„Rodzina na swoim” znaczy „developer z bankiem na Twoim”.

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

Rządowy program wsparcia dla młodych ludzi pragnących kupić własne „M” jest jednym wielkim oszustwem. Płacą za niego wszyscy podatnicy a zyskują na nim głównie developerzy i banki.

Obecnie program ten w swojej nowo zmodyfikowanej wersji objawił kolejną patologię „rozdawania” naszych pieniędzy. Wyjaśnione to zostanie w końcowej części opracowania po nieco przydługim acz wydaje się jednak niezbędnym wstępie wymaganym do zrozumienia czym tak na prawdę jest program „rodzina na swoim” i jakie są jego konsekwencje dla wszystkich jego uczestników i „sponsorów”.

Dwa słowa o założeniach rządowego programu sponsorskiego p.t. „rodzina na swoim” (więcej informacji o programie - LINK). Program ruszył w roku 2006 a jego oficjalnym celem było „zasponsorowanie” przez państwo (czytaj wszystkich podatników) młodych małżeństw w nabyciu poprzez kredyt bankowy nowego mieszkania. Co ciekawe projekt był ograniczony tylko i wyłącznie do nowych inwestycji budowlanych czyli nie obejmował zakupu mieszkań na rynku wtórnym. Mimo, że pierwotnie miał być kierowany do ludzi młodych (stanowiących pełną rodzinę lub samotnie wychowujących dzieci) i nie posiadających dość środków na zaciągnięcie kredytu w banku korzystali z niego ludzie bez żadnego ograniczenia co do wieku. Jedynym warunkiem jaki musiał spełniać kandydat to nie posiadanie na własność nieruchomości. Należy tu przypomnieć, że wielu beneficjentów programu robiło darowizny na rzecz swoich rodzin zrzekając się posiadanych nieruchomości  by formalnie spełniać kryteria naboru do programu.

Sam program posiadał pierwotnie ograniczenie jakim był limit powierzchni mieszkalnej, do której stosowały się dopłaty (75m2 dla mieszkania i 140 m2 dla domu) . Po spełnieniu wszystkich warunków beneficjent programu mógł uzyskać dopłatę z budżetu państwa (wypłacał ją BGK) w wysokości 50% płaconych odsetek i to przez okres aż 8 lat. Ponieważ połowę odsetek przez 8 lat miał spłacać zamiast kredytobiorcy Skarb Państwa więc sytuację wykorzystały komercyjne banki udzielające kredytu w ramach programu „Rodzina na swoim”. Ludzie którzy mieli pierwotnie zbyt niską zdolność kredytową by móc kupić mieszkanie o pow. 70m2 masowo zgłaszali się do banków i otrzymywali kredyt w ramach nowego programu (ich zdolność kredytową liczono tak jakby mieli płacić stale tylko połowę odsetek). Co ciekawe ponieważ to Skarb Państwa miał płacić przez 8 lat połowę odsetek banki znacznie podniosły marże na kredyty oferowane w ramach tego programu. W efekcie kredyt w programie „rodzina na swoim” był oprocentowany znacznie wyżej niż normalny kredyt hipoteczny. Banki miały dzięki temu okazję do zarobku i pewność że przez 8 lat „sponsorem” i jednocześnie gwarantem połowy odsetek będzie Skarb Państwa. Sami kredytobiorcy nie interesowali się takim szczegółem jak koszt kredytu bo z ich punktu widzenia przez 8 lat ich własne raty były mniejsze niż raty normalnych kredytobiorców hipotecznych nie korzystających z programu. Prawie nikt z nich nie zastanawiał się czy po skończeniu dopłat z programu będą w stanie spłacać znacznie wyższe raty niż ich znajomi z poza tego programu. Banków też to specjalnie nie interesowało bo w przypadku nie wypłacalności kredytobiorcy po skończeniu programu można było zlicytować lokal dłużnika i odzyskać kapitał wraz odsetkami. Dla nich istotne było tylko to, że przez 8 lat sponsorem połowy odsetek jest skarb Państwa w wyniku czego ryzyko nie wypłacalności klienta jest znacznie niższe a do tego bank zarabia znacznie więcej na wysokiej marży kredytowej. 

