Pierwsze wrażenia po debacie Jarosław Kaczyński - magister Tomasz Lis

Debata między liderem opozycji Jarosławem Kaczyńskim a funkcjonariuszem protuskowej propagandy na pewno nie należała do łatwych dla prezesa Kaczyńskiego. Trudno orzec o "zwycięstwie", ale kilka rzeczy na pewno było pozytywnych.

1. Jarosław Kaczyński poprawnie i bez większych wpadek pokazał się w programie dla lemingów. Musiało to nieźle powiększyć trwający od dłuższego czasu w tej grupie społecznej dysonans poznawczy. Jak to, to Kaczyński się uśmiecha? dowcipkuje? celnie puentuje wpadki przeciwnika?

2. Kilka razy miałem wrażenie że prezes da się zapędzić w kozi róg, ale szybko wychodził z absurdalnych wątków, zaś wrażenie nudnego nawracania nieistotnych spraw spadło na magistra Tomasz Lisa.

3. Cała debata była wojną nerwów, ale najważniejsze że prezes Kaczyński nie dał się sprowokować, zaś redaktor Lis wyraźnie nie wytrzymał napięcia. Kiedy prymitywne sztuczki erystyczne nie zadziałały na Kaczyńskiego, redaktor Lis wyraźnie zaczął tracić wątek, gubił myśl, rozkojarzony spoglądał na przygotowaną karteczkę, z której zresztą na końcu debaty jego skołatany umysł i tak nie był w stanie nic wyczytać.

4. Końcówka debaty należała już wyraźnie do Kaczyńskiego, wydawało się że sztuczka z wymienianiem imion i nazwisk kandydatek PiS do Sejmu wypali, ale ostatecznie do redaktor Lis się skompromitował, pomylił kandydatki, a Kaczyński który najpierw zaproponował panu magistrowi zakład, a potem kazał sprawdzać w notatkach, znokautował przeciwnika.

5. Poza tym Jarosław Kaczyński genialnie odparł próbę insynuacji ze strony Lisa że propaguje jakieś spiskowe teorie na temat Smoleńska. No, ale skąd biedny Lis miał wiedzieć że od teorii spiskowych jesteśmy my.