Bitwa Warszawska w oczach pokonanych

Obrazek użytkownika Rewizor
Historia

Na wojnę bolszewicką patrzymy z perspektywy zwycięzców – i inaczej chyba być nie może.

Było to w końcu jedyne znaczące zwycięstwo Polski od wiktorii wiedeńskiej1683 i pierwsza tak sromotna klęska Moskwy w odwiecznych zmaganiach z Polską, które w XVIII w. doprowadziły do likwidacji naszej państwowości. Warto jednak czasem zmienić perspektywę i spróbować spojrzeć z drugiego końca – od strony przegranych. Ich odczucia też mają znaczenie, zwłaszcza że Bitwa Warszawska stała się straszliwą traumą dla pokonanych Sowietów.

Koniec marzeń o sowietyzacji Polski i podboju Europy utkwił jak cierń w mentalności komunistów i postkomunistów. Tkwi tam zresztą po dziś dzień. Przypomnijmy sobie Putina, który próbuje usprawiedliwiać zbrodnię katyńską losami sowieckich jeńców 1920 r. (nota bene , są mocne przesłanki, by interpretować mord w Katyniu, Ostaszkowie i Miednoje jako sowiecki odwet za klęskę 1920 roku).

Coraz bliżej do setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej, ale jej pamięć jest wciąż dla wielu ludzi otwartą raną. Przypomnijmy fakty: w szeregach Armii Czerwonej walczyło co najmniej milion ludzi. Ich mentalność poznajemy z „Konarmii” Izaaka Babla – w dużej części byli to nie tylko okrutni mordercy, ale i obłąkani, fanatyczni ideowcy. Nienawiść takich fanatyków nie wygasa, lecz szuka okazji do odwetu w pokoleniach synów, wnuków i prawnuków.

Polacy w 1920 r. przekreślili nadzieje Lenina, Róży Luksemburg, niemieckich i francuskich komunistów, ale i lewicowych elit Europy, które tęskniły do komunistycznej utopii. Z tego właśnie powodu organizowano strajki kolejarzy i dokerów, aby zablokować dostawy broni dla Polski. Po wygranej przez Polskę wojnie 1920 – 21 roku europejska lewica niezmordowanie ostrzegała przed polskim faszyzmem.

Sympatie do komunizmu szły w parze z nienawiścią do Polski – tak było przed drugą wojną światową, po drugiej wojnie światowej i niewiele zmieniło się dzisiaj. Polska ma przechlapane u wpływowych, opiniotwórczych elit Europy, a przyczyn trzeba szukać między innymi w tamtej klęsce Czerwonej Armii. Byliśmy i jesteśmy winowajcami niepowodzenia planu zbudowania lewacko-sowieckiej Europy, do której tęsknił Picasso, Aragon, Brecht, a potem terroryści z Czerwonych Brygad i Rote Armee Fraktion.

Jest jeszcze jeden nurt nienawiści. To nieprawda, że wszyscy obywatele odradzającej się Polski stanęli z bronią w ręku przeciw obcemu najazdowi. Na zajmowanych przez Czerwoną Armię terenach tworzono tzw. „komitety rewolucyjne”. Na ich czele stanął importowany z Moskwy do Białegostoku „czerwony rząd Polski” do którego weszli Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Edward Próchnik i Józef Unszlicht. 2 sierpnia poparcie temu „rządowi” okazało ok. 10 tysięcy mieszkańców Białegostoku – miasta wtedy raczej niewielkiego. 10 tysięcy demonstrantów w tamtych czasach to naprawdę sporo. Ale kim byli zwolennicy władzy przyniesionej na moskiewskich bagnetach?

Julian Marchlewski w swej „Rosji proletariackiej a Polsce burżuazyjnej” pisał, że przed jego przybyciem do Białegostoku „...wydział oświaty został opanowany przez nacjonalistów żydowskich, którzy tam wyprawiali dziwne brewerie, np. urządzili sobie sekcję polską, uważając, że Polacy mają być traktowani jako mniejszość. Czy większością w ich mniemaniu mieli być Żydzi, czy może wyobrażali sobie, że za język większości będzie uważany rosyjski – nie wiadomo.” Tyle Marchlewski, autor z tego punktu widzenia niewątpliwie wiarygodny.

Spora część opisywanych przez Marchlewskiego fanatyków potraktowała wygraną Polski w sierpniu 1920 roku – i przetrwanie niechcianego państwa polskiego – jako niesprawiedliwość historii i krzywdę dziejową. Wielu dawnych żołnierzy Czerwonej Armii lub członków „komitetów rewolucyjnych” prowadziło potem antypolską robotę agenturalną. Symbolami pokolenia zdrajców – posiewu rozgoryczenia i odwetu po przegranej wojnie 1920 roku są Hibner, Bierut, Świerczewski, Finder, Nowotko. Spotykamy ich w szeregach „Dąbrowszczaków”, a potem w tłumach (to prawda, niezbyt wielkich, ale jednak tłumach) witających Armię Czerwoną po 17 września 1939 roku. To oni tworzyli Związek Patriotów Polskich i PKWN, a po zakończeniu wojny byli rdzeniem aparatu represji mordującego polskich patriotów – myślę o ludziach takich jak Fejgin, Berman, ale i o ich dzieciach, przykładem może być przyrodni brat Michnika albo Wolińska.

