gówno w jedwabnych pończochach
"Monsieur Talleyrand, vous etes une merde dans un bas de soie !" to słowa Napoleona, który był cesarzem, więc mógł używać takich słów, jakich chciał, zupełnie jak ja na tym portalu.
Talleyrandów mamy dziś wielu, bo prócz dworu Najjaśniejszego Imperatora jest jeszcze parę innych dworów, nie mówiąc o dworkach, w których rezydują na ogół dworzanie, ale niekiedy i władcy różnych mniejszych czy większych imperiów.
Każdy taki imperator, nawet były albo przyszły, ma jakiegoś swojego Talleyranda, w pończochach czy w jedwabnych gatkach ("bas de soie" można i tak przetłumaczyć), albo zgoła inaczej wysztafirowanych, i rad pokazuje go ludowi - tym chętniej, im mniej lubi ukazywać się osobiście w pełnym świetle swej mocy, potęgi i sławy.
Postęp demokracji, do którego Napoleon przyłożył niegdyś swoją korsykańską rękę, spowodował taką rekonstrukcję feudalnego porządku, która utrudnia przypisanie tego czy innego Talleyranda do konkretnego imperatora nie tylko w przypadku zdarzającej się czasem zamiany ról (najzupełniej legalnej w świetle konstytucji) ale i wówczas, gdy jakiś imperator okazuje się czyimś Talleyrandem (czego na razie konstytucja nie zabrania, bo i nie przewiduje) albo kiedy władca raczy ukazywać się w całym majestacie tam, gdzie posłać należałoby Talleyranda.
Jeszcze trudniej jest się zorientować w tej hierarchii, gdy Talleyrandowie skonstruują już, tak jak lubią, swoje własne, nieduże imperia na rozległym terytorium Cesarstwa, niekoniecznie na peryferiach.
Niekiedy doprawdy nie da się ustalić, kto komu ma prawo powiedzieć : "Monsieur, vous etes une merde" - wyjąwszy Najjaśniejszego Pana (choć i tutaj pojawiają się czasem wątpliwości natury konstytucyjnej).
Nic dziwnego, że zdezorientowany lud przejmuje niekiedy rolę suwerena i kiedy się gdzieś zgromadzi, dobiegają stamtąd do uszu Talleyrandów, a nawet imperatorów, adresowane do nich stwierdzenia nie mające wprawdzie mocy prawnej, ale naruszające suwerenny przywilej miłościwie panującego monarchy, zatem godzące w ład i porządek państwa.
Być może zapowiadane zmiany przepisów o zgromadzeniach
wystarczą, by powrócił dawny ład i porządek, ale jeżeli to nie nastąpi, trzeba będzie pozbyć się wszystkich Talleyrandów i ich imperatorów, albo (co wypadnie znacznie taniej) zmienić Najjaśniejszego Pana.
Można to zresztą uczynić niezwłocznie.
Konstytucja na to pozwala, a ja się sprzeciwiał nie będę.
***
P.S.
Porzucając filuterną stylistykę, stwierdzam z przekonaniem że to nie Donald Tusk powinien formować nowy rząd R.P., bo sprawnego kierowania partią polityczną nie potrafi godzić ze służbą polskiemu Państwu, za którego widoczny rozkład ponosi osobistą odpowiedzialność - tak, jak za przebieg narodowego święta w polskiej stolicy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4088 odsłon
Komentarze
Pozwolę sobie zasugerować
13 Listopada, 2011 - 16:10
że jak zniszczenie WTC niezbędne było do ukrócenia swobód obywatelom juesej, tak i nasi demiurgowie wpadli na potrzebę uzasadnienia pospólstwu: "za co" ukróci mu się swobód i zwiększy obciążenia. Prowokacje to metoda wpływu prawie tak stara jak i najstarszy zawód świata.
A Polacy jak ten Pstrowski wciąż dowodzą że zniosą więcej niż inne nacje.
Przepraszam że tak enigmatycznie, ale mając wybór między antydepresantami a procentami - od dwóch lat prawie nie trzeźwieję.
Czego też życzę pozdrawiając.
PS.
Jaki rząd RP? W aktualnych okolicznościach szans na restytucję państwowości nie widzę. Jesteśmy "favelą" UE.
Kto wie..
