o idolatrii

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Nie wiem jak inni, ale ja nie mam o sobie dobrego zdania.
Od najwcześniejszego dzieciństwa aż po obecne zdziecinnienie nurtuje mnie poczucie winy - tym dotkliwsze, im więcej mam okazję doznawać niedoskonałości otaczającego świata.
Choć nie jestem za nie osobiście odpowiedzialny, jakaś cząstka winy obciąża z pewnością moje sumienie.
Nie słuchałem Mamy,
sprzeczałem się z Tatą,
pisałem niestarannie,
podpowiadałem,
nie uważałem na lekcjach,
paliłem papierosy w ubikacji,
nie oddawałem pożyczonych książek,
spóźniałem się do pracy,
jeździłem na gapę,
próbowałem wejść bez kolejki,
unikałem wizyt u dentysty,
przechodziłem w niedozwolonych miejscach,
deptałem trawniki,
opowiadałem niecenzuralne dowcipy,
dotykałem świeżo malowanych ławek,
kłóciłem się z żoną,
parę razy dałem dziecku klapsa,
nie sprzątałem psich odchodów,
wyżerałem ukradkiem z lodówki,
nie myłem niektórych części ciała (zwłaszcza szyi), czytałem nielegalną literaturę,
za dużo gadałem,
bardzo rzadko czyściłem buty,
zaglądałem w okna sąsiadów..
- może wystarczy (lista jest bardzo długa)?

W każdym przypadku, gdy naruszałem jakiś zakaz albo nie stosowałem się do nakazu, był to akt mojego sprzeciwu (potem nazwanego "kontestacją") przeciwko "dorosłym", a potem, gdy sam stałem się dorosły, przeciwko "władzy".
Ponieważ kochałem moich rodziców, lubiłem nauczycieli, szanowałem przełożonych i żywiłem respekt dla rozmaitych autorytetów i instytucji -
a uczucia te przybierały nawet niekiedy formę kultu - prawie każdy akt kontestacji był w istocie moim sprzeciwem wobec jakiejś niedoskonałości tych, którzy powinni być doskonali, gniewnym rykiem kibica, gdy jego uwielbiany napastnik strzelił samobójczego gola.
Idolatria, kult idoli, rodzi kontestację.

Pamiętam, jak lud Warszawy śpiewał Gomułce "sto lat !"
w dniu narodzin kultu pierwszego komunistycznego idola.
Pamiętam jak wschodziła gwiazda Gierka i jak rozbłysła na początku "przerwanej dekady".
Pamiętam jak objawił się na bramie Stoczni wąsaty deus ex machina, człowiek z żelaza.
Pamiętam, co łączyło wtedy Polaków i pamiętam swe własne nadzieje; nie wstydzę się ich, choć okazały się płonne.
Uważam trzy wspomniane przejawy politycznej idolatrii rodaków za charakterystyczne dla procesu obumierania idei totalitarnych w drugiej połowie minionego wieku.
Ale nasza historia nie była kształtowana przez politycznych idoli : zamiast generała Andersa otrzymaliśmy generała Jaruzelskiego, zamiast Gedroycia - pojawił się Michnik.

Gdyby nie wielkość Jana Pawła II, którego tylko częściowo udało się medialnie przeobrazić w sezonowego idola, gdyby nie wielkość błogosławionego męczennika, księdza Jerzego, bylibyśmy skazani na nieustanne poszukiwanie Kogoś, komu winniśmy okazywać miłość i ufność. Nie jesteśmy skazani. Mimo ponad siedemdziesięcioletniej laicyzacji. Fundament etyczny narodowej i obywatelskiej wspólnoty Polaków nadal - jeszcze - stanowi Ewangelia.

Idoli, proroków mniejszych i inne autorytety, wobec których żywić się chce kompleksy lub kontestować, każdy może wybrać sobie sam.
Idolatria nie jest zakazana, owszem obserwujemy pełną swobodę głoszenia kultu pani Dody czy pana Pudzianowskiego, pana Lisa i pani Olejnik, pana Leppera czy pana Sierakowskiego, nie mówiąc już o generale Jaruzelskim czy redaktorze Michniku.
Jest tych idoli masa, może nawet za wiele, jak na kraj średniej wielkości, więc nic dziwnego że zamiast, powiedzmy, polityki wschodniej ministra Sikorskiego czy wycieku z kancelarii premiera Tuska tematem dnia i nocnych Polaków rozmów bywają już to majtki (lub ich brak), już to plastykowe fantomy penisa, już to, powiedzmy, wąsy, najchętniej jednak rozprawia się o tym, co jeden idol powiedział o drugim idolu.

Za niespełna dwa tygodnie mamy dokonać wyboru Pierwszego Obywatela Rzeczypospolitej Polskiej.
Nie będzie to - jak twierdzą, a może i myślą, polityczni komentatorzy - wybór idola.
Głowa państwa jest oczywiście znakomitym obiektem zarówno dla kultu jak dla kontestacji, ale potrzebna jest organizmowi państwa do czegoś więcej.
Jak to głowa.

Napisałem przed laty wierszyk w tej sprawie; ponieważ jest aktualny, nim pozwolę sobie zakończyć.

Rzekł mędrzec z ulicy Dębowej
do miejscowego matoła :
- Matole, pomyśl i zważ
że Państwo, już nie "ludowe"
koniecznie musi mieć Głowę
a Głowa - musi mieć twarz,
tak : GŁOWA MUSI MIEĆ TWARZ !
(ze szczególnym uwzględnieniem czoła).

Brak głosów

Komentarze

Teraz ja czytam jakby swój życiorys. Z maleńkim wyjątkiem, nigdy nie był moim idolem Giedroyć.

Tak, głowa musi mieć twarz, a nie bezczelną mordę.

Serdecznie pozdrawiam.

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#63751

Bądź pozdrowiony, zacny Synteticusie.
Dziękuję za pozdrowienia i przesyłam wzajemne.
Nazwiska Księcia Redaktora użyłem tylko dla ilustracji, gdyż nikt bardziej znany nie przyszedł mi do głowy (ale to wina głowy).
Andrzej Tatkowski

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#63835