Niemądrą wojenka Rzeczpospolitej ze Wprost
Jeden z najpopularniejszych publicystów dziennika Rzeczpospolita, czytany, lubiany i będący główną atrakcją oraz jednym za autorów poczytności tej gazety codziennej postanowił założyć medium o innym charakterze.
Nie codziennik, będący arena zmagań komentatorów bieżących wydarzeń, ale tygodnik ( a na początku nawet miesięcznik), w którym WPROST i bez pardonu będą publikowane, te bardziej prawicowe (czytaj: mniej obecne w mediach), niepoprawne politycznie (czytaj: prawdziwe opozycyjnie) eseje, analizy i dyskusje. Zresztą, co ja plotę, oczywiście nie tylko polityczne teksty, ale w dużej mierze dotykające literatury, tyle, że też tej mniej znanej, spychanej na margines, dotyczącej Autorów Wyklętych.
Owy publicysta Rzeczypospolitej postanowił ponadto, że jego periodyk Wprost będzie platformą otwierającą nasze umysły, frondą przeciwko absolutyzmowi idei mediów mainstreamowych, ujawniającą arcana wydarzeń bieżących i historycznych ukryte pod fasadą coraz bardzie płytkiej i wpływowej kultury obrazkowej.
Autorowi tegoż Wprost wydawało się, że gdy wkroczy na salony swojej macierzystej redakcji Rzeczpospolitej z prezentacja swojego projektu to Redaktor Naczelny klaśnie z uznaniem i ogłosi wszem oraz wobec:
Patrzcie, patrzcie, patrzcie czytelnicy – jakąż to kuźnią talentów jesteśmy. Jak projekt nasz pączkuje pięknie. Jakąż bramą jesteśmy nie tylko do dyskusji powszechnych, ale i do tych węższych, panelowych. Że tak powiem nie tylko bramą do Świata, ale i furtą do Miasta !!! A potem na zebraniu otwartym swoich autorów rzeknie: Patrzcie, patrzcie, patrzcie drodzy publicyści – jakie profity przynosi współpraca z nami. Jak rozwija, rozszerza światopoglądy? Jak potrafimy się chwalić waszą aktywnością i zdolnością ludzi, których przyciągnęliśmy. Na koniec na tablicy ściennej wywiesi: Zachęcam do czytania takich oto naszych bieżących autorów, którzy nie tylko piszą na bieżąco, ale też spełniają się poza naszymi ramami. Np. „X” napisał książkę „Y”, znany i lubiany „M” wydał zbiór poezji „D”, kolega „R” prowadzi radio „L” a niesłychanie aktywny „F” powołał miesięcznik „P”.
Tymczasem ku zdziwieniu Autora jego Redaktor Naczelny zachował się inaczej:
- E… wicie… rozumicie… miło, że do mnie z tym przyszedłeś. Oczywiście w wolnej chwili możesz robić coś tam coś tam, co tam chcesz…. I nawet mi to nie będzie przeszkadzać. Będziesz wciąż u mnie mógł publikować sobie i takie tam… Mało tego, nawet możesz chwalić się tym wszystkim Urbi et Orbi. Nie jestem cenzorem i przecie Ciebie nie zaknebluję… hehehe. Ale wybacz chłopie, chwalić i promować też nie będę. No, bo wiesz. Konkurencja i te rzeczy. Jeszcze będziesz lepszy (choć wątpię ehe) i zaczną czytać ciebie nie nas… wicie rozumicie.
- Ależ przecież - zaczął autor nowego Wprost - my nie jesteśmy konkurencją dla wielkiej Rzeczpospolitej. Jesteśmy platformą esejów nie komentarzy bieżących, nie wychodzimy w każdy poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek..Itd. Nastawiamy się na tylko ten węższy światopoglądowo i kulturowo krąg odbiorców. Nie rywalizujemy z dziennikiem, ale stanowimy jego cotygodniowe lub comiesięczne (zależy jak wyjdzie) jego dopełnienie. Równie dobrze można sobie wyobrazić podobne dopełnienie lewicowe, dopełnienie w eterze czy dopełnienie książkowe.
