Jak zaczipować leminga. Kontynuacja

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

 

Parę lat temu opublikowałem notkę "Jak zaczipować leminga" w sposób niewidoczny bo neurologiczny. Rezultaty możemy od r.2007 obserwować w naszym, jakby tu powiedzieć... Kiedyś nazywało się to miesce najweselszym barakiem w obozie demoludów i coś z tego pozostało, z tym , że bardziej teraz przypomina gigantyczne laboratorium zwariowanego socjologa psychopaty.

Jednak jednocześnie postępuje naprzód proces realnego, namacalnego czipowania populacji, z rozmaitych powodów, głównie ze względu na wygodę osobistą bądź instytucjonalną, organizacyjną. W sumie poszczególne rozwiązania składają się na globalny proces inwigilacji. Proces ten przebiega bez większych zakłóceń, bo jednocześnie skorelowany jest z tendencją do publicznego obnażania swojego prywatnego ja. I o tym mówi polecany artykuł:

]]>http://www.rp.pl/artykul/628874,1130991-Ostatnie-drzenie---felieton-Anny...]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

bo zaczipują na pewno, kierując się naszym brakiem bezpieczeństwa, nasza wygodą i ogólnie pojętym "naszym dobrem"

Ta mała rurka wielkości ziarnka ryżu wszczepiona nam w ucho, czoło, przedramię zapewni nam wejscie do kina, metra, zakupy, wreszcie zameldowanie się w miejscu pracy, nauki czy w domu.

To żaden problem, to udogodnienie. Ten implant stanie się drugim ja. A może to my będziemy dodatkiem do niego.

Problem powstanie, gdy każda bramka, czujnik czy kamera rzeczonej rurki(czyli nas) nie rozpozna ...

Jeżeli to awaria, zostanie zapewne szybko usunięta. A jeżeli nie ? A jeśli ktoś uzana nas za osobę nieporządaną ?

Wtedy jednym naciśnięciem klawisza skazuje nas na banicję (może eutanazję ?)

Zatem pozwalając na iniekcję czipa postąpimy tak jakbyśmy dali złodziejowi klucz do naszego mieszkania, dyspozycje dysponowania kontem w banku czy jakieś weksle i oświadczenia in blanco.

Mało? Dajemy oświadczenie woli(testament) in blanco

Wielki Brat wpisze co zechce ....

Vote up!
1
Vote down!
0
#1433949

Miłe złego początki...

Vote up!
0
Vote down!
0
#1433957

"Kawałek elektroniki o wymiarach znaczka pocztowego wszczepiany pod skórę, sterowany pilotem i działający przez 16 lat. Tak według naukowców z MIT ma wyglądać przyszłość antykoncepcji. I to już za cztery lata.
Chip będzie wszczepiany w pośladek, pod ramieniem lub w podbrzusze. Każdego dnia bateria ma wysyłać elektryczny impuls do zasobników z lekiem, powodujący wprowadzenie do krwiobiegu 30 mikrogramów lewonorgestrelu, hormonu wykorzystywanego w wielu środkach antykoncepcyjnych.
Podobne rozwiązania są dostępne już dzisiaj. Ale jest z nimi jeden problem. Kiedy kobieta dojdzie do wniosku, że jednak chciałaby mieć dzieci, musi jechać do szpitala na usunięcie implantu.

- My stworzyliśmy antykoncepcję, którą można kontrolować pilotem. Włączać lub wyłączać ją wedle woli - mówi Robert Farra, inżynier z MIT i prezes MicroChips, firmy założonej, by wprowadzić urządzenie na rynek w 2018 roku.

