zdrada, mości panowie!
Nie ma wprawdzie w Dekalogu normy "NIE ZDRADZAJ", ale brak ten z nawiązką kompensują (m. in.) Przykazania VI i VIII, a postać Judasza Iskarioty, choć sam redaktor Adam Michnik nominował do go rangi ewangelisty, nie stała się wzorcem pozytywnym nawet dla bardzo postępowych katolików i nadal symbolizuje zdradę.
Z tzw. powszechnej świadomości (czymkolwiek jest ona w istocie) udało się wyeliminować pojęcie "wierności", ale "zdrada" i "zdrajca" jeszcze ciągle w niej funkcjonują : każdy wie, że nieładnie jest zdradzać, choć uzasadnienia bywają rozmaite, podobnie zresztą jak różne bywają zdrady.
Pluralizm światopoglądowy i rozwój szkolnictwa, zwłaszcza wyższego, wzbogacił indywidualne możliwości obywateli tak, że prawie każdy może dziś być oskarżony o zdradę ideałów, interesów, albo nawet stanu.
Np. pan poseł Macierewicz już się był o tę ostatnią otarł, wg opinii pana posła Grasia, który przecież wie, co mówi - i wcale na tym jednorazowym otarciu nie poprzestał, więc bywa używany w charakterze wzorcowego zdrajcy tego stanu, o który troszczy się pan poseł Graś i jego partia.
Dla innej partii, która przygotowuje się do współrządzenia a w kwestii ideałów, interesów oraz stanów dysponuje ekspercką wiedzą i doświadczeniem, wzorcowy zdrajca to raczej ś.p. płk Jerzy Kukliński, jest to bowiem partia racjonalistów, a pan Antoni Macierewicz jeszcze żyje.
Są też i tacy obywatele, których takie sprawy nie obchodzą
i jest im obojętne, kogo czy co ktoś zdradził, dopóki nie wiadomo choć z grubsza - za ile; przypuszczam że można ich znaleźć w różnych ławkach klasy politycznej.
Narodowa zgoda osiągalna jest jedynie na poziomie teorii : nie powinno się zdradzać; jeśli sprawa się rypnie, trzeba ubolewać, ale nie należy się przyznawać; a najważniejsze, żeby umieć szybko wskazać jakiegoś innego, odpowiednio odrażającego zdrajcę i domagać się jak najsurowszych kar za jego ohydne czyny.
Wszyscy potrzebują od czasu do czasu katharsis.
Publiczność, która nie może uczestniczyć w egzekucjach takich czy innych zdrajców, ponieważ odbywają się one już od dawna w warunkach kameralnych, w przestrzeni publicznej może sobie pogwizdać; albo w sposób zorganizowany, jak to było w przypadku gwizdkowej akcji p. Seweryna Blumsztajna z okazji Dnia Niepodległości, albo też spontanicznie, gdy w owej przestrzeni zjawi się jakowaś polityczna gwiazda, choćby gasnąca, choćby i na Powązkach.
Telewizji nie robi to specjalnej różnicy, byle gwizdano; potrafi zadbać o odpowiednie nagłośnienie, gwarantujące utrzymanie parytetu zdrajców na stosownym poziomie, rzecz jasna nie w rzeczywistości (nią zajmuje się kto inny), a we wspomnianej już powszechnej świadomości (cokolwiek to jest).
Komu i do czego potrzebni są zdrajcy, długo można dociekać
(dociekliwym proponuję sięgnięcie po najnowszą książkę dra Stanisława Krajskiego), ale bez nich byłoby pewnie trudno uporządkować współczesny, skomplikowany świat.
Przy wyborze niezbędnego w tym celu, konkretnego, własnego zdrajcy, należy jednak zachować ostrożność; gdyby bowiem powróciły dawne, dobre czasy, kiedy obywatele uczestniczyć mogli osobiście (biernie)w publicznych egzekucjach, wyroki skazujące na stos czy szubienicę powinni wydawać sędziowie a nie motłoch, spragniony mocnych wrażeń - inaczej mówiąc, wieszać, palić na stosie, czy też ćwiartować należałoby, przynajmniej w pierwszej kolejności, właściwe osoby.
Chodzi o to, żeby ktoś jednak - przeżył, gdy rozlegnie się taki okrzyk - jak w tytule.
***
Od dawna jestem po okresie gwarancyjnym i bardzo łatwo by było udowodnić mi niejedną zdradę, bo nie dotrzymałem nie tylko przyrzeczenia harcerskiego i mocnych postanowień, że od nowej linijki będę pisał starannie; obiecywałem sobie i innym zbyt wiele.
