temu powstały pierwsze użyteczne rozwiązania w postaci „lokat jednodniowych”. Lokata jednodniowa nie opodatkowana „podatkiem Belki” musiała bowiem dawać dzienny zysk nie większy niż 2,5 zł. Od takiej kwoty odsetek 19% podatek wynosił mniej niż 50 gr i zgodnie z obowiązującym prawem był zaokrąglony w dół czyli do 0 zł co oznaczało, że nie zachodziła konieczność zapłaty „podatku Belki”. Oczywiście osoba, która uzyskała by dzienny dochód z lokaty w wysokości np. 2,7zł płaciła podatek w wysokości już nie 19% ale nawet i 37% i wynikało to z zasad zaokrąglania podatku do pełnej złotówki. By korzystać z oferty oszczędności „bez Belki” należało znaleźć rachunek oszczędnościowy z dzienną kapitalizacją odsetek lub lokatę na dowolny okres czasu ale również rozliczaną co dziennie. W efekcie oszczędny podatnik, który już raz przecież zapłacił podatek przy zarobieniu pieniędzy mógł oszczędzić prawie 1/5 od tego co udało mu się zarobić na lokacie przed zachłannym państwem.
Idąc do władzy Platforma Obywatelska ustami swego premiera obiecywała, że „podatek Belki” zniesie i „zniosła go” tak że wiosną 2011 przygotowała się do zmiany przepisów co do naliczania odsetek tak by mimo dziennej kapitalizacji wszyscy byli zmuszeni płacić wspomniany podatek. Oszczędzających ocaliły wybory, które chwilowo powstrzymały zamysły Jana (Jacka) Antona Vincenta Rostowskiego (herbu no PESEL) odnośnie wprowadzenia zmodyfikowanego podatku. Źle by to bowiem wyglądało dla słupków poparcia ekipy rządowej gdyby tak elektorat dostał do zapłacenia 1/5 zysku od swoich lokat przed jesiennymi wyborami. Po wyborach można być prawie pewnym, że podatek ten będzie „znowelizowany” by nikomu już nie przyszło do głowy oszczędzić 19% swoich odsetek od kapitału.
Gdyby jakimś dziwnym zrządzeniem losu wspomniany Vincent Rostowski przestał być ministrem finansów podobnie jak i premier Tusk a na jego miejsce przyszła opozycja to będzie dokładnie to samo. W ramach „obniżania podatków” (*) czyli ich faktycznego podniesienia pani Beata Szydło oświadczyła (LINK), że ona nie wyklucza, iż jej ekipa w ramach walki z „podatkiem Belki” nakaże zlikwidowanie „lokat jednodniowych”. Ciekawe jak to zrobią – czy zakażą bankom zakładania lokat na 24h ? A może chcą tylko zmienić sposób naliczania „podatku Belki” by i lokata 1 sekundowa nie pozwalała uniknąć płacenia podatku od zysków kapitałowych?
Szkoda, że pani Szydło nie postuluje by obywatel płacił podatek od faktycznie uzyskanego dochodu bo gdyby tak był liczony to większość lokat jednodniowych nie była by w ogóle opodatkowana ze względu na wysokość inflacji, która przekracza już większość oprocentowania lokat antybelkowych. To jeszcze można by jakoś zrozumieć.
Jak tam będzie to pewno się dowiemy. Strzeż nas Panie Boże przed panią Szydło i jej podobnymi socjalistami. Coraz bardziej widać, że czy PO czy PiS to nie ma żadnego znaczenia przynajmniej jeśli chodzi o strzyżenie zwykłego obywatela-podatnika (wyłączamy tu z rozważań ewenement jakim była obniżka osławionego „klina podatkowego” Gilowskiej za czasów rządów PiS).
(*) zwiększone wpływy budżetowe zapowiedział Prezes PiS podczas telewizyjnego „przesłuchania” prowadzonego przez „nad-redaktora” Lisa gdy wspomniał o zmianie ustawy o podatku VAT autorstwa PiS a odrzuconego latem przez PO-PSL co z jednej strony pozwoliło by „uszczelnić” dziurawy system w efekcie czego budżet zyskał by 12-13 miliardów dodatkowych wpływów a z drugiej podatnicy uzyskali by pewność, że władza nie podniesie im VAT’u po przekroczeniu 55% długu do PKB tak jak stanie się to w myśl obecnie obowiązującego rozporządzenia. Jest to drobny krok w dobrym kierunku czyli poprawienie „szczelności” i zwiększenie ściągalności bez podnoszenia stawek podatku. Kolejne oszczędności wynikały z zapowiadanej ustami prezesa niby dobrowolnej „nacjonalizacji OFE” czyli jak należy przypuszczać przeniesienia kapitałów członków OFE, którzy na to wyrażą zgodę z funduszy OFE do ZUS w wyniku czego zmniejszą się koszty odsetkowe od obligacji posiadanych przez OFE.
Natomiast bardzo duży niepokój wywołuje informacja kto przygotowuje dla PiS’u nowelizacje ustawy o VAT LINK. Jeśli ktoś pamięta co nawywijał obywatel Modzelewski w polskim systemie podatkowym to ma świadomość skutków powierzania mu pisana „nowej” ustawy o VAT. Jeszcze tylko do spółki brakuje tu tow. ministra Misiąga i wylądujemy gorzej niż przysłowiowy Gabon.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2876 odsłon