chłopcy /słowa pisane małymi literami/

Do napisania prezentowanego poniżej tekst skłoniła mnie lektura Pokolenia 44 @yuhmy i rozmowa, która się między nami wywiązała. Dzięki @yuhma!
Pod tytułem „chłopcy” i podtytułem /słowa pisane małymi literami/ zamierzam popełnić jeszcze kilka wpisów, wspominając Tych, których miałem szczęście spotkać.
Bielawski
Bielawskiego poznałem w 1979 roku. Pewna dziewczyna zaprosiła mnie na weekend do swojej chałupy w Wejsunach k. Rucianego. Weekend potrwał nieco dłużej :-)
Bielawski był wejsuńską znakomitością. No, celebrytą po prostu. Niby ledwie dyrektor miejscowej podstawówki i nieco zwariowany na punkcie polskości Warmii i Mazur twórca muzeum regionalnego (we własnej chałupie!). Ale to był facet o którym parę lat wcześniej pisała w warszawskim tygodniku Małgorzata Szejnert. Ho, ho, ho! - jakby to dzisiaj ktoś mógł powiedzieć :-). W latach `70 o mieszkańcach Warmii i Mazur raczej się nie pisywało. O warmińsko-mazurskich PGR to tak. Autochtoni - i nie tylko autochtoni - byli interesujący tylko w aspekcie rekreacyjnym, a popyt na dacze rósł…
Bielawski wyglądał jak dzik. Niezbyt wysoki, o krępej, mocnej budowie, siwy i „cały” zarośnięty siwą szczeciną. No, odyniec po prostu. Bielawski był uroczym kompanem. Na sucho, i na mokro! Urodzony gawędziarz, ale gawędzić to on gawędził tylko o tym, co Szejnertowa wcześniej napisała. Dopiero po paru bezdebitowych – albo „londyńskich” – lekturach, które mu podrzuciłem, zaczęliśmy gawędzić bardziej od serca.
O dziwo, niewiele pamiętam z tych rozmów. Niewiele konkretów. Ale pamiętam i będę pamiętał do końca życia wrażenie. Myślał więcej niż mówił, robił więcej niż musiał, a życie poświęcił Polsce.
Nie będę już nadużywał cierpliwości Czytelników. Oto resume życiorysu dzika Bielawskiego. Możliwie najkrótsze. Ur. 1906 opodal Częstochowy. Nauczyciel geografii z cenzusem (po Studium Nauczycielskim). Przed wojną pracował na Wołyniu. Po wrześniu ’39 stracił kontakt z żoną i kilkuletnią córeczką. Na zawsze. Konspirator od 1939. Oficer AK. Lwów. Wywiad i dywersja. Aresztowany w `46 przez UB, przesiedział rok w śledztwie, idąc w zaparte. Wyszedł po amnestii. Na Śląsku jego dawna akowska łączniczka dała mu papiery swojego nieżyjącego męża. Od tego czasu nazywał się Sitnicki. Dał dyla na Mazury i tam się zaszył. Jak to dzik :-). Amnestia amnestią, ale o towarzyszach sowietach wiedział swoje. Wiartel , potem Wejsuny. Dyplomowany nauczyciel był bezcenny. Dyrektorem został. I wykręcił numer, który Małgorzata Szejnert opisała dwadzieścia parę lat potem. Ożenił się dzik z Mazurką Lottą, wdową po żołnierzu Wehrmachtu zaginionym pod Stalingradem. Lotta miała córeczkę, której naturalny ojciec na oczy nie zobaczył. Tak to dzik Bielawski został ojczymem. Potem został ojcem. Po raz wtóry. Córka. Bielawski miał szczęście do córek. Tyle, że tej pierwszej, przedwojennej, na oczy już nie zobaczył. A z tą drugą, powojenną… Po 1956 roku dzik się ujawnił. Przedtem poradził się proboszcza. Proboszcz okazał się kapelanem „Ognia”. Ujawnił się niewiele wcześniej. W latach `70 dzik siedział w Wejsunach i robił swoje. Ale historia jeszcze raz go dopadła i jeszcze raz z niego zakpiła. Chyba boleśnie. Pasierbica, córka wermachtowca, została w Polsce. Naturalna córka dzika wyjechała do RFN. Różnie na tych Mazurach bywało. Dzik zmarł w 1986 roku. Ostatni raz napiłem się z nim wódki w 1984. Nad książką gen. Sosnkowskiego „W obronie praw Polski” …To była tylko znajomość, rozmawialiśmy „poważniej” ledwie kilka razy…
Głowę dam, że dzik Bielawski musiał być pierwowzorem bohatera „Róży” Wojciecha Smarzowskiego. Głowę dam, ale filmu nie obejrzę. Nie zamierzam. Wolę pamiętać dzika, którego poznałem
Pamięci Eugeniusza Bielawskiego (1906-1986), dzielnego człowieka, dzielnego żołnierza, Polaka.
