hipotezy i hipostazy
Udało mi się przeżyć niemal bez szwanku londyńską olimpiadę.
Ryzykowałem wprawdzie mniej niż uczestnicy i bezpośredni obserwatorzy, świadomi zagrożenia terrorystycznego o jakim nader obszernie informowały media, ale kilkunastodniowe oczekiwanie na jakąś eksplozję albo masakrę nie pozostało bez wpływu na stan mojego zdrowia, podobnie zresztą jak inne wzbudzone przez media oczekiwania i ich realizacje.
To że podczas Igrzysk nie doszło do ataku terrorystycznego przyjąłem z ulgą, choć nie bez leciutkiego rozczarowania, no i zaraz zaczęły mi przelatywać przez głowę hipotezy, iż może to być dowód niezawodnej sprawności służb specjalnych JKM, albo magicznej siły idei olimpijskich, które ujęły i obezwładniły potencjalnych zamachowców bez użycia środków bezpośredniego przymusu, ale też i różne inne, niekiedy po prostu obrzydliwe.
Ot, na przykład, przyszło mi do głowy ohydne podejrzenie, że zapowiadany zamach terrorystyczny mógł być hipostazą, wymyśloną przez specjalistów od PR na usługach medialnych koncernów, mających zadbać o oglądalność transmisji - bo skoro zapewnić ją miało zrzucenie JKM na spadochronie, to wysadzenie JKM w powietrze mogłoby ją jeszcze powiększyć.
Nieobecność JKM na ceremonii zamknięcia sprawiła, że na transmisję patrzyłem z nieco mniejszym zainteresowaniem.
Szwank, o którym wspomniałem na wstępie, polega na tym, że
teraz przez pryzmat transmisji z Londynu będę patrzył na to, co się wyprawia na folwarku pana prezesa Dworaka oraz jego Czerepacha - co ja piszę ?, ja już przezeń patrzę !
O tym, co widzę, może innym razem; pierwej jeszcze parę słów o hipostazach.
Hipostazy, czyli byty mniemane, wypełniają znaczną część tej przestrzeni publicznej, nad którą sprawuje absolutną władzę Dwór i Dworacy; czyj to Dwór, nie jest zupełnie jasne, ale czyj jest ten lub ów dworak można się domyślić, jeśli się chce (a chcieć wolno każdemu, kto zechce)).
Pamiętam z kogo dworował sobie dworak Nowak z czego dworak Graś a z kogo i z czego były dworak Komorowski oraz jego nadworny błazen - i dostrzegam że łączy ich we wspólnotę poczucie humoru, i że nie jest to humor angielski, bo ich dworności daleko do tej z Dworu Świętego Jakuba; nie jest ona też ze Strasznego Dworu, i nawet gdyby pojawić się gdzieś miały, na przykład we czwartki, kontusze i żupany, inne pewnie słychać tam będzie kuranty.
Inne bowiem dziś hipostazy bawią, tumanią i przestraszają
prosty lud, któremu dworscy pozwalają zaglądać już prawie wszędzie za pośrednictwem kamer, ale nie zawsze.
Np. obrady Zespołu Sejmowego pod kierownictwem pana posła Macierewicza nie są obsługiwane przez sejmową tv, pono ze względu na ochronę dóbr osobistych tych odbiorców, którzy mogliby doznać zbyt silnego wstrząsu, na co nasza służba zdrowia nie jest przygotowana, bo ma problemy z własnymi wstrząsami.
W umysłach ukochanych przez premiera milionów obywateli utrwala się więc to, co widzieli na własne oczy dzięki dworskiej służbie : animowane zderzenie odrzutowca ze smoleńską odmianą brzozy, utratę części skrzydła i kapotaż
a że tego czego oczy nie widzą sercu, jak wiadomo, nie żal, hipoteza staje się hipostazą - tak, jak walki uliczne w Warszawie w dniu Święta Niepodległości czy szkodzenie Polsce przez nieodpowiedzialną opozycję.
Sztuka kreowania bytów mniemanych i umieszczania ich we właściwych miejscach przestrzeni publicznej - a najlepiej od razu w ludzkich głowach, gdzie miejsca jest jeszcze więcej - doprowadzona została do takiej perfekcji, że przekraczać pozwala granice czasu.
