Bezpieczne ścieżki rowerowe
Tata Łukaszka wraz z synem wracali z miasta samochodem, gdy spotkała ich dość nieprzyjemna przygoda.
- Policja - rozdarł się Łukaszek.
- Co jest, przecież nigdy tu nie stali - mamrotał tata Łukaszka na widok patrolu z urządzeniem pomiarowym celującym wprost w niego. Jeden z policjantów zamachał lizakiem i tata Łukaszka posłusznie zjechał na chodnik i zaparkował koło radiowozu. Żaden z funkcjonariuszy jednak nie podchodził.
- Dziwne - rzekł zaniepokojony tata Łukaszka i sięgnął do klamki w drzwiach.
- Nie rób tego! - krzyknął jego syn. - W USA jak kierowca wysiada z auta zamiast czekać z rękami na kierownicy, to policjant może go zastrzelić!
- To jest Polska. Musisz się jeszcze wiele uczyć - rzekł tata Łukaszka i wysiadł. Oczywiście nikt go nie zastrzelił, ale gdy coś huknęło za nim obejrzał się wystraszony. To Łukaszek też wysiadł i trzasnął drzwiami.
- Wracaj do auta! - krzyknął tata.
- Idę z tobą - nie ugiął się syn.
Tata Łukaszka machnął ręką i poczłapał w stronę radiowozu. Stali tam dwaj policjanci i jakiś facet z rowerem.
- A pan tu czego? - spojrzał na niego policjant z tzw. "suszarką" w garści. - I gdzie pan zaparkował, co? Na zakazie! Zaraz mandat pan dostanie.
- Przecież pan machał lizakiem, żebym się zatrzymał - odparł tata Łukaszka.
- Nie na pana machałem, tylko na niego - policjant wskazał na rowerzystę. - Dzisiaj łapie... monitorujemy bezpieczeństwo na ścieżce rowerowej.
- Przekroczyłem prędkość o dwa kilometry! - łkał rowerzysta. - To jest faszyzm!
- Spokój mi tu! - rozkazał drugi policjant wypisując rowerzyście mandat. - Sami tego chcieliście!
- Jak to? - zdumiał się tata Łukaszka.
- Ano, panie, tak to - kontynuował drugi policjant. - Chcieli ścieżkę rowerową? Chcieli. No to miasto im zrobiło piękną, drogą, nowoczesną ścieżkę rowerową.
- Z pozbruku! - chlipnął rowerzysta. - Chyba to wymyślił jakiś kretyn, który w życiu rowerem nie jechał!
Tata Łukaszka poprosił o wyjaśnienia, ale tu oświecił go jego syn.
- Jak się jedzie po pozbruku, to się wszystko strasznie trzęsie, zwłaszcza kierownica, i ręce potem bolą...
Rowerzysta zaczął jeszcze coś opowiadać o krwi napływającej do rąk, ale drugi policjant zignorował go:
- Rowerzyści protestowali dalej i zażyczyli sobie takiego rozwiązania, żeby nie trzęsło.
- Chodziło o to, żeby wymienić cała nawierzchnię!
- Pan chyba oszalał, czy pan wie ile by to kosztowało?! Więc po długich naradach policja wprowadziła w życie rozwiązanie, dzięki któremu jazda po pozbruku nie będzie już trzęsła!
- Jakie? - spytali zaciekawieni obaj Hiobowscy. Policjant podniósł palec ku górze: nad ścieżka rowerową bielił się i czerwienił znak ograniczenia prędkości do pięciu kilometrów na godzinę.
- To jest jakaś kosmiczna bzdura! - pienił się rowerzysta. - Trzęsie, bo nawierzchnia jest zła!
- A czy jak pan jedzie przepisowo, to też trzęsie? - spytał podejrzanie uprzejmie drugi policjant.
- No, nie...
- A więc nie "nawierzchnia jest zła", tylko źle jeździcie!
- Przecież to bez sensu, żeby człapać rowerem pięc na godzinę... - usiłował argumentować cyklista.
- Proszę pana, bezpieczeństwo jest najważniejsze! Tak sobie właśnie myślę...
- Mieciu... - odezwał się pierwszy policjant celujący gdzieś suszarką.
- ...że może by to ograniczenie zrobić na wszystkich ścieżkach rowerowych? Tych asfaltowych też? Ale byśmy nakosi...podnieśli bezpieczeństwo!
- Mieciu!
- Czego?!
- Jakiś biegacz biegnie tu do nas!
- No i co z tego?!
- Przekracza prędkość... Zdejmujemy go?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 952 odsłony