Koniec roku szkolnego
Nadszedł wreszcie ten długo wyczekiwany dzień. Już poprzedniego dnia Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki dawali upust swej radości.
- Kooooniec! - ryczeli przy osiedlowym śmietniku.
- Głośniej, ty nędzna fiucino - strofował okularnika Gruby Maciek.
- Tak głośno jak twoja stara jak ją posuwa listonosz? - zapytał okularnik i się pobili.
Była to ich ostatnia bójka w tym roku szkolnym.
Rano, następnego dnia, umyci, uczesani, w galowych strojach stawili się w szkolnej auli. Nauczyciele siedli wygodnie w fotelach na scenie. Uczniów ustawiono klasami i rozpoczęła się uroczystość. Prowadziła ją pani pedagog.
Każda klasa przygotowała coś artystycznego - a to wierszyk, a to piosenkę. Trzecia a śpiewała piosenkę. Konkretnie - dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza. Reszta klasy występowała w chórkach. Wychowawczyni, młoda pani od polskiego ustawiła przezornie trzech największych wyjców (Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik) jak najdalej od mikrofonu.
Akademia trwała dalej.
- Czy dzieci nie są zbyt zmęczone? - młoda pani od polskiego szepnęła do pana dyrektora.
- To nie dzieci, to wilki - odszepnął pan dyrektor. - A niech się szczeniaki trochę zmęczą. Należy nam się odrobina wytchnienia.
Potem było jeszcze przyjemniej. Uczniowie składali nauczycielom życzenia i kwiaty. Oraz skromne prezenty do kwoty ustalonej przez komisję trójstronną: rodzice, dyrekcja szkoły i kuratorium. A potem do mikrofonu podszedł pan dyrektor.
- Drogie dzieci! - powiedział do mikrofonu bardzo zadowolony, bo cała uroczystość przebiegała dokładnie po jego myśli. - Dziękuję wam za te spontaniczne wyrazy sympatii, szacunku i oddania. Jesteś wzruszony i myślę, że reszta grona pedagogicznego też. Cieszę się, że mieliśmy ten cudowny przywilej, że mogliśmy was uczyć. No, macie jeszcze ostatnią szansę w tym roku szkolnym - powiedział lekko żartobliwie. - Kto ma jeszcze jakieś pytanie?
Momentalnie z szeregów uczniów wystrzeliła jedna ręka. Pan dyrektor od razu zorientował się, że to szeregi trzeciej a, a co gorsza - należy ona do Łukaszka.
- Słucham.
- Psze pana, co to jest kanibalizm?
- E... Co? - zapytał zaskoczony pan dyrektor. - Skąd ci przyszło do głowy takie słowo?
- Znalazłem wczoraj na geografii, kiedy siedzieliśmy w internecie.
- Wczoraj na geografii siedzieliście na internecie?!
- Pani powiedziała, że przerobiliśmy cały materiał i nie mamy już czego się uczyć - wyrwała się dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza.
Uczniowie się ożywili. Wreszcie zaczęło się dziać coś ciekawego! Pan dyrektor natychmiast to zauważył i krzyknął:
- Cisza! Trzecia a, tak? Już ja was sobie zapamiętam i w przyszłym roku szkolnym osobiście zajmę się trzecią a!
- Ale w przyszłym roku szkolnym to będzie czwarta a - podpowiedziała nieśmiało młoda pani od polskiego.
Pan dyrektor się zdenerwował i powiedział parę słów do mikrofonu a potem złapał się za usta.
- Chyba nikt tego nie nagrał? - zapytał.
- Ja nagrałem! - zadudnił ktoś w szeregach trzeciej a i Gruby Maciek podniósł do góry rękę uzbrojoną w telefon.
- Ja pier... - załamał się pan dyrektor.
- Drogie dzieci, życzymy wam miłych wakacji. Proszę przejść do klas! - znalazła się na miejscu pani pedagog.
W klasach nastąpiło rozdanie świadectw. Wszyscy z trzeciej a zdali do czwartej klasy.
- Kiedyś byście nie zdali - powiedziała z westchnieniem młoda pani od polskiego. - Ale teraz wymagania ciągle się obniżają... No nic, proszę świadectwa.