PS. Nie umiem linkować, ale zainteresowanym Czytelnikom rekomenduję lekturę wyguglanego tekstu: andrzej-gawecki.com/pisalo.htm To ciekawy impresyjny zapis rozmowy Autora z Bielawskim, który zbierał się już na tamtą stronę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1901 odsłon
Komentarze
@ tł
30 Kwietnia, 2012 - 14:26
Tekst o Bielawskim, do którego odesłałeś, zapisałam do Ulubionych i w wolnej chwili chętnie przeczytam, zwłaszcza że znam trochę Mazury i powikłane losy miejscowych i przybyszów.
Co do linkowania, to nie wiem, jakie masz na myśli, może jakies skomplikowane, którego ja nie znam. Ja po prostu kopiuję URL, czyli adres na pasku u góry strony, i metodą Ctr+V umieszczam w polu komentarza. W trakcie pisania wygląda to bezbarwnie (dosłownie!), ale już po wysłaniu adres staje się niebieski i aktywny, chociaż czasem, kiedy jest długi - jest urwany na końcu. Ale to nie przeszkadza, bo działa.
@proxenia
30 Kwietnia, 2012 - 14:44
Dziękuję za chęć pomocy, ale jestem całkowicie odporny na wiedzę komputerową. Ściślej mówiąc, zdobywam ją drogą prób i błędów ;-). Kiedyś na przykład przepadło mi dwa i pół arkusza tłumaczenia. Bezpowrotnie.Teraz już nie przepada!
Wiesz przecież, że doświadczenie jest podstawową kategorią poznawczą marksizmu-leninizmu. :-)))
Pozdrawiam
@ tł - domyślam się, w czym problem
30 Kwietnia, 2012 - 15:11
Przeciez w swoim wpisie wkleiłeś adres strony, którą zapisałam w Ulubionych. Przypuszczam, że problem polega na tym, że musi być podany w oddzielnym wierszu - wtedy się zrobi niebieski, czyli link.
Zrobię eksperyment. Mam nadzieję, ze admini nas za to nie pogonią (jak w dowcipie ten gajowy partyzantów i wojsko z lasu;-)). A wiec najpierw wkleję link do tamtej strony - w tekście: http://andrzej-gawecki.com/pisalo.htm To była próba pierwsza. A teraz próba druga:
http://andrzej-gawecki.com/pisalo.htm
Zobaczymy, co z tego wyjdzie, tzn. czy o to chodzi, ze musi być w oddzielnym wierszu.
Ja za to nie umiem wstawiać wideo, a jedynie link do niego, chociaż Rospin wykazywał wiele dydaktycznej cierpliwości. Poddałam się. Cóż, nihil est ab omni parte perfectum - jak mawiali starożytni Rosjanie...
sama do siebie
30 Kwietnia, 2012 - 15:14
No nie wiem, oba okazały się niebieskie. Moja teoria więc upadła.
Na szczęście ten rodzaj problemu nie należy do największych w życiu :-)
@proxenia
30 Kwietnia, 2012 - 15:17
Twoje odkrycie jest epokowe! Spróbuję je wykorzystać :-)))
@proxenia
30 Kwietnia, 2012 - 15:19
Co z tego, że niebieskie. Ważne, że łączy! :-)))