Nie obiecywałem jednak "Niepoprawnym", o ile pamiętam, że będę się starał przypodobać moimi tekstami komukolwiek, poza mną samym, i że będę je formułował w taki sposób, by były zrozumiałe dla każdego, kto na nie rzuci okiem - bo obietnic niewykonalnych nie składam.
Przejawy agresywnego chamstwa są na tym portalu rzadsze niż gdzie indziej, i mogą mieć charakter bardziej osobisty niż profesjonalne prowokacje, od których gdzie indziej się roi; być może przyczyną jest wyższy poziom wymagań, być może niższy poziom społecznego zasięgu "N", tak czy owak ułatwia to felietoniście akomodację do środowiska i pracę na polu uprawianym owo środowisko, np. zwalczanie głupoty.
Zwalczanie szkodników żerujących na tym samym polu wymaga specjalnych kwalifikacji, których nie posiadam; wydaje mi się, że deratyzatorów jest tu trochę za dużo i zapewne dlatego chętniej zajmują się sobą nawzajem, czasem zaś - w tzw. małych grupach zadaniowych - kimś spoza ferajny, niż czymkolwiek innym.
Własnie - po raz drugi - wciągnięty zostałem do zabawy, na którą jestem chyba za stary; wolałbym porozmawiać jeszcze raz o tym, jak należy się zachowywać w obliczu ludzkiej śmierci, i dlaczego (dotąd pamiętam opinię, iż "zasada de mortuis nil, nisi bene nie dotyczy osób publicznych"; nie zgadzam się z nią, i chciałbym, żeby moi ówcześni oponenci
dostrzegli, że wspomniana zasada odnosi się nie do trupów, ale do nich, niekoniecznie zapamiętując, kto próbował im to uświadomić).
Ubolewam, że moja troska o "Niepoprawnych" - a ściślej, o pożytki z tego portalu - dała asumpt do kolejnego ataku na przypisywane mi poglądy i na mnie osobiście, choć atak ten przybrał tym razem bardziej cywilizowaną formę : już tylko jeden uczestnik chciałby mnie spoliczkować, a wśród epitetów pod moim adresem bodaj najostrzejszy to zaledwie "gnida", może więc ocaleję.
Rozumiem, że prawie wszyscy czytelnicy mojego ponurego felietoniku poczuli się znieważeni tym, co napisałem, ale nie taki był mój cel; pisałem, jak zwykle, o sobie i o moich hamletycznych rozterkach, a poza szczerą troską o zdrowe fundamenty ekonomiczne tego portalu oraz dobre wykorzystanie jego potencjału pro bono publico żadnych innych nie miałem intencji.
Skoro jednak zostałem oskarżony, osądzony i ukarany - a moi komentatorzy zostali już obrażeni, nie pozostaje mi chyba nic innego, niż dostosować się do tego wizerunku, który mi w dowód wdzięczności i uznania za bezinteresowną, wierną służbę wykoncypowano i zawiadomić, że jeśli tylko zdrowie mi pozwoli, rozpocznę niebawem szkalowanie i pomawianie poszczególnych Autorów oraz godzenie w ich nicki z całą perfidią i okrucieństwem, na jakie potrafię się zdobyć po paru latach obserwacji uczestniczącej, zaś zamiast dotąd stosowanych "dziesiątek" używał będę już wyłącznie "jedynek", za to obficie.
Flagowania, jako szczery patriota, nie wykluczam.
Niech żyje wolność !!
***
To był felieton.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 960 odsłon
Komentarze
AT
2 Sierpnia, 2012 - 18:17
"Własnie - po raz drugi - wciągnięty zostałem do zabawy"
Aha! ;-)
Pozdrawiam bez oceny, za to z uśmiechem. Najwyraźniej też dałam się wciągnąć w zabawę - taką filuterną mam naturę. ;-)
czemuż w tytule zabrakło - Pań ?- będziesz Pan miał za swoje..
2 Sierpnia, 2012 - 19:24
Panie Andrzeju - starałem swoim asumptem wykoncypować stosowne oświadczenie na takowąż /byk, ale uczciwy/okoliczność w bezokolicznikach, ale? zgubiłem i to i to, a i w liczeniu na moją pamięć, też się pogubiłem i z okrzykiem "sursum corda", stanąłem do zadania, aliście wyluzowany i aliście nabuzowany.
Pana niepoprawne starania o nakierowanie "niepoprawnych"na właściwą trajektorię orbitalną są wyrazem Pana troski o właściwe nachylenie iluminatora w stosunku do obserwowanej powierzchowności pewnych zjawisk.
