Wali się konstelacja POmyślności
Gdzie te czasy, gdy było ich kilku? chłopaków, którzy rzekomo nie płaczą!
Teraz ostał się ino on jeden!
Sam!
Samiutenki!
Przerażony!
Onegdaj niemal codziennie wyluzowani, zadowoleni, uśmięchnięci.
Zblazowani.
Triumfujący!
Dzieci szczęścia, fortuna im sprzyjała.
Doili bezkarnie Polskę przy łżemedialnej zagłuszarce.
Chłopcy z podwórka.
Niemal codziennie gała.
Potem spotykali w rządowym pałacyku usytuowanym na małej odnodze naprzeciw przepastnej parceli, zajmowanej przez wielkiego sąsiada.
A tam w błogostanie ,siedząc przy kominku chlali drogie wina paląc markowe cygara! przemycane jak już dziś wiemy w poczcie dyplomatycznej z wyspy Fidela.
Chłopcy POmyślności; co prawda niektórzy już o mocno przetrzebionych czuprynach, plackowatych łysinach czy lekko lub nawet mocno posiwiałych skroniach.
Ale wigor mieli jakby jeszcze chłopięcy; cieszyli się niemal jak sztubaki z każdego gazetowego sukcesu odtrąbionego przez ściekowaty stream.
W oczach żar zwycięstwa.
I latami zachowywali się tak, jakby nic tak naprawdę nie mieli do roboty poza ulubionymi meczykami i spotkaniami.
Luz, totalny luz!
Kolejny werbalny sukces odniesiony w jednostronnej pyskówce w zaprzyjażnionych stacjach radiowych czy tv radował ich tak jakby rządzili krajem bez śladowego nawet bezrobocia, przychodu per capito 20 tyś.$ !, bez kilku milionów młodych za chlebem, bez tysięcy niedożywionych, codziennie głodnych dzieci czy ludzi tygodniami pozbawionych prądu! bez długów na pokolenia do przodu.
Wychodzili na taras i pełni szczęścia, upajając się sprawowaną władzą spoglądali do góry!
A tam nad nimi niebo zapowiadające im POgodę niemal na kilka kadencji parlamentarno-rządowych.
Bezkres gwiazd, konstelacja POmyślności.
Istna Stella Maris, ale ta jeszcze ... sprzed procesu o przekręty!
Dominował na ich nieboskłonie oczywiście Wielki Brat, którego ambasada kilkanaście metrów dalej.
A wokół rozsiany, rozrzucony niemal bezkresny gwiazdozbiór Lemingów.
Między nimi wyrażnie liczne Duże i Małe Lody, Świński Ryj.
A trochę dalej niesPOdziewanie wyłonił się zza zielonej mgławicy Pędzący Królik, któremu sPOd krótkiej kity jakby wyskakiwały małe, ale jaskrawo rozsypujące się gwiazdki- kryształki, tworzące ni to gondolę!
I towarzystwo zaniemówiło!
Perorującego gardłowo Kaszuba gadułę zatkało!
Tego jeszcze na swoim nieboskłonie POmyslności nigdy nie widzieli, mimo iż co wieczór lubili sobie popatrzeć na ukochane gwiazdy!
Pędzący Królik!
Skąd Królik?
Wóz, Niedzwiedzica, Lemingi,Lody małe i duże, Brat!
Ale królik!?
Pociągła twarz szefa ferajny przyobrała lodowaty wyraz!
A głos i uśmiech jego alter ego wydał się jeszcze bardziej kretyńsko-głupawy niż zazwyczaj!, a na jego plackowatej łysinie wystąpiły krwawe hemoroidy.
Skarbnik golfista był myślami przy 39 dołku i zbyt dużo już wypił i ten widok był ponad jego mocno mętne oczy.
Ale nie uszło to żółtoczupryniastemu, którego okrągła jak księżyc w pełni facjata zalała się niezdrowym, cmentarnym potem!
Minister-wierszokleta, z jednym przymkniętym okiem płodził dalej już kolejny tomik na cześć swego pana, władcy i dobrodzieja też niczego złowróżbnego nie dostrzegł.
Chichoczący głupawo przez mobil ze swoją sekretarką cieć-minister-gaciowiec jak zwykle miał przed sobą tylko wizerunek ober szefa-pana, więc ten Pędzący Królik uszedł także i jego uwadze!
Ale szef ferajny, zaprawiony od słynnej czerwcowej nocy w niecnych, łajdackich zagrywkach już wiedział, że ta prywatka-bibka na jego pokojach, w tym składzie jest już...ostatnią!
Ostatnia dla jego dotychczasowego dworu!
Ich już nie tylko na zapleczu Parkowej miało nie być, ale i w rządowych fotelach tez nie.
W te klocki szef ferajny grał od lat ostro!
On już nie miał złudzeń!
On od lat uprawia zawód niemal mroczny!
Kłamstwo, oszustwo, wymuszenie, szantaż to taki chleb powszedni w jego codziennej POlitycznej kuchni.
Gdyby on miał te swoje zasługi w powyższych mętnych specjalnościach sobie dać wytatuować, to nie starczyłoby mu na to ciała!
Ci co stanowili dla niego zagrożenie w dążeniu do władzy zostali już dawno wyeliminowani!
Ten zaś z jego dotychczasowych wspólników, który staje się balastem, kto jest przeszkodą jest już także...trupem!
Prawo tej ferajny działa w całej rozciągłości!
