o strzelaniu do prezydentów
Tematem moich adwentowych rozmyślań były sprawy ważniejsze, ale myśleć o nich będę mógł, mam nadzieję, i wówczas, gdy w/w temat nagłówkowy chwilowo przestanie być aktualny oraz, w jakimś sensie, obowiązkowy.
Przerywam tedy zadumę i spieszę wyjawić co sobie myślę w przerwie.
Otóż strzelanie do prezydentów jest elementem tradycji cywilizacyjnej, zmodernizowanej po wynalezieniu broni palnej, acz znacznie od niej starszej i ogromnie szanowanej przez wyznawców tzw. materializmu historycznego, którzy zabijanie tyranów w sposób odpowiadający poziomowi sił wytwórczych uważali za przejaw dojrzewania rewolucyjnej świadomości mas, mających, kiedy już dojrzeją, pozabijać tych co nie dojrzeli a potem podzielić się ich dobytkiem aby żyło się lepiej - wszystkim, którzy przeżyją.
Strzelano, gdy już było z czego, coraz częściej, aliści amerykańskich prezydentów brano na muszki z innych powodów niż np. austriackiego arcyksięcia albo rosyjskiego cara (którego najpierw uwięziono), nie mówiąc już o Leninie, który nie był żadnym prezydentem, ale władzę miał dużą.
Ciekawostką która powinna może zainteresować wielbicieli demokracji jest fakt, że demokratycznie wybierani władcy częściej niż tyrani bywali celami i ofiarami zamachów, ale konsekwencje były niewielkie, bo taka demokracja zaraz wybierała sobie kogoś innego na zwolnione miejsce; często bywała to zmiana na gorsze.
Gdyby Fanny Kaplan udało się zastrzelić Ulianowa historia Rosji potoczyłaby się może inaczej, ale zastrzelenie Olofa Palme czy Gabriela Narutowicza nie miało prawie żadnego znaczenia, bo rola jednostki w historii, zredefiniowana przez klasyków teorii naukowego komunizmu, nieustannie od tej pory maleje - a jak słabnie jej znaczenie, obrazuje frekwencja wyborcza czy anemiczne reakcje na ujawnienie straszliwych planów "polskiego Breivika".
My tu w Polsce jesteśmy może mniej wrażliwi, bo dotychczas nie wiemy, czy prezydent Bierut został zastrzelony, czy nie, w krakowskim hotelu Francuskim, kto -nieco wcześniej- pozbawił życia gen. Sikorskiego, a kto, znacznie później, gen. Jaroszewicza, kto, jeszcze później gen. Papałę, a kto gen. Błasika (długa jest lista tych generałów, którzy nie w wyniku działań wojennych, ale gwałtownie tracili życie) i nie możemy się nawet dowiedzieć, czy poprzednik obecnego pana prezydenta nie został aby zamordowany wraz z ostatnim prezydentem RP na uchodźstwie oraz z gronem osobistości wybitnych i w większości zacnych i dobrze zasłużonych dla
Rzeczypospolitej - a w kraju panuje spokój.
Jest się nad czym zastanawiać, nie tylko w Adwencie.
Wiadomość o ewentualnym zamiarze zastrzelenia prezydenta powinna oczywiście wywołać wstrząs, ale obserwator tego, co nazywane bywa "nastrojami społecznymi" w pierwszym odruchu może zadać sobie raczej pytanie : "którego ?", bynajmniej nie retoryczne.
W Internecie nie brak czynnych wulkanów, których erupcje adresowane są do pojawiających się w mediach polityków, tytułowanych "prezydentami" - nie wiem, czy ktoś mierzy natężenie uczuć, jakimi obdarzani są owi znani obywatele, Jaruzelski, Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski, ale nawet bez takich pomiarów łatwo zauważyć, że nie są oni otoczeni powszechną miłością.
Wręcz przeciwnie, budzą żywą nienawiść (a to co żywe, jest zarazem śmiertelne) i jeśli wierzyć w szczerość werbalnych deklaracji niektórych internautów, nie pożyliby zbyt długo gdyby pojawiali się nie tylko na ekranach telewizorów.
Stopień zagrożenia poszczególnych prezydentów jest zapewne z różnych względów zróżnicowany, ale - jak wskazuje casus Ryszarda Cyby, do popełnienia zbrodni politycznej zupełnie wystarczy jeden osobnik jako tako wyposażony, odpowiednio zmotywowany i wystarczająco ograniczony umysłowo.
