Przysypani gruzem muru

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Świat

Byłem w Berlinie kilka razy, byłem także, gdy dzielił go mur i jak każdy, kto widział NRD i RFN, zapamiętałem tę różnicę między mroczną i napiętą atmosferą wschodniej części, a luzacką zachodniej, między kosmitami zamieszkującymi DDR, a całkiem normalnymi ludźmi z Bundesrepubliki. Tak to przynajmniej wyglądało z grubsza.

Jak sobie przypomnę jesień 1989 r., to przypomina mi się to poczucie jakiegoś zażenowania, jakiegoś cholernego wstydu, jakiegoś piekielnego upokorzenia, że (wrzesień) Węgrzy ustalili, iż będą mieć całkowicie wolne wybory, (listopad) gdzieś w Berlinie ludzie rozwalają mur, że (listopad/grudzień) Czesi dokonują aksamitnej rewolucji, że (grudzień) gdzieś w Rumunii ludzie tłuką komunę na ulicach – gdzieś ktoś świętuje naprawdę jakiś historyczny przełom, zaś w Polsce dokonuje się jakiś potworny, perwersyjny szwindel polityczny i czerwone matolstwo miast zniknąć, jeśli nie z powierzchni ziemi, to choćby sprzed ludzkich oczu, w najlepsze wraca do gry politycznej z prezydentem wroną na czele (wybranym przez nowy parlament, w którym większość stanowiła przecież komuna), jakby nigdy nic, co zresztą było nawet zrozumiałe, skoro państwo do końca grudnia nazywało się „peerel”. Miałem wtedy wrażenie, że coś nam nieodwołalnie przeszło koło nosa, a w innych krajach bloku sowieckiego osiągnięto dużo więcej niż w naszym, który uchodził za najbardziej buntowniczy i waleczny. Następne lata tylko potwierdziły tę smutną konstatację. Dziś zresztą różnica między komuną w postaci PO, a komuną w postaci SLD jest doprawdy znikoma – ta sama tępa buta, ten sam instrumentalny sposób traktowania służb specjalnych, te same frazesy o rozwoju gospodarczym i te same brednie o fachowości i apolityczności. Taka sama monopartia pozbawiona jakichkolwiek moralnych zahamowań przed zażeraniem się konfiturami władzy. To samo poczucie bezkarności.

Właściwie od momentu zburzenia muru zaczął się proces zjednoczenia Niemiec, który Polska, kraj szczególnie doświadczony przez zachodniego sąsiada podczas II wojny światowej oglądać sobie mogła zza szklanego ekranu. Owszem, jakaś delegacja wzięła bodajże raz udział w słynnych wielomiesięcznych rokowaniach 2 plus 4, ale na zasadzie obserwatora, a nie kogoś, kto o czymkolwiek na Starym Kontynencie po tejże II wojnie i po „zimnej wojnie” decyduje. Abstrahuję już od „klasy politycznej” Mazowieckiego czy Skubiszewskiego, bo trudno tych ludzi uważać za polityków, którzy w ogóle nadawali się na te stanowiska w „wolnej Polsce” (byli oni raczej doskonale intelektualnie i emocjonalne skrojeni do wymogów postkomunizmu), ale przynajmniej ludzka przyzwoitość nakazywałaby się dopominać o nieco więcej aniżeli o bierne przyglądanie się najważniejszym zmianom w pojałtańskim porządku. Okołowałęsowa elita polityczna nie tylko do tych zmian nie była przygotowana, ale do nich kompletnie nie dorastała, a mimo to - w jakimś szaleństwie swojej pychy - uważała się za godnego reprezentanta polskiego narodu. W rezultacie zjednoczenie Niemiec dokonało się bez jakiegokolwiek materialnego i politycznego zadośćuczynienia Polsce za zniszczenia wojenne i eksterminację polskiej ludności, za obozy śmierci i za zrównanie z ziemią Warszawy, za bestialskie eksperymenty Mengelego i za planowe niszczenie polskiej inteligencji i kultury. Nic ludzie ze styropianu nie wywalczyli, do tego stopnia upojeni byli władzą przydzieloną im przez czerwonych i do tego stopnia przejęci byli swoją rolą „decydentów”, sprowadzającą się do zaganiania polskiego społeczeństwa do kolejnych wyrzeczeń w imię tego, że obywatele są już „we własnym domu”.