13 Listopada, 2011 - 17:43
Do bogatej listy obrzydliwych podejrzeń, jakie żywię wobec ekipy pana premiera, skwapliwie dopisuję jeszcze jedno - bo pewnie sponsoring znanego producenta żołądkowej gorzkiej i gazowanych sikaczy dla PO oraz jego zażyłość z myśliwym Bronisławem nie były czysto bezinteresowne : na tradycyjnym, domowym leczeniu narodowych traum niejedna urosła fortuna.
Dobrze by było zestawić wskaźniki wzrostu konsumpcji gorzały ze wskaźnikami spadku samopoczucia Polaków, ale wynik zdaje się oczywisty - i znają go specjaliści od marketingu, mający
dostęp do "zarządzających zasobami ludzkimi" czy polityków.
Może nie chodzi o żadną wolność, tylko o to, żeby zarobić ?
Znawcy zagadnienia powiadają, że każdy powód jest dobry żeby się napić, a inni - że wszystko dobre, co się dobrze kończy; obawiam się, że ten rozdział naszej historii, który piszą historycy Tusk i Komorowski nie skończy się dobrze, ale wiem
że musi się skończyć.
Czasem warto zapewne wznieść w tej intencji toast, choćby staropolski - "na pohybel psubratom !", byle nie zaprószyć głowy, bo będzie potrzebna, prędzej czy później, a ci którzy mają ją na karku powinni być wtedy bardzo trzeźwi, co i teraz się niekiedy przydaje, a lepsze jest od kaca.
Lubię przedwojenny szlagier z konkluzją : "jedno, co warto, to upić się warto !", ale z jej realizacją wstrzymuję się do chwili, kiedy będę to mógł zrobić ze szczerej radości -
czego i Panu serdecznie życzę.
P.S. Nieszkodliwym antydepresantem może być lektura - mnie bardzo pomagał Epiktet a zwykle wystarczał Kubuś Puchatek, ale znam przypadek, kiedy potrzebna była Apokalipsa wg. św. Jana; wybór jest naprawdę duży.
Pozdrawiam - AT.
Andrzej Tatkowski
ze szczerej radości
13 Listopada, 2011 - 20:25
Hemar jako jeden z patriotycznych wzorców postaw (choć na zasadzie wyjątku potwierdzającego regułę), to akurat dobry przykład poczucia bezradności.
Poczucia do którego trzeba dojrzeć, przez zrozumienie złożoności i zawiłości naszej sytuacji.
Poczucia bezradności rozumianej jako poczucie braku związku między tym co robimy a tym co osiągamy.
O koncepcji nabytej bezradności Martina Seligmana warto coś znaleźć.
Tylko nieliczni znają początek przywołanego przez Pana szlagieru:
"Ten sam stolik, kieliszek i obrus,
Ten sam kelner, co zna mnie od lat.
I taka chandra, cholerna jak powróz,
Ściska duszę i serce jak kat.
I cały dzień jest taki sam, i cały tydzień,
I będzie drugi, będzie trzeci - taki sam."
Co do neokomuny spod znaku pajaca z Biłgoraja - istotne są nie tyle jego procentowe korzenie, nie tyle związki z pałacowym "znawcą waleni", co raczej powiązania z Olechowskim i bilderbergami. To stąd pochodzi neokomunistyczne przeznaczenie wiążące go zaklęciem "Wyklęty powstań, ludu ziemi," z pedałami, transwestytami, feministkami i resztą wyjątków zjednoczonych przeciw regule. Kolejne "gówno w jedwabnych pończochach".
I to jest nasza neokomunistyczna przyszłość. Unioeuropejska.
"Z sercem ściśniętym, z duszą otwartą.
Upić się, upić się - to jedno co warto!
Także nie warto!!!"
Co pozwolę sobie swoimi słowami streścić: człek im więcej wie, tym mniej mu się chce...
Procenty posiadam własne, monopol i akcyzę mam tam gdzie i Palikota.
Za Zdrowie.
Re: ze szczerej radości
13 Listopada, 2011 - 22:20
Bynajmniej nieobojętnie ! :) AT
P.S.
Ze wstydem przyznaję, że Seligmana nie tylko nie czytałem, ale nie miałem pojęcia o jego istnieniu; może coś doczytam, ale
trochę obawiam obawiam się skutków : do abulii mam już blisko.
Sursum corda !
Andrzej Tatkowski