Wystarczy zastąpić mniemanie domniemaniem, by (tak jak w przypadku "drogi na spalonego") móc uznać za zdrajcę tego, o kim mówią, że ma zamiar zdradzić w najbliższy piątek.
O zdradzie ks. abpa Michalika (a przy okazji całego tego, pożal się Boże, Episkopatu) wypowiadają się już od tygodnia z prawdziwym bólem i z troską najszlachetniejsi obywatele, tak wstydzący się zaprzaństwa wiarołomnych duszpasterzy, że krępują się ujawnić własne, czerwone od wstydu oblicza, a że do owego feralnego piątku zostały jeszcze cztery doby, pewnie się odezwą także i obywatele nienajszlachetniejsi, mający dostęp w pobliże dworu albo znajomych dworaków.
Ta piękna hipostaza przyćmi pełgające jeszcze tu i tam hipotezy o zapaści finansów publicznych, współudziale osób publicznych w grabieży majątku narodowego, dwóch wybuchach na pokładzie rządowego samolotu, wiozącego reprezentację Państwa Polskiego na oficjalne uroczystości w Katyniu czy infiltracji struktur państwa przez obce agentury i tajne związki o charakterze przestępczym.
Święto Królowej Korony Polskiej i Dzień Wojska Polskiego lud nasz prosty uczci więc zapewne wzmożonym grillowaniem, bo pogoda ma się podobno poprawić a po Olimpiadzie trzeba przecie odpocząć.
Patriotom także należy się odpoczynek - przed piątkiem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1394 odsłony
Komentarze
Dzień Wojska Polskiego ?
13 Sierpnia, 2012 - 22:14
Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy zawzięcie interesują się tym, co i z kim podpisze ks. abpa Michalik.
Gdyby nie oni nie wiedzielibyśmy w ogóle kto zacz ten Michalik i z jakiego desantu się wziął.
Nie powiem gdzie mam to, co podpisuje ks. abpa Michalik również w moim skromnym imieniu (bo nie wypada). Powiem tylko tyle, że Michalik niekoniecznie jest mi do pojednania się z Bogiem potrzebny.
Doskonale obędę się bez pośrednika Michalika i całej reszty "eminencji", chociaż Michalik zapewne jest głęboko przekonany, że on i tylko on jest mi do tego pojednania koniecznie niezbędny.
Pan również zdaje się ma pełne przekonanie o konieczności pośrednictwa w pojednaniach wszelakich. To nawet dobrze, proszę odszukać ks. Natanka.
Przepraszam, że się odezwałem nie należąc do żadnej z wymienionych społecznych grup.
P.S. Dzień Wojska Polskiego ? Jakiego wojska ? Przecież w Polsce nie ma wojska a jedynie kontyngenty ekspedycyjne.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
hmm..
14 Sierpnia, 2012 - 13:44
Dziękuję za żywą i, jak to teraz mówią, "wielowątkową" reakcję której nie mogę zostawić bez komentarzy, ponieważ przyszły mi do głowy takie trzy, które same stamtąd nie wylezą.
Post Scriptum zawiera fundamentalne pytanie, na które można by odpowiedzieć różnie, ale się nie musi, bo "Rocznica Cudu nad Wisłą" to określenie wystarczająco jasne i czytelne. Myślę, że pamięć o zwycięskiej bitwie z bolszewicką nawałą jest równie ważna, jak pamięć o Powstaniu - a fakt, że w rocznice tych ważnych historycznych wydarzeń główną atrakcją oferowaną warszawskim dzieciom są występy globalnej lafirydy może mieć znaczenie porównywalne ze skutkami "pełnej profesjonalizacji" armii.
Być może, co daj Boże, TE warszawskie dzieci nie pójdą w bój
- nie z powodu braku środków na wypłatę żołdu i nie dlatego, że wybiorą atrakcyjniejszą imprezę na Stadionie Narodowym bo z pałacu ani ratusza nie padnie rozkaz, by "ponieść wrogom gniew".
