Retrorekontrukcje, część 1

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Każdy z miesięcy w polskim kalendarzu jest wyjątkowy. A co dopiero sierpień! Bo i Powstanie Warszawskie, i Cud Nad Wisła i miesiąc abstynencji i tak dalej... Każde z tych wydarzeń (no, może poza miesiącem abstynencji) doczekało się plenerowej prezentacji polegającej na rekonstrukcji. Mówiąc prościej - na odtworzeniu. Hiobowscy wybrali się na uroczystość upamiętniającą Cud Nd Wisłą. Nie poszli wszyscy. Babcia Łukaszka wymówiła się bólem głowy, padła na kanapę i zatonęła w lekturze jakiejś grubej księgi w dwóch tomach.
W miejskim parku miała się odbyć piękna inscenizacja zorganizowana z pieniędzy państwowych. Przyjechał przedstawiciel rządu, ustawiono mównicę, zaproszono gości.
- Gdzie ta rekon-coś tam? - Łukaszek rozglądał się niespokojnie. nie było ani defilady, ani żołnierzy, ani sprzętu, niczego poza trybuną honorową. Publiczność była zdezorientowana.
- Już wyjaśniam - przedstawiciel rządu czujnie rzucił się do mikrofonu. - Nie będzie rekonstrukcji bo jest kryzys i trzeba oszczędzać. Poza tym co nam przyjdzie z tego roztrząsywania przeszłości? Czy to da jakiś pozytywny efekt? Tylko obrazimy kogoś i znowu trzeba będzie przepraszać. Jest tu za mną przedstawiciel Rosji. On może potwierdzić moje słowa!
- Da - zabuczał do mikrofonu przedstawiciel Rosji.
- A zatem od dziś likwidujemy retrorekonstrukcje - oświadczył przedstawiciel rządu. - Niech żyje zgoda! Dla uczczenia zgody odsłonimy pomnik poległych w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku Rosjan.
- A Polaków? - zapytał ktoś z tłumu.
- Po co, żeby się goście zdenerwowali? Poza tym jak miałoby to doprowadzić do zgody? Proszę pomyśleć przed zadaniem pytania!
Większość zgromadzonych nie miała ochoty ani na zadawanie pytań, ani na nic więcej i rozeszła się do domu. Wszyscy narzekali na rząd.
- To dlaczego ma on najwyższe notowania w historii? - zdumiewał się tata Łukaszka.
- A jaką pan widzi alternatywę? - spytał mieszkający w ich bloku młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy. Przedstawiciel mieszkał w ich bloku od trzech lat, odkąd sprowadził się do miasta. Nie wracał z rekonstrukcji, służbowym samochodem przywiózł ze swojej rodzinnej wsi jedzenie w słoikach na cały tydzień. - Ja nie chcę, żeby o szóstej rano oszalałe z nienawiści specsłużby wpadały ludziom do mieszkań zmuszając ich do samobójstw!
- To nie sprowadza się do tej jednej kwestii - zaczął dziadek. - Każdy, komu bliska sercu jest ojczyzna, kto czuje się Polakiem...
I nie zdążył dokończyć, bo młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy przerwał mu niegrzecznie. Oświadczył, że ojczyzna nie jest bliska jego sercu i nie czuje się Polakiem. Bo co niby miałoby decydować. Że się urodził tu a nie w Zimbabwe? Też coś!
- Więcej powiem! - kontynuował młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy. - Gdyby Polska znalazła się teraz w takiej sytuacji jak wtedy... To znaczy w zagrożeniu militarnym! To nie czekałbym ani chwili tylko spierdalał jak najdalej. Patriotyzm jest dla debili, trzeba patrzeć na siebie i...
Weszli do bloku. Przedstawiciel handlowy podszedł jeszcze do skrzynek na listy, zajrzał do swojej i w tym momencie został ogarnięty przez jakieś czające się za rogiem korytarza ciemne towarzystwo.
- Halo... - jęknął delikatnie w stronę Hiobowskich. - Czy mogliby mi państwo pomóc...?
- Nie - odparł z godnością tata Łukaszka. - Pomaganie innym jest dla debili. My spierdalamy. Trzeba patrzeć na siebie. Dobranoc.
I poszli zostawiając młodego przedstawiciela w nieciekawej sytuacji. Przedstawiciel krzyczał, że jak ma być dobrze w tym kraju, skoro człowiek człowiekowi egoistą.

Brak głosów