Poza bankami udzielającymi kredytów w ramach programu głównym beneficjentem byli developerzy budujący kolejne nieruchomości i zarabiający na ich sprzedaży. W wyniku zastrzyku pieniędzy ze strony Skarbu Państwa do prywatnych banków podtrzymywana była akcja kredytowa, która dodatkowo nakręciła rynek nieruchomości. Tani kredyt w tym tani dla osób nie posiadających odpowiedniej zdolności spowodował, że developerzy nie nadążali z budową nowych mieszkań i domów (sprzedawały się na przysłowiowym pniu nawet „dziury w ziemi”). Widząc wielkie zainteresowanie na rynku gwałtownie podnosili ceny co spowodowało w krótkim okresie czasu wywindowanie ich do poziomów porównywalnych w najbogatszych krajach euro landu. Oczywiście trzeba pamiętać, że zwyżka cen nieruchomości nie była spowodowana li tylko i wyłącznie istnieniem programu bo znaczny udział miała nie kontrolowana emisja kredytu zwłaszcza w walutach obcych i medialna nagonka („kto nie kupił przegrał życie”).

Obecnie sytuacja kryzysu sprawiła ze kredyt hipoteczny stał się za drogi dla sporej części klientów co wykreowało barierę nie do przeskoczenia i odpływ nowych klientów. Skutkiem tego ceny nieruchomości zaczęły spadać a developerzy zmuszeni byli zejść do rozsądnych poziomów marży (w szczycie budowlanego boomu marża na mieszkaniu potrafiła sięgać powyżej 75% kosztów jego budowy). Ci co nie zeszli z ceny zaczęli bankrutować. Jakąś przeciwwagą dla unormowania się sytuacji i obniżki cen mieszkań był jednak program „Rodzina na swoim”. To właśnie te „sponsorowane” kredyty były dla banków głównym źródłem utrzymania i podtrzymywały słabnąca akcje kredytową. Zobaczywszy, że coraz więcej osób decyduje się na kredyt z dopłatą, i że kosztuje to coraz więcej podatnika rząd postanowił przykręcić nieco kurek programu.

Od sierpnia 2011 wprowadzono zmiany, które spowodowały, że zmniejszono limity dopłat co skutkowało tym, że w dużych miastach gdzie ceny były nadal napompowane coraz mniej inwestycji developerskich kwalifikowało się do dopłat. Dodatkowo wprowadzono limit wieku, który teraz wyniósł 35 lat (dlaczego nie było go od początku ?). By dodatkowo zrekompensować te „niedogodności” wprowadzono nową kategorię beneficjentów programu. W myśl nowej definicji „rodziny” w ramach programu „Rodzina na swoim” został nią tzw. „singiel” czyli osoba, która nie założyła rodziny pod postacią formalnego związku małżeńskiego. Więcej na temat zmian w programie do poczytania tutaj: LINK

 

Po tym nieco przydługim wstępie czas na zapowiedziany kolejny (nie pierwszy i nie ostatni) element patologii w programie „Rodzina na swoim”. Jak donoszą media ( LINK) firmy budowlane naciągają państwo (czytaj nas podatników) włączając do programu „sponsorskiego” mieszkania, których wartość przekracza aktualną wartość graniczną wynoszącą 6435zł/m2 . Polega to na tym, że developer umawia się z klientem, że ten kupuje od niego faktycznie mieszkanie w cenie np. 8000zł/m2. Formalnie umowa i kredyt zaciągany jest do max. dopuszczalnej wartości tj. 6435zł/m2 . Nadwyżka ponad tą wartość jest rozliczana z developerem w ramach prac wykończeniowych. Jest to ewidentne naginanie ustawy dzięki czemu developer sprzedaje drożej a klient nadal mieści się w programie, mimo że z rzeczonej transakcji wynika, iż stać jest go na zapłacenie znacznie wyższej kwoty niż dopuszcza program. Kara 5 lat „paki” za tego rodzaju nadużycie nikogo jakoś nie odstrasza. Gdyby takie „zagrywki” zostały ukrócone to developer musiał by zejść z ceny i przy braku klientów „komercyjnych” sprzedał by mieszkania w ramach „Rodziny na swoim” ale taniej o 1500zł/m2.

