Kłótnia i walka
Do bardzo dziwnego zdarzenia doszło a parkingu pod biurowcem, w którym pracował tata Łukaszka. Wreszcie godziny pracy dobiegły końca i tata Łukaszka opuścił stanowisko pracy napędzany tylko jedną myślą. Weekend!
Zjechał windą razem z kolegą z pracy o nazwisku Kubiak oraz z jednym z dyrektorów. Wyszli przed budynek i szli przez parking udając, że śmieją się z dowcipów dyrektora. Nagle dyrektor zatrzymał się jak wryty.
- Co się stało z moim samochodem? - zapytał zaniepokojony. Samochód dyrektora stał dziwnie przekrzywiony. Obeszli auto i sprawa się wyjaśniła. Pojazd stal na podnośniku, a jakiś facet energicznie odkręcał śruby przytrzymujące koło.
- Co pan robi? - zapytał osłupiały dyrektor.
- Biorę koło - odparł zwięźle facet.
- Ale to mój samochód!
- Proszę o dowód rejestracyjny i dokument tożsamości - odparł bezczelnie facet nie przerywając swojego zajęcia.
- Złodziej! - skomentował Kubiak.
- Wypraszam sobie! Złodziej to ja będę po prawomocnym wyroku. Teraz to ja mogę być co najwyżej podejrzanym o kradzież! To co, ma pan te dokumenty, czy nie?
- Szczyt bezczelności - oburzył się tata Łukaszka.
- Zostaw pan to koło! - dyrektor wyszedł już z osłupienia. - Ja policję wezwę! Ludzie! Łapcie złodzieja!
- Wstydziłby się pan - rzekł podejrzany o kradzież odkręcając ostatnią śrubę. - Takie krzyki! Takie kłótnie! Pokazał pan swoją prawdziwą twarz. Jest pan małym człowiekiem przeżartym jadem nienawiści.
- To jest moje koło! - nie poddawał się dyrektor. - Zostaw to pan! Żądam, żeby pan zostawił to koło na jego miejscu!
- Brak mi słów - podejrzany o kradzież stęknął i zdjął koło kładąc je na asfalt.- Co pan reprezentuje za podejście! Kim pan jest z zawodu?
- Dyrektorem.
- Koła powinny łączyć, a nie dzielić. A pan wykorzystuje koło w grze dyrektorskiej. Nie wstyd panu? Ten, kto się tego dopuszcza zasługuje na...
- Swoją drogą... - zaczął Kubiak i oparł się o samochód dyrektora. Samochód z chrzęstem spadł z podnośnika, tarczą na której mocuje się koło dokładnie na stopę podejrzanego. Podejrzany wydał z siebie krzyk mrożący krew żyłach.
- No i coś pan zrobił najlepszego, Kubiak! - załamał się dyrektor i wskazał wymiotującego z bólu podejrzanego o kradzież. - Teraz do końca życia będę musiał mu płacić odszkodowanie.
- Z ekonomicznego punktu widzenia lepiej byłoby go zabić - zauważył tata Łukaszka.
I wtedy stał się cud. Złodziej wyrwał stopę spod samochodu i kuśtykając zaczął uciekać.
- Koło zostawił - zauważył Kubiak. - Nie musi pan nam dziękować, ale jakąś flachę wypadałoby...
I poszedł razem z tatą Łukaszka zostawiając dyrektora stojącego bezradnie obok przekrzywionego auta.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1206 odsłon
Komentarze
Panie! To niehumanitarne,
16 Lipca, 2010 - 19:56
żeby człeka z pociętą szczeną zmuszać do śmeichu! Ja Pana za to do sądu;)
Ale poza śmiechem, to i zgroza włosy na łbie podnosi...
A czy wspomniałam Panu, że moje młode nałogowo czytuje "Łukaszka"? Nie? To teraz wspominam. - Zyskuje Pan czytelników a młode niech się uczy...
Pozdrawiam
@bez kropki
16 Lipca, 2010 - 20:19
Cieszę się bardzo z takich słów. Tym bardziej, że młody czytelnik to wyjątkowy skarb. Dziękuję.
Re kłótnia i walka
16 Lipca, 2010 - 20:14
Przytomny tata Łukaszka.Gdyby nie spowodował ucieczki złodzieja, to dyrektor nawet nie dostałby ubezpieczenia za koło.Rzeczoznawca stwierdziłby, że zostało dobrowolnie oddane.
Pozdrawiam myślących.
@rospin
16 Lipca, 2010 - 20:20
Również pozdrawiam :)