Wzorzec Lisa czy raczej Urbana?

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

To nie jest do końca tak, jak pisze Aleksander Ścios, że w neokomunizmie naganny jest sam konflikt, złe są ostre wypowiedzi, zgubna jest „kontrowersyjność”. I konflikt, i ostre wypowiedzi, i „kontrowersyjność” są bowiem podstawowymi narzędziami sprawowania władzy w neokomunizmie – istota rzeczy sprowadza się zaś wyłącznie do tego – o kogo chodzi. Przecież gdy PiS rządził, to Tusk nawoływał do „obywatelskiego nieposłuszeństwa”, to wtedy organizowano „ruch na rzecz demokracji”, a do „białego miasteczka” ganiały urzędowe poczciwiny z kanapkami; to w owych czasach dzielni profesorowie wypisywali na lustracyjnych blankietach, by pajace całowały ich w d..., młodzi (starsi też) satyrycy (z sercem po właściwej stronie i ręką wystawioną do właściwego płatnika) obowiązkowo wyszydzali jak nie Kaczorów, to mohery lub katoli, a w księgarniach wybuchały „spontaniczne protesty” uczniów przerażonych tym, że Gombro może zniknąć ze spisu lektur. Gdy Tusk z ciemniakami na nieustannie nakręcanym (i politycznie, i medialnie) konflikcie doszedł w końcu do władzy, to jedynie zmieniły się bieguny, ale konflikt pozostał – tym razem to „pisowska opozycja” zaczęła sypać piach w tryby, to „pisowski prezydent” nie dawał rządzić i kompromitował Polskę, to wreszcie „pisowscy wyborcy” okazali się zawadą na drodze pojednania warszawsko-moskiewskiego, paranoikami od smoleńskich spisków i sektą broniącą krzyża.

J. Staniszkis, opisując komunizm, ukuła takie pojęcie 'regulacji przez kryzysy' - myślę, że nadaje się ono także do wyjaśniania specyfiki neokomunizmu; wywoływany przez nomenklaturowe środowiska konflikt bowiem jest po prostu sposobem rozładowywania społecznych napięć, kierowania nastrojami i oddalania zagrożeń, które mogłyby zmieść uzurpatorską władzę z ciepłych posad lub też zagrozić jej żywotnym, pookrągłostołowym interesom. Nie bez przyczyny w latach 80. tyle wysiłku wkładano we właściwe przedstawienie konfliktu – czerwoni przecież portretowali sytuację tak, jakby to Im ktoś zagrażał, jakby to Oni byli w defensywie, jakby to Oni się bronili przed „podziemnymi agresorami” - a nie tak, że to Oni stanowią zagrożenie, że atakują, że są agresywni. Ta sama metoda, obszernie zresztą omówiona w ostatnim numerze „GP” przez P. Lisiewicza w znakomitym tekście „Goebbels, Urban, Palikot” (http://niezalezna.pl/article/show/id/37322 (kto nie czytał jeszcze, gorąco polecam)), stosowana jest do dziś. Konflikt staje się naganny, zły, godny potępienia, straszliwy w skutkach, wywołuje najświętsze oburzenie (establishmentu oraz mainstreamu) tylko i wyłącznie wtedy, jeśli jest wywoływany przez „kontrrewolucję” lub jeśli „kontrrewolucji” można go przypisać.

Widać to jak na dłoni w przypadku iście bolszewickiej walki z Krzyżem upamiętniającym ofiary katastrofy z 10 kwietnia. Zainicjował ten konflikt pewien podły człowiek, który zasiada na miejscu śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego, ale natychmiast przypisano ten konflikt osobom, które w celach pokojowych i modlitewnych zbierały się pod tym Krzyżem, wspominając z bólem poległych. Potem już tylko sterowano konfliktem tak, by po jego szybkim i skutecznym podkręceniu można było posłać satanistyczne bojówki osłaniane przez pożal się Boże policję czy borowców, którzy nie byli w stanie zapewnić bezpieczeństwa Prezydentowi Kaczyńskiemu i Jego delegacji, ale już wobec kobieciny broniącej Krzyża potrafili niesamowicie naprężyć muskuły. Mundurowi, którzy w Smoleńsku nie potrafili zabezpieczyć miejsca katastrofy, okazali się niezwykle dzielni, jeśli chodzi gotowość do pacyfikowania bezbronnych ludzi na Krakowskim Przedmieściu i niebywale tolerancyjni, jeśli chodzi o bolszewików, którzy w środku stolicy atakują modlących się Polaków.

Musimy zrozumieć, że bez konfliktu zamordyści by nie mogli sterować społeczeństwami. Konflikt pozwala przekierowywać emocje różnych środowisk na różne grupy obywateli, a w skrajnych sytuacjach, tworzyć dla tych grup getta lub koncłagry. Oczywiście zamordyści, wychodząc z założenia, że tylko oni mogą generować konflikty, nie mają zamiaru godzić się na to, by ktoś z zamordystami na serio wojował – zwłaszcza zbrojnie, bo to już wtedy jest „niewłaściwy”, „zgubny” konflikt, a nawet „bratobójcza wojna”, przed którą wielokrotnie przestrzegali czerwoni bojący się, że zawisną jednak na latarniach, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli (pisałem o tym w POLIS MPC: „Rozważania o wojnie domowej”). Filozofia zamordysty jest prosta jak myśl Lenina: gdy ja biję, to jest dobrze, ale biada tym, co mnie chcieliby pobić. Tę filozofię znakomicie wyrażał Goebbels stanu wojennego, przedstawiając ks. Jerzego jako osobę wyjątkowo konfliktową, a nawet posiadającą materiały wybuchowe, czyli, co tu dużo kryć, terrorystę. Nieistotne było to, że materiały podrzuciła Bezpieka, grunt, że można się było na ich istnienie powołać. W ten sposób bolszewicka władza – sama posługująca się na co dzień terrorem – miała czelność terrorystami określać ludzi sprzeciwiających się jej.