- Słowem stary druhu: Liczyłem na naszą współpracę i Twoją pomoc.
- A tymczasem czuję się jak w jakimś horrorze, gdzie doktor Frankensztajn odniósł sukces i stworzył sympatyczne Monstrum, ale jego asystent natychmiast się tego sukcesu wyparł, bojąc się, że dzieło zastąpi uczonego. Lub nawet całe laboratorium.
„Uczonym” jest tutaj Rzeczpospolita.
Naczelny zrobił minę. Miną odpowiedział też Autor. Mina Naczelnego przeniosła się na minę całej Rzeczpospolitej. Mina Autora przeniosła się na miny jego sympatyków.
I tak Naczelny zamiast zachować się jak trza i zbić na tym kapitał, wywołał niemądrą wojnę na miny między Rzeczpospolitą a Wprost. Wojnę gorszą niż Syfona z Miętusem.
I zupełnie niepotrzebną.
Bo, po pierwsze nie tak nierówną, gdyż Naczelny jednocześnie postanowił zmienić zasady i witrynę Rzeczpospolitej – przez co i tak stracił pewną rzeszę autorów, czytelników i komentatorów (bo nic do cholery nie działa jak należy).
Po drugie: zrobił sobie kiepskie publicity pokazując w jak wąskich granicach można na niego liczyć. Po trzecie: zraził najlepszego swojego autora, który ściągał mu 15% czytelników. Po czwarte: przegrał walkę moralną z innym wydawcą, o wiele młodszym i mniejszym oraz mniej poprawnym (a w zasadzie z tych całkowicie Niepoprawnych.pl), który jednak potrafił zachować się z klasą.
Naczelny Redaktor Autora „F” zachował się tak małostkowo jak ten wspomniany asystent wynalazcy (zbieżność imion przypadkowa), zatracając trochę instynkt samozachowawczy.
Zapominając, jak ważna jest reputacja tam, gdzie odbiorca ma wiele możliwości wyboru a najchętniej sięga po informacje od ludzi uczciwych, wiarygodnych i serdecznych.
Czy Wprost wygra z Rzeczpospolitą? Na pewno nie. W tej walce, bowiem Dawid Goliata nie pokona. Ale też Rzeczpospolita już przegrała tą walkę. Ale nie „z” ale „o”. Przegrała walkę o czytelnika i komentatora. Walkę o swój szybki rozwój – będzie wolniejszy. Walkę, której nie było. Którą wywołała.
Na czym ta przegrana polega? Straciła wiarygodność w oczach wielu czytelników. Straciła pewnie kilku zdolnych autorów na rzecz innych mediów i iluśtam zdolnych komentatorów, którym się odechciało pisywać i zajęli się mocniej pracą zawodową, żuciem, pluciem i łapaniem oraz dłuższym spaniem. A kilku po prostu zrezygnowało tylko z tego dziennika i poszło… za swoim autorem.
Przez brak wyobraźni swojego Naczelnego Rzeczpospolita w trudnym dla siebie okresie wyszła z tej walki bardziej wykrwawiona niż jej się wydaje. A co z Autorem? Niewątpliwie i tak będzie robił swoje. Rozłoży tylko inaczej akcenty. Bardziej się zajmie nowym projektem, swoim Wprost, niż pisaniem w Rzeczpospolitej. Bo niesmak mu z pewnością pozostał.
Nam zresztą też.
Ktoś powie: Ale co Łazarzu chcesz od Rzeczypospolitej? Przecież ta historia jest kompletnie nieprawdziwa.
