Nie mieszajmy Boga do polityki

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

Nadchodzi czas próby. W tym okresie zazwyczaj nie my będziemy decydować o sobie, lecz zadecyduje to, co mamy w głowach i sercu – zadecydują imponderabilia i stopień gotowości do wspólnej obrony własnego interesu. Jeżeli chcemy, cokolwiek projektować, układać, tworzyć nie możemy zapominać jaką drogę przebyliśmy choćby w ostatnim wieku, bo to ona wyznaczyła jakość naszego kapitału społecznego, jakość naszych zdolności adaptacyjnych oraz potencjalnych możliwości. Nie ważne co mówią dzisiejsze mody: wizja bez historii jest wizją bez rozumu.

W latach 1918-1922 odbudowaliśmy państwo na polskich wzorcach, na polskiej tradycji i polskiej myśli, a więc po wieku niewoli Polska stała się Polską. W 1939 r. w wyniku zmowy Niemiec i Rosji utraciliśmy wszystko, a po 1945 r., przez kolejne dwa pokolenia, trwał implementowany powrót do czasów zaborczych. Indoktrynacja w PRL była tak silna, a oddzielenie pokoleń II RP i PRL tak intensywne, że gdy wymarli wychowankowie Niepodległej, nie było już czego zbierać. „Solidarność” też niczego nie zmieniła. W 1989 r. przyszła trzecia zmiana, najpierw władzy, a potem systemu. Nowa władza okazała się kombinacją kombinowaną i zaczęła się prywatyzacja, w której zdezorientowane społeczeństwo niewiele miało do powiedzenia. W 2004 r. staliśmy się członkami UE i na wzór peerelowski zaczęło się podporządkowywanie jej strukturom i prawom. Brak wymordowanej polskiej inteligencji okazał się niemożliwy do nadrobienia.

Tak więc w przeciągu stu lat (czterech pokoleń) mieliśmy trzy zmiany systemu – z polskiego na sowiecki i z sowieckiego na zachodni. Obydwa ostatnie mają charakter neokolonialny. I jeżeli ktoś zapyta skąd te nasze wewnętrzne kłótnie, nieporozumienia i w wielu przypadkach jawna zdrada, to odpowiedź jest prosta – jak pierwszy polski system budował, to dwa ostatnie, niepolskie, go rozbrajały i rozbrajają. Sowiecki robił to w sposób totalitarny, a zachodni czyni to samo w demokratyczny – w PRL przy pomocy strachu, a w III RP w oparciu o demokrację, wolność i wizję dobrobytu.

Gdy spojrzymy na ostatnie trzydziestoletnie menu najbardziej gorących tematów, to zauważymy, że wszystkie należą do trzeciorzędnych – a mimo to wielka dyskusja na niby toczy się tak zaciekle, jak w najlepiej ułożonej demokracji. Kultura polska, a wiec to wszystko co przekazane zostało nam w depozycie przez religię, własne tysiącletnie doświadczenie, nasze prawo i ten depozyt, który zakwalifikowano jako mądrość geopolitycznego położenia, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie praktyczne. W chwili nadchodzącej próby, okazuje się, że PRL liczy się bardziej, niż 1000 lat naszych dziejów. Nieprawdopodobne… A więc, to, co nas tworzy i konstytuuje jako Polaków wobec całego świata, zaczęło być nam obce i nas obciążające. Nie jesteśmy zdolni do obrony własnej przestrzeni kulturowej, ba, nie wypełniamy jej polską treścią, lecz zachodnim blichtrem. Gorzej, na powierzchownej syntezie spadku po PRL i zachodniego blichtru chcemy budować jakąś swoją przyszłość. To równanie bez wiadomej.

Zupełnie zapominamy, że w obecnym świecie największym kapitałem jest tożsamość. To ona i jej prezentacja za granicą zawsze są ambasadorem każdego narodu czy państwa, i właśnie prezentacja zawsze decyduje nie tylko o statusie paszportu, ale również o traktowaniu państwa i każdego z nas na arenie międzynarodowej. To samo poczucie tożsamości w kraju buduje naród i siłę państwa, niweluje wrogą propagandę i tworzy racjonalne społeczeństwo. Tożsamość jest tworzywem, bez którego ani państwo, ani naród nie istnieją w żadnej przestrzeni. Po prostu, nie ma artykulacji nie ma głosu; nie ma twarzy, nie ma człowieka ani państwa; nie ma siły, jest słabość i nicość; nie ma tożsamości, jest bezdomność. To klasyka, o której nie mieliśmy pojęcia w 1989 r. i później. Czasy miłej i płytkiej relatywizacji już się skończyły.

Po 1990 wyjechaliśmy w świat z tą swoją komuną po to, by tam, od niego, dowiedzieć się, że jesteśmy Polakami. Europa zauważyła naszą niespójność, zinterpretowała nas i stan naszego ducha. Wszystko ma swoje konsekwencje, wszystko podlega prawom polityki i wszystko wrzucane jest na swoisty rynek. Ten rynek w Polsce interpretujemy, jako „wolny rynek”. I trudno nie zauważyć, że na nim dwukrotnie potraktowano nas w taki sam sposób: zarówno w systemie totalitarnym jak i demokratycznym wzięto nas na „huki”. W totalitarnym zahukano nas za pomocą terroru i zbrodni, w demokratycznym za pomocą propagandy i wymuszonego bezkrytycyzmu. A jak się zaczęło? Zaczęło się od prywatyzacji, potem były dotacje, a teraz są szczepionki. Kilka dni temu w internecie wyczytałem, że odkryto kolejną mutację i że trzeba szybko pracować nad kolejnymi szczepionkami. Coś poszło za łatwo?

I co z tego wynika

Zależy, jak wydarzenia związane z Polską będziemy interpretować. Jeżeli na wzór polityczny, to w polityce musimy się przynajmniej trochę orientować, jeżeli na wzór religijny, to orientacja jest mniej potrzebna, za to jest bardziej zrozumiała. Niedawno wyczytałem, że to Bóg dał nam PiS. Przyznam, zaskoczyło mnie to zupełnie, aż stanąłem w miejscu. Zaraz, zaraz, jeżeli Bóg dał PiS, to musiał dać też totalniaków. Jeżeli Bóg obydwie strony obdzielił po równo, to z racji tej łaski, trzeba je traktować poważnie i każdej poświęcać jednakową ilość czasu i energii.

Idąc jednak dalej tym tropem ludzkiego rozumowania, musimy dojść do takiego rozumowania: jeżeli Bóg dał PiS i totalniaków, to jest oczywiste, że zajął pozycję obserwatora i nie zamierza ingerować w wynik ich zmagań. I tu chciałoby się zawołać: Ludzie, nie mieszajcie Boga do polityki, bo jest dla Was najlepszym wzorcem i najwyższym punktem odniesienia, bo stracicie Go z horyzontu i zabijecie własnymi rękami. Polityki nie sposób już ucywilizować, stała się areną ludzkich zmagań o lepszy byt, na której najwięcej do powiedzenia ma prywata, chciwość i bezwzględność, a  wiec zło. Mieszanie Boga do polityki to odbieranie ludziom rozumu, a narodom witalnej siły – od 300 lat zawsze wychodziliśmy na tym źle.

Musimy wreszcie zdać sobie sprawę z położenia w jakim się znaleźliśmy, że to, co stało się w II RP było czysto polskie i ma dla nas największą wartość gatunkową i identyfikacyjną. Oczywiście, nie była to doskonała Polska, ale dała początek odrodzeniu, które zostało zdławione siłą, w okresie, gdy zaczynała wydawać swoje największe talenty. Po II wojnie zalała nas komuna i przez dwa pokolenia strukturalnie wykorzeniała wszystko, co polskie w taki sam sposób, jak podczas zaborów. Włożyła w ten proces tyle pracy i wysiłku, że do dziś trudno nam ten fakt zauważyć. U siebie biegu rzek nie odwróciła, ale w polskim społeczeństwie zmieniła kierunek myślenia, na każdym poziomie – a najbardziej w tych dziedzinach, które decydują o świadomości, identyfikacji i odnoszą się do państwa. Dalej, rozbiła jedność narodową i jej hierarchię, tak bobrze scaloną podczas II wojny; zmieniła interpretacje historii – jej uczniowie do dziś dnia królują na polskich uczelniach; zniszczyła kanon literatury; zdeprawowała stosunek do pracy i obowiązku; wyśmiała postawę obywatelską; wyrugowała myśl polityczną i zakłamała politykę; zniszczyła gospodarkę – przedwojenni inżynierowie po wojnie jeździli do ZSRS na naukę techniki; a także wzajemny stosunek do siebie – upowszechnił się nowy tytuł: towarzysz. Itd. To był totalny demontaż Polski na każdym poziomie. Po 1989 r. pozostał tylko Wyszyński i Wojtyła. W 1993 r odjechali Sowieci, pozostawili po sobie zmieniony krajobraz kulturowy i zgliszcza moralne, które co jakiś czas objawiają się typami, którzy kochają bardziej pieniądze niż ludzi. W dekadę później weszliśmy do UE z takimi pobożnymi życzeniami i tak służalczą postawą, że gdyby nawet zachodni politycy nie chcieli nas wykorzystać, to musieli to zrobić, bo Polskę sami przywieźliśmy im na taczce, jak porzuconą afrykańską kolonię.