Ten sam mechanizm socjotechniczny wykorzystywany jest dzisiaj. Okazał się on skuteczny za poprzedniej komuny, okazuje się niezwykle skuteczny za neopeerelu, czyli III RP. Należy jednak pamiętać, że skuteczność działań zmierzających do sztucznego wywoływania konfliktów, a następnie ich policyjnego lub bojówkarskiego pacyfikowania jest ograniczona tym jednym, wspomnianym przeze mnie, czynnikiem niekontrolowalności. Można się bawić zapałkami (że odwołam się do bardzo trafnego sformułowania prezesa PiS-u), ale mając świadomość, że długotrwała zabawa może spowodować pożar. Niewykluczone, że zamordyści chcieliby doprowadzić w Polsce do rozlewu krwi po to, by obarczyć nim właśnie „pisowską opozycję”, „mohery”, „sektę” etc. (co pozwoliłoby sięgnąć po środki policyjne wobec „kontrrewolucji”), ale muszą wiedzieć, że jak się posuną za daleko, to w naszym kraju wybuchnie taki społeczny konflikt, iż niektórzy politycy będą musieli za granicę uciekać i to do krajów bez ekstradycji, by nie wylądować na długie lata za kratkami.

http://cogito.salon24.pl/216829,wzorzec-lisa
http://polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=764:rozwaania-o-wojnie-domowej&catid=290:dzielnica-publicystow&Itemid=313 („Rozważania o wojnie domowej”)

Brak głosów

Komentarze

Witam

FYM-ie! Bardzo celne! Zresztą mam takie same odczucia. Przez 20 lat skutecznie manipulowano ludźmi. Początkowo było to trudne i wymagało jednak ich "zunifikowania" na intelektualnym poziomie ponizej zdolności samodzielnego myslenia. To się udało i teraz sterować i manipulować (szczególnie młodymi ludźmi) jest bardzo łatwo, dziecinnie łatwo.

Mozna to robić niemal już jawnie i oficjalnie... i to w taki sposób, który na poczatku lat 90-tych byłby nie do przyjęcia (czy ktoś wyobraża sobie ktoś walkę o krzyż na poczatku lat 90-tych?)...

Masz rację: konflikt generowany strachem przed prawdą jest jedynym elementem umozliwiającym trwanie postkomuny III RP. Mało tego konflikt (jak piszesz) daje "ujście pary negatywnych emocji" i scala środowisko wokól wspołnego wroga (PiS, Katole, Kaczyńscy). Emocje i myślennie nakierowuje się na walkę z wrogiem (sztucznym i wykreowanym) a nie na realne, logiczne myślenie. Utzrymuje się w ten sposób "stado" bezwolnych zwolenników, którzy niezależnie co zrobi PO (chocby nawet i Bronek okazałby sie być przebraną w ludzka skórę małpą) to i tak będzie to dla nich nieistotne... bo jest wróg, z którym trzeba walczyć... i w imię tej walki nie można niszczyć "swoich" i do tego światłych oraz postępowych liberałów (to, że to socjal-global-komuno-totalitaryści to też nie istotne)....

"Zobacz jaki ten Donek kochany jest. Taki Rostowski i Boni chcieli podnieść VAT o 3% a Donek sie nie zgodził i podniósł tylko o 1%... ale trzeba było podnieść, bo Tusk nie mógł przeprowadzić reform z powodu vet Kaczora... i przez to Polska jest teraz w tak złej sytuacji, ze Donek musi podnosic podatki... ale dobrze, że walczy o nas i udało mu się przekonać Rostowskiego tylko do podwyżki, niestety koniecznej o 1%" - argumentacja PO-wca w czasie dyskusji ze mną. Autentyczne w wydźwięku, choć pominąłem "przecinki"... (oczywiście Chłopca wyprostowałem, ale zobacza... jak łatwo jest nimi manipulować).

Pozdrawiam

Pozdrawiam
krzysztofjaw
http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com)

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#78589

Doskonały tekst! Fakt, że jesteśmy rozgrywani za pomocą konfliktów sterowanych przez starszych i mądrzejszych świadczy niestety o naszej zupełnej słabości i uprzedmiotowieniu...

Vote up!
0
Vote down!
0
#78590

... przesadnie optymistyczne - przeceniasz Polaków.

(Ale po co ja to w ogóle mówię, skoro i tak tego nie przeczytasz?)

Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#78623

[quote=tj]Doskonały tekst! Fakt, że jesteśmy rozgrywani za pomocą konfliktów sterowanych przez starszych i mądrzejszych świadczy niestety o naszej zupełnej słabości i uprzedmiotowieniu...[/quote]

Kto nie dawał sobie kitu wciskać, dziś nie czuje się rozgrywany, a po prostu w naturalny sposób ponosi konsekwencje rozgrywania, którego wiadomo kto jest autorem. Gdyby czuł się uprzedmiotowiony, nie protestowałby przeciwko np. przeniesieniu krzyża, nie domagałby się wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Starsi i mądrzejsi? Hmmmm... raczej przykuci do koryta i nadużywający władzy i wpływów z niej płynących.

contessa

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#78652