Co się komu śni, część 3

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Babcia spała czujnym, rewolucyjnym snem. Jej drobna sylwetka była zagrzebana w kołdrze i leżała nieruchomo. Babcia w młodości cierpiała na niedogodności lokalowe i musiała sypiać z rodzicami bądź rodzeństwem. Dlatego też do perfekcji opanowała spanie "na zwłoki", czyli bez jakiegokolwiek ruchu.
Miewała sny, oczywiście sama bywała bohaterką swoich snów, a akcja w nich, choć działa się dla niej zaskakująco to zawsze obfitowała w przyjemne wydarzenia. Sny bywały zazwyczaj krótkie i składały się z jednego czy dwóch epizodów, a reszta nocy była bezsenna. Ale pewnego razu babci trafił się sen pełnometrażowy.
Początek przypominał bardzo jej dzieciństwo. Znów była na wsi, w czasach przedwojennych, w jednej chałupie w dwadzieścia osiem osób. Była zima. Śnieg sypał, wiatr wiał, a w chacie było zimno. Dziedzic z pobliskiego dworu zabronił nie tylko wycinać drzewa ale i wynosić chrust.
- Dość tego! - zbuntowalli się wieśniacy i boso, w szalejącej zadymce, przypuścili szturm na dwór znienawidzonego dziedzica. Dziedzic przestraszył się i uciekł z cała rodziną automobilem zostawiając wszystkie dobra i niedopity koniak na stole.
- Urraaa! - wieśniacy z dziką radością traktowali meble z epoki Ludwika Czternastego meblami z epoki Ludwika Piętnastego i vice versa. Następnie zbierali połamane resztki i zabierali do domów by napalić nimi w piecach.
- Stójcie, tak nie można! - babcia powstrzymała niszczycielski żywioł argumentując, że to może się później na coś przydać, że teraz to jest ich więc szkoda niszczyć własne rzeczy i że być może uda się sprzedać to i owo za ciężkie pieniądze. Wieśniacy dali się przekonać, że dystrybucja dóbr dziedzica nastąpi niebawem i udali się do domów. Została tylko babcia i takich dwóch w płaszczach.
- Bardzo dobrze, towaryszko - powiedział pierwszy z nich. - Widzę, że potraficie się wykazać nie tylko proletariackim zapałem ale i rewolucyjną czujnością.
- Dziedzic uciekł i my teraz będziemy tu rządzić - powiedział drugi. - My, czyli lud. Ale oczywiście lud nie może się sam rządzić, bo będzie jak z tymi meblami. Ludem trzeba rządzić mądrze i my potrzebujemy oddanych ludzi, tu, w terenie, którzy będą naszym ramieniem. Dlatego też zapytuję was: pomożecie?
- Oczywiście! - ucieszyła się babcia, którz otrzymała opaskę na rękaw, służbowy rower i służbowego nagana. Co prawda na widok roweru niektórzy wieśniacy sarkali, ale na widok nagana nie sarkał nikt. Babcia zresztą jeździła od jednego dawnego majątku dziedzica do drugiego i tłumaczyła, że od tej pory będzie lepiej i wszyscy będą mieli wszystkiego po równo. Tłumaczenia te działały do momentu gdy do wsi przysłano motorower.
- Chcemy motorower! - krzyczeli wszyscy.
- Wszyscy nie mogą go dostać - tłumaczyła cierpliwie babcia. - Przecież go nie potniemy na kawałki, bo co każdy zrobi z kawałkiem motoroweru? A tak to przynajmniej ktoś sobie pojeździ.
- Tylko kto? - padło pytanie.
Dwaj w płaszczach stwierdzili, że motorower należy się babci Łukaszka. Za zasługi.
- Ale we wsi będą narzekać - stropiła się babcia.
- Nie będą, bo dodamy funkcjonariusza, który będzie dbać o porządek - obiecał jeden z tych w płaszczach.
I rzeczywiście, na początku były narzekania na motorower, ale funkcjonariusz tak wytłumaczył miejscowym, że nie tylko skończyły się stare narzekania, ale i nie było następnych kiedy babcia dostała służbowy samochód. A potem urządzono wybory na przywódcę lokalnej społeczności. Babcia oczywiście kandydowała. Wybory odbyły się a potem babcia i dwóch w płaszczach liczyło głosy.
- Przegrałam - oświadczyła babcia w szoku.
- Nie no, spokojnie, towarzyszko, naprawdę... - powiedział jeden z płaszczu. - Naród powinien głosować, ale z rozwagę. A tu... Proszę. Większość głosów oddano na tego krzykacza we wsi, któremu nasz porządek się nie podoba. A czy może być coś lepszego? Oczywiście, że nie. A tu niektórzy nawet głosowali na danego lokaja dziedzica! Co, może im się marzy powrót starego?
- To co robimy? - zapytała babcia.
- No oczywiście musicie wygrać towarzyszko! - uspokoił ją drugi w płaszczu. - Bo czy może być lepszy wybór? No oczywiście, że nie!
I ogłoszono, że babcia wygrała wybory. Zainstalowała się we dworku i zaczęła rządzić. I którejś nocy nagle usłyszała gwar pod oknami. Wyjrzała i zmartwiała. Na dworek nadciągał tłum mieszkańców wsi krzycząc:
- Dość tego!

Brak głosów