o bękartach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Jest taki upał, że nawet Księżyc się zaćmił; niełatwo w tych warunkach myśleć racjonalnie czyli rozumnie, a jest o czym.

Choćby o tym, że choć maj dawno minął (jest wszak druga połowa czerwca), ruja - trwa.

Ruję mamy obecnie całoroczną; to jedno ze zwycięstw, jakie odniósł był gatunek Homo sapiens w zmaganiach z naturą, dzięki czemu dominuje w nim dziś odmiana Homo copulans, a jej przedstawiciele stanowią awangardę cywilizacyjnego postępu coraz bardziej miłującej się ludzkości.

Ewolucja ewolucją, czyny rewolucyjne też dają efekty, nic więc dziwnego że słabnącym siłom natury udzielana bywa niekiedy braterska lub siostrzana pomoc.

Najwybitniejsi z wybitnych przedstawicieli Naczelnych, stając na czele rządów albo zasiadając w rozmaitych zarządach, przewodzą owym czynom, a nawet czynnikom.

Ci, którzy nie mają ochoty siedzieć, chętnie podrygują na byle platformie, katedrze, scenie czy mównicy, aby rozpalać serca i umysły, błyskając, czym tam kto umie.

Czasem jest to element ich organicznej substancji, a czasem jakaś emanacja osobowości (unikam wulgaryzmów).

Osobniki te należą do określonych konstelacji, lecz są postrzegane jako gwiazdy samotne, albowiem tylko tak można je oglądać.

Przyciągają uwagę oślepiającym blaskiem, własnym albo odbitym, wiodą prostaczków czy mędrców do tajemniczych stajenek, wskazują samotnym żeglarzom strony świata, albo - spadając - nęcą do wyrażania spóźnionych życzeń.

Wzbogacają ludzką egzystencję, waloryzując - ostatnio głównie weneryzując - istotę człowieczeństwa.

The rut must go.

Ruja, zwłaszcza długotrwała, jest jednakowoż męcząca, i dla weteranów, i dla symulantów-dekowników; ba, nawet dla coraz bardziej znużonych obserwatorów.

Niektórzy, nie czekając na kolejny ruch na firmamencie, zaczynają się rozglądać za nowymi ciałami niebieskimi, a nawet konstelacjami, ale cieszy ich każdy meteoryt, bo na wciąż te same gwiazdy patrzeć już nie chcą.

Czerwiec, to miesiąc spadających gwiazd.

...

Upał to kanikuła, a kanikuła, to Psia Gwiazda.

Psy dzielą się na rasowe, oraz kundle, czyli mieszańce.

Z ludźmi rzecz ma się podobnie.

Jedna z kategorii ludzkich kundli do niedawna określana była pogardliwym mianem bękartów, nie mniej już obecnie anachronicznym niż bastard, dziecię z nieprawego łoża, czy dziecko miłości.

Bękart zniknął ze słownika, bo nie wiadomo co miałoby dzisiaj znaczyć "nieprawe łoże" : miejsce łóżka zajęła wersalka albo coś jeszcze mniej nadającego się do tzw. czynności prokreacyjnych, dzieci poczynane są zaś albo mimowolnie, gdzie się zdarzy, albo "pozaustrojowo", z dala od sypialni, bo Homo copulans za nimi nie przepada (jeśli już, to raczej za cudzymi).

Bękarty jednakowoż są na świecie - i jest ich niemało, bo w czasie rui, zwłaszcza całorocznej, przydarzają się kombinacje skutkujące nową kombinacją genów, jak bywa z dzikimi inwestycjami, nietrafioną.

Obok mieszańców genetycznych, niekiedy udanych (kundle bywają znacznie ładniejsze i o wiele zdrowsze od swoich zdegenerowanych, rasowych kuzynów z rodowodami), w populacji Homo copulans występują osobniki rasowo dość czyste, ale skundlone kulturowo, niezdolne (i nieskore) do rozrodu; nie są to autentyczne kundle, a przybłędy.

Każdy z tych interesujących przypadków należałoby chyba opisać oddzielnie (niektóre już opisano), ale na razie wystarczy zauważyć, że bękart bękartowi nierówny.

Urodzony bękart nie ma takich samych możliwości wyboru
jakie miał - a może jeszcze ma - bękart-przybłęda.

A wybory bywają brzemienne w skutki (i bardzo dobrze).

Jesteśmy przed wyborami, dlatego o tym wspominam.

Ruja, rzecz jasna, trwa; dostępna wciąż i dla każdego.

Brak głosów