Żeby dawać krew nie za kamienie, ale na przykład za uśmiechy potrzebne jest jednak pojednanie, i dotyczy to zwłaszcza śmiertelnych wrogów, bo przy zwykłym mordobiciu krwi wylewa się niewiele; Rosja i Polska są takimi właśnie wrogami, ale niektórzy Polacy i niektórzy Rosjanie są tym już zmęczeni albo nudzeni i czasem zastanawiają się, czyby się aby nie pojednać, a nawet podejmują takie próby, nie bez powodzenia.
Staszkowi i Wani wystarczy do tego flaszka czy dwie, góra trzy, Aloszy jest potrzebna jeszcze gitara, bo Alosza jedna na takim poziomie gdzie zdrowa wątroba nie jest wymagana i dzięki temu społeczny zasięg jednania jest większy, ale co jest potrzebne, żeby pojednać całe narody i kto by miał je jednać, jeśli akurat nie ma pod ręką odpowiedniego ojczulka ani nawet bat'ki - a ci co są, mogą co najwyżej podpisywać historyczne porozumienia między państwami, ale na uczuciowe więzi Tatiany Anodiny i Antoniego Macierewicza żadnego nie mają wpływu ?
Poza płaszczyznami (nie chcę używać słowa "platforma"), na których Tusk czy Komorowski jednać się mogą z Putinem czy Miedwiediewem a Sikorski z Ławrowem rozciąga się obszar, na którym emeryt małopolski natknąć się może na emeryta wielkoruskiego, i jeśli im starcza głuchota i zrujnowane wątroby nie pozwolą siąść do biesiady ani społem zaśpiewać, choć obaj pamiętają "Kalinkę", Okudżawę i Wysockiego i obaj chętnie wypiliby po stakanie, nie będą wiedzieli, co ze sobą począć.
Młodzi, zwłaszcza wysportowani, nie mają takich problemów, ale społeczeństwa się starzeją i średnia wieku śmiertelnych wrogów tak idzie w górę, że ten i ów zaczyna myśleć o swojej własnej śmierci, śmierć wroga przesuwając na dalszy plan.
Tu właśnie pojawia się miejsce dla rozmaitych pośredników, bez których nie każdy potrafi się pogodzić choćby tylko ze szwagrem, teściową lub sąsiadem, czyli z rzeczywistością, a cóż dopiero ze sobą samym (czyli z rozterkami, marzeniami, lękami i całą resztą tego metafizycznego badziewia).
Złapanie bezpośredniego kontaktu z Prawdą udaje się tylko nielicznym, i wydaje mi się, że gdy jest się już mistykiem, nadal należy się wystrzegać mistyfikacji, bo licho nie śpi.
Nawet na "Niepoprawnych" trudno się czasem połapać, kto właśnie doznał iluminacji, a kto ma konszachty z diabłem, tylu tu natchnionych duszpasterzy i egzorcystów.
Na szczęście większość zajmuje się sobą nawzajem, czego ja staram się unikać, więc kończę ogólnikowym stwierdzeniem, że nie należąc nigdzie też się przeważnie gdzieś należy, czasem nie mając o tym pojęcia - i ciepłymi pozdrowieniami.
AT
Andrzej Tatkowski
Religie ponadnarodowe
14 Sierpnia, 2012 - 17:20
Tak się jakoś składa, że nie mam większych problemów pojednawczych z naszymi odwiecznymi wrogami.
Z przedstawicielami rasy germańskiej, przepraszam nazistowskiej pojednałem się podczas kilkuletniego pobytu w Niemczech i wyszło nam to całkiem dobrze. Oni zadowoleni byli z mojej pracy a ja z ich pieniędzy.
Zaś z przedstawicielem rasy wschodniosłowiańskiej pojednałem się już w latach osiemdziesiątych w okolicach poligonu pod Legnicą. Kończący tam stacjonowanie rosyjscy żołnierze spieniężali co się dało za samogon. Można było kupić saperkę, generalskie ordery a nawet działo. Moje pojednanie polegało na wymianie paczki papierosów "Sport" na machorkę z młodym roześmianym rosyjskim żołnierzem o mongolskich rysach i złotych zębach w dziurawym zębostanie.
Wypaliliśmy wspólnie fajkę pokoju tzn. ja jego machorkę a on moje sporty i rozeszliśmy się w pełnej zgodzie wymieniając adresy i obiecując wzajemne odwiedziny.
