Dewaluacja słowa, czyli - Lenin w sutannie
Słowo "kultowy" robi w Polsce karierę obezwładniającą wręcz. Podobnie jak niegdyś szałowy, fajowy, obłędny, odlotowy. Kultowy, to znaczyło dawniej - obrzędowy, rytualny, religijny. Teraz kultowe jest wszystko, co cieszy się dobrze sprzedającym się powodzeniem i finansowo ponadprzeciętną oglądalnością. Kultowy może być sedes, oczywiście jeżeli przedtem należał do popularnej gwiazdy.
Słowo kultowy jest wyśmienitym przykładem ilustrującym zjawisko, które nazwałbym językowym zrogowaceniem. Nawet religia stała się towarem i zwróciła się frontem do klienta; duszpasterska posługa zeszła na nieważny plan i przekształciła się w operetkową usługę metafizyczną świadczoną wprost proporcjonalnie do zawartości opłaty, wobec tego kwitnie religia dla szpanerów i pokątnych wyznawców Lenina w sutannie.
Andrzej Wajda nakręcił film "Wszystko na sprzedaż". Film, jak na tamten czas, obezwładniał bezwzględnością moralnej oceny: myśl każdą i rzecz każdą można opchnąć. Poczciwy czas rozwinął macki i prawda filmu wykopyrtnęła się na skrzeczącej rzeczywistości, a do głosu dorwał się absurd, zgroza, koszmarna wizja upadku drugiej Polski spadającej na nowe dno.
Nastały lata rozpryskowych żniw, anonimowych truposzy walających się po ekranie telewizora, przypadkowych nieboszczyków statystujących w filmach akcji, bezdusznych i bezmyślnych, CZŁOWIEKOWATYCH atrap, pełnych ludzkich opakowań, psychicznych futerałów skazanych na paru sekundowe pętanie się po szybkostrzelnej fabułce, groźnych facecików szybko znikających z ekranu, pojawiających się na nim w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek; prawdziwa agonia stała się tandetną rozrywką, a skasowanie człowieka – normą: bohater na niby - umierał na niby.
Człowiek zredukowany został do odgrywania roli tła w stworzonym przez siebie teatrze fikcji. Nieważne jest to, czego doświadcza, ważne jest jak, do kogo i gdzie w co komu strzela; nie co przeżywa, lecz to, kogo, za co i kiedy kopnął go w grdykę. Świat rzeczywisty zastąpiony został światem wirtualnym, a dogmaty - przypuszczeniami. Tak oto ślini się w nas komiksowy realizm.
Słowo, to barometr epoki. To znak triumfu i rozwoju myśli lub, jak teraz, jego przeciwieństwo. Teraz obserwujemy niepohamowane gdakanie i metodyczne butwienie minionego czasu. Mamy więc cherlawe, dowolne, wydezynfekowane z prawdy i odarte z sensu, przekształcone w nielogiczne ciągi zdań. I zdania te, o zawartości nie popartej faktami, obdarzone natomiast domysłami, wyrządzają nam, ich czytelnikom. taką samą krzywdę, jaką przed laty wyrządzał nam cenzor uzbrojony w brak mózgu i nożyczki podłączone do KC.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1213 odsłon
Komentarze
Autor
16 Grudnia, 2010 - 23:36
"Słowo, to barometr epoki."
Dokładnie, a gdzie szlachetna sztuka epistolograficzna.
Zjedzona przez maile, sms-y pozbawione interpunkcji,pełne wszelakich błędów.
O tempora, o verbum !
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.