Przyznaję, że też nieraz jestem wielce zdziwiony podejściem nowo-nawigatorów, którzy twierdzą, że pewne "obrazy", można oglądać z każdej strony, po zainstalowaniu odpowiedniego peryskopu / podobno niemcy - czemu z małej?, bo mi tak pasuje - mieli już na uzbrojeniu w czasie wojny karabin z krzywą lufą/.
Ja bym proponował zaopatrzyć się w czapkę niewidkę i niech spróbują Panu naskoczyć tu i ówdzie /przyznaję dla niedowiarków,że swoją teraz testuję/.
Panie Andrzeju, jeszcze raz - "sursum corda", walić i patrzeć jak puchnie morda /bez osobistych skojarzeń/
Pozdrawiam, a co do gwarancji? - podobno dzisiaj "wszystko" można załatwić.
komar
Laur od ludu
2 Sierpnia, 2012 - 19:28
Przyznam szczerze, że nie przepadam za ludźmi, którzy pomimo mojego włożonego szczerego wysiłku, pomimo przytoczenia kilku wydawałoby się żelaznych argumentów nie dają się przekonać do moich racji i uparcie obstają przy swoim. Nie przepadam, ale ich cenię.
I tak jest właśnie z zasadą de mortuis nil, nisi bene. Nie dał się Pan przekonać do mojej tezy mówiącej, że o umarłych należy mówić prawdę, jakakolwiek ona by nie była.
Głuchy pozostał Pan również, na moje przekonywania, że zasadę de mortuis nil, nisi bene wymyślił jakiś zwyrodnialec, który nie chciał żeby po jego śmierci lud mówił o nim źle.
Zakłamaniem byłoby Panie Andrzeju dobrze mówić o Ewie Kopacz po jej śmierci lub spuszczać kurtynę milczenia po śmierci Donalda Tuska, ludzie maja prawo znać prawdę o ich działalności, nie bądźby hipokrytami tylko dlatego, że w szkole wmówiono nam chorą sentencję de mortuis nil, nisi bene.
Ta pelna hipokryzji sentencja łacińska miała chronić przed potwarzą tych, ktorzy już nie mogą się bronić, ale przecież nie dotyczy ona prawdy o zmarłych, w przeciwnym wypadku niemożliwe byłyby jakiekolwiek obiektywne badania historykow, bo żeby nie naruszyć tej zasady można byłoby pisać wyłącznie hagiografie.
Tak też jest z komuszycą o której Pan raczył wspomnieć i której bronił jak niepodległości lub bliskiej znajomej.
Bardzo cenię sobie Pańskie odrębne zdanie w kwestii śmierci.
Pan będzie o umarłych mówił tylko dobrze a ja tylko prawdę i niech tak pozostanie.
Nie współczuję Panu z powodu przyznanych w poprzednim felietonie jedynek przez wielu "budkowiczów piwnych", zasłużył Pan na nie bez dwóch zdań.
Sfora a szczególnie sfora wychowana w komunizmie (psychiczni niewolnicy) nie cierpią indywidualistów, mających własne zdanie, własne poglądy i odstających mentalnie od grupy.
Jeśli chce pan dostawać lepsze laurki (dziesiątki) od ludu, proszę się nie wychylać i obowiązkowo szczekać tak jak lud sobie tego życzy.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Re: Laur od ludu
2 Sierpnia, 2012 - 21:42
Zupełnie nie rozumiem świętego oburzenia forumowiczów po zimnym prysznicu pod tytułem "Piecza", który raczył był Pan sprawić niepoprawnym. Przecież prysznic otrzeźwia, prysznic pobudza i dodaje sił.
Zakładam, że miał Pan dobre intencje i dotknął tematu tabu dla dobra portalu, niestety Pańskie pytania nie zostały należycie zrozumiane i zburzyły zdaje się (iluzoryczne) poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty niepoprawnych.
Mam nadzieję, że w celu regulacji ciśnienia oraz sprawności zaworów, szlauchów, kryz i śluz portalu, skorzysta Pan z propozycji jednego z adminów i weźmie czynny udział w jego prowadzeniu (gdzieś między drzemkami) a przy okazji sprawdzi, kto i jak go finansuje................oczywiście Pro publico bono
Pozdrawiam serdecznie
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Wesołe jest życie staruszka
2 Sierpnia, 2012 - 23:13
Też bym tak chciał. Napisać coś kontrowersyjnego i od razu proponują współpracę i intratne synekury w niepoprawnych.
Jak ja coś kontrowersyjnego napiszę to, taki gościu, specjalista od obśmiewania inwalidów z bruzdą na czole, kapelutkiem na głowie, dziurami w ciele, pieskiem na rękach zaraz grozi banicją.
I gdzie tu sprawiedliwość.
Wesołe jest życie staruszka.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