Każdy kij ma dwa końce
„Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej ma projekt ustawy o aneksji Krymu - informuje "Ukraińska Prawda". Złożony został 28 lutego. Projekt umożliwia "przyjęcie do Federacji Rosyjskiej jako nowego podmiotu państwa obcego w celu ochrony obywateli".”
Czyżby to kolejny znak czasów, w których żyjemy?
Propagowanie wielokulturowości i pomieszania etnicznego sprzyja wędrówce ludów. Zacierają się stare granice na kontynentach, bo przyjazna multikulti wizja świata, nie lubi podziałów.
Mieszanie społeczeństw zyskuje nawet wielu entuzjastów. Jest atrakcyjne zwłaszcza dla społeczności przemieszczających się ze względów gospodarczych, albo z powodów politycznych.
Chociaż promuje się wielokulturowość jako nowoczesną formę współistnienia narodów, to jednak z założenia, nie jest to nic nowego.
Polityka imperialna, tak popularna w poprzednich stuleciach, pozostawiła po sobie sporo rozsianych gęsto enklaw narodowościowych, usytuowanych na obcych etnicznie terenach.
Przesiedlenia, zesłania, były popularną formą nacisku i restrykcji na tubylczej ludności podbitych ziem.
W ich miejsce osiedlano nowych mieszkańców, często nadając przywileje i ulgi, zachęcające do obejmowania w posiadanie wskazanych terenów.
W miarę upływu czasu, osadnicy zżywali się z miejscem, traktując je jako swoje, przekazując je dziedzicznie swoim potomkom.
Kiedy nadchodziły dziejowe wichry zmian, a nowe granice wytyczano podług historycznych wskazań, często dochodziło do wielkich dramatów i tragedii z udziałem ludności o innym niż rodzime pochodzeniu.
To przede wszystkim ludność obca etnicznie padała ofiarą czystek i działań odwetowych, mimowolnie ponosząc odpowiedzialność za wszelkie krzywdy, do których dochodziło za sprawą ich rodaków na przestrzeni dziejów.
Wielokrotnie w historii miały miejsce rugi i exodusy obcej narodowościowo ludności z terenów przywracanych prawowitym gospodarzom.
Także lata ostatniej wojny były przykładem działań o wyjątkowo brutalnym wymiarze. Ludobójstwo, zbrodnie masowe i rzezie dotknęły wiele narodów.
Wysiedlenia, wywózki i pacyfikacje stosowali z jednakowym zapałem zarówno Niemcy, jak i Rosjanie.
Społeczeństwa niejednolite etnicznie stawały się wrogie sobie i nienawistne. Okupanci z pełną świadomością podsycali wewnętrzne konflikty, eliminując w ten sposób szczególnie aktywnych, a przez to niebezpiecznych bo bojowo nastawionych mieszkańców podbitych ziem.
Planowano pozostawienie jedynie pokornych, podporządkowanych i oddanych sobie niewolników , zapewniających siłę roboczą w świecie nowego ładu.
Klęska Niemiec zniweczyła plany „panów Europy”, jednak wdrożone już działania pozostawiły efekty mające wpływ na dalsze losy ocalałej z zagłady ludności.
Rosja sowiecka długo jeszcze zaprowadzała własne porządki w „wyzwolonych” krajach, przesuwając granice i rozdysponowując ziemie według wyrachowanego klucza. W efekcie, część narodów, zmieniła nie tylko miejsce zamieszkania, ale na dziesięciolecia utraciła całe kulturowe dziedzictwo wielu pokoleń.
Po rozpadzie ZSRR, państwa zagarnięte przez sowiecki system, odzyskały suwerenność w granicach zbliżonych do pierwotnych.
Niestety, na skutek radzieckiej polityki, społeczeństwa w odradzających się państwach były mocno przemieszane etnicznie. Prawie wszędzie tam, znaczące pozycje utrzymywały społeczności pochodzenia rosyjskiego.
Z dużym mozołem odbudowywano i odtwarzano narodowe wartości, oparte o wiarę i tradycję. Mniejszości etniczne, często kłopotliwa pozostałość po poprzednim ustroju, nie zawsze potrafiły zaakceptować i przyjąć zmiany dokonujące się wokół nich.
Konflikty lokalne przybierały nieraz mniej lub bardziej radykalne formy. W miarę upływu czasu, sytuacja się jednak stabilizowała i regulowała.
No. Dosyć tych opłotków i teraz już prosto do celu: Krym.
Rosja weszła i nie wyjdzie, bo Krym ma mniejszość narodową rosyjską liczniejszą niż wszystkie inne nacje razem wzięte.
