Kuchnia polska

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

W dobie szalejącego kryzysu tata Łukaszka postanowił również zaszaleć.
- Idziemy do restauracji - ogłosił którejś niedzieli.
- Po co? Eleganckie jedzenie możemy pooglądać w internecie - zauważyła siostra Łukaszka. - Nie chce mi się iść na miasto patrzeć przez szybę jak inni coś wcinają.
- To nie tak - powiedział tata, trochę zły. - Pójdziemy, oczywiście, jeść.
- Yay! - krzyknęła siostra Łukaszka i zaczęła wirować po pokoju. Świat był znowu piękny!
- Ciekawe kto za to zapłaci - burknął dziadek Łukaszka.
- Ja zapłacę - poddał się tata Łukaszka. - Raz na jakiś czas można... Ale ja wybieram restaurację!
- Jaką?! Jaką?!
- Niespodzianka! - powiedział tata Łukaszka i nie chciał dodać ani słowa. Milczał nawet kiedy się ubierali i kiedy wsiadali do samochodu. Ba, nawet jadąc przez miasto! Dojechali, wysiedli i wydali jęk rozczarowania.
- Coś nie tak? - zapytał tata Łukaszka.
- Czyś ty oszalał? - zapytała mama Łukaszka wpatrując się w szyld "Kuchnia polska". - Mało to mamy kuchni polskiej na co dzień?
- Trudno to nazwać polską - rzekł sarkastycznie tata. - Te kanapki albo schabowy...
- Ja uważam, że powinniśmy pójść na jakąś maksymalną egzotykę! - poparła mamę siostra Łukaszka. Seniorzy, węsząc okazję (darmowe koszty - płaci tata Łukaszka) zażądali najdroższej restauracji. Jedynie Łukaszek okazał się ekonomiczny bo chciał chipsy.
- Wchodzimy tu - tata Łukaszka był nieugięty. - Trzeba popierać swój kraj! Wybierać krajowy kapitał, rozwiązania, tradycję, handel, obyczaje, kulinaria! Zobaczycie sami, że kuchnia polska to nie tylko rosół i schabowy!
Zasiedli przy stoliku i kelner podał im karty.
- Miałeś rację - oznajmiła z przekąsem mama Łukaszka. - Nie tylko rosół i schabowy. Jest pizza, spaghetti i kebab. Szkoda, że nie ma sushi.
- Sushi jest tylko w suszarni - poinformowała ją siostra Łukaszka. - W normalnych restauracjach nie dostaniesz.
Tata Łukaszka przejrzał kartę i się zagotował wewnętrznie. Kiedy przyszedł kelner po zamówienia złość taty skupiła się na nim.
- Do cholery! Lokal nazywa się "Kuchnia polska"! - grzmiał tata Łukaszka. - Co państwo tu proponujecie? Pizzę? Kebab? To jest jakaś kpina.
- Przecież to są polskie dania - oznajmił kelner doprowadzając tatę Łukaszka do szewskiej pasji. - Wszyscy Polacy to jedzą. Zresztą kiedyś mieliśmy typowe polskie, domowe jedzenie. Nikt nie przychodził. Każdy miał rosół i schabowego w domu. Co państwo zamawiają?
- Nie ma nic kresowego, prawda? - westchnął dziadek. - To ja poproszę gyros.
- Ryż, frytki?
- Frytki. I sałatka grecka.
- Dla pani?
- Ja poproszę pizzę "Jak za Gomułki" - poprosiła babcia.
- Duża, mała?
- Duża.
- Na jakim cieście?
- Jak najgrubszym.
- Dobrze. Dla pani?
- Dla mnie kebab ekologiczny - zamówiła mama Łukaszka. - Z jakim on jest sosem?
- Z czosnkowym naturalnym, w pełni biodegradowalnym. Drobiowy, wołowy?
- Drobiowy.
- Proszę... Dla pani?
- Burritos - zażyczyła sobie siostra.
- A jakie nadzienie?
- Chilli con carne ze serem.
- Proszę bardzo. Dla tego młodego dżentelmena?
- Ja chcę spaghetti - oznajmił Łukaszek, wielce zadowolony, ze ktoś go nazwał młodym dżentelmenem. - Duże!
- Oczywiście... A dla pana?
- A dla mnie coś z kuchni polskiej - uparł się tata Łukaszka. - Golonka! Tylko niech pan nie mówi, że nie macie.
- Mamy, oczywiście. Ile tych golonek pan sobie życzy?
- Jedną.
Kelner zebrał jeszcze zamówienia na napoje i wkrótce je przyniósł. Na jedzenie trzeba było trochę poczekać. Każdy dostał solidną porcję, za wyjątkiem taty Łukaszka. Na jego talerzu kulało się coś wielkości orzecha włoskiego.
- Kelner!! - pienił się tata Łukaszka. - Co to jest?!!
- Golonka.
- Taka mała?!!
Kelner uśmiechnął się złośliwie i rzekł:
- Bo to jest golonka drobiowa...

Brak głosów

Komentarze

Życie przerasta fikcje:

http://www.niam.pl/ots/produkt/2574-mielonka_z_indyka_o_smaku_bekonu

Vote up!
0
Vote down!
0
#51388

Onegdaj przed wielu laty zaczynałem studia od zootechniki, a raczej od policelanego dyplomu agrotechnicznego na uniwerku w Guelph. Podczas wizyty w bardzo nowoczesnej przetwórni indyków, bardzo entuzjastyczny i podekscytowany pan w kasku ochronnym, białych gumiakach i zakrwawionym, plastikowym fartuchu stwierdził, że "mieso z indyka to przyszłość, wyprze z rynku każde inne mięso bo monżna je spreparować tak, by smakowało jak dowolne inne mięso". Brrr!

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

Vote up!
0
Vote down!
0

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

#51546