concordia
Gdy uczyłem się czytać, czytałem wszystko, cokolwiek było do przeczytania na ulicach przedwojennego Miasta, nawet jeśli było w ruchu, jak na przykład napisy na karawanach konnych : "ONUFRY FIUT" czy "CONCORDIA".
Mam w głowie rozmaite "linki" do tego ostatniego hasła, od "Concordii" Knurów po paryski Place de la Concorde, ale nie będę ich wymieniał, bo trwało by to zbyt długo; chcę jedynie podkreślić, że znam słowo "concordia" od dawna.
Znam też jego znaczenie; nie spacerowałem po Mieście sam, dziecięciem byłem nader dociekliwym, zaś moim Rodzicom, jak prawie wszystkim "dorosłym", łacina znana była nieźle i nie tylko z tekstów obowiązującej wówczas liturgii.
Wiem zatem już od dobrych i złych lat kilkudziesięciu, że ZGODA była w Polsce i w Europie nazywana "wspólnotą serc", bo taka jest etymologia rzeczownika "concordia", wybranego na imię wspólnego produktu zwaśnionych ongi przez wieki Francuzów i Anglików.
Mogę przypuszczać, że zgoda tak właśnie była pojmowana, póki w języku komunikatów masowych nie zjawił się termin "consensus" (zastępowany czasem "konsensem"), oznaczający inny rodzaj zgody : POROZUMIENIE oparte nie na wspólnocie serc, lecz na konstelacji interesów.
Zgodę tak nazwaną pojmuje się więc pewnie nieco inaczej;
jej celem nie jest trwały pokój, ale taktyczny rozejm, bo różnice pozostają nieprzezwyciężone, ba - niezdefiniowane (bo i po co, gdy szuka się "tego, co nas łączy") ?
Świat pobłogosławiony dziś przez Biskupa Rzymu potrzebuje
pokoju, nie rozejmów, pozwalających śmiertelnym wrogom odbudowywać potencjał wojenny, którego nie zawahają się użyć ponownie przy najbliższej okazji.
Rozejm jest może lepszy niż wojna, ale nie jest tak dobry jak pokój; jeżeli nie prowadzi do pokoju, jest zły.
To samo, myślę, dotyczy "consensusu", oddalającego szanse
na osiągnięcie jakiejkolwiek innej wspólnoty serc niż ta, dzięki której prosperują zakłady pogrzebowe i nieźle mają się rzeźbiarze nagrobków, nie mówiąc o Bogu ducha winnych karawaniarzach z zacnej i solidnej firmy "Concordia", nie wybierających sobie przecież klientów.
Igor Janke (w artykule "Dwa plemiona" z Wielkiego Piątku)
definiuje grzech pierworodny polskiej klasy politycznej : odmienne postrzeganie bezpieczeństwa kraju i dobrobytu społeczeństwa oraz odmienne wyobrażenia o silnym państwie uznaje za czynnik rozkładu "społeczeństwa, wspólnoty, narodu", niszczący "wartość bezcenną dla istnienia państwa
- zaufanie społeczne".
"Zaufanie", podobnie jak "postrzeganie" czy "wyobrażenia"
to terminy łatwiej definiowalne niż "wspólnota serc", bo pochodzą z dziedziny psychologii indywidualnej, ale mam wrażenie, że nie emocje jednostek martwią pana Igora, lecz właśnie brak konkordii, brak zgody narodowej - a może też wizja konfrontacji niekoniecznie wyborczej "plemion", o których pisze w "Rzepie".
Wizje, wyobrażenia, postrzeganie i zaufanie to atrakcyjna dla polityków i dziennikarzy domena, warta penetracji i sposobna do manipulacji, ale pełna tajemnic.
Bezpieczeństwo kraju i dobrobyt społeczeństwa, podobnie jak siła i sprawność państwa, są mierzalne i przedstawiać je można w postaci parametrycznej.
