dyskryminacja jako czynnik postępu

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Zawsze byłem dyskryminowany, choć z różnych powodów, bo czasy się zmieniały - i ludzie, oczywiście, też.

Dyskryminowany byłem z powodu przynależności rasowej (tak się złożyło, że jestem rasy słowiańskiej),
potem z powodu przynależności klasowej (której też sobie nie wybierałem),
następnie z powodu światopoglądu (który nie odpowiadał obowiązującym normatywom),
i z powodu wyglądu (który był zgodny z normatywami obowiązującymi w zakładach przemysłu odzieżowego oraz placówkach MHD).

Powodów przybywało w miarę jak ubywało mi włosów i zębów, nie mówiąc o rozmaitych złudzeniach, ale nie o to chodzi.
Wiadomo, że nie wszyscy z wiekiem pięknieją, mądrzeją i szlachetnieją (częściej jest odwrotnie, czego jestem jaskrawym przykładem); chodzi o to, żeby się jakoś do tej rzeczywistości przystosować.

Oswoiłem się z tym, że niezależnie od okoliczności, czasu, czy miejsca, zawsze znajdzie się ktoś gotów dyskryminować mnie w ten czy inny sposób, a powodów i okazji nie brak.

Taki jest, najwyraźniej, ład świata i porządek rzeczy : bez dyskryminacji ani rusz, wszystko by się pomieszało.

Wydaje mi się jednak, że ostatnimi czasy nastąpiło w tej dziedzinie życia jakieś, jak to się mówi, przegięcie :
wszyscy uwzięli się, żeby dyskryminować akurat - mnie.

Pan profesor Gross na przykład dyskryminuje mnie z powodów rasowych oraz wyznaniowych.

Cóż mam począć ? Nawet gdybym poddał się cyrkumcyzji, nos mi się od tego nie zgarbi i nie znikną zapisy w księgach metrykalnych - a poza tym przyzwyczaiłem się przez lata minione do swojej rasy, narodowości i wyznania - do tego stopnia, że sam mógłbym teraz dyskryminować pana Grossa, osobnika mieszanej rasy i takiejże narodowości, wyznania zaś, jeśli się nie mylę, handlowego.
Z rodowodu wywodził się nie będę, nie jestem aż tak rasowy jak - mniejsza z tym kto, ale byle kundlowi szczekać na mnie i moją sforę nie pozwolę. Wara !

Z powodów światopoglądowych dyskryminuje mnie tak ogromna rzesza osób i instytucji, że powinienem być z tego dumny.
Są wśród nich profesorowie i profesorki, dziennikarze i dziennikarki, posłowie i posłanki, osoby duchowne i osoby świeckie, członkowie rządu i zwykłe nierządnice, erotomani i impotenci, starcy i gówniarze, nie brak nawet krewnych i znajomych.
Gdyby udało mi się ustalić, co, poza pogardą dla mnie, bandę tę łączy - przepraszam za wyrażenie - ideowo, mógłbym rozważyć ewentualność podpisania jakowejś ich folkslisty, żeby się ode mnie, starego, od..czepili, ale niczego takiego, dalipan, nie znalazłem.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak mieć dalej w sercu i w głowie to, co mam, a kwestionującym ów mój światopogląd (którego nikomu nie narzucam, męczcie się sami) zaproponować zupełnie inne miejsce czy to do zamieszkania czy do ucałowania.

Pozostaje jeszcze wygląd, zaiste, opłakany.
Takiego faceta nie powinno się wpuszczać nie tylko do knajpy, nie tylko do żadnej przychodni czy poczekalni (może z wyjątkiem pewnego dworca PKP), ale nawet na przystanek tramwajowy, a każda jego obecność w miejscu publicznym powinna być surowo karana; dziatwa powinna obrzucać go tym, co znajdzie w piaskownicach, jak też szyderczymi okrzykami, młodzież starsza - butelkami i obelgami, a schludne staruszki karcącymi spojrzeniami.

No dobra, dobra. Nie będę się narzucał.
Nie muszę się ruszać z domu, żeby wziąć na barki akurat tyle dyskryminacji, ile udźwignę.

Na tym właśnie polega postęp, a może nawet rozwój.

Brak głosów

Komentarze

Postaram się podpowiedzieć, przez wdzięczność iż przypomniał mi Pan zagubioną w mej pamięci historyjkę z gór.

Otóż mawiają ludzie: żałoba to stan ducha, a nie wygląd zewnętrzny. Podobnie jest ze zniewoleniem (że nie każdy niewolnik został zniewolony, chyba się zgodzimy). Czy nie jest tak i z poczuciem bycia gorszym? "Mówisz i masz"?
Podobnie jak i Pan mógłbym w paru punktach poczuć się dyskryminowanym. Jednak bliższy mi jest śmiech w twarz Grossowi wyrosłemu w "Waffen SS", politowanie dla cierpiącego na homofobię Biedronia, czy "Kozakiewicza gest" dla ksenokracji.

Za puentę - historyjka.
Baca wracający z hal usłyszał biadolenie okrutne z krzaków dochodzące. Patrzy, a tam turysta przywiązany do drzewa gołym tyłkiem świeci.
-A cóże to sie panocku stało?
-Ratujcie dobry człowieku, zbuje mnie napadli, pobili, okradli i zgwałcili...

Poskrobał się baca po głowie, pogładził po zaroście i zaczął rozpinać swoje portki:
- Ni mos ty cłowieku dzisioj szczynścia...

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#132925

Zarechotałem (dziękuję !), lecz kiedy już Myśl, zawarta w góralskiej anegdotce, przebiła się przez warstwy wapienia i dotarła tam gdzie trzeba, powróciłem do ulubionego stanu frustracji, prostracji, depresji i desperacji.
Może jeszcze sobie trochę poszargam oraz pojudzę gwoli satysfakcji współbraci ze stowarzyszenia (turystów ?) "Narzekam, więc jestem", w które wpakowała mnie Historia, ale trochę tu nudno, więc proszę się nie dziwić, że się rozglądam, czy aby nie należę jeszcze - gdzie indziej.
Chyba kiedyś, jeśli dobrze pamiętam, należałem, ale może mi się tylko wydawało ?

Pięknie pozdrawiam - A.T.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#133069