***

Inteligentnemu historykowi nie mieści się w głowie, że w tak krótkim czasie można z dumnego narodu zrobić mentalnych niewolników. No cóż, wystarczyło wymordować tradycyjne elity i wstawić swoje – ferment gwarantowany i nie do opanowania. Z tej refleksji w kraju nie zrobiono jednak użytku i nic lub niewiele na ten temat wiemy.

Zaczęło się od bezkrytycznego mitu Zachodu, który narodził się w naszej kulturze po upadku państwowości, nie na zasadzie jej ubóstwienia, lecz szukania przyczyn upadku. Okres międzywojenny w dużym stopniu zniwelował ten kompleks. Wrócił on jednak w PRL na zasadzie, pustki i rozkładu moralnego, a zapączkował i rozwinął się w III RP. Powojenne elity po 1989 r. pozostały oczywiście te same. Swoim milczeniem i obojętnością wobec narastających oczywistych fałszywych oskarżeń Polaków o wszystko, co najgorsze, dopełniły kompozycję obrazu, który stworzyli „bezpaństwowcy” wyjeżdżający na saksy. Obraz Polski stworzony poza granicami i w kraju, pokrywał się, a więc sprawa stała się jednoznaczna i oczywista. Akceptacja takiej sytuacji przez państwo musiała zaowocować patologią. W taki sposób narodziły się najpierw własne hieny, a potem te własne ściągnęła na żerowisko pozostałe, z całego świata. Zaczęło się rozkradanie wszystkiego, co dawało nam podstawy do zbudowania ochrony własnej tożsamości i szanse na zbudowanie  składnej przyszłości.

Można powiedzieć, że natura, gdy chce oczyścić się ze zbędnego balastu, zawsze uruchamia procesy gnilne. Rzecz jednak w tym, że to nie czasy II RP gniją. Proces gnilny dotyczy tego sposobu myślenia i działania, który wciąż swoje korzenie ma w PRL. Musimy jednak bardzo uważać, aby ów proces nie przeniósł się na zdrowe członki naszego ciała: na nasz instynkt samozachowawczy, wspólnotę, poczucie bezpieczeństwa, ochronę swojego mienia i własności.  Nie możemy występować jako ludzie pozbawieni własności.

Zakończenie

Oderwani od II RP, przemieleni przez PRL i wykorzenieni w okresie posolidarnościowym, nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy jednym z niewielu państw, które po odzyskaniu potencjalnej wolności, skolonizowało samo siebie za pomocą przypadkowych posolidarnościowych elit. Skutek jest taki, że nas głos w eterze milknie, a nasza barwa na mapie nieustannie blednie. Jeżeli nie zmobilizujemy swoich sił rozumu i woli, Bóg nam nie pomoże – tak samo, jak nie pomógł w XIX w., w 1939 r. i nie pomógł w okresie „S”.

PS. Dla porządku, nie napisałem tego, aby kogokolwiek obrazić lub postawić w złym świetle, lecz po to, aby wywołać głębszą refleksję i zapoczątkować myślenie zmierzające w jednym kierunku.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (11 głosów)

Komentarze

Czysta prawda, same fakty. Wiemy to wszystko i myślimy od dawna, ale jak powiedział jeden kolega, coraz nas mniej.

Czy Polski już nie ma? Jest, ale tylko słabsza połowa. Druga połowa została opisana powyżej. Jeżeli szkoły zaczną uczyć historii i dzieci zaczną czytać polskie książki (Sienkiewicz na początek), to za klika lat nowe pokolenie Polaków wzmocni tę słabszą połowę. Minister Czarnek daje nadzieję, że to się spełni, ale potrzeba tu ręki jeszcze silniejszej niż jego. Tylko siłą, terrorem państwowym można Polaków wychować. Wydawałoby się, że Kaczyński chciał iść tą drogą, ale okazuje się już za stary i za słaby. Może narodzi się nowy?

Vote up!
4
Vote down!
0

ppłk

#1640726

@ppłk.

Panie pułkowniku, wszystko dobrze, tylko terrorem niczego nie sposób zrobić. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640748

   Mnie osobiście moja Wiara Katolicka, nie przeszkadza mi w uprawianiu polityki. Ba, zasady mojej wiary, są zbieżne z moimi przekonaniami politycznymi. Całość zamyka się prostym przesłaniem. Bóg Honor Ojczyzna. To dla mnie, nierozerwalne więzi. Wielka Solidarność Polaków, wyrosła na chrześcijańskich korzeniach. To był największy ruch na globie, który rozwaliła agentura i zdrajcy. Ale rozpaliła płomień wolności, który trwa do dzisiaj. Jakoś wrogowie Polski, do dzisiaj nie są władni tego zadusić. To Polska obecnie jest przykładem narodu historycznej cywilizacji. Cywilizacji powstania historii i fundamentu Europy. Nie da się zaprzeczyć, że Europa powstała na chrześcijańskich fundamentach. W Polsce wrogowie, zawsze chcieli oddzielić kościół od państwa. Wierzę, że nigdy im się to nie uda. Mam również nadzieję, że europejskie narody szybko zrzucą z siebie obecne piętno Libertynizmu i wdzierającej się tylnymi drzwiami Neokomuny, powracając do wartości państw Narodowych i fundamentów Chrześcijaństwa. Obecna Unia, wcale nie musi być rozwiązaniem ostatecznym, bo może w jej miejsce powstać nowa organizacja, której podmiotem będzie człowiek, a nie manipulacyjne uprzywiliowane grupy pasożytów.

Vote up!
6
Vote down!
0

ronin

#1640737

@ ronin

Trudno się nie zgodzić. Tylko problem w tym, że przegrywamy nie tylko siebie, ale również swoją przyszłość. Siła destrukcji wokół nas jest o wiele większa, niż nasza siła obrony. Aby uratować to wszystko, o czym Pan pisze musimy dobrze znać przeszłość, swoje imponderabilia i religie, a więc swoja kulturę, która nas  tworzy edukuje i wyznacza nam horyzonty. Znać kulturę po to, aby móc ją racjonalizować. To warunek przetrwania. Jeżeli tego nie zrobimy, zabiorą nam wszystkim to, co Pan wyżej napisał. Takie są fakty. Życie to ciągły ruch.

Vote up!
3
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640749

Niemieccy biskupi poparli zniesienie celibatu, święcenia kobiet i odejście od rozumienia płci jako męskiej i żeńskiej.

BISKUPI  !!!!

Rozumiecie?

To jest prawdziwy upadek.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1640961

choć smutny. Uświadamia nam naszą bezradność i nieodporność na zewnętrzne manipulacje.

Vote up!
6
Vote down!
0

Leopold

#1640738

@ Leopold

To uświadomienie nie ma nas dołować, lecz próbować wyleczyć.

Pozdrawiam 

Vote up!
3
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640778

Od XVII wieku, po wielu wojnach, następuje nieustanne uszczuplanie polskiego stanu posiadania i polskiego ducha. Zabory, powstania doprowadziły do zawężenia obszaru demograficznego. Wojna jedna i druga tym bardziej. Do tego stalinizm, a na koniec balcerowizm, który wyrzucił miliony młodych ludzi z Polski.

Elit prawdziwych coraz mniej, ale są. Choćby tutaj. Potrzebna jest zdrowa tkanka Narodu (wiem, że brzmi może trochę jak z komunistycznej propagandy). Na jej gruncie mogą tworzyć się elity. Bo jeśli jej nie ma (owej tkanki Narodu), to i elity niepotrzebne, bo dla kogo.

Stąd wielka rzecz jest Ordo Iuris, edukacja właściwa, pozbawiona tęczowych "projektów" (tu brawa dla pana ministra Czarnka), ale pozbawiona tej czapy "praw", które paraliżują skuteczne nauczanie, wsparcie dzietności. Konieczna jest naprawa Uniwersytetu czyli Wszechnicy. Najpierw powinien się naprawić (sam?) Uniwersytet Jagielloński, bo trudno liczyć na te dawne "kuźnie kadr partyjnych" (nie będę wymieniał miast i miasteczek). Może zbyt wiele i zbyt wysokie są granty na jakieś pokręcone "projekty" "badawcze" na wydziałach humanistycznych. Może potrzebna jest zmiana zasad uzyskiwania stopni naukowych (a mamy takich dziwnych doktorów i profesorów, co to jak owa łyżka dziegciu psują obraz środowiska). Potrzebne są mieszkania dla młodych ludzi. Potrzebne jest przeszkolenie wojskowe Polaków. I Kościół musi się otrząsnąć z tych heretyckich modernistycznych idejek.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1640754

@ Jantar

No tak, ale w ten sposób możemy sobie pisać do końca świata. Musi odrodzić się pokolenie nowych Polaków, które potraktuje swoją przyszłość, państwo, kulturę, rodzinę itd - poważnie. 

Vote up!
2
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640779

Jeśli przyjmiemy, że "wszelka władza od Boga pochodzi", zrozumiałym się wydaje, " … że to Bóg dał nam PiS". Zaś opozycję już niekoniecznie.

