Chorzy kierowcy wiozą… no, coś tam wiozą

Obrazek użytkownika Piana
Idee

Wyjazdy to część mojego życia i już. Lubię to, a to musi być we krwi, czyli albo się to ma albo nie. Ja mam. Dziś właśnie po raz kolejny przejechałem obszar dużą część Kraju nadwiślańskiego. Wszystko byłoby gitara, gdyby nie to, że jestem chory. Chory jak nie powiem co i już. W takim stanie jednak wsiadłem za kierownicę. Musiałem.

Po jakimś czasie zorientowałem, że coś jest nie tak. Moje reakcje były podobne jak po wypiciu kilku piw, ale już bez tego cudownego szumu w głowie. Makabra – myślałem, że nie dojadę. Pomocy z nieba wyczekiwać nie mogłem, więc ratowałem się tradycyjnymi ziołowymi sposobami prababci. Chininę z „W pustyni i w puszczy” zastąpiły mi środki farmakologiczne w postaci dwóch bieda-redbuli firmowanych przez jedną ze znanych sieci dyskontowych. Gdyby nie one, pewnie bym nie dojechał.

Gdy już nieco ochłonąłem po podróży, rzuciłem okiem w lustro - postarzałem się o 20 lat i obecnie wyglądam jak Andrzej Lepper w pierwszych latach kariery, gdy stał na czele chłopskich blokad. Zamiast jednak krzyczeć „Balcerowicz musi odejść!”, zabrałem się jednak do pisania.

Tak się teraz zastanawiam, co by było, gdyby mnie Policja zatrzymała, a ja bym był na tyle chory, że prowadzenie samochody nie byłoby możliwe? Czy jest możliwość zabrania prawa jazdy na przykład? Otóż nie. Artykuł 135 Kodeksu Drogowego nie wspomina o takiej możliwości. Toż to prawdziwy skandal! Dlaczego IIIRP, która tak się troszczy o mnie, że zabiera mi 3/4 wypłaty (pewnie abym nie zgnił moralnie z przepychu i rozpusty) nie zajęła się tym palącym tematem?

Wypicie jednego piwa nie zaburza działania zmysłów, można spokojnie prowadzić samochód. Można również spokojnie przez to stracić prawo jazdy. Tymczasem półprzytomny chory za kierownicą może jechać i jechać, a do tego jeszcze kichanie i smarkanie w czasie jazdy. Ciężko jest to robić bez dekoncentracji uwagi, proszę mi wierzyć.

Cóż począć z takimi delikwentami jak ja, którzy niejako muszą jechać, bo muszą (a pijani to niby nie)? Jak ich wykrywać? Może zainstalować nad jezdniami wykrywacze czerwonych nosów (hasło reklamowe: „zakatarzeni kierowcy to pewna tragedia”) lub podczerwienią mierzyć temperaturę na czole (hasło reklamowe: „twoja gorączka zabija niewinnych”)? Zdrowo-radary! Tak, to jest to! Ile można by lodów przy tym nakręcić (na pewno na 90%)… Ryśki, Mirki, Grzesie – do roboty. Ja rzucam pomysły, a wy je łapcie – jak swego czasu mawiał pewien znany prostak-megaloman. Dlaczego nikt na to nie wpadł wcześniej?

Stawianie zdrowo-radarów pewnie poprzedzi kampania społeczna. Bilbordy, reklamy w prasie i telewizji. Mam nawet hasło - „Chorzy kierowcy wiozą… no, coś tam wiozą!”. Podoba się? Bardzo oryginalne. Zarobią przy okazji agencje reklamowe (ostatnio nie mają takich kontraktów, jakie by chcieli), a i kilku celebrytów zrobi tzw. „koming-auty” i opowie nam jak to kichnęli podczas jazdy i przez to usmarkali sobie gacie lub walnęli głową w kierownicę.

Czy to wyczerpuje listę potencjalnych morderców drogowych, przed którymi trzeba ostrzegać, wyłapywać i bezwzględnie karać? W żadnym wypadku! Lista jest baaaaaardzo długa i obejmuje delikwentów w stanie wzburzenia, podniecenia, rozpaczy, tuż po/przed bara-bara, z bolącym zębem, etc. Każdy/a z nich niesie śmierć i zniszczenie. Chleba coraz mniej, więc igrzysk nastał czas. Do roboty - szoł czas zacząć!

Brak głosów

Komentarze

masełku i boczku! Broń Boże margaryna czy ceres!
czyli dobry tłuszczyk i odrobina alkoholu mogą powstrzymać te grypy!
"Uczestników podzielono na sześć grup — od tych, którzy nigdy nie brali alkoholu do ust, aż do grupy, która wypijała ok. 100 g alkoholu dziennie. To równowartość ośmiu butelek wina tygodniowo.

W grupie pijącej niewiele — mniej niż kieliszek wódki dziennie (lub zbliżoną ilość innego alkoholu) ryzyko chorób serca obniżało się o ok. 35 proc. Podobne wyniki przynosiły również wcześniejsze badania. Ale niespodzianka pojawiła się w grupie pijącej najwięcej — od trzech do nawet 11 kieliszków wódki dziennie. Ryzyko spadało u nich aż o 50 proc. Typ alkoholu nie miał tu znaczenia.

Naukowcy przyznają, że mechanizm dobroczynnego działania wódki nie jest jasny. Alkohol podnosi poziom tzw. dobrego cholesterolu, co z kolei zapobiega blokowaniu tętnic. Ale tego ochronnego efektu nie zaobserwowano wcale u kobiet. "
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#37904

Panowie zaś lubią pić poza domem a to się wiąże z dobroczynnymi dla zdrowia spacerami :)

Bacz

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam. Bacz

#37940

Już wiem. W ramach walki z chorobami serca zostanę alkoholikiem! A że szlag przy okazji trafi wątrobę? Co tam, ale serce będę miał jak dzwon. I jak każdy pijaczyna takie dobre, niemalże szczerozłote. W Polskę idziemy drodzy panowie w Poooooolskę idziemy, hep, nim pierwsza gw...hep....iazda.... hep
____________________________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#37959