Z SIŁĄ KOMPROMISU
Od kilku dni niesie się po Polsce wołanie o normalność. O "zaakceptowania standardów", "ucywilizowanie się" i "zaprzestanie agresji". Rzecz jasna akceptowanie standardów, normalność i zaprzestanie agresji to rzeczy chwalebne i Bogu miłe, niemniej zawsze zależy się bacznie przyjrzeć temu, kto woła, a kto jest nawoływany.
Bo gdyby – dajmy na to (wiem, że skrajne, ale chcę skrajnym przykładem naszkicować ścianę :) gen von dem Bach Zelewski w trzydziestym dniu Powstania Warszawskiego sobie tych trzech rzeczy zażyczył do Powstańców, to uznalibyśmy, że swoim apelem wyczerpał znamiona „przegięcia”, a więc wykazał się nowatorstwem – zapoznaniem pojęcia wymyślonego długo, długo po tym, jak fuhrer i ojczyzna powierzyły mu wiązkę obowiązków administracyjnych w mieście stołecznym Warszawa.
Powyższy przykład służy temu, żebyśmy zechcieli na chwilę przyjmować się wołaniami, a zajęli się tym, jaka treść je rzeczywiście wypełnia.
Jednym z problemów, który nie pozwala się Polsce cywilizować w tempie, w jakim sobie życzylibyśmy, jest korupcja. Korupcja wszędzie. Wiem, że mniejsza niż w Republice Dominikany (o oczko), ale jednak.
Ale wróćmy do tematu, czyli odsłaniania znaczeń użytych pojęć. Otóż łatwo zauważyć, że w Polsce „akceptowanie standardów”, „cywilizowanie się” i „zaprzestanie agresji” zawiera w sobie odpowiednią postawę również wobec tego zjawiska.
Kiedyś wyrażała się ona przekonaniem, że „korupcji nie ma” – tak głosili najbardziej cywilizowani, normalni i pozbawieni agresji.
Dzisiaj – po „aferze Rywina” poglądy nam się nieco zmieniły, a to dlatego, że jak pamiętamy z przebiegu odsłaniania kulis przywołanej afery, łapówkę miało zapłacić środowisko, które właśnie twierdziło, że korupcji nie ma!
Teraz, standardem cywilizacyjnym jest przekonanie, że naszej Ojczyźnie przydarzył się korupcyjny fakt haniebny polegający na próbie „zajumania” „cywilizowanym”, ale poza tym – korupcji nie ma!
I każdy cywilizowany i normalny polityk będzie tematu unikał jak ognia. A wszelkie wydarzenia, które wydawałoby się, noszą zewnętrzne cechy przypominające korupcję, będą kończyły się tak, jak w przypadku komisji śledczej d/s hazardu – stwierdzeniem niewystępowania zjawiska.
I warto zauważyć, że każdy kto ma odmienne zdanie, i każdy, kto waży się w temacie grzebać, a co gorsza podjąć działania zmierzające do ukrócenia procederów tak lubianych przez Misia z Rysiem, skończy stawiając czoła medialnemu linczowi, żeby przywołać postaci Romualda Szeremietiewa (korupcja przy zakupach dla armii), Marka Kępskiego (korupcja w samorządach), Mariusza Kamińskiego (szef zbrodniczej CBA).
Na czym więc miałoby polegać „cywilizowanie”? Normalnienie? Akceptowanie standardów? Jakich?
Czy nie na przyjęciu tezy o braku korupcji i braku konieczności podejmowania środków służących jej zwalczaniu wśród osób sprawujących władze, na wzór podobnych środków stosowanych w krajach z pierwszej dziesiątki listy Transparency International?
Bo czym zastosowanie takich środków groziłoby? Wtedy wróciłyby podsłuchy! Grzebanie w przeszłości! Akcje policji wycelowane w przejrzystość finansowania partii politycznych! Czyli... Szwajcaria! A na Szwajcarię zgody nie ma!
Więc jak wyglądać ma walka z korupcją?
Tak jak Julia Pitera i jej urząd! Wtedy jest cywilizowanie i normalnie.
Innym polskim problemem, obok korupcji, która jak rak toczy, jest niewydajny, marnotrawny i nieuczciwy system fiskalny, dzięki któremu jesteśmy krajem mniej przyjaznym przedsiębiorczości niż Ghana.
Na czym w tym zakresie polega „cywilizowanie się” i „normalnienie”?