Odpowiem: Nieprawdziwa i na pewno nie dotyczy żadnej „Rzeczpospolitej” ani żadnego „Wprost” istniejących na rynku gazet i czasopism papierowych. Ta historia nie dotyczy nawet jakichś innych ich odpowiedników prasowych. Ale za to, jeśli spojrzymy na Internet, a dokładnie na blogosferę…………..
Na jej SALONY 24yyyyy.....
!!!
Ps. Niepoprawny wpis? Może nie tak niepoprawny bo na Salonie24 nie poszedł (oczywiście z przyczyn technicznych). Ha! A to jest tylko moje nawołanie w kierunku IJ do zgody i zachowania się z klasą. Traktowanie o pożądanej możności naprawy Rzeczpospolitej. O nowe, wyższe standardy w Nowym Roku.
Czego wszystkim życzę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2571 odsłon
Komentarze
ŁŁ
2 Stycznia, 2009 - 17:43
analogie ciekawe, choć ja bym zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny fakt: otóż Miasto Pana Cogito pomyślane było i jest jako forum nie tylko blogerów, ale i ludzi nauki, sztuki etc. spoza Sieci, a przede wszystkim jako pewna inicjatywa przebudowy od podstaw polskiej kultury. O ile więc Twoje zestawienie dziennika z tygodnikiem jest obrazowe i zabawne, to różnica między POLIS a s24 jest o wiele większa, ponieważ nie dotyczy tylko tematyki i skali tekstów, ale też celów działania. S24 to po prostu komentowanie bieżących zdarzeń - Miasto Pana Cogito to gruntowna refleksja nad polską współczesną historią, literaturą, nad problemami naukowymi itd.
Masz jednak absolutną rację. Spodziewałem się po Jankem gratulacji i dla Miasta Pana Cogito i dla współtworzących je osób, nie zaś flekowania. Jeśli przerwa świąteczna służy wyciszeniu i jakiemuś przemyśleniu rozmaitych spraw, to mam nadzieję, że i Janke co nieco przemyślał.
Pozdr
przemyślenia redaktorów s24 w sezonie świątecznym
3 Stycznia, 2009 - 00:29
na takowe bym raczej nie liczył. Gdy kismet opublikował na blogu Jankego swoją "opowieść wigilijną" (którą cytuję w ostatnich ZK), dużo czasu już nie zajęlo, by pod słabym pretekstem z s24 wyleciał.
Też nie rozumiem
2 Stycznia, 2009 - 20:43
mona
Ale ja nie rozumiem samej zasady. Bo przecież Polis jest elementem "salonu"? Jeśli tak - a chyba tak -"Rzeczpospolita" powinna być dumna.
Polis jest wspaniałe, a ja nie jestem tak znowu skora do zachwytów.I nie rozumiem, dlaczego naczelny miałby na tym tracić?
Chyba, że programowo nie zgadza się z niektórymi mieszkańcami - lub wędrowcami.To byłby argument.
Jest niewątpliwie zagrożenie, że blogerzy nie będa wisieć na Barburze, Sadurskim ( a gdzie on się podział?), czy - przepraszam - Osieckim. Bo nie wierzę, żeby ktoś na serio promował jakiegoś Azraela, choć...jednak miał stałe miejsce na SG, przynajmniej w swoim czasie.
Jeśli "Rzeczpospolita" godzi się na "tekstowisko" - to o co chodzi?
Jak to roztrzygniecie, dajcie znać.
mona
mówicie że istnieją jakieś media? fajnie wiedzieć (choć...
2 Stycznia, 2009 - 22:31
... za chwilę i tak zapomnę, jestem w tym jak Sherlock)
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Odnośnie wojenki
4 Stycznia, 2009 - 06:09
HA HA - świetnie napisane. Ta wojenka S24 z Polis faktycznie trąci paranoją. A swoją drogą, miałem o Jankem wyzsze mniemanie. Osobiście, o ile lektura Salonu jeszcze kilka miesięcy temu stanowiła mój stały zwyczaj, to teraz zaglądam tam coraz rzadziej...
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb