Dezintegracja
Gdzie te czasy, kiedy na s24 obok siebie można było znaleźć katarynę, Danza, Yarroka, Marylę, Rolexa, Foxxa, Aspirynę, michaela, Unicorna, Rekontrę, tada9 etc.? Wydają się one odległą, mglistą przeszłością. Może jeszcze akcja z chamską deanonimizacją kataryny przeprowadzoną przez redakcję pewnej gazety na de, której naczelny kazał się całować w de, stanowiła jakiś wspólny dla wielu stron punkt odniesienia, lecz otrząśnięcie trwało krótko i dziś też już nikt o nim nie pamięta.
Przez to, że ostatnie tygodnie spędziłem głównie na wakacyjnym wojażowaniu i życiu z dala od Sieci, to może jest mi łatwiej spojrzeć na pewne sprawy, a może też moje własne, nie ma co kryć, bardzo przykre doświadczenie z s24 i startowaniem z POLIS MPC (grudzień 2008), jakoś pomagają połączyć rozmaite wątki w całość. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że zarówno s24, jak i cała wartościowa część blogosfery przeszły poważną, skomplikowaną metamorfozę na przestrzeni ostatnich lat, polegającą na tym, że nastąpiła tak daleko idąca atomizacja środowiska ludzi mających coś sensownego do powiedzenia, iż można czekać dnia, gdy obszar debaty publicznej, w którą tyle osób z głową na karku było zaangażowanych, zamieni się nie tyle w klub brydżystów (gdzie każdy stolik zajęty jest własną grą), co klub szachistów-indywidualistów, gdzie każdy gra sam ze sobą, wertując książkę ze strategiami.
Ta perspektywa nie jest ani odległa, ani absurdalna. Nie chcę już wchodzić w powody emigracji tak wielu publicystów i komentatorów z s24, jak i powody, dla których ze środowiska emigracyjnego wytworzyło się wnet kilka grup blogerskich, które wzajemnie oskarżają się o najgorsze i w ogóle nie chcą siebie znać. Animozje te ujawniły się szczególnie przy okazji niedawnej akcji pacyfikującej osoby reprezentujące Blogmedia24 i doprawdy z ubolewaniem patrzyłem na to, jak ludzie kiedyś walczący ramię w ramię nagle sami okładają się pałami, jak w jakimś szale. Moim zadaniem nie jest dociekać kto kogo w jaki sposób i czym dotknął, kto komu jak za skórę zaszedł i kto komu jest winien przeprosiny – pragnę jedynie wskazać na parę rzucających się w oczy zjawisk, które świadczą o tym, że nie mamy do czynienia z procesem spontanicznym i przypadkowym.
Nie od dziś piszę o tym, że jednym z podstawowych, jeśli nie najważniejszym problemem polskiej współczesności jest to, że niemożliwa wydaje się do odtworzenia wspólnota narodowa. Sternicy przemian – ludzie, którzy uznali, że na kompromisie z sowieciarzami można zbudować wolne, niepodległe i nowoczesne państwo – pilnują na wszelkie sposoby, by nie zawiązywały się więzi międzyludzkie o charakterze narodowym. Zauważmy, jak wielką karierę zrobiło w III RP (oczywiście dzięki salonowym mędrkom) określenie „społeczeństwo obywatelskie”, a z jaką niechęcią, jeśli nie pogardą, przywoływany jest zwrot „naród polski” czy „polska wspólnota narodowa”. O tym, że mamy do czynienia z postpeerelem czy nawet neopeerelem świadczy przeniesienie z okresu komunistycznego i udoskonalenie przez establishment mechanizmów skłócania ludzi (pozwalających na blokowanie zawiązywania się więzi). Mechanizmy te były widoczne już u zarania neopeerelu, gdy nie chciano wprost słyszeć o rozliczeniu komunistów i gdy sumiennie dbano o to, by ich lądowanie w „nowej rzeczywistości” było miękkie, czyli by komunistom żyło się lepiej w obecnej Polsce niż w „Ludowej” (!). Zalegalizowanie sowieciarzy jako pełnoprawnych uczestników życia społecznego, politycznego i ekonomicznego nie mogło nie podtrzymać (i zaognić) antagonizmów istniejących w polskim społeczeństwie jeszcze za poprzedniego reżimu, kiedy przecież widziało się na własne oczy, jak się powodzi ludziom związanym z czerwoną nomenklaturą. Kolejnym mechanizmem generującym w III RP trwały konflikt społeczny było zamykanie ust osobom czy grupom domagającym się budowy państwa na zdrowych fundamentach. Twierdzono, że taka (tzn. w istocie postkomunistyczna) ma być Polska, że „miłosierdzie wymaga”, by się „nie mścić”, że w szeregach sowieciarzy było pełno fachowców i nie można ich odstawiać na boczny tor, że nie można dyskryminować, i głoszono z całkowitą powagą tym podobne banialuki. To również nie mogło nie wywoływać antagonizmu (znów – przeniesionego z okresu peerelowskiego, kiedy to krytyka monopartyjnej nomenklatury była niedozwolona).
