O ludziach spełnionych

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Toyah zarzucił mi tutaj ostatnio, że wszędzie doszukuję się satanizmu, szczególnie zaś w sztuce. No, żesz....! Jak mam się tego satanizmu nie doszukiwać, sami oceńcie i popatrzcie na takie choćby zjawiska jak Wojciech Karolak i Maria Czubaszek. Popatrzcie na ten wywiad w Newsweek'u, którego Karolak udzielił wczoraj czy przedwczoraj. Ten facet to jest ponoć dżezmen, no i muzyk w ogóle, taki bardziej znany. Ja go przynajmniej kojarzę z telewizji. Okulary, wąsy, podkoszulka, na to narzucona błyszcząca marynarka. To jest emploi Karolaka. I co, wychodzi ten Karolak, muzyk pełną gębą i opowiada. O czym? Czy o muzyce? O marynarkach błyszczących, o podkoszulkach albo o trąbkach? Nie, oczywiście, że nie. On opowiada o dzieciach, w dodatku opowiada o nich z niechęcią. Czyni to ponieważ parę lat wcześniej poślubiona mu Czubaszek Maria ogłosiła, że dokonała zabiegu, czy też zabiegów zwanych powszechnie skrobankami. Mamy więc dwójkę artystów, z których jedno napisało niezliczoną ilość tekstów, mniej lub bardziej śmiesznych, drugie grało na instrumentach, nie pamiętam dętych czy szarpanych, ale ich aktywność na niwie kultury nie ma dziś dla systemu żadnego znaczenia. Podkreślam – żadnego. Znaczenie ma tylko to, że oni oboje mają pewien specyficzny stosunek do dzieci i przez to właśnie się określają wobec nas i wobec świata. Nic więcej się nie liczy.
Wyobrażacie sobie, że Karolak zostaje zaproszony do jakiegoś programu o dżezie i tam wraz z innymi muzykami opowiada coś o swoim warsztacie, o tym graniu całym, nawet nie o przygodach w czasie tournée, ale o samej muzyce? Ja nie potrafię sobie tego wyobrazić, tak jak nie potrafię sobie wyobrazić Czubaszkowej, która mówi o swojej twórczości. O tym jak pisze, dlaczego i po co. Miałem w ręku jej książkę, wywiad rzekę, którą napisała wraz z Arturem Andrusem. Większość tej książki poświęcona jest Karolakowi oraz ich prywatnemu życiu, które upływało w atmosferze dziwnej nerwowości.
Pozwolę sobie teraz na pewien wtręt dotyczący mojego własnego warsztatu i moich własnych doświadczeń. Jak wszyscy pamiętacie byłem pracownikiem działu porad pewnego kolorowego tygodnika i zajmowałem się tam poradami seksualnymi. Przychodziły do mnie listy od czytelników i ja na te listy odpisywałem na łamach gazety. Kontaktowałem się z tak zwanymi specjalistami, czyli z lekarzami seksuologami z przychodni na Gocławiu. Otóż w prawdziwym życiu jest tak, że kiedy ktoś pisze: „żona złamała mi dwa żebra bo podejrzewała mnie o to, że spotykam się z innymi dziewczynami”, to znaczy, że rzeczywistość wygląda następująco: ta wariatka jedzie na prochach i popija je wódką, bo ma manię, że ja przelatuję laski z linii lotniczych i kelnerki na transatlantykach. Sama się puszcza, a ode mnie wymaga Bóg wi czego. To nie jest w porządku wysoki sądzie i dlatego żem ją trzepnął tą nogą od krzesła. Czego dziś, po wyroku, bardzo serdecznie żałuję.
Nie sądzę, bym w którymś momencie przesadził.
Jeśli więc Karolak ogłasza w Newsweeku rewelacje o żebrach i zazdrości to ja, a pewnie nie tylko ja, ale wielu ludzi, którzy co prawda nie pracowali w prasie kolorowej, ale znają trochę realia, odczytuje je w ten sam sposób.
