Koniec roku szkolnego

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Nadszedł wreszcie ten długo wyczekiwany dzień. Już poprzedniego dnia Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki dawali upust swej radości.
- Kooooniec! - ryczeli przy osiedlowym śmietniku.
- Głośniej, ty nędzna fiucino - strofował okularnika Gruby Maciek.
- Tak głośno jak twoja stara jak ją posuwa listonosz? - zapytał okularnik i się pobili.
Była to ich ostatnia bójka w tym roku szkolnym.
Rano, następnego dnia, umyci, uczesani, w galowych strojach stawili się w szkolnej auli. Nauczyciele siedli wygodnie w fotelach na scenie. Uczniów ustawiono klasami i rozpoczęła się uroczystość. Prowadziła ją pani pedagog.
Każda klasa przygotowała coś artystycznego - a to wierszyk, a to piosenkę. Trzecia a śpiewała piosenkę. Konkretnie - dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza. Reszta klasy występowała w chórkach. Wychowawczyni, młoda pani od polskiego ustawiła przezornie trzech największych wyjców (Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik) jak najdalej od mikrofonu.
Akademia trwała dalej.
- Czy dzieci nie są zbyt zmęczone? - młoda pani od polskiego szepnęła do pana dyrektora.
- To nie dzieci, to wilki - odszepnął pan dyrektor. - A niech się szczeniaki trochę zmęczą. Należy nam się odrobina wytchnienia.
Potem było jeszcze przyjemniej. Uczniowie składali nauczycielom życzenia i kwiaty. Oraz skromne prezenty do kwoty ustalonej przez komisję trójstronną: rodzice, dyrekcja szkoły i kuratorium. A potem do mikrofonu podszedł pan dyrektor.
- Drogie dzieci! - powiedział do mikrofonu bardzo zadowolony, bo cała uroczystość przebiegała dokładnie po jego myśli. - Dziękuję wam za te spontaniczne wyrazy sympatii, szacunku i oddania. Jesteś wzruszony i myślę, że reszta grona pedagogicznego też. Cieszę się, że mieliśmy ten cudowny przywilej, że mogliśmy was uczyć. No, macie jeszcze ostatnią szansę w tym roku szkolnym - powiedział lekko żartobliwie. - Kto ma jeszcze jakieś pytanie?
Momentalnie z szeregów uczniów wystrzeliła jedna ręka. Pan dyrektor od razu zorientował się, że to szeregi trzeciej a, a co gorsza - należy ona do Łukaszka.
- Słucham.
- Psze pana, co to jest kanibalizm?
- E... Co? - zapytał zaskoczony pan dyrektor. - Skąd ci przyszło do głowy takie słowo?
- Znalazłem wczoraj na geografii, kiedy siedzieliśmy w internecie.
- Wczoraj na geografii siedzieliście na internecie?!
- Pani powiedziała, że przerobiliśmy cały materiał i nie mamy już czego się uczyć - wyrwała się dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza.
Uczniowie się ożywili. Wreszcie zaczęło się dziać coś ciekawego! Pan dyrektor natychmiast to zauważył i krzyknął:
- Cisza! Trzecia a, tak? Już ja was sobie zapamiętam i w przyszłym roku szkolnym osobiście zajmę się trzecią a!
- Ale w przyszłym roku szkolnym to będzie czwarta a - podpowiedziała nieśmiało młoda pani od polskiego.
Pan dyrektor się zdenerwował i powiedział parę słów do mikrofonu a potem złapał się za usta.
- Chyba nikt tego nie nagrał? - zapytał.
- Ja nagrałem! - zadudnił ktoś w szeregach trzeciej a i Gruby Maciek podniósł do góry rękę uzbrojoną w telefon.
- Ja pier... - załamał się pan dyrektor.
- Drogie dzieci, życzymy wam miłych wakacji. Proszę przejść do klas! - znalazła się na miejscu pani pedagog.