Oprócz jednak tych mechanizmów o skali, by tak rzec, globalnej (makrospołecznej), wprowadzono subtelne mechanizmy mikrospołeczne, generujące konflikty w skali wewnątrzgrupowej czy wewnątrzśrodowiskowej. Pilnowano tego, by pozostawały we wzajemnym (śmiertelnym zwykle) skłóceniu najrozmaitsze ugrupowania prawicowe i to skłócenie pokazywano potem jako dowód „obłędu zoologicznych antykomunistów” czy permanentnej niezdolności tychże ugrupowań do zajmowania się polityką na serio. Nie muszę dodawać, że w ten sposób tworzono przedpole do twórczych działań (powracających na ministerialne stołki zawsze w glorii chwały) komunistów, dla których władza jest żywiołem, odkąd do niej po trupach doszli z armią czerwoną. Te mechanizmy znakomicie funkcjonują przy próbie (przynajmniej częściowego) zrekonstruowania wspólnoty narodowej dzięki wykorzystaniu Internetu.
O tym, że blogosfera stanowi dla twórców i gloryfikatorów pseudodemokracji, czyli dla sterników, istotne zagrożenie, wiemy od lat i mamy na to wiele dowodów. Pewne też było od dawna, że (po okresie systematycznego lżenia, dezawuowania etc. co poważniejszych blogerów przez „komentatorów” czy innych publicystów z Bożej łaski) wcześniej czy później dojdzie do frontalnego ataku przeciwko niezależnym blogerom, ponieważ mimo rozdrobnienia na małe wspólnoty, blogosfera wciąż wykazywała się wpływem na opinię społeczną. Różne robiono podchody, w końcu w ramach „walki z chamstwem” rozmaite chamy w białych kołnierzykach zabrały się za rozwałkę kataryny, a przy okazji i innych blogerów. Ta akcja jednak okazała się tylko połowicznym sukcesem (zdemaskowanie blogerki a odejście paru głośnych redaktorów z gazety na de), między innymi dzięki temu, że przynajmniej część mainstreamu (także s24) opowiedziała się po stronie blogosfery. Z perspektywy czasu można jednak się zastanawiać (tego rodzaju wątpliwości zgłaszali niektórzy obserwatorzy już wtedy), czy faktycznie chodziło owej części mainstreamu o obronę bogosfery, czy raczej o walkę z redakcją gazety na de, której naczelny kazał się całować w de. Do takiej refleksji skłania kolejna, tym razem frontalna wojna z blogosferą, osnuta wokół prób zorganizowania uroczystości urodzinowych p. A. Walentynowicz – wojna w której s24 wziął tym razem czynny udział (wywalenie Maryli, 1Maud, Franka – być może wnet i Foxxa). Nie wchodzę tu w szczegóły, powiem tylko co się najbardziej rzuca w oczy. Po pierwsze, media, które przez długie lata neopeerelu wieszały ostatnie psy na Walentynowicz, naraz stanęły w jej obronie przed blogerami ukazanymi jako osoby nie tylko niepoważne, szukające wyłącznie własnego poklasku (skąd my to znamy), ale i jako oszustki/oszuści, jeśli nie złodzieje. Na kilometr widać było, że chodzi o zdyskredytowanie blogosfery, nie zaś o obronę czci Walentynowicz. To że akurat poszło o BM24 też nie było przypadkiem, bo to przecież to środowisko zorganizowało znakomitą, poruszającą konferencję dotyczącą 4 czerwca 1989 r. z udziałem Fedyszak-Radziejowskiej, Olszewskiego, Macierewicza, Michalkiewicza itd.