Ktoś powie, że to zwyczajne zakłamanie z jakim mamy do czynienia wszędzie. Ot choćby taki przykład. Idę sobie kiedyś niedzielnym porankiem ulicą Puławską w Warszawie, przechodzę przez przejście dla pieszych pomiędzy Żywnego, a Naruszewicza, patrzę na na asfalcie leżą czyjeś dokumenty. Dowód, prawo jazdy i zdjęcia jakichś dzieci. Jeżdżą po tym samochody, ludzie kopią to pod krawężnik. Schyliłem się i podniosłem. Znalazłem adres, akurat było niedaleko i odniosłem. Wchodzę do bramy, a tam stoi jakaś młoda mama, która wygląda jak Czubaszek przez skrobanką. Prześwitująca biała bluzka, cycyki na wierzchu, na nogach klapki i miniówa. Mówię, że znalazłem dokumenty na ulicy. Na co ona – och doprawdy, dziękuję panu, mąż zapomniał wczoraj gdzie je położył.
To jest ten sam sznyt i ta sama chęć zabłyśnięcia w towarzystwie, którą prezentują Czubaszek i Karolak. To jest to samo przekonanie o tym, że wszystko jest w najlepszym porządku i dalej tak będzie.
Być może Karolak, Czubaszek i ta pani z Puławskiej mają rację, ale coś mi mówi, że jednak nie. Ponieważ gdyby było inaczej, gdyby oni mieli rację, nie musieliby opowiadać o tym jak nie lubią dzieci, mogliby mówić o czymś innym. Kwestia dzieci w ogóle nie byłaby poruszana. Bo cóż to w końcu jest dla prawdziwego artysty za problem – dzieci? Bach miał ich dwadzieścioro. I wcale nie był przez to gorszym muzykiem niż Karolak. Myślę także, że czuł się dużo bardziej niż Karolak swobodniej, bo nie musiał liczyć się z wieloma ludźmi i okolicznościami, z którymi Karolak liczyć się musi. Nie musiał się martwić, że ktoś odkryje u niego całkowity brak talentu. Wystarczyło bowiem posłuchać jak Bach gra na organach w tym swoim wiejskim kościele, by pozbyć się wszelkich marzeń o dorównaniu temu człowiekowi. Słuchając zaś Karolaka można spokojnie pomarzyć o tym, że mając ambicje można się stać lepszym od niego. W dodatku w niedługim czasie. Dzieci nie mają tu nic do rzeczy.
No to teraz wracajmy do satanizmu. Jeśli odrzucimy wszystkie głupstwa dotyczące natury świata i pomieszkujących go istot, wszystkie te postępy, liberalizmy i całą resztę, to zobaczymy, że tak jak dawniej toczy się tutaj walka dobra ze złem. Zło zaś domaga się ofiar, najlepiej krwawych. I domaga się także, by przez cały czas opowiadać się po jego stronie. Bynajmniej nie w formach i kanonach tak nędznie gadżeciarskich jak to czyni wioskowy szatanista Nergal, ale w bardziej urozmaiconych i kokieteryjnych. Ja sobie nawet potrafię wyobrazić jak wyglądało kuszenie Czubaszek Marii. Mniej więcej tak jak wywiad Karolaka do pisma Newssweek: nie umiesz dziewczyno pisać i nie potrafisz powiedzieć nic zabawnego. No to sama się zastanów po co ci to dziecko? Żeby się smuciło przez całe życie? Daj spokój.
No i to życie, życie, wiecznie stygnące i domagające się tysiącznych afirmacji. Zasiadania w komisjach oceniających twórczość innych, utrącania talentów prawdziwych, picia na umór, awantur małżeńskich i innych emocji związanych z relacjami damsko męskimi podkręcanych do najwyższych rejestrów. Bo takie jest ono przecież jest - życie.
Nie może być Kochani inaczej, to musi być satanizm, bo nie istnieje ani jeden poza satanizmem i afirmacją zła, powód pokazywania Marii Czubaszek i jej męża po tylu latach zapomnienia. Ani jeden. Oni się po prostu zgodzili opowiadać o tych swoich zabitych dzieciach, w zamian za jakieś grosze i w ten sposób uwiarygodniają „Tegoktórynieomijażadnychokazji”.

