Rosja potrafi...kraść
Żeby określić Rosję jednym słowem wystarczy powiedzieć “kradną” - pisał Nikołaj Karamzin, autor monumentalnej, 12 tomowej, Historii państwa rosyjskiego. W Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym kradną ropę naftową, bo to okręg roponośny.
Położony w zachodniej Syberii, większy niż Hiszpania, odległy o 2 tysiące kilometrów od Moskwy, Okręg Chanty-Mansyjski bogaty jest w różne kopaliny, ale pod lasami najwięcej jest ropy i gazu ziemnego. Wydobywa się tu około 40 procent rosyjskiej ropy, a to oznacza rurociągi państwowego Transnieftu, największego operatora rurociągów na świecie. Jak jest rura, to można w niej zrobić dziurkę i utoczyć to co płynie. Radio Swoboda, rosyjskojęzyczny serwis Radia Wolna Europa, opublikowało niedawno raport sporządzony w oparciu o pliki dokumentów i dziesiątki wywiadów. Wynika z niego, że w całym okręgu Chanty-Mansyjskim kradnie się ropę na przemysłową skalę. Dobrze zorganizowane gangi wysysają z ropociągów nieobliczone ilości płynnego łupu i przetaczają do samochodowych cystern lub na rzeczne barki. Zblatowani funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa ubezpieczają operacje a policjanci czuwają, aby transport przebiegał bez zakłóceń. Każdy ma swój zakres odpowiedzialności i swoją “działkę”.
Ropę kradnie się w Rosji na każdym etapie wydobycia, transportu i przetwarzania, ale w Okręgu Chanty-Mansyjskim w sposób perfekcyjny. Ropę pobiera się z rurociągu w nocy. Typowa ekipa “odsysaczy” składa się z 7-15 ludzi, w tym kierowców cystern i obserwujących ruch na pobliskich drogach. Pobór prowadzi się zazwyczaj wielokrotnie w tym samym miejscu, wystarczy tylko podłączyć wąż i otworzyć zawór. Jeśli kradnie się w nowym miejscu, to wygodny punkt wskaże za łapówkę szef odcinka rurociągu, albo technik obsługujący przepompownię, albo ktoś z kierownictwa prywatnej firmy ochroniarskiej. Bardzo często budujący rurociąg już w trakcie kładzenia rur instalują profesjonalnie zawory, zasypują ziemią, a później sprzedają zainteresowanym mapkę z zaznaczonym miejscem. Cena jest przystępna od 200 do 250 tysięcy rubli. Jeżeli do “interesu” dopuści się techników z przepompowni, to nabywa się gwarancję przymknięcia oczu na spadek ciśnienia w rurociągu w trakcie pobierania ropy. Po odpowiednim zblatowaniu lokalnej placówki FSB lub komendy policji funkcjonariusze zainstalują kamerę plus czujnik wykrywania ruchu i zapewnią skuteczną ochronę przed konkurencją, która chciałaby pasożytować na dogodnym “boczniku” rurociągu. Podobnie funkcjonariusze drogówki zagwarantują bezpieczny przejazd samochodów cystern na stację kolejową lub do “samowaru”, czyli ukrytej w odludnej okolicy mini-rafinerii. Taki “samowar” przerabia ropę naftową płynącą z szybu na benzynę i paliwo do silników diesla.
Wypompowana z rurociągu ropa sprzedawana jest firmie-krzak. Oczywiście za gotówkę. Ta odsprzedaje firmie-słup i po łańcuszku kilku takich transakcji ropa trafia do formalnego finalnego odbiorcy. Ponieważ nie ma on odpowiedniej licencji górniczej, więc nie płaci podatku od wydobycia. Teoretycznie podlega opodatkowaniu VAT, ale zalega z nim, aż uzbiera się kwota, która może wzbudzić zainteresowanie instytucji kontrolnych a wówczas ogłasza bankructwo. Kontrahentów przejmuje inna firma i interes kręci się dalej.
Nabywcami wykradanej ropy są mniejsze i większe rafinerie jak Rosja długa i szeroka. Według źródeł Radia Swoboda “kradzionka” jest o 30-50 procent tańsza niż legalna ropa i przy takim przebiciu nabywców nie brakuje. Niektórzy sprzedawcy wprawdzie nie prowadzą wydobycia, ale legitymują się licencjami górniczymi i bezczelnie ropę kradzioną z rurociągów Transnieftu dostarczają… Transnieftowi.
Nikt nie zna rozmiarów naftowego podziemia kryminalnego w Okręgu Chanty-Mansyjskim nie mówiąc już o całej Rosji. Transnieft przyznał, że w ciągu ostatnich trzech lat wykrył na swych rurociągach i zlikwidował 566 nielegalnych zaworów. Ropę kradną jednak w magazynach, w rafineriach i w transporcie. Nierzadko zdarza się, że na miejsce dojeżdżają kolejowe cysterny pełne tylko do połowy. Według sporządzonego w 2013 roku szacunku państwowego banku VTB straty rosyjskich firm naftowych sięgały wówczas 3,5 miliarda USD rocznie a państwowy budżet tracił 1,2 miliarda dolarów. Od tego czasu naftowy proceder rozkwitł. Niektóre zawory nielegalnego poboru działają od lat i dzisiaj nikt z informatorów Radia Swoboda nie potrafił oszacować rozmiarów rynku kontrolowanego przez działające praktycznie bezkarnie zorganizowane podziemie kryminalne. Wpadki zdarzają się niezmiernie rzadko i są zazwyczaj skutkiem porachunków. Wpada tylko ten, kto ma wpaść lub ten, kto się nie rozliczył. Zazwyczaj są to płotki - kierowcy lub stojący na “świecy” obserwatorzy. Jeśli zdarzy się funkcjonariusz policji lub FSB, to wówczas wynajęci żurnaliści biją w medialne bębny gloryfikując czujne organy i służby. Potem kurz opada i życie toczy się dalej, bo lokalnie wszyscy ciągną korzyści a Moskwa daleko.
Premiera: www.tysol.pl
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 10 odsłon