Po drugie (i to jest clue mojego wystąpienia), wyjątkowo zdumiewające jest to, że dezintegracja środowiska ludzi mających coś sensownego do powiedzenia zachodzi w obszarze generowanym przez medium służące chyba najbardziej wszechstronnej (z dotychczasowych) formie komunikacji. W pewnym momencie ktoś po prostu ucina dyskusję i nie chce rozmawiać, a przecież bez otwartej i szczerej rozmowy niemożliwe jest wyjaśnienie niczego. Niepoprawni.pl nie rozmawiają z BM24, BM24 z Blogpressem itd., a I. Janke (wraz z adminami) wywala nagle paru autorów s24, nie próbując nawet się upewnić, czy racja leży po jego (i administracji) stronie.
Jest coś złowrogiego w tych (zachodzących już dostatecznie długo, by ich nie dostrzegać) procesach dezintegracyjnych. Nie chodzi mi o to, że komuna i postkomuna na tym wygrywa, bo to oczywiste (zresztą środowisko komunistyczne jest największym zwycięzcą „obalenia komunizmu”). Chodzi o to, że osoby – zdawałoby się – walczące o to samo, nie tylko nie są w stanie ze sobą współdziałać, nie tylko nie są w stanie jakoś odłożyć na bok animozji, które zawsze się między ludźmi pojawiają (lecz które przecież są do pokonania przy odpowiedniej dozie dobrej woli), ale przede wszystkim nie potrafią ze sobą normalnie, spokojnie się skomunikować, choć wymaga to tak niewiele. W sytuacji więc, w której naszym psim obowiązkiem jest rekonstruować wspólnotę narodową, odbudowywać polską kulturę i wzmacniać polską świadomość narodową, niemal wszystkie inicjatywy na prawicy ulegają stopniowej dezintegracji i deprecjacji, można dojść do przekonania, jakby w kółko realizowany był ten sam scenariusz.
Ludzie dobrej woli działający na prawicy nie mają chyba do końca świadomości, jak wielkim wrogiem rzeczywistych przemian w Polsce jest komuna i postkomuna, i że są ważniejsze sprawy do załatwienia w tym kraju aniżeli „stawianie na swoim” w takim czy innym sporze wewnątrzśrodowiskowym. Innymi słowy, trzeba wiedzieć, że tylko działania na rzecz integracji środowisk (dążących do zakończenia epoki postkomunistycznej) i kooperacji w walce ze wspólnym wrogiem mają sens i wartość, albowiem działania pogłębiające rozpad tychże środowisk służą wyłącznie utrwaleniu status quo, w jakim gnijemy od 20 lat.
http://foxx.salon24.pl/119921,odpowiedzialnosc-cywilna-i-zyczliwi
http://rosemann.salon24.pl/121426,choc-nie-wierze-ze-to-cokolwiek-zmieni-bm24
http://dodam.salon24.pl/121446,na-marginesie-sporu-z-bm24
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3889 odsłon
Komentarze
Czytam sobie różne blogi i mam wrażenie...
24 Sierpnia, 2009 - 17:28
... ze po prostu blogi to nie do końca właściwy sposób komunikacji. Już wcześniej oglądałem (w przypadku zwykłej wymiany emaili) taki mniejwięcej proces:
- Jeśli jakieś dwie osoby zaczynają się kłócić za pomocą wymiany emaili, to nigdy nie dochodzą do porozumienia
- Jeśli ta emailowa kłótnia jest publiczna - to następuje śmiertelne obrażenie i brak możliwości porozumienia skłóconych stron.
Z drugiej strony wystrarczy zaaranżować spotkanie kłócących się mailowo osób i rozmowę i nagle - jak za dotknięciem magicznej różdżki - emocje opadają, kłopoty okazują się banalne i w sumie to nie ma o czym gadać.
Taka jest po prostu cecha komunikacji elektronicznej (i papierowej też), umożliwiającej precyzyjne i niezacieralne prezentowanie argumentów, obelg i pomówień. To tak jak próba załatwienia czegoś z urzędzie za pomocą pism, dla których nie ma standardowej ścieżki rozpatrywania. Można strawić miesiące pisząc i odpowiadając na pisma. Albo pójść osobiście do urzędu i w 30 minut dowiedziec się jak załatwić sprawę (albo wręcz ją od ręki załatwić).
Jeśli mogę coś zaproponować - to po prostu organizowanie przez społeczności blogerskie jakichś rodzajów zlotów i dyskusji, jak najczęściej. Sama elektroniczna wymiana myśli nie buduje społeczeństwa, tylko je atomizuje w dłuższym okresie - moim skromnym zdaniem.
