Co się komu śni, część 4
Dziadek Łukaszka w młodości nawykł do przestronnego łoża stojącego w dworkowej alkowie. Później musiał się przerzucić na życie w pokojach wielkości dawnego łoża. Tapczany były wielkości... Cóż, dziadek musiał pamiętać zasypiając, aby nie przewracać się zbyt zamaszyście z boku na bok, gdyż kończyło się to kontaktem ze ścianą lub podłogą.
- Ech, kiedyś... - wzdychał dziadek, jego ostatnie przed zaśnięciem myśli biegły ku czasom młodości i tam też działy się jego sny. Sny jednak zdarzały mu się rzadko i co ciekawe, pamiętał je długo po przebudzeniu.
Ostatnio śniło mu się, że był na polowaniu. Towarzyszli mu okoliczni dostojnicy - rejent, proboszcz i naczelnik. Polowanie było udane i przebiegało miło, a na zakończenie dziadek Łukaszka zaprosił uczestników do swojego dworku na myśliwski poczęstunek.
Zajechali bryczkami pod dworek. Przed domem kłębił się niewielki tłum.
- Co tu się dzieje? - dziadek dziarsko wyskoczył z bryczki.
- Jaśnie panie, załapaliśmy komunistycznego agitatora - zameldował jeden ze stangretów. Dwóch ze służby trzymało skrępowanego mężczynę, łysawego, z bródką.
- Nazwisko! - rzucił krótko dziadek.
- Włodzimierz Uljicz Iljanow - odpowiedział mężczyna. - Przyjechałem z... - i opowiedział co tu robi i po co tu przyjechał.
- Pcha się ten bolszewizm ze wschodu - westchnął ksiądz proboszcz. - Że też marszałek nie wydusił tej plagi...
- Puśćcie go - powiedział ktoś z grupki mieszkańców wsi.
- Komunizm jest nielegalny - odparł dziadek.
- Od kiedy to sprawiedliwość jest nielegalna?!
- A co, komunizm to sprawiedliwość?
- Wszyscy dostaną wszystkiego po równo! - gorączkował się wieśniak.
- Tak wam opowiadał ten agitator, tak? Iljanow, a powiedziałeś im co konkretnie dostaną?
- Pan Iljanow - odparł wściekle zagadnięty.
- Pan to ty możesz być dla nich. Co im powiedziałeś, że jak nastanie komunizm to co dostaną? Co?
- Nie będzie, że jeden mieszka w dworku i pije z kryształowych kieliszków a reszta mieszka w czworakach i pije z kubków!
- A co wy myślicie? - zaśmiał się serdecznie dziadek. - Że jak nastanie komunizm to wszyscy będą mieszkać w dworkach? I pić z kryształowych kieliszków? A skąd wy weźmiecie tyle dworków, hę?
- Zbudujemy!
- Z czego? Za co? - dziadek nie przestawał się śmiać. - Drewno jeszcze ukradniecie z lasu, o przepraszam, sprawiedliwie podzielicie, ale co z resztą?
- To jak to będzie? - zmartwili się wieśniacy.
- Jakby nastał komunizm... Co oczywiście nigdy się nie stanie...
- Nigdy! - potwierdzili z mocą rejent, proboszcz i naczelnik.
- ... to może i pilibyście z kryształowych kieliszków, ale nadal mieszkalibyście w czworakach.
- A kto mieszkałby we dworku? - zaintersował się jeden z grupki wieśniaków.
- On - dziadek wskazał agitatora.
- To nieprawda! - szarpnął się Iljanow. - Nikt by nie mieszkał we dworku! Dworki uległyby skasowaniu! Całą warstwa burżuazyjna uległaby skasowaniu! Wy nie jesteście do niczego potrzebni!
- A kto będzie rządzić państwem? - zapytał rozbawiony dziadek.
- Jak państwo będzie dobrze zorganizowane to może nim rządzić nawet i kucharka! Dostanie do ręki ekspertyzy, że to jest dobre a to nie i ona tylko podejmie decyzję!
- Jak będzie dobrze zorganizowane - pokiwał głową dziadek. - A jak nie będzie? I kto będzie pisał te ekspertyzy? - pokazał na wieśniaków. - Szewc? Czy kowal? A co z kulturą?
- Nam wystarczy wódka, tytoń i słonina - odezwał się któryś z wieśniaków. - Po co nam wiedzieć o jakimś świecie? Po co nam książki? Chyba, że machorkę skręcić w kartce z takiej książki.
- Nie no, to jest jakiś obłęd - wtrącił się rejent. - Państwo komunistyczne nie utrzyma się przecież długo.
- To jest niemożliwe, żeby u nas zapanował komunizm - przytaknął naczelnik. - Marszałek do tego nie dopuści.
- Słyszeliście! Idźcie do domu! - powiedział dziadek wieśniakom. - Źle wam tam?
- Źle! Chcialibyśmy mieć więcej!
- Dociągnąłem prąd, dach uszczelniłem, czego jeszcze chcecie?
- Więcej pieniędzy!
- Zarobiliście więcej w żniwa i co zrobiliście z tymi pieniędzmi? Wszystko przepite w knajpie! Wam nie można dawać po prostu pieniędzy i już! I tacy chcieliby się brać za rządzenie krajem?! - zachichotał dziadek. - Mowy nie ma! To prostu niemożliwe!
- Niemożliwe - zgodzili się rejent, proboszcz i naczelnik.
- Jaśnie panie, a co zrobić z tym agitatorem?
- A co zazwyczaj robicie z buntownikami? - zainteresował się naczelnik.
- Chłopów batożymy, baby chędożymy - wyrwał się jeden ze stangretów.
- No! To wybatożyć go! - zakomenderował dziadek po czym dodał ze złośliwym uśmiechem: - I wychędożyć też!
Porwali skrępowanego Iljanowa i ponieśli go w stronę stodoły, a on krzyczał coraz ciszej i ciszej...
Dziadek obudził się. Była jeszcze noc. Wstał z wąskiego tapczanu, przeszedł przez maleńki pokój i spojrzał przez uszczelnione ręcznikiem okno. Na tle rozświetlonego ulicznymi latarniami nieba rysowały się liczne sylwetki bloków. Dziadek potrząsnął z rozpaczą głową, położył się ponownie i próbował zasnąć. Ale nie mógł.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1007 odsłon
Komentarze
Marcin"to może nim rządzić nawet i kucharka! "czyli taka ...Tusk
18 Kwietnia, 2009 - 23:06
Dadzą mu. znaczy jej, kucharce Tusk ekspertyzy, badania POparcia, słupki, wykresy!
A inna kucharka spojrzy prezydentowi prosto w oczy i wypowie instrukcję!
pzdr
antysalon