Otóż każde z ugrupowań, które w Polsce stawia się po stronie światła podejmowało zawsze skuteczne działania w celu zwiększenia presji fiskalnej, uszczelnienia obroży, szarpania wędzidła i zwiększania obciążeń.
Nikogo więc nie dziwi, że i obecny rząd, leżący (o czym z radością się dowiedzieliśmy) w samym sercu Europy, podejmuje szereg akcji zwiększających fiskalną presję, podnoszących podatki i inne daniny (ukryte podatki).
Przy jednoczesnym poluzowaniu i „normalnieniu” w stosunku do „szarej strefy i wyciągów tnących piękne, górskie lasy.
Myślę, że uchwyciliśmy tutaj istotny „rys” normalności, to znaczy polega ona na tym, że parę milionów idiotów gonimy, jak za przeproszeniem, murzynów na plantacji, a „panowie” kurzą cygara...
Na czym polega walka z bizantynizacją państwa, jeśli walka z korupcja realizuje się w postaci posłanki Pitery?
Na komisji „przyjazne państwo” i efektach jej pracy.
I jest trzecia rzecz, która sprawia, że Polska wygląda inaczej niż bliskie nam i geograficznie i cywilizacyjnie kraje regionu, takie jak Czechy czy Niemcy.
W każdym z tych krajów, w szerokim zakresie dokonano oczyszczenia społeczeństw z oplatającej je macki tajnych totalitarnych służb, obawiając się – słusznie, że ich pozostawienie będzie miało skutek w postaci niemożności modernizacji państwa, a to z takiego powodu, że tylko w państwie zapóźnionym cywilizacyjnie i przeżartym korupcją, byli funkcjonariusze mogą sobie „pływać”, jak rybki w wodzie. W warunkach rynkowych „rybki” giną, bo przez lata oczekiwano od nich i wyrabiano w nich zupełnie inne umiejętności, niż umiejętność jednoosobowego dbania o powodzenie własne i własnej rodziny.
W obydwu tych krajach wyświadczono osobom złamanych i sponiewieranym przez totalitarne służby, i zmuszonym do współpracy, gest miłosierdzia uwalniając wiedzę o ich ukrytych związkach z bandytami, co skutecznie zerwało nici wiążące oficerów prowadzących z płatnymi donosicielami w drodze rozbrojenia najistotniejszej cechy tego ponurego związku, jaką była (a w Polsce jest) niejawność.
I wreszcie, w obydwu przywołanych krajach uznano, że społeczeństwa i narody je zamieszkujące są mentalnie zdolne do przyjęcia „prawdy” o sobie, o swoich bliskich, o kondycji własnej i stanie społecznego zdrowia po pięćdziesięciu latach chorowania na nowotwór.
W Polsce bycie cywilizowanym w tym akurat zakresie, polega na tym, że jakakolwiek próba odsłonięcia prawdy o „kaboklach” spotyka się z jazgotem zawodowych czarowników, a „prorocy” osłaniania prawdy płoną na medialnych stosach, o ile w unieszkodliwianiu ich działań nie biorą udziału „normalne, tajne służby”, które w sytuacji braku oczyszczenia państwa z totalitarnych złogów same zaczęły przeistaczać się w kopie poprzedniczek z czasów komunistycznych.
A jeśli udało się stworzyć jakąkolwiek służbę, które z tymi poprzedniczkami związków nie miała, to zdjęcia jej pracowników pojawiały się, wcześniej lub później, na pierwszych stronach gazet, przypadkowo związanych z razwiedką kodem genetycznym.
I tylko dlatego my – obywatele (kabokle), stajemy bezradni wobec zagadkowego faktu rezygnacji z uczestnictwa w tak szlachetnym gremium, jakim jest Kapituła Orła Białego, dwóch osób, które łączy jedno. Obydwie mają wiedzę, nabytą dzięki dostępowi w różnych okresach życia z powodu wykonywania określonych funkcji państwowych, do różnego rodzaju „zbiorów zastrzeżonych”.
Reszta „chamstwa” ma pozostawać przy domysłach.
Ani w Niemczech, ani w Czechach niemożliwe byłoby również to, by w do politycznego życia powoływał różne byty były wysoki funkcjonariusz totalitarnej służby, oskarżanej o kradzieże, zabójstwa i bycie oczywistą ekspozyturą niechętnego naszej niepodległości mocarstwa.