"Inteligentnemu historykowi nie mieści się w głowie, że w tak krótkim czasie można z dumnego narodu zrobić mentalnych niewolników."

Gdy jednak spojrzymy na ten problem z perspektywy społecznej nauki Kościoła, cały ten proces staje się czytelny.

Gdy rodziła się Solidarność, zachodni komentatorzy nie potrafili zrozumieć tego fenomenu. Przede wszystkim dlatego, że próbowali patrzeć na Solidarność przez pryzmat zachodnich, lewicujących związków zawodowych. Często oczami protestantów.

Toteż w głowie im się nie mieściło, że zamiast sierpa i młota w robotniczych rękach, zobaczyli długie kolejki przed konfesjonałami ustawionymi na placach zakładów pracy i ręce złożone do modlitwy podczas Eucharystii odprawianych na terenie strajkujących fabryk.

Fenomen Solidarności zrodził się z duchowej jedności Narodu, więc "niemieszanie" Boga do polityki wydaje mi się nieporozumieniem.

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
4
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1640757

...nikt nie radzi się Boga w kwestii życiowych wyborów – w tym wyborów parlamentarnych. Dlatego mimo, że „władza od Boga pochodzi”, to nie każdy władca od Boga pochodzi lub przez Boga jest namaszczony. Gdyby to było prawdą, Hitler i Jaruzelski posiadaliby „władzę od Boga” i występowanie przeciw nim byłoby świętokradztwem. Zanegowałbyś w ten sposób naszą walkę o wolność w czasie II wojny światowej i w okresie komuny, w tym sens „Solidarności” i poparcia udzielonego przez papieża JPII – a przecież żaden z nas tego nie neguje, nikt przy zdrowych zmysłach tego nie neguje.

Vote up!
2
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640763

@ dratwa

Właśnie apelowałem, aby nie mieszać Boga do polityki. I tu na dole musimy oddzielić co Boskie i co cesarskie. 

Vote up!
2
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640780

" ...aby nie mieszać Boga do polityki."

Jeśli rozmawiamy o partii szachów, zgadza się.

Gdy jednak rozmawiamy o dyspozycji szachistów, nie da się nie rozmawiać o Bogu.

Terytorialną wolność mogą obronić jedynie ludzie wewnętrznie wolni. A droga od zniewolenia do wewnętrznej wolności jednostki prowadzi przez rzymsko-katolicki świat wartości.

To komuna zdeformowała w nas pojęcie wolności. Zaś polityka pookrągłostołowa była dla nas tylko czasem próby. Pokusą, której ulegliśmy.

Namiastkę tlącej się w nas wolności zamieniliśmy na dowolność.

"I tu na dole musimy oddzielić co Boskie i co cesarskie."

Tak sobie myślę, że jeśli zatroszczymy się o to, co Boskie, nie będziemy musieli zamartwiać się o to, co cesarskie.

Bo "dobrego to i karczma nie zepsuje, złego zaś to i kościół nie naprawi".

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
4
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1640785

@dratwa3

Ciekawe, że co kolejny Pański komentarz, to lepszy. 

Natomiast nie bardzo trafia mi do przekonania: "Tak sobie myślę, że jeśli zatroszczymy się o to, co Boskie, nie będziemy musieli zamartwiać się o to, co cesarskie". Dlaczego? Bo znam życie, Teoretycznie ma Pan rację, natomiast praktycznie raczej nie, bo mamy w sobie już tak wyrobioną tę skłonność do "boskiego", że gdy choć na chwilę zapominamy o tym co cesarskie, to wszystko staje się Boskie. A skoro wszystko staje się boskie, to już mamy do czynienia z polityką. I odwrotnie.

Vote up!
0
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640789

Użyłem skrótu myślowego (czego bardzo nie lubię robić), odnosząc się do wcześniejszego cytatu.

" ...jeśli zatroszczymy się o to, co Boskie,... " , czyli nawiązanie relacji z Bogiem, niezbędnej do wewnętrznej przemiany. Bo tylko z tej relacji rodzi się sens, pragnienie i moc do stawania się Człowiekiem.

Jeśli więc zatroszczę się o zbudowanie tej ZDROWEJ relacji, już jako wolny człowiek, w sposób jakoby automatyczny, "bezmyślny" będę współtworzył w sposób rozsądny to, co cesarskie. Nie będę musiał "zamartwiać się o to, co cesarskie."

Z takiego jednostkowego, a przy tym wspólnego podejścia, może zrodzić się we wspólnocie wiele dobra.

"Troszczyć się o to, co Boskie" (w dosłownym rozumieniu) jest nieporozumieniem. Bóg sam się o to potrafi zatroszczyć najlepiej.

Natomiast otworzyć się na Jego działanie, by uzdolnił mnie do zdrowego budowania wspólnoty, to mogę. I powinienem.

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
2
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1640825

Błędem jest komentowanie polityki bez skonstruowania modelu polityki w oparciu o niezbędne założenia modelu cywilizacyjnego czy systemowego.

Autor przeleciał się powierzchownie po dziejach Polski bez takich metodologicznie niezbędnych założeń i wyszedł misz-masz sporządzony z rzeczy oczywistych jak i bardzo wątpliwych. Opis modelu zaś wymaga zdyscyplinowanej struktury modelu. I tru niezbędne są porównania liberalizmu z postkomunizmem i wyniki wpływu tych ustrojów na Polskę po 1989 r.. Przestrzeń społeczna ma swoje wymiary konstrukcyjne relacji spolecznych, które trzeba uwzględnić przy tworzeniu modelu.

Solidarność zaproponowała pewien model, który został odrzucony przez transformersów i postkomunę.

Historia peerlu została tu przedstawiona fałszywie, bo nie uwzględnił autor kolejnych powstań przeciwko komunie Wyklęci 1945-46, Poznań 1956, Marzecz 1968, Grudzień 1970, Radom 1976, Sierpień 1980 - Grudzień 1981. Czymś te powstania były motywowane i jakiś efekt spowodowały.

Brak też niezwykle ważnej historii wydarzeń natury religijnej, choćby w wydaniu osobowości takich jak Wyszyński i Wojtyła.

No i oczywiście cały bagaż polskiej literatury i kultury, która przecież też miała wielki wpływ pomimo cenzury.

Trzeba także wziąć pod uwagę, że model cywilizacji zachodniej uzależniony jest  konstrukcyjnie od chrześcijaństwa i to także powinno być brane pod uwagę w analizie kwestii politycznych

Gdybyśmy uwzględnili te wszystkie brakujące elementy, tekst wyglądałby zupełnie inaczej.

Vote up!
4
Vote down!
-1
#1640761

@ zetjot

Proponuje zejść na ziemię. Jeżeli Pan mi sfinansuje rok pracy, napiszę specjalnie dla Pana dzieło, które Pan opisał. A tymczasem pozwoliłem sobie zamieścić felieton, który w sposób bardzo syntetyczny prezentuje moje widzenie sprawy. Przeżyłem i doświadczyłem, mam wiele przemyśleń i też wiem swoje.

Jak pamiętam, zamieszcza Pan już tego typu trzeci komentarz. Przepraszam, ale muszę zapytać, czy Pan zdaje sobie sprawę, że się po prostu powtarza?

Vote up!
2
Vote down!
-2

Ryszard Surmacz

#1640781

W nieomal każdym krótkim tekście tu i w salonie24 przedstawiam model komentowania polityki w oparciu o model konstrukcji systemu społecznego uwzględniający specyficzną strukturę relacji społecznych.

Więc da się to zrobić, a jak się nie da, to po co to robić ?

Vote up!
0
Vote down!
0
#1640818

„Kapitał” bez tej wiary jest niczym. A pan „zapomniał” o wierze w Boga w swoim opisie tożsamości. Mało tego, sugeruje pan, żeby nie mieszać Boga do polityki. Pan chce torować drogę takim „działaczkom” jak Lubnauer, Lempart czy Nowicka? Już panu kiedyś pisałem, żeby unikał pan pisania o Bogu i wierze, bo pańskie wywody stają się groteskowe. Pańskimi dobrymi chęciami w tych tematach – niestety – piekło jest wybrukowane.

Domaganie się, by „nie mieszać Boga do polityki”, porównałbym z głosami palestry po 1989 r. głoszącymi, że sędzia pozostawia swoje przekonania w szatni, gdzie zakłada togę. Nic bardziej błędnego. Ale skutkiem wtłaczania do głów tej tezy jest sytuacja, w której w naszym wymiarze sprawiedliwości nadal zbyt często „jest tak, jak było”. Człowiek wierzący nie może się wyprzeć swojej tożsamości tylko dlatego, że staje się politykiem. Wtedy słuszne byłoby twierdzenie, że polityka to domena podłych ludzi o brudnych rękach, więc chrześcijanin nie powinien się nią zajmować. Skutkiem byłoby pozostawienie władzy w rękach takich politykierów i oszustów jak Tusk. A tego byśmy nie chceli, prawda?

