o minach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Już w dzieciństwie, kiedy uczyłem się mówić, niepokoiły mnie takie słowa, których znaczenia trzeba się było domyślać (na przykład słowo "zamek").
Dziś znam o wiele więcej homonimów, ale nadal uważam, że to nie jest w porządku, żebym słysząc, powiedzmy, słowo "język" musiał się zastanawiać, czy chodzi o część ciała, którą pokazuje mi na zdjęciu pan poseł Palikot, czy też o kod komunikacji werbalnej.
Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana gdy mnie pytają czy wolę język Palikota, czy język Niesiołowskiego; pomijając już konieczność powstrzymania naturalnej reakcji organizmu muszę się zdobyć na wysiłek umysłowy, by pojąć, czy otrzymałem pytanie z anatomii porównawczej czy też ze stylistyki polskiej, czy sondowane są moje upodobania estetyczne czy badana odporność na stres.

Nie o tym jednak chciałem pisać; rzecz w tym, że wskutek owych przeciążeń mój uwiąd starczy poczynił szybkie postępy i nagle przestałem słyszeć, co się do mnie mówi.
Nie słyszę, więc i nie słucham. Tym uważniej - patrzę.

Wiele ciekawych spostrzeżeń zawdzięczam choćby obserwacji min, towarzyszących wypowiedziom tzw. osób publicznych.
Wiem że to, na co patrzę, jest produktem finalnym pracy nad sobą, przed lustrem, pod okiem specjalistów, ale nikt, nie wyłączając Piotra Tymochowicza, nie jest doskonały.

Nawet Bronisław Komorowski czasem się przecie zarumieni - choć zdarza się to coraz rzadziej.
Nawet Monice Olejnik czy Tomaszowi Lisowi zdarza się
użyć miny numer pięć zamiast przewidzianej scenariuszem miny numer dwa.
Bywa, że sam Donald Tusk traci na moment kontrolę
nad którąś z brwi, a nawet obiema.

Dla takich chwil warto wyłączyć czasem fonię, jak podczas transmisji meczu, który chcemy spokojnie obejrzeć.
Po nabraniu wprawy wystarczy, rzuciwszy okiem na ekran, skonstatować kto na nim widnieje i jaką właśnie przybrał minę, by wiedzieć, o co chodzi tym razem.

Najdoskonalsi nie muszą rzucać ani konstatować.
Nie włączają telewizora.
Z obawy przed minami.
Nie każdy, w końcu, musi być saperem.

Brak głosów