Panie Waldku, pan się nie boi...

Obrazek użytkownika Bartosz Wasilewski
Gospodarka

... trzy czwarte giełdy za panem stoi!

W sumie nic dziwnego, że stoi. Robin Hooda też gawiedź lubiła. Zabierał bogatym i dawał biednym, a że biednych zawsze było więcej niż bogatych, to Robin Hooda był powszechnie lubiany. Teraz zieloną czapeczkę chce przywdziać wicepremier Pawlak, który chce zabrać wrednym i obleśnie bogatym bankom i oddać biednym, prawie-lub-już-zbankrutowanym spółkom, które umoczyły miliony w kontraktach na opcje.

Rzeczywiście ma rację premier Pawlak, że umowy były skonstruowane asymetrycznie - firmy były stawiane na znacznie gorszych pozycjach niż banki - chociażby dlatego, że banki zastrzegły sobie granicę ryzyka - firmy nie. Kontrakty były zawierane, gdy złoty był nienaturalnie mocny, a znaczących spadków nikt nie przewidywał - nic dziwnego, skoro mieliśmy jedne z najwyższych stóp procentowych w historii, gospodarka się rozwijała i tak dalej i tak dalej. Ale zawieranie opcji walutowych na sumy przekraczające wielokrotności wartości spółek jest zagraniem tak ryzykownym, że można takiego ryzykanta spokojnie nazwać głupkiem. W efekcie gwałtownej deprecjacji naszej waluty, wiele spółek stanęło na krawędzi bankructwa, inne poniosły milionowe straty. A teraz premier Pawlak mówi: trzeba im pomóc!

Trzeba nagrodzić ich głupotę? Czy ktoś przystawiał menadżerom pistolet do głowy przy składaniu podpisów? Czy synkowi, który przynosi ze szkoły pałę, daje się cukierka i głaszcze po główce?

Ciekawe, co pomyślą sobie o naszym kraju zagraniczni inwestorzy, kiedy usłyszą, że w Polsce po dwóch latach umowy są unieważniane, bo ktoś za duzo na nich stracił. Tak nie funkcjonuje wolny rynek.

 

Brak głosów