A sokoro dokonaliśmy pobieżnego z konieczności przeglądu typowych postaw wobec palących polskich problemów, które według powszechnie obowiązującej nomenklatury składają się na „normalność”, to powstaje pytanie, i to ono jest w zasadzie tematem tego wpisu: jak ma wyglądać kompromis?
Kompromis z kimś, kto nie uważa, że najlepszym rozwiązaniem problemu walki z korupcją jest Julia Pitera, najszczęśliwszą z dróg do gospodarczego upodmiotowienia mieszkańców komisja przyjazne państwo, a najdoskonalszą metodą na tworzenie polityki jest immanentne „bytotworzenie” (ew. emanacja) wykonywana przez herosów z WSW, UB i MO?
Czy taki kompromis miałby być podobny do tego zawartego onegdaj przez emanacje polityczne WSW i SB? „Wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych, pomni, ile szkody przyniosła kłótnia o Rywina?”
Czy na jeszcze mocniejszym dokręceniu fiskalnej śruby uniemożliwiającej rozwój, ale wybudowaniu dla równowagi dwustu przedszkoli i stu boisk? Z pieniędzy podatników?
Szczęśliwe jest coś tak uniwersalnego jak sumienie i prawda.
A ta uczy, że nawet z pragmatycznego punktu widzenia, nie należy wchodzić w kompromisy ze złodziejami, mordercami i stręczycielami.
Dlaczego?
Bo w istotę ich zawodów wpisane jest ostateczne niepowodzenie. Nie potrafią budować; zajęci „fachem” nie mają czasu (a najczęściej zdolności umysłowych) żeby zadbać o wieś, w której mieszkają; miasto czy cały kraj ich zdecydowanie przerasta.
Wchodząc w jakieś alianse stworzymy wrażenie, że stanowimy część tego podłego środowiska i przypadkowy obserwator może nas w przyszłości obwiniać za doprowadzenie przywołanej wsi, miasteczka, kraju do kompletnej ruiny.
A nie chcielibyśmy, prawda?
Dlatego trzymajmy się z daleka od „normalności”, „standardów” i od „braku agresji”.
Z tego powodu, że nieprzypadkowo, jeśli zabieramy się za podobne tej analizy, cudzysłów w odniesieniu do tych ostatnio eksploatowanych pojęć narzuca się sam.
Niech ci „normalni” poniosą konsekwencje własnej polityki, a społeczeństwo niech tych konsekwencji doświadczy.
Wtedy być może się dowie, gdzie przebiegała granica.
Pozdrawiam
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2540 odsłon
Komentarze
Rolex
8 Listopada, 2010 - 14:40
"Niech ci „normalni” poniosą konsekwencje własnej polityki, a społeczeństwo niech tych konsekwencji doświadczy."
Aż tak im źle życzysz ?
Dobry tekst.
Pozdrawiam
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp
8 Listopada, 2010 - 14:58
Inaczej - nie idzie, nie dociera.
To nie ma wyjścia.
Pozdrawiam, dziękuję
Jan Bogatko ...jasne, tym
8 Listopada, 2010 - 14:45
Jan Bogatko
...jasne, tym bardziej, że chodzi właśnie o obalenie owych "standardów", o ile rozumiem,
pozdrawiam,
Jan Bogatko
Jan Bogatko
8 Listopada, 2010 - 14:59
Te standardy mają swoje konsekwencje - nie ma nic bardzie niewychowawczego niż uparta ochrona przed konsekwencjami własnych wyborów. Naród dziecinnieje.
Pozdrawiam i dziękuję
Czy naród dziecinnieje?
8 Listopada, 2010 - 16:38
Są tacy, co są przed narodem - prosto awangarda:
NIE RÓBMY POLITYKI! GRAJMY JAK WYPADNIE
No, właśnie !
8 Listopada, 2010 - 17:20
[quote]"Niech ci „normalni” poniosą konsekwencje własnej polityki, a społeczeństwo niech tych konsekwencji doświadczy."[/quote]
Nie wiem jak ci "normalni" czyli lemingi, zniosą konsekwencje polityki swoich pupilów... Raczej trudno bo do całego dyskomfortu kryzysu dojdzie im i ogromne rozczarowanie tymi, którzy im obiecywali drugą Irlandię i inne cuda na kiju.
Niepoprawne oszołomy z reguły są bardziej zahartowane, poza tym od dawna przewidywały i wieszczyły kryzys (za co lemingi im rysowały kółko na czole), więc są do niego i psychicznie i inaczej przygotowane. Dla oszołomów pogłębiający się kryzys nie jest przykrą niespodzianką, jaką jest dla lemingów...
