Mgła opada jak całun
Taka scena. Statki stojące na redzie u wodnych bram Gdańska, Gdyni, Szczecina. I przepływający obok nich cień małego samolotu, z którego pokładu filmowany jest ten obraz. Towarzyszy temu muzyka poważna i groźnie brzmiące słowa komentatora dziennika telewizyjnego. Ten widok stoi mi przed oczami, kiedy przypominam sobie koniec sierpnia 1980 roku. Koniec wakacji. Przy okazji przychodzi mi także do głowy tekst piosenki "Lombardu". Konkretnie ten dwuwers w którym: >> spiker cedził ostre słowa, od których nagła wzbierała złość <<. Ale jak przypomniam sobie, mnie wówczas nie ogarniała żadna złość. Raczej lęk. Przed tym co nadejdzie. To znaczy, przed tym wielkim niewiadomym, czymś co ma się wydarzyć.
Na ten obraz nakłada mi się inny. Wcześniejszy. Jest 16 października 1978 roku. Pierwsze słowa które padają z ust nowo wybranego papieża brzmią: >> Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chyrystusowi! <<. Te słowa jednak są zagłuszone przez emocje. Szaloną radość z tego, że mamy swojego papieża . Wówczas nieważne jest to co mówi. Ważne, że jest. Teraz wiem, że to jednak te słowa, które wówczas powiedział były najistotniejsze. Ale ja wówczas tego nie dostrzegam.
Kiedy dzisiaj myślę o tych dwóch krótkich zdaniach wypowiedzianych przez Jana Pawła II, przychodzi mi na myśl jeszcze jeden epizod. Tym razem z Ewangeli .Scena, w któr Jezus przywraca wzrok ślepcowi w Betsaidzie. Oczy niewidomego nie otwierają się od razu. Najpierw widzi zaledwie zarysy. Mówi: >> widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa <<. Dopiero kiedy Jezus ponownie kładzie ręce na jego oczy zaczyna widzieć "jasno i wyraźnie".
Jak z tym jest? Czy to reguła, że nie rozumie się faktycznego znaczenia usłyszanych słów, że nie dostrzega prawdziwej istoty wydarzeń, nie docenia ludzi, którzy żyją równolegle do nas? Czy jest tak, że tylko przeczuwa się wagę jakichś spraw, ale świadomość znaczenia przychodzi dopiero później? Kiedy wszystko układa się w pewną całość? Czy dopiero z dystansu jesteśmy w stanie poznać rzeczywiste znaczenie słów, wagę zdarzeń, wielkość ludzi?
A jeśli od pierwszego momentu widzi się, że jest to rzecz tak istotna, tak nieprawdopodobna, że nie można się z niej otrząsnąć. Czy można się pomylić co do jej znaczenia? Konkretnie? No, gdy jest na przykład tak jak w tym przypadku, gdy wciąż - niezależnie od tego, gdzie jestem i o czym myślę - staje mi przed oczami jeden tylko obraz: wielkie wysypisko śmieci, pełne różnych elementów - foteli , bagażu, kawałków samolotu, fragmentów ciał . Taki ogromny śródleśny śmietnik. I powraca pytanie - kto ich chciał wyrzucić na śmietnisko historii? I jeszcze ta wygięta blacha z białoczerwoną szachownicą, przysypana okruchami ziemi. Jak otrząsnąć się z tej wizji ? Jak wyzwolić się od niegj? Po 10 kwietnia nie mogę słuchać śmiechu kabaretów, głupich dowcipów; z obrzydzeniem patrzę jak "nienasyceni" za wszelką cenę pragną posiąść całą władzę, sprawiając wrażenie, że nie cofną się przed niczym.
Czy takim przełomem dla nas wszystkich, jak pierwsze słowa Jana Pawła II skierowane do wiernych, jest tragedia smoleńska? Od pierwszych minut, kiedy tylko dowiedziałem co się wydarzyło, mam nieodparte wrażenie, że tak. I chociaż główni celebryci w mediach, już dawno odtrąbili koniec żałoby, marketingowcy wykorzystują to wydarzenie w reklamach piwa i telefonów, a cyniczni prześmiewcy szydzą z niego, i z tych którzy głęboko odczuwają tragedię - ja czuję że tak. I choć "wielkie medialne autorytety" podsumowały już dawno i krótko, że byliśmy żałobnikami przez trzy, może pięć dni, ale przecież się otrząsnęliśmy, bo nie można wiecznie rozpamiętywać jakiegoś tam wypadku, ja czuję coś innego. Czy tylko ja? A co jeśli się nie otrząsnęliśmy ? Jeśli wciąż czujemy ucisk tej tragedii jak wielki rdzewiejący gwóźdź , który tkwi nieustannie w gardle?
Nie. Myślę, że nie tylko ja tak to czuję. Wciąż przecież napotykam nowych ludzi, którzy nie mogą się pogodzić z procesem wyjaśniana tej sprawy. To jest tłum, który nie topnieje. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że prawda o tym wydarzeniu, a właściwie coraz dłuższa lista pytań, kwestionująca wnioski płynące z rosyjskiego śledztwa dociera do coraz większej ilości ludzi. Pytania gromadzą się nad rządzącymi jak wielka gradowa chmura. Wątpliwości narastają lawinowo. Dyskusja jest coraz bardziej rzeczowa. Czy nie ogarnia całego kraju? A ci którzy jej nie słyszą? Ci po prostu nie chcą jej słyszeć. Może się boją prawdy, a może są tak zasłuchani w pochlebstwa klakierów, że nic innego do nich nie dociera. Nie wiem.