- Właściwie po co są świadectwa? - skrzywił się Łukaszek. - Starsi tylko krzyczą i się denerwują. Nie może być kartka, że zdałem do czwartej?
- Nic wam nie będę tłumaczyć, są wakacje i mam już dość tych waszych niekończących się, idiotycznych pytań - oświadczyła młoda pani od polskiego. - Świadectwa są dawane w szkole od dziesiątek lat! Wszystkiego dobrego i do domu!
- Od dziesiątek lat dają świadectwa - warczał Łukaszek kiedy szli już do domu i wiatr wydzierał im kartki z dłoni. - Ja za chwilę się wkurzę...
- Echh... - westchnął Gruby Maciek, złożył ten jakże ważny dokument niedbale na cztery i włożył do tylnej kieszeni spodni. - Z przyrodą się nie wygra.
- Nie mogę zgiąć, bo mnie starzy zamordują... Ale mam pomysł! - Łukaszek stuknął się w głowę. Zrolował świadectwo w cieniutki walec i włożył je sobie za skarpetkę.
Okularnik z trzeciej ławki nic nie mówił, tylko pracowicie składał i rozginał świadectwo w miejscu, gdzie znajdowała się ocena z matematyki.
- Do dupy, tak się nie da iść - stwierdził Łukaszek po kilkudziesięciu metrach. - Chyba trzeba będzie odnieść je do chaty. Ale u mnie siedzą dziadek i babcia i mnie nie puszczą na podwórko.
- U mnie to samo - rzekł Gruby Maciek.
- A u mnie starzy w pracy - poinformował z szerokim uśmiechem okularnik. - Chata wolna. Możecie zostawić świadectwa u mnie.
Poszli zatem do okularnika. Położyli dokumenty na stole i już chcieli wychodzić, gdy okularnik otworzył jakieś drzwi.
- A ty gdzie? - zapytał Gruby Maciek.
- Siku - odparł lakonicznie okularnik.
- Co? Wakacje się zaczynają a ty chcesz tracić czas na lanie? Mowy nie ma! - Gruby Maciek był bezlitosny. Złapał okularnika i wyciągnął go na klatkę schodową.
- Puszczaj ty gruba świnio! Ej, bo się zleję! Puszczaj, no!
Łukaszek zabranymi okularnikowi kluczami starannie zamknął drzwi do mieszkania i pomógł Grubemu Maćkowi ciągnąć okularnika po schodach. Okularnik darł się i wierzgał.
- Wakacje - westchnęli dziko Łukaszek i Gruby Maciek.
Zaczęły się wakacje.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 954 odsłony
Komentarze
Łukaszek ma "wolne"
19 Czerwca, 2009 - 20:11
Ale najciekawsze "przygody" wydarzają się podczas wakacji, z dala od domu i od rodziny.
Na przykład na "koloniach".
Pozdrawiam.;)
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Re: Łukaszek ma "wolne"
19 Czerwca, 2009 - 21:14
Nie wywołuj wilka z lasu, bo to będzie Armageddon. :)
Marcin,Danz, Łukaszek ma wolne, a Atamańczuk PO zioło!
19 Czerwca, 2009 - 22:13
pzdr
antysalon
Jak spędzi wakacje Łukaszek
20 Czerwca, 2009 - 01:31
Łukaszek, Gruby Maciek i Okularnik powinni pojechać na:
1. obóz surwiwalowy
2. obóz żeglarski
3. obóz wędrowny (wiele różnych możliwości)
4. wyjazd z księdzem katechetą (bo tanio)
Ciekawe kto przeżyje, nasi bohaterowie czy kadra takiego obozu.
Będąc już w IV A będą mieli do czynienia nie tylko z "młodą panią od polskiego", ale z takim wrednym osobnikiem jak matematyk, informatyk, szkoda że obecnie nie ma na tym poziomie nauczania fizyki, to dopiero mógłby być ubaw.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Andrzeju
20 Czerwca, 2009 - 03:02
Za dawnych czasów "fizyki" uczono pierwszy raz... w VI klasie.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".