W klasach nastąpiło rozdanie świadectw. Wszyscy z trzeciej a zdali do czwartej klasy.
- Kiedyś byście nie zdali - powiedziała z westchnieniem młoda pani od polskiego. - Ale teraz wymagania ciągle się obniżają... No nic, proszę świadectwa.
- Właściwie po co są świadectwa? - skrzywił się Łukaszek. - Starsi tylko krzyczą i się denerwują. Nie może być kartka, że zdałem do czwartej?
- Nic wam nie będę tłumaczyć, są wakacje i mam już dość tych waszych niekończących się, idiotycznych pytań - oświadczyła młoda pani od polskiego. - Świadectwa są dawane w szkole od dziesiątek lat! Wszystkiego dobrego i do domu!
- Od dziesiątek lat dają świadectwa - warczał Łukaszek kiedy szli już do domu i wiatr wydzierał im kartki z dłoni. - Ja za chwilę się wkurzę...
- Echh... - westchnął Gruby Maciek, złożył ten jakże ważny dokument niedbale na cztery i włożył do tylnej kieszeni spodni. - Z przyrodą się nie wygra.
- Nie mogę zgiąć, bo mnie starzy zamordują... Ale mam pomysł! - Łukaszek stuknął się w głowę. Zrolował świadectwo w cieniutki walec i włożył je sobie za skarpetkę.
Okularnik z trzeciej ławki nic nie mówił, tylko pracowicie składał i rozginał świadectwo w miejscu, gdzie znajdowała się ocena z matematyki.
- Do dupy, tak się nie da iść - stwierdził Łukaszek po kilkudziesięciu metrach. - Chyba trzeba będzie odnieść je do chaty. Ale u mnie siedzą dziadek i babcia i mnie nie puszczą na podwórko.
- U mnie to samo - rzekł Gruby Maciek.
- A u mnie starzy w pracy - poinformował z szerokim uśmiechem okularnik. - Chata wolna. Możecie zostawić świadectwa u mnie.
Poszli zatem do okularnika. Położyli dokumenty na stole i już chcieli wychodzić, gdy okularnik otworzył jakieś drzwi.
- A ty gdzie? - zapytał Gruby Maciek.
- Siku - odparł lakonicznie okularnik.
- Co? Wakacje się zaczynają a ty chcesz tracić czas na lanie? Mowy nie ma! - Gruby Maciek był bezlitosny. Złapał okularnika i wyciągnął go na klatkę schodową.
- Puszczaj ty gruba świnio! Ej, bo się zleję! Puszczaj, no!
Łukaszek zabranymi okularnikowi kluczami starannie zamknął drzwi do mieszkania i pomógł Grubemu Maćkowi ciągnąć okularnika po schodach. Okularnik darł się i wierzgał.
- Wakacje - westchnęli dziko Łukaszek i Gruby Maciek.
Zaczęły się wakacje.

Brak głosów

Komentarze

Ale najciekawsze "przygody" wydarzają się podczas wakacji, z dala od domu i od rodziny.
Na przykład na "koloniach".
Pozdrawiam.;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#23606

Nie wywołuj wilka z lasu, bo to będzie Armageddon. :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#23613

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23616

Łukaszek, Gruby Maciek i Okularnik powinni pojechać na:
1. obóz surwiwalowy
2. obóz żeglarski
3. obóz wędrowny (wiele różnych możliwości)
4. wyjazd z księdzem katechetą (bo tanio)

Ciekawe kto przeżyje, nasi bohaterowie czy kadra takiego obozu.

Będąc już w IV A będą mieli do czynienia nie tylko z "młodą panią od polskiego", ale z takim wrednym osobnikiem jak matematyk, informatyk, szkoda że obecnie nie ma na tym poziomie nauczania fizyki, to dopiero mógłby być ubaw.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#23633

Za dawnych czasów "fizyki" uczono pierwszy raz... w VI klasie.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#23634