Człowiek to zwierzę stadne :)
Mlotek
24 Sierpnia, 2009 - 18:27
ja nie wiem, czy wszyscy zainteresowani by przystali na taki pomysł, ale rzecz warta rozważenia. Na pewno samo medium - wbrew pozorom - utrudnia skuteczną komunikację (choćby z tego powodu, że ludzie się z reguły nie widzą i naprawdę nie znają). Z drugiej jednak strony komunikacja elektroniczna pozwala szybciej (niż w realu) rozpoznawać się ludziom pod względem podobnych poglądów i zapatrywań na polskie sprawy. I sądzę, że to ostatnie powinno być wspólnym mianownikiem przynajmniej do kooperacji różnych stron blogerskich :)
Pozdr
Rybitzky
24 Sierpnia, 2009 - 19:42
co to jest Komitet 39.09? Przepraszam, że nie jestem zorientowany :)
FYM-ie
24 Sierpnia, 2009 - 20:54
Z ideą komitetu 39.09 można zapoznać się w poniższym wątku:
http://www.niepoprawni.pl/blog/23/komitet-3909-obronic-historyczna-prawde
Pozdrawiam.
p.s.
Właśnie zabrałem się do odpisywania na Twój wpis. ;)
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Danz
24 Sierpnia, 2009 - 21:33
dzięki, dzięki. Mam nadzieję, że opublikujesz post jutro, bo dziś już zmykam do swoich obowiązków :)
Pozdr
FYM-ie
24 Sierpnia, 2009 - 18:40
Myślę, że projekt konsolidacji "prawej" blogosfery jest projektem otwartym. W międzyczasie blogosfera ewouluje i zmienia się, potrzeba nam nowych rozwiązań integracyjnych i... zaufania.
Pozwól, że zbiorę myśli i odpowiem Ci na blogu tutaj i na salonie.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Danz
24 Sierpnia, 2009 - 19:43
wielkie dzięki :)
Pozdr
podziały na prawicy szkodzą jej skuteczności, ale przynoszą też
24 Sierpnia, 2009 - 18:44
jej chlubę, bo świadczą o tym, że poszczególne odłamy posiadają wyrobione poglądy. To jest zdrowy objaw w odróżnieniu od homogenizacji postkomuny której jedyną "ideologią" jest władza i dbałość o prywatne majątki.
Pamiętam, jaki szok i opory wywołał pomysł "wojny na górze". Tymczasem gdyby nie ona, mielibyśmy do dziś dwie partie prawiące sobie salonowe dusery. Zresztą być może byłaby tylko jedna partia Geremka i Kwaśniewskiego.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
24 Sierpnia, 2009 - 18:57
jedna partia drogiego Berele i Al-Kwaskiego... to już coś takiego było. Nieświętej pamięci LiD. A najśmieszniejsze, że ci socjaliści czerwoni jak tyłek pawiana pokłócili się o gospodarkę.
Zależy jak rozumieć prawicę. Sama prawicowość to nie jest tylko nielubienie Michnika i bunkra z Czerskiej, to jest coś więcej. Tak samo esencji prawicowości nie stanowi "upeeryzm" - niezgrabna hybryda konserwatyzmu, liberalizmu konserwatywnego, klasycznego liberalizmu i anarchoindywidualizmu - ze swoim dyktatem ekonomii. Gdyby tak się dobrze przyjrzeć, to ludzi o poglądach stricte prawicowych jest stosunkowo niewielu.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
myślę, że ludzi o prawicowym światopoglądzie jest wiecej, niż...
24 Sierpnia, 2009 - 19:14
... si to ujawnia w wyborach. Oni tylko o tym nie wiedzą, jak pan Jourdain, który nie zdawał sobie sprawy, że mówi prozą :):):). Tradycyjnie konserwatywne grupy społeczne, to, wbrew temu, co komuniści wmawiają inteligentom, chłopi i robotnicy. Konserwatyzm zawsze jest w większości, a progresiści zawsze są w mniejszości, choć bardziej ich widać, bo są krzykliwi i aktywni.
