Europo, nie poznałaś czasu nawiedzenia swego

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj
   

„ Kiedy był już blisko i zobaczył miasto, zaczął płakać nad nim.  Powiedział wtedy: "O, gdybyś tak ty poznało w tym dniu, co służy pokojowi. Niestety zakryte jest dla twoich oczu.  Przyjdą na ciebie dni; twoi wrogowie staną przy tobie obozem, otoczą cię i zaatakują ze wszystkich stron;  zniszczą doszczętnie ciebie i twoje dzieci w tobie; nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, bo nie poznałoś czasu nawiedzenia swojego". Łk 19,41-44

 

            Pewne zjawiska społeczne nie docierają do świadomości ogółu, a nawet gremiów  z różnych względów zobowiązanych do ich pilnego śledzenia. Panuje jakaś zmowa, by przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Ta ślepota niekiedy trwa niezwykle długo i powoduje powstawanie nawyków w myśleniu i sposobie percepcji rzeczywistości, a niekiedy czas jej trwania jest krótki, za to oddziaływanie piorunujące.

            Żeby sięgnąć po konkrety, zauważmy, jak długo, ile wieków, absolutyzm  żłobił w umysłach matryce odciskające się na mentalności wszystkich warstw, choć nie w jednakowym stopniu. Jego mankamenty najsilniej odczuwały warstwy upośledzone, gdyż poddane były prawu, a nie mające żadnego wpływu na jego kształt. Uwiąd systemu absolutystycznego był dostrzegalny, podobnie, jak anachronizmy występujące pod jego wpływem w życiu społecznym. Nie było wszakże odwrotu, bo sygnał doń mogły dać tylko środowiska, które ten system tworzyły i miały z niego profity. Im zależało na czymś wręcz przeciwnym; wolały uprawiać taniec na własnym grobie. Przez długi czas filozofia władzy i myśl ludzka szły obok siebie, ale coraz bardziej zbaczały z drogi i stawały przeciwko sobie.

            Zmiana musiała więc przyjść na drodze rewolucyjnej i przyszła tam, gdzie ów absolutyzm osiągnął apogeum swych możliwości, prowokując przez dziesiątki lat alternatywę intelektualną dającą podłoże pod przemiany w każdej dziedzinie życia, nie wyłączając dotąd niekwestionowanych jego imponderabiliów, zatem także religii.

            Rewolucje XIX wieku były już tylko korekturami in plus i in minus tej najważniejszej i najstraszliwszej, tej z roku 1789. A każda następna rewolucja – trudno zliczyć ile ich było w wymiarze światowym od francuskiej, zwanej nie bez racji wielką, bo wielkie wyrządziła spustoszenie – miała podobną genezę i podobny przebieg. Więcej zniszczyła, niż zdołała zmienić.  Jeśli chodzi o genezę, to najbliżej francuskiej zdaje się być rewolucja rosyjska. Wprawdzie zadomowiły się rozróżnienia w postaci przymiotników: burżuazyjna i proletariacka, ale odnoszą się one do sposobu i retoryki rewolucji, nie zaś do jej istotnych celów, a zwłaszcza drogi prowadzącej ku przemianom, niestety, nigdy na lepsze. W Rosji anachronizm samodzierżawia był podobny, jak we Francji ostatnich  Ludwików, podobna była też dwutorowość filozofii władzy i intelektualnego fermentu jej poddanych.

            W XIX wieku, w  tzw. erze konstytucyjnej wielu widziało w demokracji jedyne remedium na zaspokojenie postulatów wszystkich warstw społecznych i każdej jednostki, Wpływ owej demokracji, przynajmniej teoretyczny, na kształt rządów zdawał się być niekwestionowany. To jedno z bardziej bezsensownych złudzeń.

            Ojciec Święty Franciszek w czasie spotkania z biskupami polskimi w czasie Światowych Dni Młodzieży  na pytanie jednego z biskupów: w jaki sposób należy stosować nauczanie o miłosierdziu i wobec kogo? Powiedział m. in.: „W samolocie, rozmawiając o tym ponad osiemdziesięcioletnim księdzu, który zginął we Francji: od dawna mówię, że świat jest w stanie wojny, że przeżywamy trzecią wojnę światową w kawałkach. Pomyślmy i Nigerii… To prawda ideologie, ale któraż to z dzisiejszych ideologii znajduje się w centrum i jest matką korupcji, wojen? Bałwochwalstwo pieniędzy. Mężczyzna i kobieta nie są już na szczycie stworzenia, tam umieszcza się bożka – pieniądz, a wszystko jest kupowane i sprzedawane za pieniądze. W centrum stawia się pieniądze. Ludzie są wyzyskiwani. A dzisiejszy handel ludźmi? Zawsze tak było: okrucieństwo! Rozmawiałem o tym uczuciu z pewnym szefem rządu, a on mi powiedział „zawsze było okrucieństwo. Problemem jest to, że dzisiaj widzimy je w telewizji, przybliżyło się do naszego życia”.   

