o przedstawicielach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Dobiegająca końca wizyta Cyryla I ma już tak rozbudowany akompaniament medialny, że okazać się może bardzo ważnym wydarzeniem; czy na miarę Jedwabnego, czy Krzyżowej, to już zależy od akompaniatorów, którzy bębnić zaczęli w werble albo tamburyny na długo przed przybyciem dostojnego gościa i nieprędko pewnie przestaną.

W tym hałasie nikt nie usłyszy głosu chrypiącego staruszka, który chciałby zadać parę pytań, nim się przyłączy do marszu - tryumfalnego czy protestacyjnego, oraz do wspólnych modłów - przebłagalnych czy dziękczynnych, więc zapisuję je tutaj, prosząc ewentualnych odwiedzających o łaskawe nieudzielanie odpowiedzi.

Pierwsze pytanie dotyczy dostojnego gościa, który do kraju słynącego ze staropolskiej gościnności oraz rozmaitych turystycznych atrakcji, od wąsów Wałęsy po nowy Stadion, przybył nie w roli turysty, lecz jako Przedstawiciel, ale nie jest dla mnie dostatecznie jasne - czego ?

Od wielu lat stykam się z rozmaitymi przejawami demokracji przedstawicielskiej.

Wiem, że majestat Rzeczypospolitej reprezentuje Bronisław Komorowski, a nie Jarosław Kaczyński, na którego wyborcy oddali zaledwie osiem milionów głosów ważnych, i wiem, że przedstawicielami Państwa Polskiego w Łucku są (czy byli) konsulowie, podlegli Radosławowi Sikorskiemu (który także reprezentuje to Państwo, ale w sprawach większej wagi, już to osobiście, już to pisemnie); wiem również, że niedawno przedstawicielem "strony polskiej" był Akredytowany Klich, przedstawicielem homoseksualistów jest poseł Biedroń, a to, co przedstawia poseł Graś, to są stanowiska rządu.

Ponieważ Kościół, którego jestem niegodną cząstką, jest coraz bardziej oddzielony od państwa, przyglądam się jak się sprawdza jego trójstopniowa hierarchia zarządzania (Rzym - diecezja - parafia) w realiach demokratycznego państwa prawnego i kontent jestem, że parafianie nie wybierają sobie proboszczów, a biskupów mianuje Stolica Apostolska (niepokoi mnie raczej implementowanie tego modelu władztwa przez partię Donalda Tuska, która jest
zapewne wspólnotą, ale chyba nie dość charyzmatyczną).

Wierni mogą sobie wybierać spowiedników i przewodników duchowych, a wybór jest duży, od ks. Adama Bonieckiego po ks. Stanisława Małkowskiego, że pominę bardziej znane z mediów osoby konsekrowane, w tym i byłych duchownych, ale
na wolne, równe, tajne, powszechne i bezpośrednie wybory Głowy Kościoła Powszechnego się nie zanosi, w czym widzę
łaskę Opatrzności.

Czy to Ona przysłała nam dostojnego gościa, czy jakaś inna instancja, której jest przedstawicielem, nie wiadomo.

Dostojny gość przybył, że tak powiem, dwoiście, co bardzo użyźniło pole działania interpretatorów znaczenia wizyty, którzy mogli rozważać bądź międzynarodowe bądź ekumeniczne jej aspekty, bo Cyryl I to zarazem osobistość publiczna i osoba duchowna, ale zarazem utrudniło sprecyzowanie celu, czy też hierarchii celów podróży, na trasie której znalazł się i Zamek Królewski, i Święta Góra Grabarka.

Stąd drugie moje pytanie, związane z orędziem skierowanym do narodów Polski i Rosji, którego tekst przeczytałem z uwagą, ponieważ do jednego z tych narodów należę, a głosu polskiego konsygnatariusza orędzia, skierowanego do mnie z Zamku Królewskiego, słuchałem z szacunkiem i wzruszeniem.

Nie rozumiem mianowicie, co kryje się za określeniem "win wzajemnych", i czy odnosi się ono do grzechów, czy też do przestępstw ?

Sprawa jest delikatna, ale bardzo ważna, skoro dotyczy nie win/przestępstw indywidualnych, ale zbiorowych.

Mógłbym się próbować wznieść na takie moralne wyżyny, by pomodlić się za owego nieznanego mi krasnoarmiejca, który zabił i obdarł z butów i odzieży mojego młodziutkiego stryja, maturzystę - ochotnika broniącego Warszawy, może nawet i za tego enkawudzistę, co dwadzieścia lat później strzelał w potylicę w Katyniu najmłodszemu z moich stryjów ale nie potrafię rozmawiać o "wzajemnych winach" z żadnym przedstawicielem narodu barbarzyńskich najeźdźców i ludobójców, dopóki grzechy nie zostaną wyznane a zbrodnie
osądzone.

