Oto kwiatek ze śląskiej łączki: „Opolski poseł na Sejm Janusz Kowalski (Solidarna Polska) przed tygodniem zaapelował o usunięcie niemieckich nazw miejscowości na stacjach PKP w województwie opolskim. Mniejszość niemiecka i Ruch Autonomii Śląska sprzeciwiają się pomysłowi Kowalskiego twierdząc, że nie ma podstaw prawnych do takiego działania. – Dziś zagrożeniem dla kulturowego i historycznego dziedzictwa regionu jest polski nacjonalizm, który przemawia przez ministra Kowalskiego – napisali w oświadczeniu przedstawiciele RAŚ”.
Niezależna.pl
Człowiek przeciera oczy ze zdumienia, czytając takie teksty. Nie wiem kto za ty stoi? Ale obojętnie, Polak czy Niemiec, nie powinien operować pojęciami, których albo nie rozumie, albo tak słabo one kontaktują z rzeczywistością historyczną, że można podejrzewać u wypowiadającego je zawinioną ignorancję. Przede wszystkim jeśli mowa o nacjonalizmie, to z pewnością nie polskim, gdyż na Śląsku kwitł on od polowy XVIII wieku, kiedy Prusy zagarnęły tę dzielnicę, wydzierając ją Habsburgom. Zastały tam lud mówiący językiem polskim, choć kilka wieków pozostający poza Polską. Ten lud był poddany wynarodowieniu, w czym Prusy celowały. Ci najmniej szowinistyczni kulturtregerzy, wielkodusznie nazywali go Preußen polnischer Zunge. A ten język polskim przetrwał w rodzinie i w kościele. To, że dziś Ruch Autonomii Śląska de facto nawiązuje do spuścizny pruskiej na Śląsku świadczy o dwóch rzeczach: o całkowitej nieznajomości lub ignorowaniu historii. Ewidentnym dowodem są dwie nazwy miejscowości, o które cały spór się toczy. Chrząstowice – niem. Chronstau i Dębska Kuźnia – niem. Dembionhammer. Pierwotnie zatem nazwy te zbyły polskie, ale Prusacy nie zadawali sobie trudu, by wynajdować jakieś z niemiecka brzmiące nazwy, stąd większość miejscowości zagarniętych przez Prusy była przezwana tak potworkowato. Druga cecha środowiska podejmującego takie inicjatywy, to chęć przypodobania się jakiejś irredencie. Mniejsza o to jakiej proweniencji.
Sprawa zatem jest jasna. Onomastyka, to dziedzina, która jak żadna inna pokazuje co było pierwotne, a co sztucznie narzucone. Polskie nazwy wróciły na Ziemie Zachodnie i Północne, a nie zostały tam sfabrykowane w miejsce nazw niemieckich. Co więcej, na ziemiach rdzennie polskich w czasie okupacji, III Rzesza wprowadzała swoje nazewnictwo, tym razem już nie przypominające poprzednich nazw polskich. N. p. Mąkowarsko w tym czasie przezwano na Mönkenwerth. Takiej nazwy nie było nawet w czasie zaboru.
Upieranie się przy nazwach niemieckich na terenie Polski jest co najmniej dziwne, ale byłoby w pewnej mierze zrozumiałe, gdyby o to zabiegała mniejszość niemiecka, choć i tu nie byłoby żadnej racji prawnej. To, że o to gardłuje Ruch Autonomii
Śląska wyraźnie mówi o jaką autonomię tu chodzi. Nie wiadomo jednak czy w ramach Bundesrepublik Deutchland można by taką demonstrację urządzać – żądać autonomii? Państwo polskie pomawiane o niepraworządność, jest nazbyt łaskawe dla różnego rodzaju prób jego dekompozycji. Nie tylko ze strony RAŚ, ale także tych, którzy imają się polityki zwanej: „ulica i zagranica”.