Sukcesy wyborcze lewizny biorą się stąd, że obiecuje ona gruszki na wierzbie i to natychmiast. Poglądy - poglądami, a każdy chciałby być piękny, zdrowy i bogaty, więc wielu sie nabiera. Konserwatyzm nie zawsze idzie w parze z inteligencją i rozsądkiem.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Kirker
24 Sierpnia, 2009 - 19:45
nie chodzi przecież o to, by mieć te same poglądy, ale by, troszcząc się mniej więcej o te same poważne kwestie (mówiąc nieco górnolotnie), jak dobro Polski, wyjście z postkomunizmu etc. koncentrować się na zwalczaniu wspólnie rozumianych zagrożeń, a nie siebie nawzajem :)
Ależ FYM-ie
24 Sierpnia, 2009 - 20:14
wiadomym jest fakt, że prawicowość to jest pewien przedział - no i może być umiarkowana i skrajna. Jest jeszcze kwestia zakresu tego przedziału. Bo czy z ludźmi z jednej strony pragnącymi sprawiedliwości społecznej da się coś zrobić, a z drugiej opowiadającymi się za obyczajowym zepsuciem (poglądy UPR odnośnie pornografii, prostytucji czy narkotyków są bowiem takie same jak George'a Sorosa). Inna kwestia prawicowość, a inna taktyczne sojusze. Z takimi ludźmi jak wyżej można się co najwyżej taktycznie dogadywać do załatwiania pewnych zbieżnych punktów.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
24 Sierpnia, 2009 - 20:32
to są rzeczy oczywiste - tzn. ta rozbieżność poglądów nawet w obrębie "szeroko rozumianej prawicy". Mój post, pragnę przypomnieć, dotyczy blogosfery, nie zaś ugrupowań politycznych (tu sprawa jest bardziej skomplikowana i sam łamię sobie głowę, czy możliwe jest jakieś szersze porozumienie). Starałem się raczej "wołając na puszczy" jakoś dać wszystkim ludziom myślącym w tych naszych środowiskach, że dalsze pogłębianie się tego rozdrobnienia prowadzi wyłącznie do wzmacniania się sił postkomunistycznych. Możemy się spierać w kwestiach szczegółowych, ale powinniśmy wspólnie zwalczać wroga,
pozdr
istnieją przecież Niepoprawni.
24 Sierpnia, 2009 - 21:12
Tu można podyskutować, albo nawet się pokłócić, więc nie jest źle. Salon 24 ignorowałem konsekwentnie, wiec nie płaczę nad jego upadkiem.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
25 Sierpnia, 2009 - 20:00
a ja też nie płaczę po Shalomie24. W sumie nie ma po czym. Jedna jest zaleta tego przybytku: że człowiek mógł lepiej poznać rozumowanie lewaków, żeby móc ich celniej kąsać.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
FYM-ie
24 Sierpnia, 2009 - 22:02
ale sympatie polityczne też są widoczne w sieci. Jest grupa popierająca PiS, inni popierają UPR. To wszystko w dyskusjach jest odczuwalne. Ja jestem akurat niezależnym konserwatystą, to i jednym, i drugim piorę regularnie manto za niedobory prawicowości.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
25 Sierpnia, 2009 - 10:00
sympatie polityczne to jedno, bo mocniejsze wydają się osobiste animozje, które błyskawicznie są wzniecane, niestety,
pozdr
Dixi
24 Sierpnia, 2009 - 19:47
w żadnym wypadku nie miałem na myśli homogenizacji,
pozdr
FYM-ie!
24 Sierpnia, 2009 - 20:19
Nawet na myśl mi to nie przyszło. Starałem się rozwinąć wątek.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
zdrowy objaw -
24 Sierpnia, 2009 - 21:51
pewnie, że tak :)
przez to, że jest więcej miejsc prawej blogosfery w sieci, jest ona bardziej widoczna - nikomu to do głowy nie przyszło?
nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)
cóż więcej? jakieś pakty o nieagresji? integrator MF?
FYM, fakt, że na kłamstwie-grzechu pierworodnym IIIRP trudno
24 Sierpnia, 2009 - 18:51
jest zbudować cokolwiek wartościowego, normalnego, przyzwoitego!
pzdr
antysalon
antysalon
24 Sierpnia, 2009 - 19:48
właśnie. Jest tyle rzeczy do odkłamania w związku z III RP, czyli neopeerelem,
pozdr
FYM-ie
24 Sierpnia, 2009 - 21:56
To co dzisiaj widać w blogosferze już było przerabiane w "realu" tak jak to opisałeś w sprawie partii prawicowych w latach 90-tych. Jest to jedna ze starych bolszewickich metod - być w środku i jak coś za bardzo zaczyna się kleić -wtedy rozwalić od środka. Pamiętam jednego z radnych w jednej z dzielnic Warszawy (Targówek), który był wielkim aktywistą jednej z partii prawicowych i został radnym z listy "Prawica Razem" aby w niedługim czasie przejść do SLD. Podobnie dzieje się teraz w blogosferze i tylko od nas zależy czy przetrwamy jako jedność czy nie. Może już powoli czas właśnie na częstsze spotkania w "naturze" lub stworzenie czegoś na kształt "prawicowego lobby internetowego". Może zbliża się powoli czas na wyjście jako jedna grupa w "real". Ta grupa może się różnić w szczegółach ale musi być silna w zasady.