Niemcy zatem naprawdę mają co świętować, szczególnie że błyskawicznie rozprawili się ze swoją komuną i nikt ich o „polowanie na czarownice” i walczenie „bronią nienawiści” nie oskarżał. Nam została ponura historia ostatnich 20 lat i świadomość, że niedokończoną antykomunistyczną „rewolucję” trzeba dokończyć i nadzieja, że może nasze pokolenie tego nareszcie dokona. Rozliczając i czerwoną, i różową nomenklaturę.
http://www.rp.pl/artykul/388873_Jak_sypal_sie_mur.html

Brak głosów

Komentarze

Niestety to prawda, rewolucja 1980 roku nie miała swojego finału. Ten finał niekoniecznie musiał wtedy, czyli w 1989 roku, zakończyć się szubienicami.
Teraz żeby to się dokonało, to niestety tego się nie uniknie. Bo przecież beneficjenci przemian będą się bronić - i nie ma im się co dziwić.
Rządzi nami koalicja strachu przed rozliczeniem starych i nowych grzechów i grzeszków.
Media umiejętnie to podsycając wciągają w swoją orbitę coraz to innych, którym wmówiono, że jak ktoś gwizdnął 10 lat temu ryzę papieru xerograficznego do domowej drukarki, to mu zaraz przyjdą ziobrownicy i o 5 rano go wywloką z łóżka i wsadzą na długi wyrok.
To tutaj jest główny trzon elektoratu PO, ludzie, którzy coś tam zwędzili - jakieś zupełnie nieistotne rzeczy. Bo przecież nie ma tylu milionów ludzi, którzy są beneficjentami "kręcenia lodów".

Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#36397

Pytanie stawiam do nas wszystkich.
Czas na działanie. Dosyć długo tu gadamy i nic się nie zmienia.
Ktoś tu gdzieś na blogach zaproponował by zebrali się szanowani wolnościowcy. Być może powinna ukonstytuować się rada prawdziwych Polaków. Być może taka rada powinna jawnie i stanowczo domagać się zmiany.
A potrzeba zmiany wydaje się oczywista.
Mieliśmy Solidarność możemy zorganizować także inne "ciało" do walki o prawdziwie wolną Polskę.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36404

Niestety "brakuje trupa".
W kryminałach trup ożywia akcję, podobnie w polityce, przy czym w polityce trup nie musi być zjawiskiem fizycznym.
Mówiąc mniej obrazowo, nie została przekroczona pewna granica samoświadomości społecznej i brakuje jakiegoś wydarzenia, które dużej, znacznie większej niż my tu dyskutujący, grupie społecznej uzmysłowiła by prawdziwy obraz rzeczywistości.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#36421

"trupem" była afera Rywina, następnie kolejnych "trupów" pojawiło się tyle, że ludziom zobojętniały i nie robią już żadnego wrażenia. I w tym problem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36423

A według mnie nie.
Trupem to będzie według mojej oceny duże tąpnięcie gospodarcze. Afera Rywin - Michnik była chwilowym uchyleniem kulis tego co dzieje się z drugiej strony kurtyny, potem to zamieciono pod dywan. Udało się to zamieść ponieważ ludzie w większości mają słabą pamięć i nie kojarzą pewnych faktów.
Natomiast jak nastąpi padaczka na rynku to wtedy dopiero dotrze do dużej grupy ludzi to, że właśnie takie zakulisowe nieczyste uprawianie polityki ma przełożenie na ich indywidualną sytuację materialną. Ludzie muszą zostać uderzeni po kieszeni żeby do nich dotarło.
Wbrew pozorom identycznie było za PRL-u, zawsze tlił się bunt co odpowiada temu, że my w tej chwili tu i teraz wypisujemy w necie. Wybuch następował dopiero w momencie drastycznego pogorszenia warunków płacowych (zaopatrzeniowych, życiowych).

Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#36429

Otworzyc wreszcie te archiwa.Sciagnac co jest mozliwe z archiwum Rosji i tez pokazac.
Wyrwac ten bolący ząb wreszcie.

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

Vote up!
0
Vote down!
0

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#36440

komunistami.
Dobór tych ludzi!
Ponura kwintesencja tajnych uzgodnień!
I ten brak rozliczeń!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#36445