W każdym razie wciąż słyszę głos Ojca świętego: >>Nie lękajcie się. Otwórzcie drzwi Chrystusowi.<< Otwórzcie drzwi Prawdzie. A więc to Prawda ma nas wyzwolić? Czy zawsze jest tak, że gdy ludzi ogarniają ciemności kłamstwa, ci w naturalnym odruchu kierują się ku światłu?
Czy tak rodziła się "Solidarność" w 1980 roku?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6324 odsłony
Komentarze
Re Mgła opada
2 Lipca, 2010 - 19:13
Każdy wrzód buduje się długo.Boli i męczy. Aż któregoś dnia pęka. Ból mija. Obrzydliwa maź wychodzi z rany. I aby się nie odbudował, RANĘ NALEŻY OCZYŚCIĆ.
A co do Solidarności, To nie była walka o Solidarność. TO OD POCZĄTKU BYŁA WALKA O PRAWDĘ. Solidarność miała być tylko NARZĘDZIEM. Aż do momentu, kiedy urósł na niej wrzód -elita donosicieli.
Wypływ tego ropnia obserwowaliśmy w wyborach. I stawiam pytanie - czy nie czas już na CZYSZCZENIE RANY???
Pozdrawiam myślących.
duzo wiemy
2 Lipca, 2010 - 19:49
do tego wszystkiego co wiemy proponuję dorzucic wiedzę od Boga samego płynąca. o tym co sie dzieje i bedzie działo mówi wielokrotnie MATKA BOŻA w swoich oredziach .nie wszyscy chyba maja swiadomosc że całkiem aktualnych. wszystko układa sie wtedy we wspaniałą logiczna całośc. najgorsze że ludzie nie słuchaja ani współczesnych " proroków_ jak choćby Ojciec świety Jan Paweł II czy ks. Popiełuszko . nikt piękniej nie mówił o prawdzie jak oni. przynajmniej ja nie czytałam.
Swieta Faustyna mówiła ze z Polski wyjdzie iskra która przygotuje świat na ponowne przyjście Chrystusa. tą iskrą według wielu teologów był Jan Paweł II. Juz go nie ma wiec sie zaczęło. zlo ma ostatnie chwile na zaistnienie więc szaleje, wydawałoby się bezkarnie ale to tylko złudzenie.
kaczoorek
@rospinie
2 Lipca, 2010 - 20:16
Obawiam się że to nie zwykły wrzód.
To raczej nowotwór i to złośliwy. Budował się latami z wolna zmieniając strukturę tkanki i upośledzając pracę zaatakowanego narządu. Praktycznie w pierwszych stadiach nie dający się wykryć. Bo w organiźmie układ odpornościowy nie rozpoznaje go jako wroga i z nim nie walczy. A i objawy są mało zauważalne. Dopiero z biegiem czasu gdy się rozrośnie może zacząć nam doskwierać upośledzając taki czy inny organ w zauważalnym stopniu.
Jednak potrafi też "przerzucić" się na inny organ skutecznie go niszcząc.
Jeżeli natomiast jego celem będzie układ odpornościowy organizm staje się bezbronny wobec banalnej infekcji. W tym przypadku wydaje mi się że mamy do czynienia z jego złośliwą wersją i licznymi już "przerzutami". Organizm jest już skrajnie wyniszczony i wycieńczony. A choroba postępuje...
Nowotwór w przypadku nie podjęcia natychmiastowego leczenia doprowadzi do śmierci organizmu i ..swojej. Ale jest zbyt prymitywny by to pojąć.
Jeszcze jest nadzieja że organizm wygra. Tylko trzeba mu pomóc podejmując leczenie natychmiast. Usunąć chore tkanki i wypalić go promieniowaniem.
Wówczas jest cień szansy że usunięte tkanki się odbudują a organizm zwycięży chorobę. Niestety bez lancetu się nie obejdzie a leczenie będzie długotrwałe. Walczyć czy się poddać? Nie ma innej alternatywy jeżeli organizm ma przetrwać. My nie mamy jej także.
W. red
W. red
Re: Mgła opada jak całun
2 Lipca, 2010 - 21:35
Ma Pan absolutną rację Panie Romku . Od pierwszych sekund po zamachu TO się czuło.
"Zardzewiały gwoźdź w gardle " to bardzo adekwatne określenie.
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
Mgła z moich oczu
3 Lipca, 2010 - 00:54
Mgła z moich oczu ustąpiła 11.04 około godz. 15. Moja dezorientacja i odsuwanie od siebie myśli o braku realnej możliwości przypadku trwała właśnie tyle czasu. Szok pozostanie wydaje mi się na zawsze. Tak jak i zupełnie inne spojrzenie na otaczający nas świat. Ta żałoba trwa. Nic nie jest dla mnie takie samo jak przed sobotą 10.04. Pozdr.