Wielki sukces rządu Ewy Kopacz !

To nie prima-aprilis, Rodacy ! Nie przemilkły na świecie i w całej Europie echa wczorajszego expose Ewy Kopacz –a tu już mamy kolejny sukces, którego mogą nam wszyscy zazdrościć ! W dniu dzisiejszym bowiem przyprawy wróciły do barów mlecznych, które poprzednim rozporządzeniem rząd Ewy Kopacz usunął z barów mlecznych !

Ten wiekopomny akt wpisze się do annałów sukcesów Platformy Obywatelskiej i osobiście dr Ewy, gdyż ten akt zapewne uratuje bar mleczny w Słupsku, któremu urząd skarbowy naliczył ponad milion złotych domiaru za zastosowanie pieprzu do zupy pomidorowej z ryżem…

Tak więc rządzona przez Platformę Obywatelską do spółki z PSL Polska – w dniu 1 kwietnia 2015 roku zdała kolejny egzamin ! Szkoda tylko, że ten sukces nie zdarzył się w dniu 30 marca 2015 roku, czyli przed expose Ewy Kopacz, wygłoszonym na tle białego orła na postępowym niebieskim tle. Możliwość pieprzenia zupy pomidorowej zapewne dr Ewa dołączyła by do sukcesów swojego rządu w minionym półroczu, co zwiększyłoby wykonanie planu obietnic E. Kopacz o ca. 25 procent ! Bo należy podkreślić, że wycofanie się z przepisów, które nie pozwalają na dofinansowywanie potraw, w których używany jest majeranek, kminek, liść laurowy, czy zwykły pieprz to nie jedyny sukces rządu Ewy Kopacz. Wycofanie się rządu dr Ewy Kopacz z opracowanych przez nasze rewolucyjne Ministerstwo Finansów przepisów, pozwoli (przynajmniej na razie) uniknąć bankructwa pozostałych już III RP barów mlecznych, w związku z dopatrzeniem się przez urzędy skarbowe stosowania w daniach nielegalnych w III RP przypraw. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by ten wielki sukces rządu Ewy Kopacz dołączyć do listy sukcesów za następne półrocze jej rewolucyjnych rządów !

Jest bowiem oczywiste, że w dniu Prima-Aprilisa, tj. 1 kwietnia 2015 roku - każdy racjonalny Polak w kraju i na obczyźnie mógł poczuć dumę i uzasadnioną satysfakcję z dokonań władz III RP, którym udało się rozwiązać kolejny palący problem, który rząd PO-PSL sam stworzył.

Ta epokowa zmiana, polegająca na wycofaniu się z przepisów, które miały nas pchnąć ku nowoczesności – a więc do przyrządzania potraw w barach mlecznych bez stosowania przypraw - nie została jednak dokonana na skutek samodzielnej decyzji rządu dr Ewy. Zmiana podejścia ministerstwa finansów do barów mlecznych, które jako relikt przeszłości miały zbankrutować na skutek stosowania pieprzu w zupie - to efekt szerokich protestów, które zorganizowano w barach mlecznych pn. „Chcemy pieprzyć w barach mlecznych”. Rząd, który jak wiadomo stołuje się w restauracjach „Sowa i przyjaciele” oraz „Amber Room” – długo pozostawał nieugięty wobec żądań zacofanej i radykalnej części społeczeństwa. Bo podobnie jak w innych sprawach, radykalnej części społeczeństwa nie w smak był zaserwowany przez rząd Ewy Kopacz postęp, czyli mdła zupa pomidorowa. Jednak w myśl przedwyborczej zasady kandydata PO na prezydenta, że „Zgoda buduje” – rząd zgodził się umieścić na liście przypraw stosowanych w barach mlecznych nie tylko pieprz, ale i imbir, tymianek, rozmaryn, lubczyk, cynamon, oregano, bazylię, kolendrę, a nawet sos sojowy !

Tak więc dzień 1 kwietnia 2015 roku stał się wielkim świętem naszej odrodzonej demokracji, pomimo nawet tego, że rządowi Ewy Kopacz nie udało się zlikwidować dotowanych barów mlecznych. Ale ten problem zostanie zapewne rozwiązany wtedy, gdy ludność powtórnie wybierze PO, Ewę Kopacz i Bronisława Komorowskiego. Likwidacja barów mlecznych mogłaby się odbyć przy okazji przyjęcia waluty euro, a więc z chwilą naszej pełnej integracji z Europą, w której barów mlecznych przecież nie ma…

Tak więc cieszmy się, póki jeszcze można z obecności barów mlecznych w niektórych miastach III RP. Bo bary mleczne, jako ewidentny relikt komuny mogą tak samo szybko zniknąć jak stocznie, polskie banki i cały przemysł. Jak wielka była radość z czasowego uratowania barów mlecznych przez rząd Ewy Kopacz świadczy uroczystość, która odbyła się w barze mlecznym "Bieńczyce" w Krakowie z udziałem szefa Narodowego Baru Mlecznego Waldemara Domańskiego. Na tę uroczystość przybył ze stolicy nawet Szczurek (zapewne przy akceptacji Sanepidu), który otrzymał z okazji uratowania barów mlecznych certyfikat ambasadora barów mlecznych III RP. Ale co się odwlecze, to nie uciecze….

Wystarczy teraz, by jakaś nierozważna kucharka (albo dywersantka) posypała naleśniki cukrem pudrem i będzie po ptakach, czyli po barach mlecznych. Wystarczy, że w barze mlecznym „Bieńczyce” pojawi się agentka urzędu skarbowego, przebrana za rencistkę osiemsetzłotową, a w tym samym czasie zatrudniona w kuchni dywersantka dosypie do kakao łyżkę cukru więcej, niż to przewidują przepisy Ministerstwa Finansów – i będzie po „Bieńczycach” ! Bo, jak wiemy od Ewy Kopacz -  jej rząd ciężko pracuje, wymyślając nowe, jeszcze bardziej postępowe rozwiązania, dzięki którym – choć nie żyje nam się lepiej - ale za to znacznie śmieszniej niż w PRL-u.