Pozdrawiam i dyszka, Rolexie.
contessa
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Kles
8 Listopada, 2010 - 20:44
Obawiam się, że tak.
Zresztą z przerażeniem obserwuje ten proces wśród niegdyś bystrych znajomych.
Pozdrawiam
Rolexie,
8 Listopada, 2010 - 17:19
wszystko właściwie ślicznie. Ino, że jedna z tych zacnych osób dzierżyła w ręku ów "worek z prezentami" pod postacią zbioru zastrzeżonego. I co zrobiła? Zamiast go ujawnić publicznie i wyczyścić stajnię Augiasza, to jeszcze bardziej go utajniła. Gdyby postąpiła inaczej, to dzisiejsza sytuacja byłaby całkiem inna. Moim zdaniem oznaczało to jednak pójście po linii i na bazie. Było to prawie podobne do wcześniejszego, z początku lat 90.tych, infantylnie naiwnej pewności wyrażonej przez innego równie zacnego prawicowego męża, że środowisko sędziowskie się samo oczyści. W obu tych przypadkach, albo ma się do czynienia z naiwnością, albo łatwowiernością, albo lekkodusznością albo... z czymś czego charakter nie jest najlepszy. Gdzie była ta bezkompromisowość, pryncypializm, odwaga i determinacja, by wreszcie poodkrywać te śmierdzące złogi? A wszak to wystarczył jeden podpis na jakimś kwicie i pieczątka "Odtajniono". A to się akurat wkładało głowę w piasek i wynajdywało masę alibii w rodzaju różnych skrupułów prawniczych, zahamowań, wątpliwości, dylematów, dzielenia włosa na czworo i odsuwania zbuka byle najdalej od siebie. Czas chyba zapytać zacnych mężów, "Dlaczego nie stanęliście na wysokości zadania?"
Moherowy Fighter
8 Listopada, 2010 - 20:49
To prawda. Było jakieś pięć, szesc miesięcy, kiedy można było przeprowadzić chciazby pełna lustrację.
O ostatecznym jej kształcie zadecydowali "liberałowie" z PiS, wsparci senatorami: Borusewiczem, Piesiewiczem, Andrzejewskim i niestety - środowisko ś.p. Lecha Kaczyńskiego.
Myslę, że przeraziła ich skala i zakres umoczenia środowisk "elitarnych".
Przy okqazji nastepnej szansy nie można dać im szansy wzięcia oddechu.
Tyle, że oni tez to wiedzą.
Pozdrawiam
Rolexie
9 Listopada, 2010 - 00:18
[quote=rolex](...) Myslę, że przeraziła ich skala i zakres umoczenia środowisk "elitarnych".[/quote]
No, bo jak się nawijało jak w maglu, byleby się tylko egoistycznie podbechtać, że kolo z kolem to to i owo, a we framudze siedziała pluskwa, zaś w Radio Wolna Europa słyszało się o sobie jakim to jest się antykomunistycznym kozakiem, to co można było powiedzieć podczas przyjacielskiej rozmowy z panem z "resortu", kiedy on (jakby od niechcenia) rzucał, "Ale Pan, Panie...., nafajdał na pana profesora.... Czyż tak można o takim zacnym człowieku?"?) I ile takich smrodów zostało?
Wepchnięci w zaułek
8 Listopada, 2010 - 18:28
Racja i logiczne, lecz męczy mnie już to walenie grochem o ścianę . Te Twoje "dłubaniny" to klasyka ,jesteś jedynym właścicielem prawidłowo działającego chronometru w mieście gdzie 10 tyś zegarkowiczów ogląda wadliwe wskazania czasomierza.Klasyczny Herbert. I te całe niepoprawne.pl to garstka debili na miarę Morawieckiego. Taki Piłsudzki to chociaż umiał dmuchać w iskrę co zapaliła Polskę. A my klepiemy pitu-litu.
oyster11
8 Listopada, 2010 - 20:52
Piłsudski "dmuchał" na inne "ognisko".
Masz rację, co do pitu-pitu.
Jest jednak cienka granica, za któro rozciaga się obszar dzialności wprost antypaństwowej. Można ją przekroczyć dopiero wtedy, jesli mamy absolutną pewność, że nie ma innego wyjścia z sytuacji.
Moim zdaniem jeszcze niejedno może się wydarzyć.
Przyglądajmy się przykładowi Węgier.
Pozdrawiam