Posiew nienawiści do Polski wywołanej upokarzającą klęską planu Lenina i Trockiego do dzisiaj odradza się w kolejnych pokoleniach. Każdy myślący Polak bezbłędnie wyłapuje te nienawistne Polsce, fałszywe tony w publikacjach setek publicystów i ideologów. Nie będę wymieniał nazwisk – znamy je z lektury prasy i z telewizji. Są to synowie i córki komunistycznych „funków”, a dzisiaj coraz częściej wnukowie i wnuczki pokolenia, które wierzyło, a nawet było pewne - tak jak Róża Luksemburg - że Polska jest tylko przeszkodą w budowaniu nowego europejskiego ładu.

Posiew odwetu pokonanej Armii Czerwonej stanowi nie tylko polski problem. Np. brytyjski lewicowiec, potencjalny lider labourzystów , David Miliband jest synem Polki i belgijskiego marksisty. Cytuję artykuł A. Rybińskiej z „Rzeczpospolitej” z 2-3 sieprnia br.: „Jego dziadkowie ze strony ojca , zanim przenieśli się do Belgii, mieszkali w żydowskiej dzielnicy Warszawy. Dziadek – Samuel Miliband – wstąpił później do Armii Czerwonej.”

Niewiele wiem o kandydacie na premiera Wielkiej Brytanii i nie umiem odpowiedzieć czy czerwonoarmiejskie rodzinne tradycje mają jakiś wpływ na jego poglądy i nieuświadomione sympatie. Wiem natomiast z cała pewnością, że dziesiątki tysięcy byłych czerwonoarmistów i ich dzieci wylądowało na zachodzie. Wcale nie sympatyzują z komunizmem, nie mają w domach portretów Lenina, ale odziedziczyli podświadomą niechęć do Polski, która przekreśliła nadzieje ich dziadków.

Sierpniowe zwycięstwo pod Warszawą oznaczało wyrzucenie na śmietnik komunistycznej utopii. Z utopią tą powiązało swe losy setki tysięcy, może nawet miliony ludzi. Po wojnie w imię tej samej utopii przekazywali Sowietom tajemnice nuklearne, co groziło wybuchem wojny światowej (mam na myśli Juliusza i Ethel Rosenbergów). Pokolenie to ma intelektualnych spadkobierców. Niestety, są to nieraz ludzie, którzy mają dzisiaj istotny wpływ na kształtowanie opinii o Polsce.

Dziedzictwo klęski sprzed 88 lat w sposób aż nadto czytelny odbija się w atakach na „polski nacjonalizm”, na „antysemityzm wyssany z mlekiem matki”, na „destruktywną rolę Polski w Europie”.

Mamy prawo do zasłużonej dumy ze zwycięstwa w 1920 roku , ale pamiętajmy, że miało ono także bolesne konsekwencje. Po dziś dzień ściga nas zemsta upokorzonych krasnoarmiejców z Konarmii lub z korpusu Gaj Chana i obłąkanych fanatyków z komitetów rewolucyjnych zakładanych przez sowieckiego najeźdźcę. Potomkowie Marchlewskiego, Unszlichta, Dzierżyńskiego i Kona niczego nie zapomnieli i nie chcą pogodzić się z werdyktem historii.

Rewizor
Brak głosów

Komentarze

myślę, że werdykt historii nie jest ostateczny i pomimo klęski w 1920 roku, bolszewia na wielu frontach wygrywa. Potrzebujemy kontrrewolucji by to odwrócić.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1077

Świetna analiza nienawiści sowieckich komunistów do Polaków i Polski. Synteza historyczna z wyczuciem kogoś, kto ten temat rozumie i czuje. Po raz kolejny można się zadumać nad losem "destrukcyjnej Polski" na mapie Europy.
Pozdrawiam.

P.S.
Moja ocena to 6+.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#1079

gdyby ten ich sowiecki komunizm zwyciężył, to jedliby teraz korę z drzew na Kołymie;)

Z drugiej strony źle, że przed wojną nie było kary śmierci dla zdrajców ojczyzny. To czerwone skurwysyny - bo inaczej tego nazwać nie można - wylądowaliby, gdzie ich miejsce, czyli w dole z wapnem i skończyłoby się babce sranie.

Wszyscy członkowie KPP powinni zostać z miejsca skazani na śmierć i tak potraktowani. Z komunizmem to trzeba się rozprawiać totalnie jak ultraprawicowi dyktatorzy Franco i Pinochet. Ile mniej tego patałajstwa teraz kręciłoby się...

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#1080

To nie takie proste. Terror rodzi terror, a społeczeństwo staje po stronie prześladowanych. Pamiętam co mówiła mi moja Babcia na temat przedwojennego PPS-u (a ojciec mojej Babci organizował PPS w Zawierciu i Częstochowie). Otóż powiązania pomiędzy komunistami i PPS-em były bardzo silne (literatura, pieniądze z Moskwy, itp.). Przedwojenna Polska to był taki kocioł w którym wszystko się kotłowało i lada chwila mogło wybuchnąć. Przedwojenna Polska to masowe wystąpienia robotnicze i chłopskie, strajki i kryzys ekonomiczny. Dopiero na parę lat przed wojną Polska była w stanie się otrząsnąć z gospodarczej zapaści (produkcja w niektórych dziedzinach nie powróciła do poziomu sprzed I wojny światowej). Tak więc prześladowania komunistów mogły tylko "dolać oliwy do ognia".
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#1104