Pańska zaskakująca (przede wszystkim pana) konstatacja, że „jeżeli Bóg dał PiS, to musiał dać też totalniaków” jest zabawna i dziecinna zarazem. Tak, „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Ewangelia Mateusza 5:45). Zna pan ten werset Pisma? Pewnie nie. Przypomnę więc także, że każdy człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga [Ks. Rodzaju 1:26-27], ale... nie każdy działa zgodnie z Duchem Bożym. To że jesteśmy stworzeni przez Boga, nie znaczy, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Możemy się nimi stać dopiero podążając świadomie za Chrystusem.

Dlatego człowiek wierzący powie: „chwała Bogu, że w 2015 roku wygrał PiS”. Choć dziś już powoli to przeświadczenie zmienia się w kierunku „chwała Bogu, że od 2015 roku nie rządzi PO”. Ale nie wiem, jaką formę przyjmie to zdanie za kilka miesięcy.

W ankiecie dotyczącej zaostrzenia rygorów sanitarnych i wprowadzenia przymusu sz3pień aż 24% głosujących deklaruje, że gdyby taki przymus został wprowadzony, nie zagłosuje więcej na PiS. Czy ktoś bierze to pod uwagę? Czy ktoś słyszy ten głos? Czy wszyscy są głusi jak ten „3pień”? Czy ZP stać na utratę choćby części z tych 24%? Sądzę, że nie. A tymczasem Hocki-klocki...

Powtórzę zatem słowa z mojego, skierowanego do pana komentarza sprzed pół roku: „Bardzo pana proszę, żeby unikał pan tych tematów (...) Ja wtedy będę unikał komentowania i... jak to mówią: wilk będzie syty i pół owcy całe”.

Vote up!
2
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640764

I staraj się jeszcze zamieścić jakiś wierszyk. Za mało blogerów wie, z kim mają do czynienia. ;)

Vote up!
4
Vote down!
-1
#1640775

Gdy zabiera głos plagiator
W las ucieka aligator
Z nim nietoperz, kret i jeż
Więdnie kwiatek - nawet perz
On znajomą piosnkę nuci
Gdy wiązankę ci zarzuci
Tobie ucho zwiędnie też
Sam to przecież dobrze wiesz
Zdziwisz się, nie poznasz dzika
Bez namysłu stąd umyka
Kurz się zmywa sam z posadzki
Bojąc się VooDoo zasadzki
By zapobiec rychłej zgubie
Czapkuj portalowej (c)h(l)ubie!

Vote up!
2
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640788

@ Kryspin

Zamiast odpowiedzi na moje pytanie, znów ten przysłowiowy wierszyk. I co, w ten sposób chce się Pan porozumiewać? 

Dopowiedzenie: nie wiem, czy Pan zdaje sobie sprawę, że zamiast Boga, proponuje mi Pan system. I sądzi Pan, że ja poprzez ten system mam kontaktować się z Bogiem? I to jest ta inkwizycja u Pana.

Każdy system, zawsze, ma charakter pomocniczy, ale często przekracza swoje kompetencje i staje się coraz bardziej polityczny. Owszem, on musi być, bo wyznacza określone ramy, ale kontakt każdego człowieka z Bogiem jest rzeczą stricte indywidualną. Nadmiar systemu jest złem, niedobór także.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640791

...więc proszę się nie bulwersować. Zdrowie jest ponoć najważniejsze.

PS nie proponuję panu żadnego systemu, ale WIARĘ. To pan tu przedstawia jakieś fantasmagorie, w których dla Boga nie ma miejsca (a nawet chciałby pan Boga obronić). Musi się pan pogodzić z Bogiem i zacząć Go słuchać, a nie tylko "wierzyć, że On istnieje". Dlatego w komentarzu skierowanym do pana (poniżej) zapytałem :czy wierzy pan Bogu", a nie czy "wierzy pan w Boga". Żeby wierzyć Bogu, trzeba Go poznać. Poznać na tyle, żeby Mu zaufać. Przykro mi to mówić, ale u pana tego nie widzę.

Vote up!
1
Vote down!
-3

Krispin z Lamanczy

#1640797

Teraz robisz za pastora, czy za "proroka mniejszego"? A już myślałem, że ci w Tworkach choć trochę pomogli. ;)

Vote up!
3
Vote down!
-3
#1640799

j,w,

Vote up!
2
Vote down!
0

Krispin z Lamanczy

#1640856

@ Kryspin

Widzę, że nadal marzy się Panu władza nad ludźmi i stosowna ku temu polityka. Pytanie, czy wierzę Bogu jest pytaniem przekraczającym czerwoną linię Pańskiej stosowności i mojej wolności oraz jest jednym z tych pytań, które czynią zło. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli Boga będę odczuwał w kategoriach swojej wolności, będzie on we mnie rósł, jeżeli to samo będzie się działo w kategoriach nakazu, będzie on we mnie malał. Każda namolność, każda nadgorliwość wytwarza zło. I cała klęska Kościoła na tym właśnie polega. Dlatego w XVI w. zaczęła się emancypacja od jego nauczania i demoralizacji, dlatego powstały ruchy reformacyjne i narodziła się rewolucja francuska. 

Przykład: rodzice z domu religijnego posłali swoje dziecko do gimnazjum katolickiego i tam trafiło na niezbyt mądrą siostrę zakonną, która na pierwszej wycieczce każdemu do rąk włożyła różaniec  i przez kilka godzin podróży, dzieci musiały się modlić. Po jednym dniu dzieci miały dość siostry i wiary - być może na całe życie, a wycieczka była pierwsza i ostatnia.

Dlatego też bycie osobą duchowną lub zajmowanie się duszpasterstwem wymaga tego niezwykłego indywidualnego wyczucia człowieka i szacunku do jego potrzeby Boga. Każdy potrzebuje go w różnej "dawce", a jej przekroczenie również rodzi zło - zwłaszcza namolne. Tak samo Biblię, najważniejsza księgą naszej cywilizacji, też mamy czytać bez nakazu, lecz z poczucia wolności i obowiązku wobec swojej kultury; na tacę też mamy dawać z własnej woli i zrozumienia, a nie z nakazu. Itd. Mało tego, każda epoka ma swoje potrzeby duchowe, które osoby duchowne muszą uwzględniać. Dlatego Stefan Wyszyński po II wojnie mógł zwracać się do wiernych, per "Dzieci moje", a teraz byłoby to śmieszne i niepoważne.

Panie Kryspin, za pomocą uniku odpowiedzi na pytanie czym dla Pana było zwycięstwo nad Wisłą w 1920 r. i przy pomocy drugiego niestosownego pytania "czy wierzę Bogu", odwołuje się Pan do tej właśnie polityki, o której w negatywnym świetle pisze w felietonie. Proszę więc walczyć nie z człowiekiem, lecz systemem, który już odbiera Panu pracę i który coraz bardziej zniewala człowieka, m.in poprzez obrzydzanie ludziom Biblii, wiary i Boga, nie dając w zamian nic. A próba zawarcia ze mną dealu: ja nie piszę o Bogu, Pan nie pisze o mnie, jest po prostu bezczelna. Odwraca się Pan plecami do systemu, a właściwie chce zawrzeć z nim pakt, który mnie i pana zniewala. To bezsens. 

Jestem człowiekiem wolnym, doceniam 2000 lat pracy Kościoła, ale to wszystko, co on stworzył nie może być kategorycznym nakazem wykonywanym przez człowieka i to jeszcze z rygorem inkwizycji (czy tendencji do niej), lecz musi uzupełniać moje poczucie wolności, a więc jakikolwiek system nie może odbierać mi wolnego wyboru, a zwłaszcza przekraczać mojej potrzeby Boga. Bo ta jest jak tlen, który zawsze musi być w odpowiedniej ilości, bo zbyt jego mała ilość zadusi, a nadmiar uruchomi inne patologie. Każdy więc organizm bierze z natury tyle tlenu, ile potrzebuje. Natomiast jak to przełożyć na stosunek człowiek-Bóg jest już zadaniem pośrednika. Owszem, trudnym, ale od tego jak to zrobi zależą uznanie, szacunek i przywileje, jakie na niego czekają. Roli pośrednika, tu na ziemi, nie wyznacza Bóg, lecz kultura, którą stworzył człowiek za pomocą swoich potrzeb, religia jest częścią tejże kultury. Tak więc Kościół w równym stopniu odpowiada przed Bogiem, jak i przed człowiekiem. I tu zależność jest jednoznaczna, jak prawa życia na ziemi, jak fizyka, albo się sprawdzi i będzie, albo nie sprawdzi się i zaniknie, jak każdy niepotrzebny organ.  

Tak więc w Pańskim podejściu do Boga jakoś trudno dostrzec dobro człowieka, widać natomiast wyraźną chęć urabiania ludzi i dominacji nad nimi. Biblię można znać na pamięć, ale traktowanie jej w oderwaniu od życia i jako narzędzie dominacji prowadzi zazwyczaj do promocji ciemnoty. Sprawa duchowości człowieka, to sprawa niezwykłe delikatna, po której nie można poruszać się jak słoń w sklepie z porcelaną - tym bardziej, gdy robi się to świadomie.

To tyle, co miałem do napisania. I jeżeli zamierza Pan nadal stosować swoją politykę, proszę nie spodziewać się odpowiedzi.             

