Jeżeli przestaniemy walczyć, zaczniemy się wyrzynać

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

Test dla idioty i dla geniusza.

Koronawirus stwarza wyjątkową okazję do konsolidacji narodu – a więc tego, czego, w obecnej narastająco trudnej sytuacji, potrzeba nam najbardziej. W interesie nas wszystkich jest jak najszybsze opanowanie i możliwie najbardziej radykalne zdławienie zjawiska jakim jest covit 19. Możemy to zrobić tylko wspólnie – zanim spotka nas coś gorszego.

Dlatego też warto bacznie obserwować – na każdym poziomie – czy tendencje rozwoju wydarzeń idą we właściwym kierunku, czy też odwrotnym. Nie ma nic głupszego, jak utożsamianie wirusa z rządem. Teraz, nawet Bóg nie rządzi, lecz patrzy z góry i czeka co zrobimy? O naszej przyszłości decyduje wirus i nasz stosunek do niego.

Dość powszechnie mówi się o rządzie światowym, o zamachu na nas i na naszą wolność, o pospolitej „ściemie”. Porównuje się oficjalnie podawane liczby zachorowań i zgonów… i gotowi jesteśmy umierać za prawo do sprzeciwu – bez względu na to, czy mamy rację czy też nie. Bo w tym widzimy swoją wolność. Gotowi jesteśmy umierać bez zdefiniowania wroga.

Warto zapytać komu taka śmierć potrzebna? A może kłania się wirtualna rzeczywistość, w której nie ma ani życia, ani siły trwania, ani instynktów samozachowawczych? Nie ma zapasów żywnościowych, nie ma myśli i nie ma tej siły, która ma nas bronić w realu. A może jesteśmy takimi wypierdkami sieci-śmieci komputerowej, która w naturalnej rzeczywistości każe nam bronić tego, w co wkręcił nas świat wirtualny? Naprawdę żyjemy, czy już jesteśmy martwi?

Gdyby rząd światowy istniał, to powszechna reakcja na covit 19 byłaby straszliwym dowodem na jego żywotność. Straszliwym dlatego, bo walka z wirusem ogarnęła cały świat, a więc należałoby rozumieć, że poszczególne państwa w ten sposób składają mu hołd i gwarantują posłuszeństwo, a nawet poddaństwo. Trudno natomiast wyjaśnić niejasność, która wynika z różnicy pomiędzy małą szkodliwością wirusa a podjętymi środkami zapobiegawczymi i propagandą na temat zagrożeń. Powszechnie pytamy więc o co chodzi?

Niemal wszyscy wiemy, że obecny system polityczny jest już niewydolny. Poszczególne rządy nie wyjaśniają, że skoro nie było wojny, to zniszczenia, jakie ona wywołuje, trzeba stworzyć sztucznie; że hasła depopulacji bocznymi oknami wchodzą na główną arenę polityczną. No bo jakie będą skutki walki z „pandemią”? Skutkami ma być głód i włączenie walki o przetrwanie. I tak naprawdę nie ma znaczenia walczysz, czy też nie – skute, będzie ten sam. W tak rozumianym świecie, naszym wrogiem numer jeden nie jest rząd, lecz koronawirus, który ma zdestabilizować naszą gospodarkę i wpędzić nas w kłopoty, o których jeszcze nie wiemy. Sojusznika mamy tylko jednego – samych siebie, a więc swoją solidarność, spójność i ciągłość tradycji, w której jest wszystko zapisane – bo wszystko już było. Bez jej mądrości jesteśmy bezbronni.

Dlatego też, czy nie lepiej łączyć się w silniejszą całość, niż dzielić na atomy, które zeżre byle robal, czy gryzoń? Czy nie lepiej zamiast jęczeć, głupio protestować i narzekać, zacząć tworzyć oddolne struktury, dzięki którym będziemy mogli się bronić i przeżyć najgorsze, jak w czasie II wojny światowej. Świat zawsze był egoistyczny i takim pozostanie. Dlaczego więc nie mamy walczyć o swoje? Okres II RP jest dziś nieczytelny, ale chociażby tak, jak 40 lat temu, w okresie „Solidarności”? Jeżeli przestaniemy walczyć, zaczniemy się wyrzynać. Najbliższy czas zadecyduje co jesteśmy warci, jako naród, jako ludzie i jako struktura? Najbliższy czas będzie testem na inteligencję dla idiotów i geniuszy. Bo nawet natura nie zaakceptuje sztucznych i nikomu niepotrzebnych tworów.

Brak głosów