Ukraińskich Ukraińców – do niedawna gospodarzy półwyspu, jest niewielu, ale najmniej, liczy sobie grupa rzeczywistych właścicieli tego zakątka Ziemi – Tatarów Krymskich.
Włodzimierz Putin, owładnięty misją tworzenia imperium, zdaje się działać według bardzo specyficznego planu. Idzie tam, gdzie słychać ruską mowę i słupami granicznymi, niczym ramieniem bratnim zagarnia do siebie rodaków wraz z ziemią na której żyją.
Wystarczyło, że mniejszość rosyjska żyjąca na Ukrainie poskarżyła się Putinowi, że nowe władze w Kijowie podejmują nieprzychylne jej decyzje, a Rosja zareagowała natychmiast.
Cokolwiek by nie mówić o rzeczywistych powodach aneksji Krymu, wątek pospieszenia na pomoc rodakom, jest podnoszony ponad wszystkie inne.
„… Z kolei rzeczniczka rosyjskiego premiera Natalia Timakowa powiedziała dziennikarzom po rozmowie telefonicznej obu polityków, że Miedwiediew wyjaśniał, że "Rosja musi bronić interesów wszystkich ukraińskich obywateli, w tym mieszkańców Krymu oraz rosyjskich obywateli mieszkających na Ukrainie"…”
Z tej samej przyczyny, wsparciem zbrojnym, wzmocniono społeczności rosyjskie na terenie wschodniej Ukrainy, które choć anonimowe, to jednak jest rozpoznawalne. Próbuje się przejmować w sposób bulwersujący, acz pokojowy, strategiczne dla regionu urzędy i ośrodki.
Kiedy dojdzie do eskalacji konfliktu, niewątpliwie, z interwencją wkroczą zbrojne siły zza wschodniej granicy.
Być może, nie tylko rosyjskie:
„Putin szuka poparcia na Białorusi i w Kazachstanie? Jak podaje strona prezydenta Putin rozmawiał na temat Ukrainy z Aleksandrem Łukaszenką i Narsułtanem Nazarbajewem .”
Ukraina traci Krym. Zachód, na który tak liczy, poza wyrazami oburzenia, nie wykona żadnych zdecydowanych ruchów. Podobnie Europa.
Nieco inaczej wygląda sytuacja wschodniej części państwa, która choć w sporej części rosyjskojęzyczna, to jednak nie jest zdominowana przez Rosjan.
Etniczni Ukraińcy stanowią większość tej byłej Republiki Radzieckiej. Są to potomkowie zdziesiątkowanej przez Gołodomor ludności, którzy głęboko w sercu przetrzymują żal i pamięć o tragedii swojego narodu.
Żywe są też wspomnienia nieludzkich restrykcji i masowych zbrodni. Sowieckie panowanie pozostawiło bolesne, niezagojone do dzisiaj blizny.
Rosyjska propaganda stara się zrównoważyć te odczucia zagrożeniami płynącymi z zachodu kraju, opanowanego jakoby przez „banderowskich faszystów”
Granica, która do II wojny światowej dzieliła Ukrainę na części, zróżnicowała naród i pomimo wspólnego losu w ramach USRR, mentalność ludności nie jest taka sama.
Nie ma więc pewności Putin. Wahają się wschodni Ukraińcy. Czas pokaże, jakie stanowisko obiorą.
Z niepokojem spoglądam na białoruskiego satrapę – Łukaszenkę, który zapatrzony w Putina, z chęcią poszedłby jego śladem, sięgając po region ze swoją mniejszością etniczną.
Tego rodzaju „wsparcie” byłoby na rękę Putinowi. Tworząc „koalicję” rewizjonistów, stałby się mniej widoczny na arenie działań.
Pretekst urósł do rangi sprawiedliwego aktu.
Włodzimierz Putin sprytnie rozgrywa partię. To dobry szachista. Przewidujący…
Jednak, czy na pewno?
Z Syberii dochodzą słuchy o jakiejś autonomii?
Tu i ówdzie, po całej Rosji odzywają się separatystyczne głosy.
Teatr na Ukrainie ściąga wzrok wszystkich, a scenariusze kopiują co pilniejsi widzowie. Co będzie, jeśli zagrają u siebie?
Żeby przypadkiem, zamiast imperium, Putinowi nie pozostało jedynie państewko Moskiewskie...
bo jaką kto bronią wojuje, od takiej ginie,
a każdy kij ...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 679 odsłon
Komentarze
Jaskółka, pierwsza...
3 Kwietnia, 2014 - 15:56
Trochę ni z gruszki, ni z pietruszki ta "jaskółka", ale dobre i to
http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz%2Fsmolensk-chce-przylaczenia-do-bialorusi#