Vote up!
1
Vote down!
-2

Ryszard Surmacz

#1640820

Mam nadzieję, że pan coś z tego zrozumie:

 

Vote up!
1
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640858

i szczuć na bliźnich, Krispinku? A na dodatek obudził w tobie bezgraniczną pychę, przez co postrzegany jesteś jako forumowy i... błazen? Czy też twoje "religijne przebudzenie" oznacza, że z fazy euforii wchodzisz w deprechę?

Jesteś ostatnią osobą, która mogłaby kogokolwiek pouczać. Zbyt świeżo mamy w pamięci to, co robiłeś z Tezeuszem, i jak donosiłeś na innych blogerów do Admina uprzednio ich bezczelnie prowokując.

Nie powiem ci, że jesteś złym człowiekiem. Ty jesteś po prostu walnięty. Od tej pory nie istniejesz. Myślę, że nie tylko dla mnie.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1640862

@ Humty Dumpty

Tak jest. I na tym wypada zakończyć.

Vote up!
0
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640880

Dwa piękne komentarze. Tytle konkretów... Tylko brawo bić.

Vote up!
1
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640893

Może winny jest jakiś rój? Sprawdzaj na czym siadasz.

Vote up!
1
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640895

@ Kryspin

Pański dogmatyzm nie pozwala Panu zrozumieć tekstu, który napisałem. I w zasadzie na tym powinienem skończyć. Dyskusja z Panem jest jak dyskusja z hiszpańską inkwizycją. Jeżeli chcemy uratować wiarę, Boga i Kościół - szczególnie dziś w świecie dominacji zła nad dobrem - musimy wyraźnie oddzielić politykę od religii - bo to polityka kształtuje nas i kieruje w stronę zła oraz zabija wszystko, co związane jest z Bogiem. Ich mieszanie wprowadza zamęt i przygotowuje klęskę nie tylko Kościoła, ale nas wszystkich. Nie widzi Pan tego?

I na koniec pytanie: czy zwycięstwo nad Wisłą w 1920 r. uważa Pan za cud, czy też epokowy sukces polskiego narodu? Od odpowiedzi na to pytanie uzależniam dalszy kontakt z Panem. Bardzo proszę.    

Vote up!
2
Vote down!
-2

Ryszard Surmacz

#1640784

Czy wierzy pan nauce i rozumowi? Nie musi pan odpowiadać, bo odpowiedź jest oczywista, skoro chce pan ratować kościół i Boga. Papier i Internet są naprawdę cierpliwe i każdy może pisać, co mu się tam roi.

Vote up!
2
Vote down!
-2

Krispin z Lamanczy

#1640787

@ Kryspin

Ja patrzę co się dzieje - z obu stron! I po to dostałem rozum, aby z niego korzystać.

Ale skoro pisze Pan: "każdy może pisać, co mu się tam roi", to nareszcie doszliśmy do porozumienia.

Natomiast podkreślam, zawsze chętnie czytam pańskie patriotyczne wpisy. One mają dużą wartość. 

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640792

Macie swoich "proroków", ale ich nie słuchacie. Jeśli polityka musi być brudna (co wmówiły wam komuszki i platfusy) to nie mieszajcie w to Boga. Jeśli chcecie pracować dla złodziei, to faktycznie "lepiej trzymać" Pana Boga daleko od swoich sprawek.
Niech przepadnie "wolny internet", jeśli ma być narzędziem manipulacji. Niech jak najszybciej upadnie to co nazywacie IVRP i niech wyginie 3/4 obywateli, by Bóg mógł się zlitować nad resztą z nas- Polaków. Niech upadnie to co nazywane jest kościołem katolickim, a co przeszkadza w przestrzeganiu grzesznikom Bożych przykazań.
Boicie się Rosji Niemiec i utraty zdrowia a słuchacie diabła a nie bojąc się sprawiedliwości.

Vote up!
6
Vote down!
-1

Szanuję dr Katarzynę Ratkowską za uczciwość w podejściu do Covid 19.

#1640790

@ uczeń

Ogólny wydźwięk dobry. Pozwoli Pan na dwie uwagi:

1.Nie mniej jednak polityka zawsze była i zawsze będzie brudna. To reguła. Jej cywilizowanie powinno być powinnością człowieka, ale tu interesy zawsze przeważą dobro innych. Tu zawsze będzie dominować siłą. I nigdy nie warto do niej mieszać Boga.

2. Bóg się nad nikim nie lituje, lecz przestrzeganie jego praw i wzorców powodują, że człowiek może być lepszym, w tym, bardziej skłonnym do wrażliwości. Oczekiwanie litości od Boga jest kapitulacją wobec ludzkich obowiązków na ziemi. Tak, niestety nas nauczono. I dotąd będziemy cierpieć, dopóki tej prawidłowości nie zrozumiemy.  

Vote up!
1
Vote down!
-2

Ryszard Surmacz

#1640822

Nie uważam, że polityka musi być brudna.
W trudnych czasach staje się wręcz czarno-biała, tzn. albo pozostaje czysta albo pozostaje okrucieństwem i zdradą.
Kiedy człowiek nie może narzucić innym swojej woli, bardzo trudno jest pozostać człowiekiem uczciwym. Jeżeli jest się pracownikiem, uczciwość połączona ze świadomością zwykle prowadzi do zwolnienia z pracy. Nie oznacza to że człowiek uczciwy jest słaby. Czasami polityk nie jest w stanie czegoś załatwić i powinien się przyznać przed narodem i jak nie ma wyjścia zawołać "DO BRONI!".
Polska ma piękną uczciwą historię - nie warto jej oddawać za nowoczesność czy spokój na parę lat.
Potrzeba świętych polityków. Inaczej patriotyzm staje się śmieszny lub głupi.
Kłamliwi politycy, wprowadzają prawo, które zmusza ludzi do kłamstwa.
"Wyklęci", byli wyklęci właśnie za prawdę.
Na wojnie może i trzeba zabić (ale prawidłową reakcją jest wyrzut sumienia, nie koniecznie emocjonalny), i dla obrony narodu, być może czasem trzeba się pohańbić i skłamać (ale prawidłową reakcją jest wyrzut sumienia). Kłamstwo nie jest czymś normalnym, nie jest niczym dobrym. Utrata honoru to coś gorszego niż utrata życia. Wartość prawdy i honoru pięknie docenia japońska kultura - a chrześcijaństwo nie jest mniej wymagające.

Uznanie Bożej litości (rozumiane jako akt miłości Boga wobec istoty słabszej, która prosi o bezinteresowny dar lub zaniechanie), nie powinno oznaczać bierności ze strony człowieka - wręcz przeciwnie, stanowi zobowiązanie.

Może słowo litość, często używane ironicznie ma zwykle inne znaczenie niż używane w Piśmie Św. (zresztą etymologia słowa jest dość dla mnie niejasna - podobno od "luty" -"straszny", może potem od miesiąc "luty"?, potem luty- stały?, zestalony?(lutować)?, może zlutować-zlitować-naprawić?).

Vote up!
2
Vote down!
0

Szanuję dr Katarzynę Ratkowską za uczciwość w podejściu do Covid 19.

#1640826

@ uczeń

Pisze Pan tu wiele pięknych słów i zdań, ale proszę przyjąć do wiadomości, że każda polityka jest brudna - im wyżej, tym bardziej. I tak jest od Kaina i Abla.

I co więcej, musimy mieć wielu odpowiednio przygotowanych do niej ludzi. Jeżeli chcemy we współczesnym świecie obronić swoją wolność, swój stan posiadania, musimy wziąć w niej udział. Ludzki świat, to nie Królestwo Boże, musimy rodzic się, pracować, trawić, kopulować i umierać. Te zależności "uziemiają" nas wystarczająco.

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640836

...czytam kolejne pana komentarze. Już kiedyś napisałem, że powinien pan się nawrócić do Boga. To On może pomóc panu, a nie pan Jemu. Analogicznie to Bóg pomaga ludziom, a nie my Jemu. Pan już skapitulował? I nie oczekuje pan tej pomocy? Dlaczego?

Polityka jest na tyle brudna, na ile brudni są ludzie, którzy się nią zajmują. Nie trzeba się do nich dostosowywać. Co nie znaczy, że nie trzeba mieć świadomości, że ktoś może chcieć nas oszukać, grać nie fair, intrygować, podpuszczać, itp. Grzech nie pojawił się od Kaina i Abla, ale trochę wcześniej - widać pan to przeoczył.

W jaki sposób chce pan "we współczesnym świecie obronić swoją wolność"? Stosując te same metody, co przeciwnik? Z przykrością informuję, że zostanie pan pokonany, bo przeciwnik jest w tym lepszy, wyćwiczony i bardzo sprawny. Jak chce pan "odpowiednio przygotować ludzi do walki"? Ucząc ich jak być brudniejszym od przeciwnika, bardziej brutalnymi i bezwzględnymi? Te "wiele pięknych słów i zdań" w komentarzu Ucznia to przypomnienie, że coś pan przeoczył, że zapomina pan, że zło dobrem można zwyciężać. Z Bogiem nie ma nic niemożliwego. Chyba że ktoś - jak pan - odstawia Boga na bok, bo chce sobie sam poradzić i "obronić Boga i religię". Wtedy "niemożliwe" staje się naprawdę niemożliwe.

