URZĘDNIK, MÓJ PAN
Zaczynam wątpić w ekonomiczny rozsądek naszych władz. Od lat nic się nie zmienia; urzędowy ping - pong nie ma końca i powoli staje się naszym zwyczajem, tak jak nonszalancka maniera nieodpowiadania na listy. Unia wytyka nam niechlujstwo w nieracjonalnym leczeniu i ma słuszność: rozpoznanie patologicznego zjawiska decyduje o skuteczności terapii. Narzekania na bezustanny brak środków, odwieczne apele o zaciskanie pasa, powoływanie się na dziury budżetowe i ubogie państwo, nie wytrzymują krytyki i są śmieszne, gdy widzi się, że jednocześnie stać nas na ponoszenie kosztów nagminnych malwersacji (np. ostatnie aresztowania skorumpowanych ”szefów” ZUS i wycieczka jego pracowników do Tunezji na koszt rencistów).
Zastanawiam się, kiedy zaczniemy myśleć w sposób racjonalny, to znaczy - ekonomiczny. Kiedy zacznie się nam opłacać zdrowy rozsądek? Czy nastanie za naszego życia i wreszcie przestaniemy być swawolnymi utracjuszami? A może Urzędy te nie są zainteresowane prawidłową działalnością? Mam wrażenie, że powołane są tylko do lamentowania, a chory jest w tych Instytucjach traktowany jak zło konieczne, zawalidroga, oszust i pieniacz żerujący na urzędniczych uczuciach. Nie są zainteresowane polepszeniem obecnej sytuacji, lecz wolą o niej DYSKUTOWAĆ, GAWORZYĆ, UBIJAĆ DEMAGOGICZNĄ PIANĘ. Wniosek: okazuje się, że nie wspólny interes jest dla nich ważny, ale gospodarcza zadyma, tradycyjna korupcja, odwieczny bałagan, trwa zatem zabawa w przeciąganie liny, ta nasza wzajemna i demagogiczna licytacja o to, który urząd wymaga większych subsydiów.
PS.
Po cóż ja to mówię? Mówię po to, by uświadomić różnym marnotrawcom naszych pieniędzy, że źle się bawią ZA NASZYM PRZYZWOLEWNIEM. Za naszym, gdyż nie ma w nas tej świadomości, że urzędnik, to nie nos, ale tabakierka; urzędnik, to nie Pan i Władca; urzędnik, to nie funkcja dożywotnia i dziedziczna; urzędnik, to SŁUŻĄCY; np. ja go powołałem i ja mogę go odwołać, gdyż to ja opłacam mu liberię.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 449 odsłon