Sequel "From Russia With Love", część 4
Komandor Bomes Jand krążył po terenie i ustalał coraz to nowe, zaskakujące szczegóły. Czynniki oficjalne zajmujące się śledztwem coraz częściej informowały o swoich ustaleniach. Były one zgodne z pierwotną wersją przyczyn katastrofy. Szaleni pasażerowie, tłum w kokpicie, fikołek samolotu, kraksa.
- Panie, co mieli zebrać? - odparł jeden z tubylców na pytanie komandora, czy pozbierano wszystkie szczątki. - Przecież ten samolot się rozbił w drobny MAK!
Poza tym wszyscy, od prostych obywateli, po najwyższych oficjeli, okazywali Jandowi miłość, sympatię i troskę. Ale nic ponad to. Kiedy Bomes chciał poznać źródła ustaleń komisji to trafiał w próżnię. A to ktoś wyjechał, a to komuś kot nasikał na papiery, a to komuś przejechali po pednrive'ie walcem.. Ale oczywiście kochają go, współczują mu i pomagają.
- Zamęczą mnie tą miłością - myślał Jand. Leżał w swoim pokoju i myślał, gdy nagle rozległo się pukanie do okna marki (product placement). Jand otworzył i do środka wkradła sie łączniczka z centrali.
- Ooo!! - ożywili się Hiobowscy przed telewizorem. - To ta polska aktorka, która zaczyna robić karierę za oceanem! Bardzo ją chwalono za ten film, że naturalnie zagrała!
- Och Bomes - westchnęła polska aktorka w roli łączniczki i od razu zaczęła się rozbierać.
- Najpierw materiały z centrali - przystopował ją komandor. Łączniczka wręczyła mu materiały i dokończyła się rozbierać. Co było dalej Łukaszek nie widział, bo mu zasłonili oczy. Ale z komentarzy siostry Łukaszka można było wywnioskować, że scena nie była zagrana zbyt profesjonalnie.
- I to ma być naturalna gra? - rzekła z rozczarowaniem siostra Łukaszka. - Tragedia. Jak ona trzyma nogi...
Zapadła noc. Łączniczka zmęczona spała, a komandor Jand przy świetle nocnej lampki marki (product placement) przeglądał materiały z centrali. Na zdjęciach satelitarnych wyraźnie było widać samolot rozbity na kilka wielkich części, które potem były ładowane na platformy.
- Drobny mak - mruknął do siebie Jand. W materiałach znalazł telefon do człowieka, który mógł mu udzielić więcej informacji. Komandor zatelefonował i umówił się na spotkanie.
Rano poszedł na spotkanie zabierając ze sobą łączniczkę. Rozmówca był nerwowy i palił papierosa za papierosem marki (product placement).
- Nie ma żadnej broni, żadnego spisku - tłumaczył nerwowo rozmówca Jandowi. - Po prostu kontrolerzy w wieży... Swoją drogą widział pan tą wieżę? Kontrolerzy trochę sobie wypili i tego, no... No jak się zbliżał samolot to wie pan, powinni mu podać ciśnienie, żeby ten sobie wysokościomierze dostroił. No i podali nie te. Załoga myślała, że jest ileś metrów nad ziemią i jak nagle wyszli z mgły, to zdążyli tylko powiedzieć "Amen!" i się rozwalili.
- To czemu w takim razie Rosjanie robią takie zamieszanie i zacierają wszystkie ślady? - zapytał Bomes. - Może faktycznie użyli jakiejś broni?
- Nie użyli, chociaż mają - przyznał rozmówca i się pożegnał. Jand wraz z łączniczką wracali do siebie, gdy nagle zauważyli furgonetkę z napisem "Przewóz tajnej broni do strącania samolotów".
- Atakujemy! - zdecydował Jand.
- Rozbijemy się! - piszczała łączniczka.
- To specjalny samochód, nic mu się nie stanie, jest odporny na wszystko! - zapewnił ją komandor. Staranował furgonetkę, wyskoczył i zabrał z jej przepastnego wnętrza maleńkie urządzenie z napisem "Pilot do tajnej broni". Dalej nie zdążył nic zrobić, bo nagle wpadły miejscowe tajne służby z okrzykiem "Smiert szpionom!" i zaczęła się strzelanina.
- Łiiiiiiii!!! - bardzo naturalnie krzyczała i biegała w panice polska aktorka w roli łączniczki z centrali.
- Uciekamy! - zadecydował Jand. Wskoczyli do auta i ruszyli. Dojechali do pobliskiej granicy i przekroczyli ją. I wtedy łączniczka wyszeptała:
- Och Bomes... Trafili mnie...
Z jej ust płynęła krew. Charknęła malowniczo i skonała.
- Łomajgad! - krzyknął Jand. - Moja nowa skórzana tapicerka marki (product placement)!
Jand sforsował jeszcze jedną granicę i zatrzymał się koło jakiejś przygranicznej wioski, aby pozbyć się ciała łączniczki. Gdy zakopywał ją w lesie doszedł go warkot silnika. pełen złych przeczuć wybiegł na szosę. Jego supersamochód, który był nie do ukradnięcia, właśnie odjeżdżał z jakimś wiejskim nastolatkiem za kierownicą.
- Co to za kraj?!!! - zdumiał się komandor Jand.
Na zakręcie stała tablica. Jand podszedł, przeczytał i wtedy dotarło do niego, że jest w Małym Europejskim Kraju Pełnym Wielkiej Nienawiści.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 845 odsłon