Historia MicroChips zaczęła się w 1993 roku, kiedy Joe Santini, przebywający na wakacyjnej wymianie student Uniwersytetu Michigan, przyglądał się prezentacjom profesorów MIT. Wśród nich był Michael Cima, który zajmował się inżynierią materiałową. Na jednym z przedstawionych przez niego slajdów widniał taki sam chip, jakiego używa się chociażby w telefonach, wszczepiony pod skórę i dozujący pacjentom lekarstwa.
Ładunek elektryczny otwierał niewielki zasobnik i lek dostawał się do krwiobiegu w regularnych odstępach czasu lub w kolejności ustalonej przez lekarza zdalnie kontrolującego urządzenie.
Santini zaraził się tą ideą na tyle, że właśnie w MIT postanowił robić swój doktorat, większość czasu poświęcając budowie prototypów tego rodzaju implantów. Jego prace przykuły uwagę inwestorów finansujących technologie medyczne, m.in. Polaris Partners. Badania zatem szybko zamieniły się w firmę. To był jednak dopiero początek problemów.
Mniej więcej dziesięć lat później MicroChips zatrudniająca 40 pracowników przygotowywała się do pierwszych testów klinicznych z udziałem ludzi. Opracowane przez nich urządzenie miało dostarczać leki pacjentom chorym na osteoporozę. Niestety, na przełomie lat 2003 i 2004 miniaturyzacja była daleka od dzisiejszego poziomu. Dalece mniej rozwinięta była także nanotechnologia.

Testowany wtedy prototyp dostarczał 20 dawek medykamentu, co starczało zaledwie na 20 dni. Był też rozmiarów sporego jajka. O ile sama idea sprawdziła się doskonale, o tyle jej praktyczne zastosowanie napotkało trudne do przezwyciężenia technologiczne bariery. Inwestorzy zareagowali więc chłodno.
Firma skurczyła się do zaledwie dwóch osób upchanych w darmowym biurze udostępnionym w siedzibie Polaris. Gorączkowe prace nad usprawnieniami trwały jednak mimo wszystko. - Udało nam się zmniejszyć urządzenie do rozmiarów dwóch ułożonych na sobie klocków do scrabbli. Stukrotnie poprawiliśmy też wydajność przechowywania leku, mogliśmy zawrzeć znacznie więcej dawek - opowiada Farra. Nieoczekiwana pomoc nadeszła ze strony najbogatszego człowieka na świecie.

- Bill Gates i ludzie z założonej przez niego Gates Foundation pojawili się w moim laboratorium jakieś dwa lata temu - opowiada prof. Bob Langer z MIT, współzałożyciel i członek rady nadzorczej MicroChips. - Fundacja Gatesa zajmuje się niesieniem pomocy mieszkańcom krajów Trzeciego Świata. Jej pracownicy szukali nowych technologii, które rozwiązywałyby tamtejsze problemy. Zachowywali się trochę jak w hipermarkecie. Mieli listę rzeczy, których szukali, i pytali o nie kolejno. W końcu doszliśmy do kwestii antykoncepcji - mówi prof. Langer. - Gates chciał urządzenia pozwlającego kobiecie samej decydować o tym, czy chce zachodzić w ciążę. Pragnął, by miała nad tym kontrolę przez lata. I to w miejscu, gdzie nie ma łatwego dostępu do aptek, szpitali czy choćby lekarzy. Powiedziałem mu, że mamy coś takiego - wspomina prof. Langer. Wizyta zaowocowała przekazaniem przez fundację ponad 6 mln dolarów grantu. MicroChips zyskała nowe życie.

- Testy kliniczne z nową wersją chcemy rozpocząć w przyszłym roku - mówi Farra. Według niego na ewentualny sukces rynkowy implantu złoży się kilka czynników. - Przede wszystkim cena. Cały czas pracujemy nad procesami produkcyjnymi, które pozwolą robić takie urządzenia jak najmniejszym kosztem. Same kobiety muszą też chcieć wszczepić sobie implant, a ta chęć wcale nie jest taka oczywista - dodaje.

Obecnie w USA implanty antykoncepcyjne nosi zaledwie 0,5 proc. kobiet. Starczają one jednak zaledwie na trzy lata i nie można ich po prostu włączać i wyłączać.

- Trzecia sprawa to kryptografia. Musimy rozwiązać problem zakodowania implantu w taki sposób, by wykluczyć przejęcie nad nim kontroli przez jakiekolwiek niepowołane osoby. Do premiery w 2018 roku czeka nas jeszcze mnóstwo pracy. Ale jestem optymistą - mówi Robert Farra"

Coraz lepiej ...

I co wy na to?.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1434011