Przemyślałem sobie konsekwencje praktyczne ewentualnego zastrzelenia przez zdeterminowanego obywatela któregoś z wymienionych wyżej prezydentów, albo wszystkich czterech za jednym zamachem, i nie wydaje mi się, by tym sposobem dało się rozwiązać którykolwiek z najważniejszych polskich problemów; przeciwnie.
Sądzę, że warto poczekać i zobaczyć, jak będą kończyć - a potrzebę odreagowania kolejnej zniewagi zaspokoić wizją piekielnych mąk, na które sobie właśnie zapracowywują.
Mnie grozi, niestety, to samo, bo choć do nikogo strzelać nie zamierzam, utopijny pomysł "polskiego Breivika" nie wydaje mi się dziwaczny : wiem nie tylko z lektury, że w desperacji przychodzą człowiekowi do głowy różne różności a pomarzyć może sobie przecież każdy, nawet ja.
Wolałbym mieć inne marzenia niż wyobrażanie sobie tego czy innego polityka nawlekanego na pal, płonącego na stosie albo eksploatowanego seksualnie przez niedźwiedzia - ale wyobraźnię mam taką, jak większość klientów Jana Dworaka, a serce przedwojenne, i nic na to, psiakrew, nie poradzę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 619 odsłon
Komentarze
@Andrzej Tatkowski
16 Grudnia, 2012 - 19:21
"Otóż strzelanie do prezydentów jest elementem tradycji cywilizacyjnej, zmodernizowanej po wynalezieniu broni palnej, acz znacznie od niej starszej i ogromnie szanowanej przez wyznawców tzw. materializmu historycznego, którzy zabijanie tyranów w sposób odpowiadający poziomowi sił wytwórczych uważali za przejaw dojrzewania rewolucyjnej świadomości mas, mających, kiedy już dojrzeją, pozabijać tych co nie dojrzeli a potem podzielić się ich dobytkiem aby żyło się lepiej - wszystkim, którzy przeżyją."
Och, gdybyż wykładowcy materializmu historycznego zachowywali tak uroczy dystans do wykładanej materii... to ukąszeni przez Hegla rzadziej umieraliby na wściekliznę :-)!
Pozdrawiam
Zbyt rzadkie
16 Grudnia, 2012 - 19:25
No tak. W żaden sposób nie można mieć do Pana pretensji o przedwojenny poziom wyobraźni i brak umiejętności wyobrażenia sobie stosunku z niedźwiedzicą. Po prostu, co nie rozbudzone, nie może poprawnie funkcjonować.
Choć po trosze się dziwię, gdyż zoofilię znano i praktykowano już w antyku, podobnie zresztą jak nabijanie na pal, a tę wiedzę przyswajało się tak przed wojną jak i teraz.
Przyznam, że i mnie jakoś nie kręci wyobrażanie sobie czyiś mąk. Wolę wyobrażać sobie czyjeś nawrócenie, zadośćuczynienie i poprawę, ale to niestety takie rzadkie.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
@tańczący z widłami
16 Grudnia, 2012 - 19:30
Wydaje mi się, że Autor nie miał na myśli heteroseksualnego stosunku z (wielką) niedźwiedzicą (patrz: Sergiusz Piasecki ;-)).
Wręcz przeciwnie... ;-)
Pozdrawiam
Na niedźwiedzia
16 Grudnia, 2012 - 20:36
Owszem, przyznaję, zmyliło mnie słowo 'eksploatacja'. Dopiero teraz skojarzyłem, że mamy przecież w sejmie kilku homo i półhomo, którzy chętnie przystaliby na takową ekscentryczna eksploatację.
W ten sposób mielibyśmy nawet swój niezaprzeczalny wkład w kama-sutrę. Pozycja zwałaby się : na niedźwiedzia, lub Pol-arny.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Rozbrajające
16 Grudnia, 2012 - 22:19
Przecież pajacowi wybaczyli nawet to że "wczorajszy" na tęgim kacu wszystko wypaplał:"Prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni".
Czy ktokolwiek normalny podniesie rękę na debila za to że opluł?
I w tym jego zaleta dla prowadzących
on nie zdaje sobie sprawy czym jest
my go nie ruszymy
nie honor karać choćby słusznie upośledzonego
Zamknąć w jednej celi z Niesiołowskim i Lityńskim; czemu nie.