Ci co wpuścili Pędzącego Królika na nieboskłon zagrażając, narażając gwiazdę POmyślności szefa-herszta ferajny na ryzyko są jak sierpniowe spadające gwiazdy.
Po prostu ich już nie ma!
On potrzebuje tylko ludzi "wiernych-skutecznych"; cynicznych, bez wizji, bez kompetencji.
Oni nie mogą mieć charyzmy.
Oni mają mu wyłącznie służyć!
A on, sam herszt!
W rzeczy samej!
Herszt!
I mimo grozby jaką niósł ten poczciwy futrzak herszt wykręcił się, wywiną ł się.
Nie sianem oczywiście, ale swoimi najwierniejszymi podwladnymi, których co do jednego poświęcił wykopując ich na partyjne obrzeża.
Reszty dokonała maszynka z jej przewodniczącym co to mówił do pustej sali uznając, że w zasadzie nic takiego się nie stało.
< Cmentarz, gondole, masz załatwione> usłużna prasa wszystko to przemieliła na nic nie znaczące bzdety, a ...niezależna! prokuratura dokonała reszty.
I tyle było z tego królika.
Przez kolejne lata sitwa, ferajna dalej bezkarnie garnęła pod siebię coraz większe dobra aż znów się zamotali!
Czuli się tak już bezkarni, że zapomnieli o wręcz elementarnym bezpieczeństwie.
I wpadli!
Bezczelni pewni siebie dali się ograć.
Chcieliby żebyśmy uwierzyli, że to niby sprytni kelnerzy ich ograli! nagrywając chamskie, prostackie pogawędki w trakcie których uzgadniali między sobą dalsze rozdrapywanie i tak już biednej Polski.
Ale to nie kelnerzy, lecz służby które zamiast ich chronić sporządzili zapis ich bezwstydnych, knajackich dialogów oraz co gorsze antykonstytucyjnych oraz kryminlanych zachowan.
I wylazło niemal całe ich dno!
Dno tej nedznej, żałosnej ekipy.
Bezdenne dno i bąbelki!
Ciąg dalszy był do przewidzenia.
Herszt jak zwykle-nic się nie stało i na razie przerażona maszynka sejmowa to przyklepała.
Łżemedialny ściek jak wyżej! wszak to na ich wózku, znaczy się tłustych zleceniach jedzie!
Jak się to zakończy?
Z której konstelacji spadną pierwsze gwiazdy!?
Zanim w sierpniu zaczną spadać gwiazdy, kto wcześniej poleci z ekipy Tuska?
A on sam!?
Czy znów się wywinie?
pzdr
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1981 odsłon
Komentarze
Chwasty
1 Lipca, 2014 - 20:58
Proszę nie blefować. Nic się nie wali, wręcz przeciwnie, trwa, zakorzenia się i pączkuje.
Przestanie, kiedy suweren wpadnie w pasję ogrodnika i zacznie kosą plewić chwasty.
TzW
NIEPOPRAWNY INACZEJ
FRASZKA na wisielca....?
1 Lipca, 2014 - 21:07
Lecom gwiazdy lecom,
Don Ald ich nie zgoni.
Nie pomoże śmieciom
Ani żaden boni.
Ni carie pomyłuj,
Ni makrela - ryba.
koniec widzi swój.....
Powiesi się chyba ?!
wuj !
?????
1 Lipca, 2014 - 21:15
Mnie zastanawia osoba Grasia.
Kim on jest?
Odwołany ze stanowiska rzecznika - a nie odstępuje na krok szefa sitwy.
Nawet wydaje się, że jest bliżej tuska, jak był wcześniej.
Fajny jest kabaret przed posiedzeniami nie-rządu.
Witanie się ze wszystkimi po kolei to błazenada.
Stają na baczność i czekają, jak sztubaki, kiedy chłystek uściśnie im rękę.
Pajac - premier i komiczni ministrowie.
Kto go tego nauczył?
Kto mu to podpowiedział?
Zasady dobrego wychowania są inne.
Niech zapyta specjalistów od savoir-vivre, to mu powiedzą, z iloma osobami można tak się witać, a przy większej ilości zebranych - mówi się ogólnie "dzień dobry", lub "witam państwa".
Ale czego można wymagać od kogoś, kto nie potrafi grać w piłkę, tylko uznaje "haratanie w gałę" ?
Taki chłystek POdwórkowy.
@reszka Gras to typowa weszomenda zawsze trzymajaca sie blisko
1 Lipca, 2014 - 22:56
swego kramicikle mimo ze smierdzi moczem i niewygodnie ale nigdzie indziej nie potrafi zyc.
@reszka Gras to typowa weszomenda zawsze trzymajaca sie blisko
1 Lipca, 2014 - 22:58
swego kramicikle mimo ze smierdzi moczem i niewygodnie ale nigdzie indziej nie potrafi zyc.
Cos sie podwoilo
1 Lipca, 2014 - 23:11
czasem tak bywa po kileichu:)
FRASZKA na gramotnego....inaczej
3 Lipca, 2014 - 09:17
Reszko Droga,
Pamiętasz ???
....kto nie z Mieciem
tego zmieciem !
za czasów bolkowych:
był też taki jeden - nieodstępny.
mietek - kapciowych.
bolek książek nie czytał....
gnojek durnowaty.
mietek bolkowi suflował.
cieć z tej samej "chaty".
matoł w gałę harata,
mózgu nie za wiele.
w myśleniu nie jest lotny,
więc rzecznik popycha
durne kozy cielę
i matoł się czuje
gramotny........