Granica-terroryści-nielegałowie

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Kraj

Kilkaset prób przedarcia się przez polską granicę dziennie, grupowe szturmy liczące do 200 intruzów, forsowanie ogrodzenia kłodami drewna, utonięcia, wyciąganie zabłąkanych z bagien, dramatyczne pościgi za “pomocnikami” wywożącymi migrantów w kierunku Niemiec, to już stałe elementy sytuacji na granicy polsko–białoruskiej. Wojna Moskwy i jej narzędzia Mińska z Warszawą trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, żeby nacisk rychło osłabł. Tym bardziej, że białoruskie i rosyjskie służby są zainteresowane, aby na granicy “gniło” jak najdłużej. Nie tylko dlatego, że presja przepychanych na zachód migrantów absorbuje rządy i służby polskie, łotewskie, litewskie, niemieckie oraz innych krajów NATO. Dla służb w Mińsku, a jeszcze bardziej w Moskwie, istotne są także długoterminowe względy operacyjne. 

Chaos na granicy, forsowanie zapór i zasieków przez grupy szturmowe migrantów, sekretne ścieżki handlarzy żywym towarem, to świetna okazja do przerzucenia “swoich” ludzi z pominięciem kontroli dokumentów. Zgodnie z informacjami szefa komisji bezpieczeństwa narodowego litewskiego Sejmu, Larynasa Kasciunasa, wśród nielegalnych migrantów ujętych na Litwie wykryto kilkanaście osób podejrzanych o powiązania z organizacjami terrorystycznymi w tym z Państwem Islamskim i Boko Haram. Nie podano, czy osoby te przybyły na białoruskie pogranicze bezpośrednio ze Środkowego Wschodu albo Afryki, czy też przebywały wcześniej w Rosji. 

Rosyjskie służby, podobnie jak sowieckie, chętnie posługują się ludźmi o skrajnych przekonaniach. Często sterują nimi i radykalizują w kierunku terroryzmu, chociaż na ogół nie werbują. Doświadczenia nabyte w latach 70-tych ubiegłego wieku nauczyły, że terrorystów należy prowadzić na długiej smyczy. Praktyka pokazała, że nie należy ich zadaniować, wydawać im poleceń, wskazywać celów, sugerować co mają robić. Ich skuteczność rośnie, kiedy działają w przekonaniu iż są samodzielni i poza wszelką kontrolą. Należy tylko upewniać ich w słuszności wyznawanych idei. Sami wiedzą jak niszczyć cywilizację, kulturę i rządy, którym są przeciwni. Terroryści gotowi są walczyć i zabijać dla realizacji swoich celów, nie uciekają przed ryzykiem i nie wahają się oddać życia. Nie ma potrzeby ich werbować. Wystarczy wspierać ich  praktycznym szkoleniem, zastrzykiem finansowym, a jeśli trzeba bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi, itp. Dobrze jest też po każdej  poważniejszej akcji zaoferować im możliwość odpoczynku w Rosji, a jeszcze lepiej gdzieś w spokojnym miejscu na kontrolowanym przez Moskwę  terytorium, a potem wskazać ewentualny kierunek powrotu. Sami decydujcie, czy przez przejście graniczne z kontrolą dokumentów, czy “na zielono” pod osłoną tłumu migrantów. 

Graniczny zamęt to również świetna osłona dla “dyslokacji agenturalnej”, to znaczy przerzutu własnych oficerów operacyjnych z najwyższej półki zwanych “nielegałami”. Szkoleni latami, zaopatrzeni w przygotowane skrupulatnie “legendy”, czyli sfabrykowane życiorysy wsparte autentycznymi i sfałszowanymi dokumentami, przerzucani są okrężną drogą do kraju, którego obywatelem rzekomo są od urodzenia. Czasami wędrówka ta trwa długo z przystankami po kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat. Później  po dotarciu do celu przychodzi czas na aklimatyzację i “legalizację”, czyli zebranie maksymalnej liczby autentycznych dokumentów potwierdzających wyuczoną “legendę” oraz dobrany zawód. Do najlepszych i najbezpieczniejszych należy dziennikarstwo, gdyż jest doskonałą maską dla kontaktów z różnymi ludźmi, dla zadawania pytań i zbierania informacji oraz dla nieregularnych zarobków z różnych źródeł.   W swej peregrynacji “nielegał” zmienia po drodze kilka kompletów dokumentów ale najtrudniejszy jest pierwszy etap - wyjazd z Rosji. Kiedyś na wybranych sowieckich statkach handlowych budowano tajne pomieszczenia, w których przewożono “nielegałów” do różnych portów, skąd rozpoczynali swoją wędrówkę na wyznaczoną placówkę. Korzystano też z załóg wagonów międzynarodowych pociągów i przedsiębiorstwa transportu samochodowego Sowtransawto. Obecnie możliwości jest więcej, ale prawdziwą manną z nieba jest możliwość przekroczenia granicy bez ryzyka kontroli dokumentów pod osłoną rozwrzeszczanej chmary migrantów absorbującej uwagę służby granicznej. Po drugiej stronie, jak najbliżej granicy, czeka w samochodzie ewakuacyjnym kolega ze służby z nowym zestawem dokumentów i w drogę. Wewnątrz strefy Schengen za kilkanaście godzin można być już w trzecim lub czwartym kraju.     

“Nielegałowie” działają czasami w kraju, w którym mieszkają, ale najczęściej w innym, gdzie kontrwywiadowi trudniej ich zweryfikować. Przykładowo w czasach “Solidarności” w latach 1980-81 w ramach operacji pod kryptonimem PROGRIESS skierowano do Polski najlepszych “nielegałów” KGB. Perłą wśród nich był FILOZOF, który pozował na francuskiego prozaika i poetę. Jak wynika z jego teczki pracy spoczywającej w archiwach KGB kręcił się w polskich kręgach intelektualnych sympatyzujących z “Solidarnością”. Miał w nich “liczne kontakty”. Do najcenniejszych należał Tadeusz Mazowiecki, wówczas redaktor naczelny “Tygodnika Solidarność” a kilka lat później premier pierwszego rządu post-PRL. Warto o tym przypominać, zwłaszcza ludziom, którzy niosą transparenty z napisem “Stop torturom na granicy” i histerycznie łkają z ekranu nad biurokratyczną weryfikacją biednych migrantów. 

Premiera: ]]>www.tysol.pl]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

Czy Jachira, Sterczewski i Lempart wiedzą o tym, że nad granicą białorusko-polską już nie ma słynnego obozowiska "afgańskich nachodźców"?

Vote up!
1
Vote down!
0
#1634165