Pytał pan o Bitwę Warszawską, nazwaną cudem nad Wisłą. Walczyli w niej ludzie, którzy w Boga wierzyli, a Bóg daje mądrość i pomaga tym, którzy Mu ufają i żyją jak Bóg przykazał. Obiecał to w Swoim Słowie - może pan o tym przeczytać w swoim egzemplarzu Pisma Świętego. W takim sensie Bóg ingeruje w nasze życie. A cudem można nazwać tę bitwę jedynie dlatego, że klęska wydawała się przesądzona, a mimo to udało się doprowadzić do zwycięstwa. Co nie znaczy, że bez Boga by się to też udało. Z tego, co pan pisze, wnioskuję, że uważa pan inaczej, i ma pan do tego prawo. Tak jak ja mam prawo reagować, gdy głosi pan bezsilności Boga. Królestwo Boże jest wszędzie tam, gdzie "uziemieni" chrześcijanie działają zgodnie z wolą Bożą pod wpływem Ducha Świętego. Czego i panu życzę.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Krispin z Lamanczy

#1640896

Cretino de la Mancha kolejny raz próbuje umniejszyć zasługi Piłsudskiego dla ocalenia Niepodległej. Co tam, że nawet w sowieckich szkołach wojskowych atak Tuchaczewskiego na Warszawę jest przedstawiany jako przykład szkolnego błędu strategicznego, co tam polski wywiad radiowy, dzięki któremu nasz sztab wiedział o planowanych sowieckich ruchach zanim nastąpiły. Cretino wzorem przedwojennych endeków będzie walił kocopały o cudzie. Uświadom sobie, stary durniu, że cudem byłoby, gdyby Tuchaczewski wygrał.

Czemu się jednak dziwić, skoro Tuchaczewski zasłynął wyłącznie jako kat ludności cywilnej, i to okrutnym o wiele bardziej, niż najgorsi upowcy. To, że Stalin zlikwidował go w 1937 jest sprawiedliwością dziejową. Tyle, że śmierć powinien ponieść w sposób, jaki lubili "rewolucjoniści" - przywiązany do belki powinien być powoli wpychany do paleniska lokomotywy. Kula w łeb to zbytnia łaska.

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1640900

@ Humpty Dumpty

Bardzo celna uwaga: cudem byłoby, gdyby Tuchaczewski wygrał.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640919

...zasługi Piłsudskiego, portalowy insynuatorze? Dodam, największy portalowy insynuatorze od czasów Tezełuszcza. W którym? Manipulacje i przepisywanie cudzych tekstów chyba nie wyszły Ci na zdrowie. Może powinieneś pomyślec o drugiej dawce przypominającej?

Vote up!
1
Vote down!
-1

Krispin z Lamanczy

#1641030

Wszyscy widzą, żeś głupi.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1641035

...trolliku, Tak, wszyscy już wiedzą, żeś...

Vote up!
1
Vote down!
0

Krispin z Lamanczy

#1641184

Wiele w tekście smutnej prawdy, choć z tymi szczepionkami to przy całej głębi tekstu wyskoczył Pan jak Filip z konopii.

No i generalnie nie zgadzam się z tytułową tezą czy postulatem. Bóg to prawda, Bóg pozwala nam odróżniać dobro od złego, Bóg to dekalog, kręgosłup i wartości. Nie wyobrażam sobie aby w dziedzinie (polityce), w której trzeba nam wyjątkowo sprawnego instynktu i zmysłu odróżniania dobra od złego, prawdy od kłamstwa, świadomie rezygnować z Boga, wartości. Postulat nie mieszania się Kościoła do polityki to jedna z większych i fałszywych manipulacji wrogów Kościoła, wrogów Boga, wrogów dobra i prawdy. I to manipulacja kupiona i skuteczna, bo większość księży uważa, że faktycznie nie powinna siebie i Boga do polityki mieszać. A ja uważam że to wręcz obowiązek!

Vote up!
3
Vote down!
-1

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640830

@ Gawrion

Szczepionki: tak się tylko wydaje Panu dzisiaj, bo już jutro zmieni Pan zdanie. 

Na Boga, gdzie Pan wyczytał w moim tekście, że mamy rezygnować z Boga? Są jednak dziedziny, do których Bóg się nie miesza. Jedną z tych dziedzin jest polityka. Nie będę już pisał kolejnego elaboratu, ale jeżeli tej podstawowej prawdy nie przyjmiemy do wiadomości, będziemy przegrywać do końca świata. Jeżeli ktoś ścina krzyż, to chyba nie wyśle Pan kościelnego (bo ksiądz raczej nie pójdzie) na interwencję, lecz policję; jeżeli ma Pan do czynienia z bandytami i gangsterami, to nie będzie Pan ich chyba nawracał lub się modlił. Prawda wymaga obrony siłowej, bo tylko taka jest argumentem w tej walce. Przestańmy się wreszcie oszukiwać i płacić za swoja naiwność. O! Proszę przeczytać książkę Anny Pawełczyńskiej pt. Wartości a przemoc, a zobaczy Pan jak zmieniały się wartości w obozie w Oświęcimiu. Bardzo pouczająca lektura. Bardzo. 

Jak już mowa o Kościele, czy jego polityka zawsze była czysta? Też nie. Więc raz jeszcze, zejdźmy na ziemię i zacznijmy walczyć przynajmniej tą bronią, którą wybrał przeciwnik. Bo nas katolików uważają w świecie za naiwnych i bezbronnych. Niedawno przeczytałem takie mniej więcej zdanie: w Polsce wszystko zależy od Maryi, a jak już dokona się coś w sposób racjonalny, uważane jest za cud. Musimy nauczyć się oddzielać to co należy się Bogu i to, co cesarzowi. To warunek naszego przetrwania - szczególnie dzisiaj. Jeżeli nie posiądziemy tej umiejętności, stracimy państwo, majątki i do kogo skierujemy swoje pretensje? Do Boga? Nie czuje Pan tych niuansów? Nie przywołujmy Boga tam, gdzie go nie ma, bo zabijemy go własnymi rękami.    

Vote up!
1
Vote down!
-2

Ryszard Surmacz

#1640835

Skąd Pan wie do czego miesza się Bóg, a do czego nie? To nie Pan chyba siedzi po jego prawicy? To po pierwsze. Poza tym - popełnia Pan błąd logiczny, bo tu nie mamy alternatywy "czy myć ręce, czy myć nogi". Mieszanie się Boga do polityki i mieszanie w politykę Boga, nie wyklucza jedno drugiego i nie wyklucza także innych mieszanin, w tym pragmatycznego, mądrego podejścia. Dlaczego zakłada Pan alternatywę rozłączną? Jeżeli więc nie mamy alternatywy i możemy połączyć w mieszaninę wiele składników, to w czym Panu przeszkadza Bóg? To właśnie Bóg pomagał nam na przestrzeni setek lat wielokrotnie. To właśnie wartości pomagały, bo umacniały nas we wspólnocie. Wiara i Bóg nie wyklucza kultury, tożsamości - wręcz przeciwnie, tę tożsamość i kulturę buduje i umacnia.

Vote up!
2
Vote down!
-2

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640838

Może warto spojrzeć na to zagadnienie poprzez dwojaką, cielesną i duchową naturę człowieka.

Dwie różne natury, które wzajemnie się przenikają, czyniąc człowieka kompletnym. Choć przenikanie to jest ciągłym przeciąganiem kołderki w swoją stronę.

Ciało bez ingerencji duszy czyni człowieka zwierzęciem, w działaniu okrojonym do instynktów.

Nie da się zbudować wspólnoty bez osadzania jej na duchowych fundamentach. Co również jest polityką. Pojawiają się jednak ekstremalne sytuacje typu zagrożenie życia, gdzie człowiek staje się zwierzęciem, "uwolnionym" od odruchów sumienia.

I tu nasuwa się pytanie, czy "brudną politykę" traktujemy jako stan przejściowy, wiążący się z zagrożeniem życia, czy może akceptujemy ją jako stały element codzienności, gdzie próba pozytywnego wpływu byłaby tylko stratą czasu.

"Brudna polityka" panoszy się wszędzie. I bezpośrednio nie mamy na to wpływu. Możemy natomiast, poprzez własne dorastanie stawiać jej jakieś granice.

Bo może się okazać, że jeśli zaniechamy pozytywnych działań, uczynimy tą politykę jeszcze bardziej "brudną".

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
5
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1640843

Idziemy  - widzę - w stronę głębokich rozważań filozoficznych. Politykę oczywiście można definiować różnie. Politykę prowadzi każda rodzina, gospodarstwo domowe, politykę prowadzą firmy, instytucje, politykę prowadzi państwo, powinien naród. W każdej sytuacji podmiot prowadzący politykę ma inną i naturalną dla siebie sferę oddziaływania w zakresie prowadzonej polityki. Na pewno nie traktuję uprawiania polityki jako czegoś przejściowego. To nieodłączna działalność związana z życiem ludzi, firm, instytucji, państw czy nawet organizacji państw. Nie sposób  w mojej ocenie definiować polityki wąsko. Tym bardziej - biorąc pod uwagę ciągłość i nieustanność - nie można wykluczać z niej Boga.