Nie bardzo natomiast rozumiem kogo i z kim zamierzają pogodzić mediatorzy w osobach abp Michalik i patriarcha Cyryl.
Czy zamierzają pogodzić Polaków z Rosjanami i na odwrót kajając się wzajemnie przed sobą, czy Kościół Prawosławny z Kościołem Katolickim ?
Kogo oni reprezentują ? Kościoły ? Państwa ? Narody ?
Nie wiem niestety, nikt ze "sług Bożych" nie zechciał mi tego wyjaśnić.
Zadowolę się chyba moim pojednaniem, małym, bo małym ale osobistym, nie oczekując niczego od arcykapłanów KK i KP.
Choć prawdę mówiąc do dziś mam wątpliwości co do mojego pojednania polsko-rosyjskiego. W końcu ten biedny rosyjski żołnierz, przymusowo wcielony i zesłany pod Legnicę na pięcioletnią służbę, nie był w pełnym tego słowa znaczeniu Rosjaninem a jedynie obywatelem Kraju Rad i Azjatą.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Hipotezy, hipostazy i histerezy.
13 Sierpnia, 2012 - 23:40
Te ostatnie pięknie wyglądają w pętli...
wow !
14 Sierpnia, 2012 - 09:43
Zajrzałem do Wikipedii, ale poza słowem "półtwardy" żadnego w haśle "histereza" nie udało mi się zrozumieć, co wzmogło mój podziw dla Pana, który tu bez cienia hipokryzji wyrażam. AT
Andrzej Tatkowski
:)
14 Sierpnia, 2012 - 10:17
To taka pętla z opóźnieniem, która, mam nadzieję, nie ominie jednego z drugim.
PS. W całym zagadnieniu histerezy nie rozumiem, akurat, słowa "półtwardy", co również wzmaga mój podziw dla Pana.
post scriptum
14 Sierpnia, 2012 - 09:32
Zapewniam, że jeszcze do niedawna bez trudu odróżniałem sierpień od maja, ale Ząb Czasu robi swoje, a gonitwa myśli, niestety, nie obywa się bezkolizyjnie.
Myśląc o obchodach Święta Wniebowzięcia NMP u jasnogórskiej Mety pielgrzymich szlaków, gdzie rozbrzmiały niegdyś słowa :
"Królowo Polski, PRZYRZEKAMY !" a do dziś słychać chóralne śpiewy : "Z dawna Polski Tyś Królową.." nie dostrzegłem, że literalnie odczytany fragment mojego tekstu (początek ostatniego akapitu) zawiera oczywisty błąd rzeczowy.
Przepraszam, ale pozostawiam tekst bez zmian, prosząc by Ci, którzy bez wysiłku odróżniają Trzeci Maja od Piętnastego Sierpnia nie odczytywali tego fragmentu literalnie.
AT
Andrzej Tatkowski
JA i oni
14 Sierpnia, 2012 - 10:28
boldandcharm
Artykulik z grubsza skonstruowany na założeniu:
Nie jestem członkiem stada manipulowanych, a przy tym tchórzliwych baranów żyjących hipostazą. Na temat Episkopatu i porozumienia napiszę na wszelki wypadek tak, że nic z tego konkretnego nie wyniknie.
boldandcharm
Arcykapłani
14 Sierpnia, 2012 - 11:57
Przy takim "natłoku" świat Maryjnych, jaki mamy w Polsce (średnio około 1,5 św./ m-c) miał Pan prawo pomylić się. Tragiczne jest jednak to, że nikt tego błędu nie zauważył.
Ten przypadkowy, drobny błąd ujawnił postępującą laicyzację narodu i upadku kultu Maryjnego wśród prostego ludu oraz ludzi szlachetnych i mniej szlachetnych, powiązanych i mniej powiązanych (jak Pan to filozoficznie określa).
Czekam kiedy wreszcie nasi arcykapłani, przepraszam arcybiskupi zamiast dawać wiernym "dobre rady", podpisywać cyrografy z diabłem i wozić swe spasłe zadki od diecezji do diecezji na suto zakrapiane bibki, zaczną dbać o Kościół, Polskę i wiernych a przy okazji o przywrócenie Kultu Maryjnego.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