Komentarze
RAŚ to nawet nie jest folklor. Osobiście uważałbym ich za grupkę
sprytnych Zbysi, którzy znaleźli sobie sposób na dojenie Państwa (tym razem niemieckiego). Problem śląskości rozumianej bardziej jako niemieckość występuje w zasadzie tylko w Opolskiem. A i to głównie dlatego, że są wsie, w których 60-80% ludzi w wieku przedemerytalnym mieszka i pracuje w Niemczech. Emeryci zresztą też jako tzw. opiekunki. Natomiast im bliżej Katowic sprawy się komplikują. Takie miasta jak Bytom czy Gliwice (pierwsze duże miasta do 1945 r. niemieckie) są w dużej mierze....kresowe. Bowiem stąd było bliżej wracać do Lwowa. Poza tym rozwój górnictwa w latach 1960- i 1970-tych spowodował napływ ludzi z całej Polski, szczególnie z lubelskiego. Pamiętam, że w mojej klasie w podstawówce na 44 uczniów (tak wtedy było) tylko 1 była Ślązaczką. Bo cała dzielnica to byli lwowiacy, łącznie z księdzem proboszczem. Autonomia Śląska dzisiaj to jakieś dziwne resentymenty garstki kretynów politycznych. Owszem, zaraz po Sierpniu mówiono o tym otwarcie, że gdyby autonomia Śląska była taka jak przed wojną, to nie byłoby takiej dewastacji środowiska. Bo przecież w zasadzie PRL zarabiał "cenne dewizy" wyłącznie na węglu. A nazwy? Nikt nie jest przeciwko, ale powinien być zachowany jeden warunek. Skoro miejscowość nazywa się teraz Pcim (oczywiście takiej nie ma na Śląsku, to przykład) to niech będzie wersja niemiecka Ptzim, ale nie np. Neuewertflügerthäu. Na szczęście wiele nazw to prawie dosłowne tłumaczenie. Przykładem mogą być Sośnicowice, po niemiecku zaś Kieferstädtel. Albo znane w PRL miasto stolarzy Dobrodzień - Gutentag, ;) Czasem jednak próbowano posługiwać się onomatopeją nazewniczą. I tak piękna mazurska wieś Rübenzahl stała się Rybim calem, co miejscowi przeinaczyli... Rybiego ciula. Pozdrawiam. ;)
Rybi Cal
Skoro Rübenzahl stała się Rybim Calem, to Dobrodzień powinien się stać raczej Dabei Ziel, a nie Gutentag :)
Krispin z Lamanczy
Aby czynić dobro, trzeba umieć rozróżniać między dobrem a złem.
Każdy uczy się na błędach. Nie musisz się uczyć na swoich!
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika Humpty Dumpty nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Gutentag był pierwszy, mądry inaczej.Do szkoły miałeś pod górkę i po piasku? ;)
trudno żyć bez złośliwości, co?
Wątroba nadal w porządklu, czy już szwankuje?
Krispin z Lamanczy
Aby czynić dobro, trzeba umieć rozróżniać między dobrem a złem.
Każdy uczy się na błędach. Nie musisz się uczyć na swoich!
A co jest złośliwego w stwierdzeniu faktu?
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika Humpty Dumpty został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
Dl klg pytm.
masz jeszcze kolegów?
dla siebie pytam
Krispin z Lamanczy
Aby czynić dobro, trzeba umieć rozróżniać między dobrem a złem.
Każdy uczy się na błędach. Nie musisz się uczyć na swoich!
Niemcy
Niemcy w Polsce maja prawa mniejszości narodowej, swoje ugrupowania i reprezentacje w polskim Sejmie, a jak jest w Niemczech? Od 1989 roku żaden rząd polski nie zadziałał skutecznie w sprawie praw Polaków w BRD...i co - ano nic jak zwykle...
Yagon 12
Polacy pod pantoflem Niemca
Uwaga słuszna, ale ci którzy uciekli do Reichu mają się dobrze a nawet dużo lepiej niż my i czekają jak to w naturze Polaka. Cicho, cicho, może ktoś inny załatwi. Po co się narażać. Zaś szwabia wie jak osiągnąć swoje, a rządzącym Polską kolana zaraz się uginają. Gdyby rządzący nie leźli niemrom w d*** po wazelinie, i mieli trochę z jak Kowalskiego, byłoby jak potrzeba.
Kolejorz
@ALL
A Sz. Hołownia w wywiadzie dla "Portalu Niemców w Polsce" przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku, obiecywał wspierać nie tylko dwujęzyczne nazwy miejscowości, ale też dla wielu innych przywilejów mniejszości narodowych:
https://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=de&tl=pl&u=https%3A%2F%2Fvdg.pl%2Fde%2Fportal%2Faktuelles%2Fpolitik%2Fitem%2F5196-eine-antwort-von-szymon-holownia-auf-die-fragen-der-deutschen-minderheit&anno=2&prev=search&sandbox=1
Dobrze, że im czegoś więcej
Dobrze, że im czegoś więcej nie obiecał. Na szczęście obietnice składane przez opozycję tracą ważność tuż po wyborach.
Znów podnoszą łby
ci, co mają na celu, przy pomocy zjednoczonej Europy pod dyrygenturą Germanii, porozrywać unitarność naszego kraju. Za podletza Tfuska ta Gorzelikowa V kolumna działała bezczelnie i demonstracyjnie, potem, gdy PiS przejął władzę, jakoś ucichła, a teraz, jak widzę, ponownie szczujnia z Berlina uruchomiła swoich kundli, ślązałerów. W tamtym czasie napisałem kilka ostrych artykułów o tych "psi-synach"; oto niektóre linki:
https://naszeblogi.pl/30926-ras-raus
https://naszeblogi.pl/43059-slazalery
https://naszeblogi.pl/18349-ordnung-bezguscia
To nie głupota, jak grzecznie obchodzi się z tą swołoczą Autor, tylko świadome antypolskie działanie, godne potępienia w słowach nie przebierających w leksykalnej kulturze. Ja przynajmniej tak uważam i piszę.
Zygmunt Korus