Vote up!
1
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640847

@ Gawrion

No właśnie, jeżeli pojęcie polityki wrzucimy do jednego worka, to mamy niestrawny bigos i bezsensowne kłótnie. Rodzina w swoim gronie powinna być jak najdalej od polityki. Co innego jest wychowanie patriotyczne, a co innego taki bełkot, jaki dziś nazywamy polityką. Rodzina ma układać dobre stosunki, ma wychowywać, uczyć, dawać przykład. Zakłady pracy mogą prowadzić swoja politykę, ale w ramach polityki państwowej lub obywatelskiej. Czymś zupełnie innym jest polityka państwowa, której zadaniem jest chronić, bronić, gospodarować i dobrze kształcić. Jak z polityki zrobimy total, albo szczura, to on nam poprzegryza nie tylko łącza, ale także wydrapie gałki oczne i zeżre mózg.

Polityka wewnętrzna musi być polska, a więc uwzględniać nasze walory i wewnętrzne uwarunkowania kulturowe - tu potrzebny jest Bóg, oraz zewnętrzna, która zabezpiecza nam rozwój, trwanie i dobrobyt - tu obowiązują prawa rządzące polityką, a nie czekanie na to, co powie Bóg. Bo tu Bóg nie powie nic.     

Vote up!
0
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1640861

No i kolejny raz się kategorycznie nie zgodzę. Wielu ludzi z wygody i lenistwa przyjmuje fałszywy dogmat aby w rodzinie nie rozmawiać o polityce, bo to tylko powoduje kłótnie, a to jest wielki błąd. O polityce trzeba rozmawiać ze swoimi żonami, dziećmi, braćmi i być świadomym tego co się dzieje w polityce, bo jeśli takiej świadomości i wiedzy (rozmów i wniosków) nie ma to później takie rodziny dokonują głupich wyborów pod presją mediów.

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640869

@ Gawrion

Widzę, że pisząc teksty, odnosi się Pan tylko do swojej rodziny, lub swojego grona przyjaciół. A dzisiejsza rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Uprawianie polityki wiąże się z manipulacją, kłamstwem, wykorzystaniem. Czy tego ma uczyć rodzina? Napisałem, że jest odpowiedzialna m.in. za naukę. I to ma być nauka, a nie politykowanie: z tym pójdę, bo więcej skorzystam - dzisiaj, bo jutro to choćby się świat zawalił, z tamtym nie, bo będę źle widziany itd. Tego się uczy dzisiaj w szkołach, w domach. Pozostaje kompletny mętlik w głowach młodych ludzi. I takie powiedzenie: pokorne ciele dwie krowy ssie.

Tacy jesteśmy, i takich mamy polityków. Jak chcemy cokolwiek zmienić, to musimy zastosować jakiś wzorzec, jakiś  punkt odniesienia, a następnie wdrożyć mechanikę sprawczą. Bo dotychczasowe, niektóre punkty odniesienia zawodzą. Przez zwłaszcza ostatnie 30 lat zostaliśmy już tak zdezorientowani i zmanipulowani pod każdym względem, że nie rozumiemy własnego języka. Tak go zwulgaryzowaliśmy, że tylko mocne słowa docierają do naszej świadomości. Chcąc cokolwiek sensownego przekazać trzeba pisać elaboraty, których nikt nie przeczyta - w których musimy wpisać tyle zastrzeżeń, tyle wskazówek, że czytający zagubi się w treści. Bo inaczej źle zrozumie lub ku radości publiki zrobi z autora idiotę. Zatraciliśmy swój kod kulturowy, swoją narrację; nie potrafimy już czytać "pomiędzy wierszami", poziom wiedzy nieustannie spada i stajemy się sobie obcy. Idealny stan do chwycenia wszystkich za mordę.

A co dziś dzieje się w świecie? Każdy walczy o życie: państwa, kultury, narody, kościoły, różne struktury, zakłady pracy. O życie! I ciekawe, prawie wszyscy (może z wyjątkiem Obajtka) swoją przyszłość nadal wiążą bardziej z tym, co było, niż z tym, co będzie. Kultura jest naszym największym bogactwem, naszym kulturowym bankiem, bez odwołania się do niej stajemy się bezdomni i nikomu niepotrzebni. Ale tę samą Kulturę trzeba dostosowywać do zmiennej czasów, bo panta rhei.

Zapyta Pan a gdzie jest Bóg, Jest w nas, ale nie możemy Bogiem walczyć lub oczekiwać od niego pomocy tam, gdzie jej nie będzie, bo mamy swoje ludzkie sprawy, w które Bóg się nie wtrąca. To oczywiście komuś, kto chce prowadzić politykę za pomocą Boga, nie może pasować. Ale Bóg nie jest polityką - jest wartością. I jeżeli ktoś tych wartości nie przestrzega, musimy mieć tyle siły, aby - po ludzku - móc się obronić i ewentualnie tych wartości go nauczyć. Oczywiście nie dla celów politycznych. Musimy wszyscy się cofnąć, uspokoić i raz jeszcze zdroworozsądkowo spojrzeć na siebie. Jeżeli to nie jest możliwe, pozostała tylko wojna. I po to one były, by człowiek mógł odzyskać rozum.

Pozdrawiam  

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640877

@ dratwa3

Bardzo mi odpowiada to ujęcie sprawy. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640859

@ Gawrion

Ja mogę zadać to samo pytanie: a skąd Pan wie, do czego nie miesza się Bóg? Czy naprawdę uważa Pan, że Bóg dał nam życie i wolną wolę, tu na ziemi, aby nami kierować z góry? Widzę, że nie miał Pan do czynienia z polityką i nie wyciąga Pan wniosków z historii. Dlatego tak trudno nam się rozmawia. Przykro mi, ale w takiej sytuacji tego dylematu nie rozstrzygniemy.

Polacy relacji Bóg - człowiek nie mają przedyskutowanej zupełnie. Tu jest poplątanie z pomieszaniem. Ludowość kościoła jest już nie do utrzymania, tak samo, jak feudalizm w zakładach pracy. A one istnieją. Od ok. 300 lat, oprócz II RP, jesteśmy pod jakąś dominacją i ktoś nam przeszkadza logicznie ułożyć swój świat. Religia jest częścią kultury - i to nieodłączną. Nawet Chińczycy nie potrafią obejść się bez namiastki religii, jakim jest konfucjanizm. A co stało się z bolszewikami, którzy odrzucili Boga? I dziś tego bolszewizmu, na każdym poziomie jest tyle, że walcząc pobożnymi życzeniami możemy tylko przegrać. I co potem? Potem wielkie nawrócenie, i kolejna przesada, która będzie prowadziła do kolejnej emancypacji, kolejnej reformacji, do kolejnej rewolucji francuskiej i wynaturzenia - bolszewickiej? 

Musi Pan uwierzyć mi na słowo, że mnie w niczym Bóg nie przeszkadza, doceniam rolę religii i jestem osobą wierzącą. Ale wydaje mi się, że jestem również człowiekiem zdroworozsądkowo myślącym.

Owszem, życie jest naczyniem połączonych, gdzie wszystko się miesza, ale składniki nie mieszają się alkalicznie, lecz psychicznie, a więc duchowo, a to jest wystarczający filtr dla bezpieczeństwa i syntezy. Jeżeli ktokolwiek chce żyć życiem religijnym i do końca oddać się Bogu, ma klasztory, seminaria duchowne. Tacy ludzie są potrzebni i nikt tego nie będzie ganił, a wielu pochwali, ale życie świeckie ma też inne obowiązki i inne uwarunkowania... Proszę Pana, wyraźnie nie rozumiemy się. 

I na koniec, z ciekawości, zapytam, co jest ważniejsze w życiu doczesnym człowieka: kościół czy państwo? I proszę, bez wykrętów.

Proszę na ten temat otworzyć dyskusję. Coś zostanie. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640857

Przecież to Pan twierdzi, że wie w co miesza się Bóg, a w co się nie miesza - nie ja. Ja tylko zwracam Panu uwagę, że nie może Pan wiedzieć, bo nikt nie wie. Nie jest Pan ani Bogiem, ani inną alfą-omegą aby wiedzieć to o Bogu.

Co jest ważniejsze? Kościół czy Państwo? To jest bez sensu stawiane pytanie - to tak jakbym zapytał co jest ważniejsze: mycie rąk czy nóg? Jeszcze raz - nogi z rękami w czystości nie konkurują, tak samo jak Kościół z państwem. Bez sensu jest tworzyć pozory alternatywy dla obu tych rzeczy. Bo taka alternatywa nie istnieje. Wcale nie musimy pomiędzy tym wybierać - to Pan tworzy sztuczny problem wyboru pomiędzy tymi rzeczami.

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640870

@ Gawrion

"w co miesza się Bóg"... To jest mój ogląd świata, moje obserwacje i moje poczucie odpowiedzialności za stan polskiej myśli, gotowości do obrony, stanu ducha, kultury itd. Dziś to jest oczywiście śmieszne, bo przeważa w nas małość i niechęć do wysiłku, ale w II RP było naturalne. Nikomu niczego nie narzucam, lecz apeluje do rozsądku. Apel można przyjąć lub odrzucić. Na tym polega tworzenie kultury, rozwój i edukacja.

