Czy Komorowski oszalał?
Pierwszym i najważniejszym efektem artykułu B. Komorowskiego będzie gwałtowne pogorszenie stosunków Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Wybieram z tekstu Komorowskiego parę sformułowań, które Waszyngton m u s i odebrać jako afront i próbę popsucia naszych stosunków:
„W stosunku do USA PO obiecała zerwać z polityką nadgorliwości, jakiej przykłady dawały poprzednie rządy.(...) Zeszłoroczne badania opinii publicznej poświęcone stosunkowi do Stanów Zjednoczonych pokazały, jaką cenę trzeba za to płacić: na przełomie lat 2006 i 2007 poziom sympatii dla USA spadł o ponad 20 procent. (...) Polityka nadgorliwości była po prostu błędem. (...) Odchodząc od polityki nadgorliwości, w negocjacjach nie kierowaliśmy się politycznymi sympatiami, lecz chłodną analizą i troską o bezpieczeństwo polskich obywateli. (...) Jednak i dziś dają o sobie znać negatywne skutki polskiej pozycji negocjacyjnej podyktowanej ową polityką nadgorliwości. Jej swoistym apogeum była przedziwna deklaracja złożona przez głowę państwa polskiego w Waszyngtonie 16 lipca 2007 roku. Prezydent Lech Kaczyński w stolicy USA stwierdził, że ‘sprawa umieszczenia w Polsce części tarczy antyrakietowej została przesądzona’ oraz że ‘tarcza będzie’.”
Komorowski pisze otwartym tekstem, że nasza dotychczasowa polityka w stosunkach z Ameryką była „po prostu błędem”. Sformułowanie o zerwaniu z dotychczasową „polityką nadgorliwości” (sformułowanie to powraca w artykule Komorowskiego aż cztery razy!) Waszyngton musi odebrać jako policzek. Trudno nie zauważyć, że Komorowski zapowiada po prostu ochłodzenie i rozluźnienie sojuszniczych więzów Polski z USA.
Tu chodzi już nie tylko o tarczę antyrakietową – Komorowski kwestionuje sam fundament naszej polskiej polityki zagranicznej która kształtowała się od czasów Busha seniora (a prawdę mówiąc i od Reagana). Gdyby autorem tego artykułu był jakiś niedokształcony dziennikarz, być może w Waszyngtonie wzruszono by ramionami. Kiedy jednak sojuszniczą nadgorliwość Polski potępia marszałek Sejmu i czołowy polityk rządzącego ugrupowania, Stany Zjednoczone muszą to odebrać jako próbę przestawienia zwrotnicy w polskiej polityce zagranicznej. Mówiąc najprościej – Komorowski stawia szlaban na drodze między Waszyngtonem i Warszawą.
Ale na czym ma polegać nowy kurs polityki? Komorowski wskazuje dwa strategiczne kierunki: „porozumienie polityczne z Niemcami, które pozostają naszym głównym partnerem w Unii” i zacieśnienie – w ramach UE – naszych stosunków z Rosją, która „uwikłana w sieć współzależności z Zachodem będzie mniej skłonna do arbitralnych poczynań wobec pojedynczych państw.”
Komorowski chciałby więc rzucić się w objęcia dwu państw, których stosunek do polskich interesów jest, najdelikatniej mówiąc, dwuznaczny. Świadczą o tym jawnie wrogie gesty Rosji (szykanowanie polskich przedsiębiorców, blokowanie żeglugi po Zalewie Wiślanym, zapowiedź skierowania rakiet na Polskę, projekt budowy gazociągu Nordstream itd.). Ale również i Niemcy w wielu sprawach zajmują zajmują stanowisko sprzeczne z polską racją stanu. Komorowski pisze w tym kontekście lekceważąco o polskich „fobiach i lękach”, a jednocześnie wysyła Niemcom sygnał, że nie będziemy się upierać przy naszych interesach („dobrych relacji nie można także czynić zakładnikiem spraw, co do których się różnimy - gazociąg bałtycki czy optyka na kwestie wysiedleńcze”).
Publikacja Komorowskiego sprawia wrażenie jakiegoś ataku szaleństwa. Osobiście nie wierzę, by ster polskiej polityki dało się przestawić tak łatwo, jak wyobraża to sobie Komorowski. Jego artykuł wywoła zapewne skandal i będzie drogo kosztował samego autora, który jakby nie zdawał sobie sprawy, że bawi się odbezpieczonym granatem. Sądzę, że publikacja „Pochwały konsekwencji” jest początkiem końca politycznej kariery prowincjonalnego polityka wyobrażającego sobie, że może przestawiać klocki na politycznej szachownicy Europy i świata.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2352 odsłony
Komentarze
Oj, nie szaleństwo
19 Lipca, 2008 - 14:12
Przynajmniej nie w prostym tego słowa znaczeniu.
Komorowski jest pewien swego i daje wyraźny sygnał, jaką opcję wybiera. Ryzykuje, ale nie tak bardzo, bo wie, że poparcie dla Unii w społeczeństwie jest duże (dzięki propagandzie medialnej), obawy przed USA (w Polsce wpojone przez komunistów, a w Europie wynikające z kompleksów) istnieją, strach przed konfrontacją i wojną wcale nie zniknął (jest podsycany), a sympatia "bliskich przyjaciół", zamiast "dalekich" Amerykanów da się szybko przełożyć na zyski polityczne.
Może Komorowski wspina się właśnie na wygrzane przez Geremka miejsce, a moze nawet... Przystępuje do kampanii prezydenckiej?
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
@Rewizor
19 Lipca, 2008 - 16:06
Rewizor to bez wątpienia człowiek Niemców i Rosjan w Warszawie. Realizuje cudze interesy. Oby to się na nim zemściło, choć zgadzam się z Dixim, że złe konsekwencje dla niego nie są takie pewne.