Bronek ma kartkę!

No i po debacie, przyznam, że walczyłem ze snem, bo nic sie nie działo. Obustronne deklamacje, trochę gestów z poradnika "Jak opanować body language w weekend" w wykonaniu Komorowskiego. Moim zdaniem remis, jak słusznie zauważył Leski- remis bezbramkowy. Duży plus dla Komorowskiego- nie walnął żadnej gafy, sztab musiał ocierać pot i oddychac z ulgą po zakończeniu. Żadnych długich kiełbas, nie wystąpiliśmy z Unesco, nie zdenerwowaliśmy kaszalotów z duńskiej floty, można zatem odwołać dozór ostatnich dwóch sprawnych okrętów naszej Marynarki Wojennej na wysokości wyspy Wolin.

Moze dałbym Komorowskiemu dwie żółte kartki - jedną za nie odpowiadanie na pytania i swobodne gospodarowanie czasem, drugą, z pogrożeniem palcem, za numer z kartką.

Znowu sie kłania poradnik z kosza z przeceny w Realu, tym razem, "jak wygrać debatę publiczną w weekend". Strona 27- na minute przed końcem debaty wyjmij jakąkolwiek kartkę papieru, moze być wydruk z Wikipedii, albo menu z Pizzerii, wszystko jedno i pomachaj nią z groźną miną, jakbyś machał świeżo napisaną Deklaracją NIepodległości Stanów Zjednoczonych, albo właśnie zdobytym orginałem paktu Ribbentrop- Mołotow, o którym wszyscy myśleli, że zaginął. Ważny jest czas- trzeba mieć pewność, ze w momencie, gdy przeciwnik otwiera usta, by zapytać, co to właściwie za kartka, bo sobie nie przypomina, Pani Redaktor prowadząca ucina- "KONIEC!!!!"

Potem juz tylko trzeba zatrudnic paru niezależnych komentatorów, którzy ogłosza, że ich kandydat wygrał 4 do zera, popodkręcać sondaże w Onecie i TVN24, jak zawsze.

No, i trzeba ogłosić, że skoro ONI mówią, że jest remis, to znaczy, że MY w rzeczywistości wygraliśmy 17 do zera. Hurraaa! Widzicie to? Widzicie?????