o rurach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Powodów do zdenerwowania nigdy nie brakuje, ale jeśli zdarzy się - jakże niepokojąca - chwila spokoju, wystarczy włączyć jakikolwiek odbiornik albo sięgnąć po jakąkolwiek gazetę; efekt jest natychmiastowy, bo dostajemy się w łapy wysokiej klasy specjalistów - ekscytatorów (po polsku : podniecaczy), świetnie znających się na swojej robocie.

Prześladowania palaczy tego, co pod nazwą tytoniu ładują dzisiaj do dymotwórczych mieszanek producenci papierosów, oraz postępująca szybko degeneracja miłośników alkoholu -której przykładem może być choćby pewien Niepoprawny bloger, nie tylko mieszający, ale popijający whisky z colą (!)- to obiektywne zjawiska społeczne współkreujące popyt na inne podniety, potrzebne skądinąd również abstynentom.

W epoce "Sportów" i "CCK" (ten tekst nie jest przeznaczony dla młodocianych, więc nie wyjaśniam, o czym mowa)popyt ów dopiero się rodził i był w pełni zaspokajany przez prasę codzienną; wyjątkowo wyrafinowani smakosze sięgali nawet, bywało, po "Trybunę Ludu" czy "Żołnierza Wolności", ale większości potrzebujących wystarczał "Przegląd Sportowy".

Dziś nasze wykształcone społeczeństwo ma już do dyspozycji
pełną gamę podniet, także audiowizualnych, pozwalających błyskawicznie osiągnąć oczekiwany poziom ekscytacji; choć "odlotów" jest - na razie - stosunkowo niewiele, liczba trwale uzależnionych rośnie.

Przypuszczam, że badacze przemian kulturowych dysponują rozeznaniem struktury potrzeb o których mowa, bowiem polityka personalna kierownictwa mediów które je wywołują, a następnie stymulują i zaspokajają, wydaje się być oparta na dobrej znajomości przedmiotu : na trafnej ocenie siły rażenia poszczególnych frontowców i na pomiarach zasięgu trafień.

Najważniejszy jest, obok hałasu, cel; kanonada kierowana jest więc w wybranym przez kierownictwo kierunku - choć zdarza się, że tarczę ustawia się dopiero po ustaleniu punktu największej koncentracji trafień i dla niepoznaki oddaje do niej salwę, na przykład honorową.

Przykład byłego posła z Biłgoraja pokazuje, że producent może się stać w takim przypadku konsumentem, podobnie jak w przypadku fałszywego szampana, czy żołądkowej gorzkiej,
a powrót na właściwą stronę linii ognia udaje się rzadko, jak to pokazują przykłady innych posłów, choć niemożliwy nie jest, jak pokazują, z drugiej strony, przykłady posłów dziś byłych, którzy bywali też, powiedzmy, premierami.

Jak w polityce tak i w mediach kariery przebiegają różnie, ale gdy na nie spojrzeć z właściwej perspektywy, bardzo ważnym czynnikiem okazuje się osobisty stosunek do rury.

Jest to wyjątkowo stabilne kryterium kwalifikacyjne - a choć rury bywają, jak wiadomo, różne : są poziome, ale są i pionowe (dla mniej ambitnych); są realne, ale też zgoła wirtualne; mogą być naziemne, albo podziemne albo nawet podwodne, to w każdym z dotąd znanych przypadków karier politycznych i medialnych okazywały się ową słynną brzytwą
(jeśli nie Ockhama, to Oleksego, on w końcu też na "O"), pozwalającą oddzielić precyzyjnie to, co trza, od reszty.

Jeśli nawet stosunek do rury nie określa świadomości, to
pozwala jej stan domniemywać - a z pewnością określa byt.

Teoretycznie dana rura powinna, jak to rura - łączyć, ale skoro wszechogarniający postęp przyniósł już nowatorskie, sieczne jej zastosowanie, wręcz nie wypada nie skorzystać z okazji - i określiwszy własny stosunek do tej czy innej rury, zacząć się odcinać, czy może nawet odrąbywać, nim się samemu zostanie odrąbanym albo - odciętym.

Wydaje mi się, że stało się to modą, ale i obowiązkiem.

Ja już sobie to i owo pooddzielałem, choć bywało, że ręce mi się trzęsły, bo -na wszelki wypadek- używałem zestawu, składającego się z dwóch elementów : (1)rury poziomej długiej, podwodnej i (2)rury pionowej krótkiej (od podłogi do sufitu).

Okazało się, że ten pierwszy element zupełnie wystarcza, może dlatego, że nie żyje już generał "Gazrurka" (miałby 106 lat) a jego żyjący jeszcze koledzy i towarzysze nieco się postarzeli.

Ale pp. generałów testowi rury poddawać przecież nie będę - chyba że, ewentualnie, pionowej ?
Ależ nie, nie.
Nie wypada.
Choćby ze względu na stan naszej marynarki, byłoby to, doprawdy, wysoce nietaktowne i mogło by zostać fałszywie zrozumiane.

Barszczyk z rurą, owszem - może być.

*********

Ostatnio sytuacja trochę się skomplikowała, w związku z pojawieniem się doniesień o łupkach bitumicznych, które już w fazie badań wymagają instalowania rur poziomych i rur pionowych, a może nawet ukośnych. Ponieważ wszystko to jest tajne, poufne, albo zastrzeżone, należy się liczyć z zakazem publicznego używania słowa "rura", i tylko dlatego pozwoliłem sobie na powyższą eksplozję grafomanii, póki nie jest za późno. Przepraszam i dziękuję za uwagę.

Brak głosów