Sam program „Rodzina na swoim” powinien jak najszybciej zostać zlikwidowany. W wyniku jego funkcjonowania pośrednio nakręcono do nie przytomności ceny nieruchomości. Obecne jego utrzymywanie powoduje, że ceny nieruchomości nie spadają tak szybko jak by mogły uniemożliwiając zakup mieszkania ludziom, którzy nie mogą załapać się do programu. Dodatkowo jest źródłem nadmiernego zarobku dla lobby bankowego oferującego kredyty z dopłatą ze znacznie wyższą marżą i jednocześnie stwarza zagrożenie nie wypłacalnością jego beneficjentów po ustaniu dopłat ze strony państwa (efekt bomby z opóźnionym zapłonem). O zarobku ze strony developerów i sztucznym trzymywaniu wysokich cen dzięki programowi można już nawet nie wspominać. Za to wszystko płaci zwykły podatnik z którego podatków jest prowadzony ten program „sponsorski”. Dodatkowo program ten poza marnotrawieniem podatków, które mogły by zostać przeznaczone na poprawę fatalnej opieki medycznej czy edukacji polskich dzieci wywołuje w obywatelach głębokie przeświadczenie, że własną pracą do niczego się nie dojdzie a wszystkie problemy za obywatela załatwia jego dobroczyńca czyli państwo.

Zamiast marnotrawić w ten sposób środki jakim jest topienie w program „rodzina na swoim” kolejnych miliardów złotych należało by przeznaczyć je na rozwój budownictwa czynszowego. Dzięki wybudowaniu odpowiedniej bazy lokalowej młodzi ludzie mieli by gdzie mieszkać za rozsądne pieniądze i spokojnie gromadzić zaoszczędzony kapitał na czas gdy podejmą decyzje o zakupie własnego, wymarzonego „M”. My zaś nie musieli byśmy sponsorować naszymi podatkami rozrzutnych urzędników, pazernych bankierów i chciwych developerów.

Brak głosów

Komentarze

Nawet z najlepszej idei można zrobić fabrykę do kręcenia lodów. Ktoś chciał pomóc młodym rodzinom w uzyskaniu swojego pierwszego w życiu M- i choć ja się na to na pewno nie załapuję to byłem zwolennikiem tej ustawy. Dziś w okręgu podwarszawskim limit dla dla uzyskania dopłaty wynosi około 2900zł/m2 a faktycznie można mieszkanie kupić powyżej 5 tys.zł/m2. Zastanawiałem się kto za tyle może kupić mieszkanie? Ano może sam o tym właśnie usłyszałem bo znam te młodą osobę: mamusia ma kochanka pracującego u pani Gronkiewicz więc córka dostała od miasta taniutkie mieszkanko a do tego kredyt z programu rodzina na swoim.
Teraz powinni tylko nazwę zmienić: "Kredyt dla swojaków".

Vote up!
0
Vote down!
0
#195134

Dobrze że to opisałeś. Ja nie mogłem dotrzeć z podobnym materiałem nigdzie, do żadnej komercji, wszędzie knebel. Ja już sobie na piętnowaniu patologii i kryminału deweloperskiego zdarłem palce, "POstępowe" media nie puściły, do widzenia. Wystarczy wziąć takie nazwiska jak Wojciechowski, Szanajca, Zdrzałka - wiadomo która partia "obywatelska" siedzi w ich kieszeniach i walizach.
Propaguj ten materiał.

Vote up!
0
Vote down!
0
#195179