Na koniec wiadomość: do końca roku „Baśń jak niedźwiedź” sprzedawana będzie w pakiecie pod dwa tomy, w cenie 60 złotych plus koszta przesyłki. Taka świąteczna promocja, a do końca roku dlatego, żeby prawosławni też mogli sobie kupić pod choinkę tę piękną i potrzebną książkę. W promocyjnej cenie jest również „Atrapia” - 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam www.coryllus.pl
Czytelnikom z miasta Łodzi pragnę przypomnieć, że wszystkie książki w tym „Dzieci peerelu”, których nakład już się wyczerpał są dostępne w księgarni wojskowej w Łodzi, przy ulicy Tuwima 33. Dokonanie zakupów tam właśnie jest dużo łatwiejsze niż zamawianie książek przez mój sklep. Zapraszam.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

To kretynizm i efekt zbyt długiej immersji w PRL.

Vote up!
0
Vote down!
0
#317649

"Poznałam, że poganie adorowali niegdyś pokornie bóstwa odmienne od nich samych... Ich kult był lepszy niż kult tych, którzy sami siebie adorują w postaci tysiąca idoli, a pomiędzy nimi nie zostawiają żadnego miejsca Panu."

I to jest czysta prawda. Po pierwsze czesc ludzi (celebrytow) zyje tylko SOBA. Po drugie czesc ludzi (idiotow) zyje zyciem celebrytow. A w zyciu ich nie ma miejsca dla Pana.

I to jest wynik dzialania rogatego.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#317651

Trzebaby miec bardzo rozlegla wiedze na temat satanizmu, okultu, znakow, symboli, gestow, numerologii, itd., itp. aby stanowczo twierdzic, ze to czy tamto to nie satanizmem. Majac natomiast nawet bardzo powierzchowna wiedze na ten temat, mozna stosunkowo latwo zauwazyc niektore znaki i przejawy swiadczace o satanizmie, a przynajmniej o wplywie tajnych stowarzyszen, majacych na celu zawladniecie duszami (jak kto woli psychika), a jest tego w brod, na kazdym kroku. Mowie niektore znaki i symbole, bo jak twierdza niektorzy znawcy przedmiotu, niektore symbole maja az pieciokrotne ukryte znaczenie. Mozna sie natomiast spierac, czy nienawisc do dzieci i gloryfikacja aborcji jest satanizmem, czy tez skutkiem dzialania satanizmu, ale po co - efekt jest podobny.

Najlatwiej jest patrzec w druga strone, bo to zbyt potworne, albo zbyt fantastyczne, albo niepowazne, albo wrecz glupie. Trzy malpki sie klaniaja - jedna zakrywajaca oczy, aby nie widziec zla, druga zakrywajaca uszy, aby o nim nie slyszec i trzecia zakrywajaca usta, aby o nim nie mowic.

Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

Vote up!
0
Vote down!
-1

Lotna

 

#317663

... tym satanizmem, choć chyba sporo upraszczasz.

(Wiem, że w realu nie jesteśmy na "ty", ale to jest blogasek, a tam tak mnie nauczyli. Nicki i inni tacy. Jak coś to sorry! W realu się raczej mało spoufalam.)

Faktem jednak, że "sztuka", a już szczególnie taka jak jazz (który w młodości uwielbiałem, sam sobie go w zaciszu domowym, ku radości sąsiadów, grałem itd.), lansowana (bo jednak Karolak miał np. cykliczną audycję w III programie) w PRL, to niemal gwarantowany satanizm. W szerokim rozumieniu tego słowa.

Jednak co do całej sztuki, to ja bym to widział jakoś tak, że do powiedzmy końca XVII w. nawet sztuka świecka satanistyczna z reguły nie była, a niektórym sprawom, jak np. powieści, udało się ten miły stan zachować jeszcze dużo dłużej. (Mimo ewidentnie antyreligijnych nastrojów Oświecenia i różnych późniejszych prądów.)

Czyli, jak to u mnie, szpęgleryczne w sumie widzenie tych spraw. Nie że sam nie potrafię, ale albo się świat widzi w liniowo-postępowo-oświeceniowy sposób, albo jednak szpęglerycznie. Tertium chyba non datur.

(Oczywiście nie trafi, ale, gdybym śmiał, hłe hłe, to poleciłbym przestudiowanie tego gościa komuś, kto, w końcu, pisze o historii, i to ambitnie oraz nieźle. Ale co ja tam wiem.)

No i poza tym istnieje - także szpęgleryczne, a jakże - rozróżnienie "Imitacja" - "Ornament". (Nie da się odgadnąć znaczenia tych określeń na podstawie ich brzmienia, to są arbitralne i fachowe nazwy.)

W sumie "Imitacja" to taka sztuka, która cieszy twórcę/odtwórcę (także) czysto zmysłowo, ruchowo - ach, te pociągnięcia pędzlem, ach te odruchowo przytupujące stopy! Czyli nie jakaś z założenia "Wielka" und hiper-ambitna.

I takie coś, w sumie niezależnie od rzekomych inspiracji, nie jest chyba dzisiaj, mimo wszystko, aż tak często "satanistyczne". Jeśli, oczywiście, nie maczają w tym racic służby III RP i temuż podobnież.

Dla mnie taki Penderecki, czy inny (zagraniczny) Hindemidt, to niemal z definicji "satanizm", natomiast nawet The Pogues, z ich pijacko-pedalskimi teksty, niekoniecznie. (Co innego Queen i inne miłoście Toyaha.)

Dla mnie nawet taki Verdi (NIE MYLIĆ Z MONTEVERDIM!!!) to mógłby być "satanizm". (Choć przecie religijny nie jestem.)

Alem się wymądrzył! ;-)

Jednak nie da się ukryć, że ten Autor, jako jeden z nielicznych w polskiej blogosferze, nie tylko daje się czytać, ale także ęspiruje, czasem otwiera oczy, częściej budzi sprzeciw, ale jednak i szacunek... I tego nam potrzeba!

Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://triarius.pl - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#317755