Co się stało w Boże Ciało

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Dziadek bardzo pilnował, aby rodzina Hiobowskich w komplecie stawiła się na procesji w święto Bożego Ciała, więc można powiedzieć, że to on ponosi moralną odpowiedzialność za to co się później stało.
O dziwo Hiobowscy wybrali się na procesję w komplecie, nawet babcia poszła. Wtopili się w tłum ludzi (co roku było ich coraz mniej), wędrowali od ołtarza do ołtarza.

Dziadek nie mógł w pełni się oddać modlitwie, bo czujnie krążył od jednego członka rodziny do drugiego. Łukaszka zganił za buczenie imitujące głośnik niesiony przed księdzem, a siostrę Łukaszka za to, że zbierała rzucane przez dzieci kwiatki. Babcia dźgała się parasolem po uszach z innymi ludźmi, a rodzice pokłócili się z kierowcą samochodu, który usiłował przejechać przez tłum.
Kiedy wreszcie procesja się skończyła dziadek był wykończony. Tym bardziej, że musiał walczyć nie tylko z rodziną ale i z parasolem. Mało padało, za to mocno wiało i dziadek miał obie ręce zdrętwiałe. Odszedł więc na bok i stanął razem z rodziną pod płotem skweru, gdzie stała już jedna starsza pani.
- Achh... - dziadek pozwolił sobie na chwilę relaksu. Wciągnął w nos zapach kadzidła, zmierzył okiem morze głów. - Jak inni, kwestionujący te wartości, tradycję, jak oni nam tego zazdroszczą...
- Szczęść Boże - powiedziała starsza pani. - Pięknie to wygląda, prawda? Ja tu kiedyś mieszkałam i teraz przyjechałam na procesję do swojej starej parafii...
- A w którym bloku pani mieszkała? - zapytał Łukaszek.
- W żadnym. Wtedy tu nie było bloków. Były pola i domy. Tu, kiedyś stał nasz dom - rozmarzyła się starsza pani - I ogród. I sad. Wszystko nam zabrali pod to osiedle. Bardzo to przeżyłam. Najbardziej przeżyłam jak mi zabierali ogród, mój ukochany ogród. Jak straciłam jabłonkę...
- Jak to się stało? - nagle zainteresowała się siostra Łukaszka.
- Przyszło takich dwóch z narzędziami w rękach - starsza pani otarła łzę. - I zerżnęli...
- Ojej - siostra Łukaszka rzekła współczująco. - Bolało?
- Boli mnie do dziś. Tak w środku...
- Mnie bolało dwa dni, ale potem przeszło. No, ale to nie było po seksie grupowym, jak u pani.
- O czym ona mówi? - zapytała maksymalnie zdziwiona starsza pani.
- E... tak bredzi jak zwykle... - rzekł dziadek, który powziął straszne podejrzenie, ale liczył, że to nie będzie prawda.
Jednak to była prawda.
- Opowiadamy sobie o naszym pierwszym razie - wyjaśniła siostra Łukaszka Hiobowskim. - Pani mówi, że przyszło dwóch z narzędziami w rękach i straciła wtedy błonkę...
- Jabłonkę! - krzyknął strasznym głosem dziadek.
- Yip! - jęknęła starsza pani, która najwyraźniej zdała sobie sprawę o czym mówiła siostra Łukaszka. Zbladła, złapała się za serce i osunęła się bez przytomności.
- I co teraz zrobimy? - wystraszył się tata Łukaszka.
Wokół zaczął gromadzić się tłumek ludzi szepczących: "Napadli ją... Zgwałcili... Dwóch ich było... Pod jabłonką... Może i zabili...?". I nie wiadomo jak by to się skończyło, gdyby nie pojawili się państwo Sitko. Pani Sitko, dozorczyni, była bardzo elegancko ubrana co kontrastowało z jej zdegustowanym wyrazem twarzy. Powodem owego zdegustowania był zapewne jej mąż, który był ubrany jak zwykle, zachowywał się jak zwykle a nawet pachniał tak jak zwykle.
- O, zemdlona - zauważył pan Sitko. - Proszę mnie przepuścić. Będę reanimował.
- Umie pan? - babcia Łukaszka była sceptyczna.
- Niejednemu kompanowi od kieliszka życie uratowałem zanim karetka przyjechała - rzekł sentencjonalnie pan Sitko. Następnie sprzedał starszej pani kilka wdechów metodą usta-usta. Zabójcze powietrze z jamy ustnej pana Sitko miało najwidoczniej życiodajny efekt bo starsza pani otworzyła usta. Następnie odepchnęła pana Sitko, zerwała się na nogi i zaczęła wycierać rękawem usta.
- Nie musi pani dziękować - wystękał pan Sitko usiłując wstać.
- Ble! Tfu! - starsza pani widocznie nawet nie zamierzała. - Jak pan mógł! Pan jest pijany!
- Piłeś znowu? W Boże Ciało? - zapytała z wyrzutem pani Sitko.
- Tylko trochę wina. Zgodnie z tradycją i Nowym Testamentem - odparł pan Sitko. Obecni zażądali wyjaśnień. Pan Sitko wytoczył ostateczny argument:
- W biblii też piją wino!
Niestety, nie zdawał sobie sprawy, że choćby nie wiadomo jak ostateczny byłby argument męża, argument żony jest jeszcze bardziej ostateczny. W tym przypadku pani Sitko zauważyła:
- Owszem, piją wino w biblii, ale na pewno nie w Boże Ciało!
Starszą panią ktoś odprowadził na bok. Hiobowscy udali się do kościoła.
- Pamiętacie coś z procesji? Wiecie co to za święto dziś? - pytał dziadek resztę Hiobowskich, ale nie doczekał się zadowalającej odpowiedzi.
Wieczorem Hiobowscy oglądali wiadomości na kanale lokalnej telewizji. Spiker zapowiedział wiadomość dnia:
- W jednej z miejskich parafii doszło do strasznego wydarzenia. Jedna z osób została zabita i zgwałcona. Na miejscu jest nasza reporterka. Łączymy się z nią!
Kamera pokazała młodą kobietę.
- Witam państwa serdecznie! Jestem na miejscu zdarzenia i właśnie rozmawiam z jego ofiarą. Witam panią!
I kamera pokazała stojącą obok reporterki starszą panią, z którą to Hiobowscy zetknęli się po procesji.
- Zabili panią i zgwałcili. Co pani na to? - i reporterka podsunęła starszej pani mikrofon pod nos.
- E... Y...
- Świadkowie mówią o dwóch mężczyznach. Że panią zerżn... zgwałcili pod jabłonką.
- Gdzie tam, Jezu! Ale...
- Czy złożyła już pani zawiadomienie o przestępstwie? - przerwała jej reporterka.
- Nie...
- Dlaczego?
- Bo...
- Czyżby nie było tego gwałtu? - pani reporterka zmrużyła chytrze oczy i rzekła z przekąsem:
- A może jeszcze powie pani, że nikt pani nie zabił?

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Reporterka zupełnie jak Elżbieta Jaworowicz.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#115290

Komentarz niedostępny

Komentarz użytkownika Azazel został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(

Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat (1J.4:1).

#1513939