Co do Kościoła, jest on nam bardzo potrzebny dla trzymania wiary i religii, ale ten Kościół musi być żywy. Dziś, w dobie walki wszystkich o życie, czy możemy na niego liczyć? A co stało się z nauką JPII - w Polsce, z której pochodził i był znakomitą syntezą jej kultury, pozostała komercja. Komercja na ludowo. Naród i Kościół, który wydał takiego człowieka, zamiast stawać się coraz większym, karleje. Wielu księży wręcz wyśmiewa jego pontyfikat. A obecny papież - Franciszek, po co i dlaczego w swojej encyklice oskarżył Polskę o zanieczyszczanie środowiska. Kościół ma swoją hierarchię, swoją politykę zagraniczną, ma swoje interesy, który tylko w części pokrywają się w naszymi. Itd. Dlaczego Polacy, najwierniejsi, ale biedni katolicy, nie mają uznania w Watykanie?

Bardzo bym chciał powiedzieć, że rozgraniczanie Kościoła od państwa nie ma sensu, ale samo życie mówi, że tak nie jest i być nie może. Cała historia walki o dominację papiestwa nad władzą świecką zaprzecza Pańskiej tezie o braku konkurencji Kościoła z państwem. Powtarzam, bardzo chciałbym poprzeć Pańską tezę, ale prawda, która ma nas wyzwolić, mówi coś innego.

To bardzo trudny i delikatny, co więcej w Polsce nie przedyskutowany, temat, traktowany dotąd powierzchownie i bojaźliwie. Jeżeli mamy zbudować zdrowe państwo, musimy mieć racjonalnie myślący naród, polskie władze, zdrowy Kościół i jasną myśl zjednoczeniową. Jak dotąd nic podobnego nie zaistniało. Dominuje bylejakość, tymczasowość, blichtr i udawanie "Greka". 

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640879

że dyskutujemy tu o postulatach i zasadach rozumianych jako stan docelowy - o tym jak powinno być. Jeśli założymy że nasze postulaty dotyczą jedynie poukładania relacji w świecie patologicznym bez eliminowania i leczenia patologii, to mamy wyłącznie "leczenie objawowe" i bałagan. Bałagan również w dyskusji.  Biorąc pod uwagę filozoficzny i głęboki charakter Pana wpisu, założyłem bez wahania, że pisze Pan o "leczeniu przyczynowym" i opisuje stan docelowy, idealny.

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1640911

@ Gawrion 

Tak jest, rozmawiamy o przyszłości. Bo nie ma planów, nie ma projektów, bo nie wiemy dokąd zmierzamy. Elity nie zdają egzaminu, rząd nie wyznacza drogi. Idziemy na ślepo. W polskich uwarunkowaniach, od ok. 300 lat cała przyszłość spoczywa na kondycji narodu. W II RP, naród pomimo 120 lat zaborów, był silny, zdał egzamin, dziś przetrzebiony przez mordy, wygnania, emigracje stał się niespójny i słaby. Dlatego współcześnie takich rozmów jest zbyt mało. Ale warunkiem... warunkiem najważniejszym, jakiejkolwiek dyskusji jest jej szczerość i naturalność. Każdy fałsz, każde zakłamanie burzy jej porządek i oddala współrozumienie, program działania i wzajemną solidarność. 

Właśnie słucham na radiowej Jedynce rozmowy Raczyńskiej z kilkoma profesorami na temat ruchów antyszczepionkowych. I musze stwierdzić, że panowie są mistrzami w banalizowaniu tematu i bujania się po drugorzędnych problemach.  Na takim poziomie to utrwala się tylko stan obecny, którego wszyscy już nie chcemy. I to jest to, czego nie powinno być w naszych dyskusjach. Mamy swoje interesy, swoich spadkobierców i swoją odpowiedzialność.

Przy okazji chciałem Panu podziękować za duży trud prowadzenia portalu. To duży wysiłek wymagający uwagi i ciągłego napięcia.   

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640918

@ Ryszard Surmacz. Dziękuje Panu za trzeźwe, trafne spojrzenie na stan naszego Państwa. zgadzam się że cyt. "Musimy wszyscy się cofnąć, uspokoić i raz jeszcze zdroworozsądkowo spojrzeć na siebie. Jeżeli to nie jest możliwe, pozostała tylko wojna. I po to one były, by człowiek mógł odzyskać rozum. - # 1640877" oraz " Jeżeli mamy zbudować zdrowe państwo, musimy mieć racjonalnie myślący naród, polskie władze, zdrowy Kościół i jasną myśl zjednoczeniową. Jak dotąd nic podobnego nie zaistniało. Dominuje bylejakość, tymczasowość, blichtr i udawanie "Greka". #1640879 W drugim może Pan był trochę za surowy, bo za dążenie do celu tego Rządu oceniam pozytywnie, choć nie rozumiem dlaczego do chwili obecnej nie potrafi oczyścić z czerwonej zarazy najważniejszych organów w Państwie, a w sądownictwie od nowych nie wymaga profesjonalizmu i zwykłej uczciwości.
W Kościele czarną robotę robią proboszczowie. Dwoją się i troją jak naprawić młodych skażonych pornografią, tvn-nem itd. a od biskupa wzwyż tylko nieliczni mają charakter i jaja.
Ale co tu mówić o tolerancji na NP. Wyrzucono jak śmieci wielu komentatorów bo byli za szczegółowi no i mieli swoje zdanie o "scypieniu". Nie ważne że świat lada dzień uzna covida za zwykła grypę, ale jak wielcy na tym świecie nakazali chwalić życie w strzykawce, to innym morda w kubeł.
Reasumując; ma Pan rację. Uważam że za długo jesteśmy od II WŚ, jeśli mord niewinnych w macicy to przywilej a nie tragedia. Racjonalnie myślący naród ginie. Nie wolno mu myśleć a tym bardziej dopuszczać go do głosu. Tylko komu na tym zależy. Pozdrawiam.

Vote up!
1
Vote down!
0

Kolejorz

#1640943

@ Kolejorz

Na proboszczów z reguły zawsze można było liczyć. Wyżej z reguły było zawsze gorzej.

Rząd ZP dopiero teraz zaczyna zachowywać się naturalnie i zaczyna odnosić sukcesy. Szkoda, że tak późno zaczął. Wszystko teraz zależy od zachowania się Amerykanów. Straconego czasu nie da się nadrobić. Mam tu głównie na myśli zaniedbania na polu odzyskiwania tożsamości, poczucia państwa i budowana punktów odniesienia. Dzięki za zrozumienie. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1640954

Szanowny Autorze. Bo jeśli nie sowiecko-hitlerowska, to jaka? czyja? Jeśli dobrze pamiętam po 2000 roku dopuściliśmy prawicę do głosu, która np. wprowadziła nowelę do ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych i tak krok po kroku chciała tę Polskę poprawiać.Była tak słaba że czerwona zaraza zaraz ją obaliła i Polacy musieli dostać w 4 litery od szamana i zdrajcy t fuska, aby mu podziękować.
W samorządach, urzędach i to wysokich, sądach siedzą jak nie byli pzpr-owcy, to ich dzieci. I to tacy robią krecią robotę ZP. Na odejście Polaków od wiary i Boga a z tym od wszelkich wartości pracowała komuna 60 lat (i pracuje dalej) Lewackie środki masowego przekazu i sami bierni Polacy robią co się da aby Polacy byli podzieleni. Bo jest pęd na dobrą pracę i pieniądze. Popiełuszków już nie będzie, bo każdy chce wygodnie żyć. A jeśli wygodnie to niech się dzieje z Polską co chce, a najlepiej aby wróciło "jak było", a jeśli Polskę poprawiać to aby nie moimi rękami. Aby nie narazić się zgniłej Unii itd. Niestety ale tam myślimy.
Dzisiaj w Sejmie mieliśmy kolejną odsłonę ZARAZY o sowiecko-hitlerowskich poglądach przy upamiętnieniu naszych patriotów państwa podziemnego. Jak dziś pamiętam zdarzenie po 1960-m gdzie prasa czerwona donosiła o zastrzeleniu w lasach lubelskich "bandyty". Dopiero po 40-tu latach dowiedziałem się kto to był ten bandyta oraz że jego narządy przeznaczono do akademii medycznej. A dzisiaj w Sejmie pokaz - zamiast minuty ciszy, wyjście i wulgarne epitety "polaków" - posłów.
Nie miejmy pretensji do rządu ZP. Cieszmy się z tego co jest, bo jeśli wszyscy na prawicy nie wezmą się do roboty, to nie oczekujmy cudu. Co robią np. posłowie prawicowi w sprawie pamięci patriotycznej i historycznej. NIC. Biorą kasę i obstawiają stołki swoimi rodzinami. I to ma być patriotyzm? Dlatego apeluję, zaprzestańmy znieważania siebie a skupmy się na pomocy temu Rządowi.

Vote up!
1
Vote down!
0

Kolejorz

#1641038