Różnice polityczne są warunkiem koniecznym funkcjonowania demokracji parlamentarnej - tak, jak krytyka dla postępu nauki czy advocatus diaboli dla procesu beatyfikacyjnego, opozycja jest dla partii rządzącej niezbędna i pożyteczna.
Pod koniec rządów - a może (oby !) istnienia - PO, partii zdeprawowanej i deprawującej, nie na miejscu jest teza o współodpowiedzialności dwóch skłóconych "plemion", pora na bilans dokonań i ustalenie odpowiedzialności personalnej.
Trzeba biadać nad upadkiem obyczajów parlamentarnych - ale
trzeba powiedzieć wyraźnie, że różnice między pojmowaniem i wykonywaniem obowiązków wicemarszałka przez psychopatę cierpiącego na obłęd pieniaczy, wyznaczonego do tej roli przez rządzącą partię, a standardami zachowań pozostałych wicemarszałków nie powinny uchodzić przez kilka lat uwadze urzędującego wówczas marszałka, którego kandydatura była skutecznym aktem dywersji PO, rujnującym szanse koalicji antykomunistycznej i postsolidarnościowej na rządzenie.
Trzeba ubolewać nad syndromem posmoleńskim, ale wypada już chyba zauważyć, że czasy rządów PO przyniosły realizację tylko jednej przedwyborczej obietnicy - a "eliminowanie" "Prawa i Sprawiedliwości" nie zostało doprowadzone do końca tylko dlatego, że Jarosław Kaczyński w ostatniej chwili oddał swoje miejsce ś.p. Zbigniewowi Wassermannowi.
Można by też - skoro koniec "ludzi Platformy" zbliża się
szybkimi krokami - sporządzić bilans indywidualnych oraz rodzinnych ich "korzyści", oraz zestawienie statystyczne ekscesów chamstwa, cynizmu, bezczelnych łgarstw i potwarzy
łamania prawa i naruszania dobrych obyczajów - słowem, rejestr przestępstw popełnionych przez owo towarzystwo spod coraz ciemniejszej gwiazdy.
Bez serc, bez ducha..
Platforma nie jest zainteresowana narodową wspólnotą serc; międzynarodową wspólnotą interesów - i owszem.
To także trzeba wyraźnie powiedzieć : ma wielkie ambicje i wielkie indywidualności, ale za wielkie na kraj średniej wielkości, zamieszkały przez zgodną -zwłaszcza w niedoli-wspólnotę serc, która jeszcze, jak się teraz okazuje, nie zginęła.
To nie są "dwa plemiona" - to znowu, nie po raz pierwszy, MY i - ONI.
Różnica między nami nie jest zaś polityczna.
My po prostu nie mamy dokąd odejść, jeśli nie liczyć tego miejsca, do którego można dotrzeć eleganckim karawanem np. firmy "CONCORDIA" - albo inaczej.
Tam spotkamy się wszyscy, i warto o tym pamiętać.
Nie tylko w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1125 odsłon
Komentarze
A jakby tak Panie Andrzeju podrążyć jeszcze nieco
25 Kwietnia, 2011 - 09:18
to łańcuszek powiązań prowadzi znacznie dalej. Przez ocenzurowane dwie zwrotki.
"
[...]
Niemiec, Moskal nie osiędzie,
gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie
i Ojczyzna nasza.
[...]
Na to wszystkich jedne głosy:
"Dosyć tej niewoli
mamy Racławickie Kosy,
Kościuszkę, Bóg pozwoli."
Pozdrawiam Odświętnie.
Dziekuje
25 Kwietnia, 2011 - 15:07
To bardzo ciekawa wypowiedz i pelna kapitalnych obserwacji. Jazzmin
jazzmin
Starożytni wiedzieli, że
25 Kwietnia, 2011 - 17:50
Concordia res parvae crescunt, discordia magnae dillabuntur. Czemu zapominamy mądrości przeszłych zapatrzeni w fałszywy obraz bożka postępu?
Pozdrawiam światecznie
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*