Przemysł produkcji "uchodźców"

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Jest rzeczą oczywistą, że popyt i podaż są ze sobą powiązane i że ta prawidłowość występuje także w przypadku napływu imigrantów do Europy.

Nie ulega wątpliwości, że po paru latach tej migracji, zrobił się z niej wielki biznes. Nam wiadomo tylko o elementach obejmujących tylko środkową fazę tego procederu, tzn przybywania ludzi do Włoch lub Grecji, brak nam wystarczających informacji o etapach początkowych i finalnych.

Ktoś na etapie wstępnym finansuje akcję promocyjną w krajach Afryki i Azji, obiecując chętnym cuda nie wida, zbiera kasę od klientów i organizuje transport do Europy. W Europie lub na Morzu Śródziemnym czekają na nich kolejni transporterzy, a dalej na końcu łańcuszka znajdują się zapewne utajnieni zamawiający i odbiorcy finalni. Nawet jeśli brak nam informacji na temat poszczególnych faz tego procederu, to mechanizm “czarnej skrzynki” wskazuje,że tak jest faktycznie.

Okazuje się, że takie sugestie mają podstawy w faktach. Oto w tygodniku “Do Rzeczy” znalazłem korespondencję z Włoch, w której autor pisze:

“ W Italii ofiarą seansów nienawiści padł prok. Carmello Zuccaro, który popełnił ciężki grzech myślą. Rozpoczął dochodzenie w sprawie współpracy organizacji pozarządowych, czekających na łódki z migrantami u wybrzeży Libii, z gangsterami premycającymi ludzi. Sugerował, że chodzi nie tyle o ratowanie tonących, ile o przeładunek żywego towaru, I to nie za darmo. /.../

Zuccaro też miał racę. Jego rewelacje o współpracy organizacji pozarządowych z gangsterami potwierdziła libijska straż przybrzeżna.”

A mnie się przypomina stwierdzenie Lenina o chciwości kapitalistów - “Sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy”. Tym razem się sprawdzi.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)