duch innowacyjności
Nie wiadomo co nam tej jesieni wyłączą i w jakiej kolejności, ale gromadzenie zapasów wody pitnej, świec i zapałek oraz, rzecz jasna, spirytusu (nie musi być denaturowany) wydaje się wskazane i racjonalne.
Optymiści mogą dodatkowo zaopatrzyć się w zapasy baterii AA czy AAA, kotki dwa - och, bardzo przepraszam, wypsnęło mi się - żeby nieco wolniej tracić kontakt z rzeczywistością, a raczej z tym, co rzeczywistość zastępuje, dopóki nie zostanie wyłączone.
Pesymiści powinni sprawdzić gdzie upchali to, co im zostało z tych lat miłości pierwszej ("Każda miłość jest pierwsza, najwierniejsza, najszczersza, wszystkie inne usuwa w cień") bo na nowe dostawy w związku z reglamentacją surowca nie ma co liczyć i w razie czego musi starczyć każdemu ten sznur ino, co mu sie ostoł.
Są wśród nas aliści nie tylko racjonaliści oraz optymiści i pesymiści; są też spirytyści, inne czyniący przygotowania.
Niektórzy zajmują się periodycznym wywoływaniem takich lub owakich duchów, np. okrągłostołowych, innym wydziela się regularnie z ust coś w rodzaju silnie toksycznej ektoplazmy ale są też tacy, mający władzę dokonywania transformacji, alokacji, interpretacji czy innej implementacji, którzy bez większego wysiłku uśpić potrafią niejeden nieprzeciętny rozum, a te przeciętne usypiają zbiorowo, luzem i na pęczki.
Wszystko to oczywiście nie byłoby możliwe, gdyby zabrakło spirytystom mediów, ale na to się nie zanosi, bo jest ich więcej niż spirytystów; w każdym razie dużo łatwiej dziś zidentyfikować medium niż spirytystę i nawet sklerotyczny
starzec nie może posądzać pana Tomasza Lisa czy pani Moniki Olejnik o to, że wierzą w duchy.
W przypadku indywidualności bardziej skomplikowanych (można by rzec - renesansowych, gdyby sprecyzować, co się odradza w ich postaci) identyfikacja jest jednak trudniejsza, i nie dotyczy to tylko osób historycznej miary, jak Adam Michnik czy Jerzy Urban, ale też aspirantów średniego pokolenia i formatu - jak Radosław Sikorski, Ryszard Kalisz, Donald Tusk czy Zbigniew Ziobro (kolejność przypadkowa) itp.
W duchy aspiranci owi nie wierzą, wierzą jednak w siebie nie mniej mocno i żarliwie niż wymienieni wyżej weterani, z którymi łączy ich również pragnienie zmieniania świata - co można efektownie nazwać "duchem innowacyjności" (proszę nie pukać się w czoło ale poczytać juvenilia Urbana i Michnika,
bo choć owego ducha dawno wyzionęli, ich scripta - manent).
Śledziłem przez wiele lat emanacje ducha innowacyjności, wydobywające się nie tylko z Urbana i Michnika, a znacznie wcześniej z Kisiela (który się teraz w grobie przewraca po materializacjach owego ducha w "Tygodniku Powszechnym" czy "Wprost"), i obserwowałem, jak duch ów opanowuje ludzi szlachetnych i przyzwoitych - i co z nimi robi, kiedy ich już opęta, co robi z ich szlachetnością i przyzwoitością.
To na pewno nie jest ten Święty Duch, który może odnawiać oblicze Ziemi.
To w ogóle nie jest żaden dobry duch. Przeciwnie.
***
Pamiętam więcej innowacji niż inni obywatele, którzy nie mogli brać udziału w sypaniu Kopca Piłsudskiego, bo ich nie było na świecie, nie widzieli, jak wygląda parada ułanów na Błoniach albo krakowski Rynek Główny udekorowany wokół czerwonymi flagami z czarną swastyką na białym kole (taka sama zdobiła Zamek Królewski na Wawelu) i opatrzony nowymi emaliowanymi tablicami informacyjnymi z napisem : "Adolf Hitler Platz".
Pamiętam jak wyglądały piękne gmachy przy Alejach Trzech Wieszczów przemalowane na buro-zielono-brązowo dla zmylenia alianckich lotników i pamiętam Wisłę zupełnie pozbawioną mostów, na szczęście skutą lodem, po którym pokonywały ją sowieckie tankietki i taczanki, nim saperzy zbudowali nowy, prowizoryczny most pontonowy.
Z takich obrazków, których nazbierałem niemało, układa mi się jak puzzle obraz Polski jako kraju, w którym lepiej udawały się renowacje niż innowacje.
Zatem dopóki jest tu co odnawiać, nie tylko w substancji, będę wszelkim innowacjom, na wszelki wypadek, niechętny, bo nieźle chodzi ten kieszonkowy zegarek, który mój dziadek dostał za maturę, najlepsza moja szczotka do butów jest dużo starsza ode mnie, a przedwojenne szlagiery, jak widać we wstępnych akapitach, ciągle jeszcze mi się podobają.
Od najbliższej soboty wchodzi ponoć w życie zakaz sprzedaży żarówek (to taka europejska innowacja jak zakaz nazywania Murzyna - Murzynem, ale łatwiejsza do wyegzekwowania).
Tym razem duch innowacji mnie niezbyt przestraszył, bo mam zapas nafty do tej lampy, co pamięta czasy okupacji, i mam dostateczną wiedzę o stanie naszej energetyki by nie mieć złudzeń, które musiałbym w dodatku żywić.
Mam też wyobrażenie o możliwościach tego fachowca, któremu co miesiąc wypłacają równowartość mojej pięcioletniej emerytury za budowanie innowacyjnej elektrowni - jądrowej; pewien jestem, że umie liczyć i spieszył się nie będzie.
O najnowszych grożących nam innowacjach dowiemy się już niebawem, wszak jutro wznawia obrady sejm, i kto wie, czy nie usłyszymy samego pana premiera *!
Dopóki słoneczko / świeci nam i grzeje
nie jest źle, bo można / żyć i mieć nadzieję
hu - ha !
-----------------------------------------------------------
* Z harmonogramu wynika, że owszem, ale dopiero we czwartek
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 710 odsłon
Komentarze
Obywatel ludowy (leming)
28 Sierpnia, 2012 - 20:07
Jednego można być pewnym. Dostaw energii elektrycznej nie wstrzymają. Durniami przecież nie są i zdają sobie sprawę, że wstrzymanie dostaw prądu spowoduje wstrzymanie dostaw jadu sączącego się codziennie z "radiów"i "telewizjów".
A każdy obywatel ludowy (leming) pozbawiony dawki swojego codziennego narkotyku, oraz pozbawiony myśli przewodniej, może zgłupnąć i zdesperowany w poszukiwaniu tej myśli, tego narkotyku lub tego prądu wyjść na ulicę.
Nie, do tego władza nie dopuści. Obywatel ludowy ma siedzieć po pracy w domu przed TV i spijać złote słowa z ust ukochanego przywódcy na zmianę ze złotą pianką piwną z puszki a nie chodzić po ulicach z wiadrem (lub innym narzędziem) i szukać drugiej fazy.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