            Na innym miejscu papież mówił: „W Europie, w Ameryce, w Ameryce Łacińskiej, w Afryce, w niektórych krajach azjatyckich istnieje prawdziwa kolonizacja ideologiczna. Jedną z nich – mówię to jasno z „imienia i nazwiska” – jest gender! Dzisiaj dzieci w szkole – właśnie dzieci! – naucza się w szkole: że każdy może wybrać sobie płeć. A dlaczego tego uczą? Ponieważ podręczniki narzucają te osoby i instytucje, które dają pieniądze. Jest to kolonizacja ideologiczna, popierana również przez bardzo wpływowe kraje. I to jest straszne. Kiedy rozmawiałem z Papieżem Benedyktem, który ma się dobrze i ma jasną myśl, powiedział mi: „Wasza Świątobliwość, to epoka grzechu wobec Boga Stwórcy”. To mądre! Bóg stworzył mężczyznę i kobietę; Bóg stworzył świat, w taki to konkretny sposób, a my czynimy coś przeciwnego. Bóg obdarzył nas stanem „pierwotnym”, abyśmy uczynili go kulturą; a następnie z tą kulturą czynimy rzeczy, które sprowadzają nas do stanu „pierwotnego”. Słowa wypowiedziane przez Benedykta XVI powinny skłonić nas do myślenia: „To epoka grzechu wobec Boga Stwórcy!”. Ta refleksja nam pomoże”.

            Jeśli dodać do tego odważne wskazanie na analfabetyzm religijny wielu chrześcijan i na jakże często sformalizowane pasterzowanie, w którym dostęp do biskupa, kapłana jest często regulowany na sposób kancelaryjny, to jawi się przed nami obraz nie tylko zdewaluowanej demokracji, której rzekomo nie ma czym zastąpić, więc niech będzie jaka jest, byle była choćby w postaci hasła, ale także owej tak często werbalnie promowanej walki o dusze. A byłoby o co walczyć!

            Jeszcze bardziej rachityczne jest rusztowanie, na jakim wielu chrześcijan chce opleść swą ideologiczną powłokę. Ta lękliwa gotowość do cofania się na widok sceptycznej miny liberała, czy pewności siebie odmieńca, przysądzającego sobie prawo do deprawowania dziecka w imię tak haniebnej bzdury, jak choćby gender, nie mówiąc o, póki co, efemerycznych pomysłach zmierzających do  uprawomocnienia praktyk pedofilskich, o propagandzie ludobójstwa nienarodzonych nawet nie wspominając.  

            Papież zdobył się w swych wystąpieniach w czasie ŚDM na niezwykle jasny i niedwuznaczny wykład prawdy ewangelicznej. Warto zauważyć, że nie adresował swych słów nawet  do tak perwersyjnych praktyk, jak terroryzm. Mówił do chrześcijan, może nawet z zawężeniem do katolicyzmu, gdyż odbudowa starej, jakże dziś zdezelowanej twierdzy chrześcijaństwa – Europy, to obowiązek Europejczyków, którzy muszą mieć świadomość, że są tak samo ślepi jak ta francuska noblessa w XVIII wieku i wcześniej, jak ongiś Mikołaj II i jego poprzednicy, okrucieństwo stosujący jako narzędzie władania, a mnogie przeżegnania jako wyznanie wiary. Muszą też mieć świadomość, że periculum ante portas. A może już intra  muros; z pewnością tak. Dotąd tej świadomości nie mają, bo burzą Kościoły lub przeznaczają je niekiedy na użytek urągający chwale należnej Bogu.

            Ojciec Święty napiętnował kult i panowanie pieniądza. Gdyby go nie było, nie byłoby współczesnych wędrówek ludów, nie byłoby wojen pozorowanych  ideologią religijną. Skąd bowiem państwo islamskie ma nowoczesną broń, której wszak nie produkuje? Właśnie od tych, którzy  bogiem uznali pieniądz, i w walucie oznaczyli cenę swego sumienia. A świat mający na składzie niezmierzoną ilość pustych deklaracji o tym wołającym o pomstę do nieba nadużyciu rekinów finansowych nie wspomni, gdyż nie chce kalać własnego gniazda gnijącego od przewrotności i nieprawości.   