Nie do mnie należy wydawanie wyroków, i nie do mnie także rozgrzeszanie - nie wiem przecież, czy ci Rosjanie, którzy mojego patrona, zwanego "duszochwatem" obdzierali żywcem ze skóry, nie czynili tego w imię Boże, jak budowniczowie cerkwi na Placu Saskim, ale nie w szatach pontyfikalnych chciałbym ujrzeć zwierzchnika rosyjskiej Cerkwi, który przybywa do Warszawy jako sługa Boży, w imię pojednania.

Jeśli patriarcha Wszechrusi przyjechał do swoich owiec, których autokefalicznym arcypasterzem jest Sawa, traktując może Warszawę i Białystok jako przyczółki Rzymu które mogą się pojednać nieco wcześniej niż sama Stolica Apostolska z Nowym Rzymem, popełnił jeszcze większy błąd - bo to Sawa był przeszkodą blokującą próby zaczerpnięcia z Ewangelii Chrystusowej oboma płucami, a owoce jego ortodoksji nadal dojrzewają w prawosławnym sadzie, i nie są słodkie.

To nie moja sprawa, ale gdybym miał o coś prosić braci w wierze chrześcijańskiej, niegdyś odłączonych z powodu "filioque", to o odrobinę pokory we wskazywaniu ścieżek Pańskich, na których zdarzało się im błądzić, a czasem kopać wilcze doły, które pozasypywać powinni sami.

Miałbym jeszcze i inne pytania, ale to tylko felieton, a blog jest polityczny, więc na zakończenie wyznam jeszcze, że wizyta Cyryla I kojarzy mi się - z powodu wspomnianej już dwoistości - z wizytami delegacji partyjno-rządowych
bratniego wówczas mocarstwa, które miały nie dwa, ale co najmniej trzy wymiary, jak nasza materialna rzeczywistość.

Mam też wrażenie, że dopiero w czwartym wymiarze można będzie zobaczyć to, co naprawdę istotne - i bardzo mnie niepokoi fakt, że ów wymiar jest zmonopolizowany przez Czwartą Władzę.

Prezes Dworak i jego Czerepach mają dziś większy wpływ na relacje narodów Polski i Rosji niż duszpasterze, ponieważ rządy dusz zostały sprywatyzowane i trafiły na giełdę - a tam, podobnie jak w polityce, nie ma miejsca na sentymenty (to cytat z Bronisława Komorowskiego, wówczas marszałka).

Jakie to szczęście, swoją drogą, że serce - nie sługa..

Brak głosów

Komentarze

Świetne ujęcie tematu.
+10

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#283677

"nie potrafię rozmawiać o "wzajemnych winach" z żadnym przedstawicielem narodu barbarzyńskich najeźdźców i ludobójców, dopóki grzechy nie zostaną wyznane a zbrodnie osądzone." (http://niepoprawni.pl/blog/1315/o-przedstawicielach). Przypominam sobie słowa Szewacha Weissa, który powiedział, że nie może wybaczyć Niemcom zbrodni popełnionych na Żydach, ponieważ nie ma prawa wybaczać w imieniu osób zmarłych. Podpisuję się pod słowami Weissa (mam nadzieję, że dobrze je cytowałem) obiema rękoma, tyle że ja w miejsce "Niemców" wstawiam "Rosjan", a w miejsce "Żydów" wszystkich "nieRosjan", którzy cierpieli prześladowanie. Choćby Czeczenów katowanych w obozach śmierci FSB.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#283691

Gdyby tak ten szatan z Rosji, co to ornat przywdział i ogonem na Zamku Królewskim zadzwonił, namawiał do pojednania Kościołów (wschodniego i zachodniego) w celu wspólnej obrony wiary i moralności chrześcijańskiej na kontynencie europejskim, to bym to rozumiał i pomysłowi przyklasnął ale sztucznym próbom tworzenia przyjaźni, bez wyznania winy, okazania skruchy, obiecania poprawy i naprawy krzywd nie uznaję.
RUSKI SZATANIE IDŹ PRECZ !!!......................i zabierz ze sobą do "Niedwiediowki" kilku kościelnych agentów, tzn, chciałem powiedzieć, kilku polskich zasłużonych w służbie arcykapłanów.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#283842