Aktualnie prztrząc na poszczególne portale prawicowe można je porównać do różnych partii prawicowych z lat 90-tych. Nie popełnijmy ich błędu i nie kłóćmy się między sobą, stwórzmy jedno środowisko które może "uszczegóławiać" konkretne zasady na swoich forach (jak frakcje w partii) ale na zewnątrz występuje jednym głosem.
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
Jacyl
25 Sierpnia, 2009 - 10:17
powtarzam to, co już padło parę razy, także w tym, co pisał Danz, dobrym sposobem na wyjście z patowej sytuacji, jest zawarcie swoistego paktu o nieagresji. Na pewno wzmocniłoby to wszystkie zainteresowane środowiska, gdyż po pierwsze złamanie takiego paktu od razu demaskowałoby kogoś, kto wchodzi w blogosferę po to wyłącznie, by ją rozbijać, a po drugie, skierowałoby energię na zwalczanie prawdziwych wrogów, a nie urojonych :)
a czy BM24 nie moze sie "zsieciowac"
24 Sierpnia, 2009 - 23:10
z Niepoprawnymi?
mam nadzieje ze projekt integrator sie uda
25 Sierpnia, 2009 - 00:21
ja zas chcialem zaznaczyc ze przydalby sie jakis propagator blogosfery
mowie tu o "mainstreamowym okienku transferowym na swiat"
i mysle o portalu niezalezna.pl
no bo kto inny?
zalety: blogosfera publikuje na rozne tematy jak to w portalu
a odbiorcy potrzebujacy niusow i reportazy czyli tego co jest domena mainstreamu dostaja przy okazji nasze tresci
powstaje silny portal antyagorowy:)a wersji papierowej polska_gazeta niezalezna
nasze portale blogosferowe typuja swoich abasadorow "autorytety" oraz "ciete piora"
a oprocz tego w drodze demokratycznych wyborow na naszych portalach typujemy artykuly do publikacji
np po dwa polemizujace ze soba bo blogosfera to przeciez roznorodnosc
gra?
@niezalezna.pl
25 Sierpnia, 2009 - 01:03
Jeśli chciałbyś pociągnąć tę inicjatywę i skontaktować się z witryną niezalezna.pl, to masz naszą "akredytację".
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
@niezalezna.pl
25 Sierpnia, 2009 - 01:33
Ano właśnie - wydaje mi się, ze środowisko "Gazety Polskiej"(w tym niezalezna.pl) to nasi naturalni sojusznicy, tym bardziej, ze siły III RP ich również starają się zniszczyć "prawem i lewem".
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb
25 Sierpnia, 2009 - 10:18
na pewno niezależnej.pl nie zaszkodziłoby zlinkowanie się prawicowymi blogosferami,
pozdr
i jeszcze prośba
25 Sierpnia, 2009 - 01:42
Jeśli uzyska Pan odpowiedź, to prosimy o przesłanie kopii na admin@niepoprawni.pl.
W liście może Pan używać linków do tego artykułu.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Moje refleksje
25 Sierpnia, 2009 - 02:16
Wydaje mi się, że za dużo jest monologowania, za mało dialogu.
Może warto byłoby ustanowić narratora, który w sposób neutralny komentowałby, to co się dzieje w npp.pl, spełniałby funkcję odpowiednika sekretarza. Taki narrator zmieniałby się np. co 2 tygodnie, tak żeby maksymalna liczba członków npp.pl odpowiadałaby, za redagowanie blogowiska.
Inną propozycja -to stworzenie mapy tematów, coś takiego jak mapy myśli Buzana. To razem z tagami mogłoby przyczynić się do większej czytelności "produkcji" blogerskiej.
pzdr
Milton
Miltonie
25 Sierpnia, 2009 - 02:25
Bardzo ciekawy pomysł, chciałbyś zostać narratorem przez następne 2 tygodnie?
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".