            .Papież powiedział też: „Na Jasnej Górze dotyka się namacalnie wiary świętego wiernego ludu Boga, strzegącego wierności i mądrości, która jest równowagą między tradycją a innowacją, między przeszłością a przyszłością.  Polska przypomina dzisiaj całej Europie, że nie może być mowy przyszłości kontynentu bez jego wartości założycielskich, których centrum stanowi chrześcijańska wizja człowieka. Wśród tych wartości znajduje się miłosierdzie, którego szczególnymi apostołami było dwoje wielkich Polaków: św. Faustyna Kowalska i św. Jan Paweł II”. Słowa papieża, tu przytoczono, nie padłyby z pewnością, gdyby Polską rządzili lewicowi liberałowie.

            Taka jest prawda, ta dla nas pocieszająca i ta złowroga świadcząca o chorobie, jaka nam zagraża. Jeden z jej symptomów, to handel wartościami pociągający za sobą  groźbę zatraty własnego ja, choć do czasu zakrytą przed oślepłym społeczeństwem, nie widzącym dalej niż do pełnej miski. Wiele się  mówi o wartościach, ale z reguły nie nazywa ich po imieniu, albo podaje się takie komunały, jak wolność niczym nie krępowana, prawo człowieka do każdej przewrotności, nawet takiej, wobec której wzdraga się zdrowy odruch naturalny człowieka.  A jest tak, kiedy nie ma dlań już absolutnie nic świętego, żadnych przykazań, niczego, co można by nazwać normą. Jedyną normą jest brak wszelkich hamulców. W istocie Europa i może większość tego bogatego świata, wyznaje antywartości. A pierwszą z  nich jest  utrata własnej tożsamości. O niej można mówić za św. Pawłem (list do Hebrajczyków 7,3) że jest sine matre sine patre sine genealogia (bez matki, bez ojca bez pochodzenia). 

            To, co nazywany wychodźstwem, czy inaczej, ale zawsze unikając adekwatnej nazwy, ma zatem inny charakter aniżeli dziś się to mówi.  To po prostu zapełnianie pustego naczynia. Europa nim jest, jest ziemią niczyją, gdyż utraciła korzenie, a roślina ich pozbawiona więdnie. To tylko kwestia czasu, kiedy zmarnieje. Ludy, które powoli ją zaludniają charakteryzują się nie tylko witalnością, ale także wyznawaną ideą, swoją wiarą, jaka by ona nie była. Mają wyobrażenie Boga, to czego Europa się wybyła i pozostała z niczym. Minarety zamiast wież kościelnych. Burzenie kościołów i budowa coraz to nowych meczetów. Wielki paradoks, bo pozbyto się chrześcijaństwa, które grzeszyło, coraz bardziej  relatywizując prawdę objawioną, a trzeba będzie pochylić czoła przed o wiele bardziej konsekwentnym islamem. Przez tyle wieków parł on na dziedziczne niejako ziemie chrześcijan. I obecnie już nie orężem, bo nie trzeba go wobec kapitulującej chrześcijańskiej Europy, ale siłą inercji w niej tkwiącej, osiąga zamierzony cel.

            Drogo kosztuje Europę  jej apostazja. Stara myśl masońska – wykarczowanie Krzyża – zdaje się osiągać swój cel. Ale wraz z Krzyżem obalonym w Europie – nie w świecie – bo zapewnienie Chrystusa o trwaniu Kościoła do końca świata się nie zdezaktualizowało, padnie także „kultura używania, konsumpcji i luksusu” jako jedyne desiderium człowieka, który jest sine matre sine patre sine genealogia. Bo świat, który na miejscu starej Europy mości dla siebie miejsce,  inne wyznaje zasady.   

            „O stulti, et tardi corde ad credendum in omnibus quae locuti sunt prophetae!”

„O głupi a leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co powiedzieli prorocy!” Łk. 24,25.

            I można  dodać jeszcze jeden cytat z psalmu 14: „powiedział głupiec w sercu swoim: nie ma Boga”.

            Od tego wszystko się zaczyna i na tym wszystko się kończy. Oczywiście, dla głupca. Czy taki jest scenariusz pogrzebu Europy, która „nie poznała czasu nawiedzenia swego”?

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Obyśmy my mieli cały czas oczy i uszy otwarte na Słowo Boże i nie przegapili kolejny raz czasu nawiedzenia swego!...

Wyjątkowy tekst i napisany wyjątkowo pięknym językiem.

Pozdrawiam

Vote up!
2
Vote down!
-1

jan patmo

#1517969